czwartek, 16 sierpnia 2012

#7 Louis

siemaneczko wszystkim ;D
dobra, dzisiaj w skrócie:
- nie było pięciu komentów - chcecie imaginy co dwa dni?
- nadal czekam na imaginy z Waszej strony na moim mailu, jeśli chcecie prowadzić ze mną tego bloga
- mam nadzieję, że wakacje mijają Wam fajnie :D
- wpadłam na pomysł: jako, że nie będzie mnie od 24.08 do 31.08, bloga będzie prowadzić wtedy nowa osoba. Potem wrócę i zrobię sondę, czy dziewczyna ma zostać ;) będzie zależało to od Was.

zapraszam do czytania :D

_______________________________________________________________________





Po cichutku zeszłam do kuchni. Miałam ochotę się czegoś napić, czułam suchość w gardle. Cóż, imprezowanie z pewnością nie wychodziło mi na dobre, ale nie być na domówce moich chłopców?! Nie wybaczyliby mi tego, a ja żałowałabym swojej decyzji do końca roku. Każda impreza z nimi była moją ulubioną i niezapomnianą.
Ogarnęłam wzrokiem całe pomieszczenie. Czajnik stał po lewej stronie, cukierniczka na stole. Z tego, co pamiętałam, łyżeczki znalazłabym w górnej szufladzie pod oknem. Do szczęścia brakowało mi tylko kawy.
Coś mi świtało, że kawę i herbatę chłopcy trzymają w podłużnej szafce na samej górze. Otworzyłam ją, ledwo dosięgając uchwytu. Była tam, doskonale ją widziałam. Wspięłam się na palce, ale i tak nie mogłam jej dosięgnąć.
Cóż, chyba z kawy nici, dopóki któryś z chłopców nie wstanie i nie powie mi, jak mogę się do niej dostać. Co  - zważając na ich poranną chęć wstawania – mogło trochę potrwać.
Westchnęłam.
- Fajna pidżamka. Wyglądasz w niej naprawdę seksownie – usłyszałam zza siebie.
Odwróciłam się zaskoczona.
Louis stał w progu nonszalancko oparty o framugę drzwi. Przyglądał się moim poczynaniom z rozbawionym uśmiechem. Zlustrował znacząco moje spodenki, które… niewiele zakrywały i białą koszulkę na ramiączkach.
Przyjrzałam mu się. Ubrany był tylko w krótkie spodenki. Nie miał na sobie koszulki, dam głowę, że specjalnie jej nie założył. Chociaż wcale mu się nie dziwiłam. Ogarnęłam wzrokiem jego idealnie umięśnione ciało i niemal zadrżałam. O tak, to zdarzało mi się coraz częściej. Mimo, że chłopcy byli moimi najlepszymi przyjaciółmi, coraz bardziej uświadamiałam sobie, że powoli zakochuję się w tym przystojnym brunecie. Seksownym brunecie.
Oblałam się rumieńcem, zrozumiawszy, że najnormalniej w świecie się na niego gapię.
- Dzięki. Normalnie nie kusiłabym losu, ale upał robi swoje – odparłam z sarkazmem.
- Nikt tu nie mówi o kuszeniu losu. Stwierdzam fakt – zaśmiał się drwiąco, zmierzając w moją stronę.
Z niewiadomych przyczyn poczułam na plecach dziwny dreszcz.
- Dlaczego wstałeś tak wcześnie? – zapytałam, chcąc zmienić temat i jednocześnie zająć się czymś innym niż patrzeniem na jego ciało. Głos zadrżał mi naprawdę nieznacznie, ale i tak to zauważył. Uśmiechnął się z zadowoleniem kącikiem ust.
Dałabym głowę, że doskonale wiedział, co się dzieje w moim sercu. Ostatnio każdy jego gest mówił mi: „Wiem, że ci się podobam, nie jestem ślepy”. Nie miałam pojęcia, czy wolałabym, żeby wiedział czy może żył w słodkiej nieświadomości. Ale na to nie miałam wpływu.
- Mógłbym zapytać cię o to samo – mruknął, przyglądając się otwartej szafce – ale coś mi mówi, że znam odpowiedź. Kawa czy herbata?
- Kawa – odpowiedziałam szybko.
Uśmiechnął się tym swoim „patrz-i-ucz-się” uśmiechem i wyjął z szafki puszkę kawy.
- Pozwól, że cię wyręczę – rzekł szarmancko, wyciągając z innej szafki szklankę.
- Dzięki, poradzę sobie – odparłam ironicznie, sięgając po kawę, ale w ostatniej chwili złapał ją i podniósł tak, że nijak nie mogłam jej dosięgnąć.
- Lou! – warknęłam, wspinając się na palce i wyciągając rękę do góry.
Uśmiechnął się złośliwie i wywrócił oczami.
- Jestem bardziej uparty od ciebie – stwierdził z przekonaniem – i wyższy.
Jęknęłam, ale nie dałam za wygraną.
Stanęłam już prawie na samych czubkach palców, podtrzymując się na jego ramieniu. Drugą dłoń wyciągnęłam wysoko do góry.
Poczułam, jak wolną rękę kładzie mi na plecach, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Byłam zbyt skoncentrowana na tej cholernej kawie. Nie mogłam dać mu się traktować jak dziecko! Te jego zabawy przestawały być śmieszne w momentach takich jak ten.
Powoli wsunął dłoń pod moją koszulkę. Poczułam ciepło jego skóry na swoich plecach. Zamarłam. Przeszedł mnie dreszcz, a oddech i bicie serca przyspieszyły.
Sunął dłonią powoli w górę, przyprawiając mnie o stan bliski omdlenia. Opuściłam rękę i spojrzałam mu w oczy. Zdziwił mnie ich wyraz. Zobaczyłam w nich… rozbawienie?!
To mnie ocuciło.
- Co ty wyprawiasz? – zapytałam drżącym głosem.
Miejsce, w którym dotykał mojej skóry płonęło.
- Odwracam twoją uwagę - odparł, uśmiechając się łobuzersko.
- Co się tutaj dzieje? – usłyszałam z progu.
Spojrzałam przerażona w stronę drzwi. Zayn stał w progu, przyglądając nam się uważnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Bałam się pomyśleć, do jakich wniosków doszedł, widząc tę scenę.
Louis spuścił głowę, a na jego ustach pojawił się uśmiech, który mówił mi, że bardzo bawi go, że jego kumpel wszedł akurat w tym momencie.  Wyjął rękę spod mojej bluzki i odszedł z kawą w stronę czajnika.
Stałam oszołomiona, wpatrując się w Zayna, który aktualnie świdrował wzrokiem przyjaciela.
- Nic takiego – odparł, włączając czajnik. – Usiłuję wyręczyć [T.I.] w robieniu kawy. Tobie też zrobić? – spytał, odwracając się do niego z miną aniołka.
Chłopak zamrugał kilkakrotnie, ale widocznie uznał, że nic się nie stało, bo na jego twarz powrócił uśmiech. Skinął głową i usiadł na jednym z krzeseł.
Ja natomiast nadal stałam oparta o blat, trochę jeszcze zszokowana, bojąc się, że upadnę, kiedy tylko spróbuję stanąć na własnych nogach. Wypuściłam cicho całe zgromadzone w moich płucach powietrze. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przez chwilę wstrzymywałam oddech. Cholera, ten facet naprawdę był niesamowity. I dałabym głowę, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Pękłby z dumy, gdybym zemdlała w jego ramionach, podczas gdy on najnormalniej w świecie żartował.
Gapiłam się jeszcze przez chwilę na Louisa, który jakby nigdy nic kręcił się po kuchni.
Szturchnął mnie „niechcący”, biorąc szklankę, którą postawił koło mnie zanim… próbował odwrócić moją uwagę. Spojrzeliśmy sobie w oczy, a on uśmiechnął się do mnie z rozbawieniem, przygryzając dojną wargę,  odwrócony tyłem do przyjaciela.
- Po prostu jej to powiedz – Zayn przewrócił oczami, wpatrując się w plecy Lou.
- Co ma mi powiedzieć? – spytałam, zerkając to na jednego, to na drugiego.
- Podobasz mu się. Nie ma za co – Zayn wyszedł z kuchni, ignorując gotującą się wodę.
- Co… - zaczęłam zdezorientowana.
Nie zdążyłam dokończyć, bo Lou przerwał mi gorącym pocałunkiem. Wpił się łapczywie w moje wargi, jakby bał się, że może to zrobić po raz pierwszy i ostatni. Na początku nie zareagowałam. Stałam tylko kompletnie zaskoczona, czując na swojej skórze jego ciepłe dłonie. Nadal nie rozumiałam, co się ze mną dzieje.
Po krótkiej chwili ocknęłam się i oddałam pocałunek, przyciągając chłopaka jeszcze bliżej. Jedną rękę owinęłam wokół jego szyi, drugą zaś wplotłam w jego włosy, udoskonalając tym samym artystyczny nieład na jego głowie.
Nie potrafiłam przestać…
Odsunął się ode mnie powoli z miną, która mówiła mi, że jest odrobinę oszołomiony i spojrzał mi w oczy.
- Teraz już wiesz – uśmiechnął się niepewnie.
Zamrugałam kilkakrotnie, próbując uzmysłowić sobie, co przed chwilą zrobiłam.
- Louis… - zaczęłam, chociaż tak naprawdę nie miałam pojęcia, co chcę mu powiedzieć.
Byłam kompletnie zaskoczona takim obrotem sprawy. Jeszcze przed chwilą byłam pewna, że z tego nic nie wyjdzie, że jestem dla niego zwyczajną przyjaciółką. Teraz stałam objęta jego ramionami, patrząc mu w oczy, w których widziałam mnóstwo miłości, ale też odrobinę niepewności. Nie wiedział, czy powinien był to robić.
- Dziękuję – szepnęłam, przytulając się do niego.
- Za co mi dziękujesz? – zdziwił się, chowając twarz w moich włosach.
- Jestem szczęśliwa. Dziękuję ci za to.
- Nareszcie – usłyszeliśmy, zanim Louis zdążył mi cokolwiek odpowiedzieć.
Odskoczyliśmy od siebie, wpatrując się w Niallera, który stał w drzwiach, przyglądając nam się z dziwnym uśmiechem. Ten to zawsze zjawiał się w odpowiednim momencie…
- Co? – spytałam, unosząc brwi.
- Byłem ciekawy, kiedy Lou się odważy. Trochę mu to zajęło – odparł, chichocząc. – Nie przerywajcie sobie, już stąd idę.
Chłopak wyszedł równie szybko, jak się pojawił, zostawiając nas samych.
Zamyśliłam się na moment. „Trochę mu to zajęło”? Czyli myślał o tym już od jakiegoś czasu. A więc odwzajemniał moje uczucia, tylko najzwyczajniej w świecie to ukrywał. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Zgrywałeś się! – zaśmiałam się wesoło, zarzucając mi ręce na szyję.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz – odparł, po raz kolejny mnie obejmując.
Ten dzień mógłby trwać wieczność. Ale po nim następowały kolejne, tworząc tym samym nasze wspólne życie. Moje i Lou.

~W.

10 komentarzy:

  1. Kocham <3 ja cię znajdę i co dzień będziesz pisała takie imaginy !!!♥

    OdpowiedzUsuń
  2. *O* przeczytałam wsztskie te imaginy i kocham je ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. awwwwwww :**** kocham twoje imaginy
    :**** <3 *_*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahah i te komentarze Nialla i Zayne <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty imagin!:D

    OdpowiedzUsuń
  6. piękny cudny i w ogóle... no

    OdpowiedzUsuń
  7. super!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. super!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Boże ! Zajebisty <3 I jeszcze te momenty jak byli Zayn i Nialler ... Cudo :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K