dobra, dzisiaj w skrócie:
- nie było pięciu komentów - chcecie imaginy co dwa dni?
- nadal czekam na imaginy z Waszej strony na moim mailu, jeśli chcecie prowadzić ze mną tego bloga
- mam nadzieję, że wakacje mijają Wam fajnie :D
- wpadłam na pomysł: jako, że nie będzie mnie od 24.08 do 31.08, bloga będzie prowadzić wtedy nowa osoba. Potem wrócę i zrobię sondę, czy dziewczyna ma zostać ;) będzie zależało to od Was.
zapraszam do czytania :D
_______________________________________________________________________
Po cichutku zeszłam do kuchni. Miałam ochotę się
czegoś napić, czułam suchość w gardle. Cóż, imprezowanie z pewnością nie
wychodziło mi na dobre, ale nie być na domówce moich chłopców?! Nie wybaczyliby
mi tego, a ja żałowałabym swojej decyzji do końca roku. Każda impreza z nimi
była moją ulubioną i niezapomnianą.
Ogarnęłam wzrokiem całe pomieszczenie. Czajnik
stał po lewej stronie, cukierniczka na stole. Z tego, co pamiętałam, łyżeczki
znalazłabym w górnej szufladzie pod oknem. Do szczęścia brakowało mi tylko
kawy.
Coś mi świtało, że kawę i herbatę chłopcy trzymają
w podłużnej szafce na samej górze. Otworzyłam ją, ledwo dosięgając uchwytu.
Była tam, doskonale ją widziałam. Wspięłam się na palce, ale i tak nie mogłam
jej dosięgnąć.
Cóż, chyba z kawy nici, dopóki któryś z chłopców
nie wstanie i nie powie mi, jak mogę się do niej dostać. Co - zważając na ich poranną chęć wstawania –
mogło trochę potrwać.
Westchnęłam.
- Fajna pidżamka. Wyglądasz w niej naprawdę
seksownie – usłyszałam zza siebie.
Odwróciłam się zaskoczona.
Louis stał w progu nonszalancko oparty o framugę
drzwi. Przyglądał się moim poczynaniom z rozbawionym uśmiechem. Zlustrował
znacząco moje spodenki, które… niewiele zakrywały i białą koszulkę na
ramiączkach.
Przyjrzałam mu się. Ubrany był tylko w krótkie
spodenki. Nie miał na sobie koszulki, dam głowę, że specjalnie jej nie założył.
Chociaż wcale mu się nie dziwiłam. Ogarnęłam wzrokiem jego idealnie umięśnione
ciało i niemal zadrżałam. O tak, to zdarzało mi się coraz częściej. Mimo, że
chłopcy byli moimi najlepszymi przyjaciółmi, coraz bardziej uświadamiałam
sobie, że powoli zakochuję się w tym przystojnym brunecie. Seksownym brunecie.
Oblałam się rumieńcem, zrozumiawszy, że
najnormalniej w świecie się na niego gapię.
- Dzięki. Normalnie nie kusiłabym losu, ale upał
robi swoje – odparłam z sarkazmem.
- Nikt tu nie mówi o kuszeniu losu. Stwierdzam
fakt – zaśmiał się drwiąco, zmierzając w moją stronę.
Z niewiadomych przyczyn poczułam na plecach dziwny
dreszcz.
- Dlaczego wstałeś tak wcześnie? – zapytałam,
chcąc zmienić temat i jednocześnie zająć się czymś innym niż patrzeniem na jego
ciało. Głos zadrżał mi naprawdę nieznacznie, ale i tak to zauważył. Uśmiechnął
się z zadowoleniem kącikiem ust.
Dałabym głowę, że doskonale wiedział, co się
dzieje w moim sercu. Ostatnio każdy jego gest mówił mi: „Wiem, że ci się
podobam, nie jestem ślepy”. Nie miałam pojęcia, czy wolałabym, żeby wiedział
czy może żył w słodkiej nieświadomości. Ale na to nie miałam wpływu.
- Mógłbym zapytać cię o to samo – mruknął,
przyglądając się otwartej szafce – ale coś mi mówi, że znam odpowiedź. Kawa czy
herbata?
- Kawa – odpowiedziałam szybko.
Uśmiechnął się tym swoim „patrz-i-ucz-się”
uśmiechem i wyjął z szafki puszkę kawy.
- Pozwól, że cię wyręczę – rzekł szarmancko,
wyciągając z innej szafki szklankę.
- Dzięki, poradzę sobie – odparłam ironicznie,
sięgając po kawę, ale w ostatniej chwili złapał ją i podniósł tak, że nijak nie
mogłam jej dosięgnąć.
- Lou! – warknęłam, wspinając się na palce i
wyciągając rękę do góry.
Uśmiechnął się złośliwie i wywrócił oczami.
- Jestem bardziej uparty od ciebie – stwierdził z
przekonaniem – i wyższy.
Jęknęłam, ale nie dałam za wygraną.
Stanęłam już prawie na samych czubkach palców,
podtrzymując się na jego ramieniu. Drugą dłoń wyciągnęłam wysoko do góry.
Poczułam, jak wolną rękę kładzie mi na plecach,
ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Byłam zbyt skoncentrowana na tej cholernej
kawie. Nie mogłam dać mu się traktować jak dziecko! Te jego zabawy przestawały
być śmieszne w momentach takich jak ten.
Powoli wsunął dłoń pod moją koszulkę. Poczułam
ciepło jego skóry na swoich plecach. Zamarłam. Przeszedł mnie dreszcz, a oddech
i bicie serca przyspieszyły.
Sunął dłonią powoli w górę, przyprawiając mnie o
stan bliski omdlenia. Opuściłam rękę i spojrzałam mu w oczy. Zdziwił mnie ich
wyraz. Zobaczyłam w nich… rozbawienie?!
To mnie ocuciło.
- Co ty wyprawiasz? – zapytałam drżącym głosem.
Miejsce, w którym dotykał mojej skóry płonęło.
- Odwracam twoją uwagę - odparł, uśmiechając się
łobuzersko.
- Co się tutaj dzieje? – usłyszałam z progu.
Spojrzałam przerażona w stronę drzwi. Zayn stał w
progu, przyglądając nam się uważnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Bałam
się pomyśleć, do jakich wniosków doszedł, widząc tę scenę.
Louis spuścił głowę, a na jego ustach pojawił się
uśmiech, który mówił mi, że bardzo bawi go, że jego kumpel wszedł akurat w tym
momencie. Wyjął rękę spod mojej bluzki i
odszedł z kawą w stronę czajnika.
Stałam oszołomiona, wpatrując się w Zayna, który
aktualnie świdrował wzrokiem przyjaciela.
- Nic takiego – odparł, włączając czajnik. –
Usiłuję wyręczyć [T.I.] w robieniu kawy. Tobie też zrobić? – spytał, odwracając
się do niego z miną aniołka.
Chłopak zamrugał kilkakrotnie, ale widocznie
uznał, że nic się nie stało, bo na jego twarz powrócił uśmiech. Skinął głową i
usiadł na jednym z krzeseł.
Ja natomiast nadal stałam oparta o blat, trochę
jeszcze zszokowana, bojąc się, że upadnę, kiedy tylko spróbuję stanąć na
własnych nogach. Wypuściłam cicho całe zgromadzone w moich płucach powietrze.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przez chwilę wstrzymywałam oddech. Cholera,
ten facet naprawdę był niesamowity. I dałabym głowę, że doskonale zdawał sobie
z tego sprawę. Pękłby z dumy, gdybym zemdlała w jego ramionach, podczas gdy on
najnormalniej w świecie żartował.
Gapiłam się jeszcze przez chwilę na Louisa, który
jakby nigdy nic kręcił się po kuchni.
Szturchnął mnie „niechcący”, biorąc szklankę,
którą postawił koło mnie zanim… próbował odwrócić moją uwagę. Spojrzeliśmy
sobie w oczy, a on uśmiechnął się do mnie z rozbawieniem, przygryzając dojną
wargę, odwrócony tyłem do przyjaciela.
- Po prostu jej to powiedz – Zayn przewrócił
oczami, wpatrując się w plecy Lou.
- Co ma mi powiedzieć? – spytałam, zerkając to na
jednego, to na drugiego.
- Podobasz mu się. Nie ma za co – Zayn wyszedł z
kuchni, ignorując gotującą się wodę.
- Co… - zaczęłam zdezorientowana.
Nie zdążyłam dokończyć, bo Lou przerwał mi gorącym
pocałunkiem. Wpił się łapczywie w moje wargi, jakby bał się, że może to zrobić
po raz pierwszy i ostatni. Na początku nie zareagowałam. Stałam tylko
kompletnie zaskoczona, czując na swojej skórze jego ciepłe dłonie. Nadal nie
rozumiałam, co się ze mną dzieje.
Po krótkiej chwili ocknęłam się i oddałam
pocałunek, przyciągając chłopaka jeszcze bliżej. Jedną rękę owinęłam wokół jego
szyi, drugą zaś wplotłam w jego włosy, udoskonalając tym samym artystyczny
nieład na jego głowie.
Nie potrafiłam przestać…
Odsunął się ode mnie powoli z miną, która mówiła
mi, że jest odrobinę oszołomiony i spojrzał mi w oczy.
- Teraz już wiesz – uśmiechnął się niepewnie.
Zamrugałam kilkakrotnie, próbując uzmysłowić
sobie, co przed chwilą zrobiłam.
- Louis… - zaczęłam, chociaż tak naprawdę nie
miałam pojęcia, co chcę mu powiedzieć.
Byłam kompletnie zaskoczona takim obrotem sprawy.
Jeszcze przed chwilą byłam pewna, że z tego nic nie wyjdzie, że jestem dla niego
zwyczajną przyjaciółką. Teraz stałam objęta jego ramionami, patrząc mu w oczy,
w których widziałam mnóstwo miłości, ale też odrobinę niepewności. Nie
wiedział, czy powinien był to robić.
- Dziękuję – szepnęłam, przytulając się do niego.
- Za co mi dziękujesz? – zdziwił się, chowając
twarz w moich włosach.
- Jestem szczęśliwa. Dziękuję ci za to.
- Nareszcie – usłyszeliśmy, zanim Louis zdążył mi
cokolwiek odpowiedzieć.
Odskoczyliśmy od siebie, wpatrując się w Niallera,
który stał w drzwiach, przyglądając nam się z dziwnym uśmiechem. Ten to zawsze
zjawiał się w odpowiednim momencie…
- Co? – spytałam, unosząc brwi.
- Byłem ciekawy, kiedy Lou się odważy. Trochę mu
to zajęło – odparł, chichocząc. – Nie przerywajcie sobie, już stąd idę.
Chłopak wyszedł równie szybko, jak się pojawił,
zostawiając nas samych.
Zamyśliłam się na moment. „Trochę mu to zajęło”?
Czyli myślał o tym już od jakiegoś czasu. A więc odwzajemniał moje uczucia,
tylko najzwyczajniej w świecie to ukrywał. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Zgrywałeś się! – zaśmiałam się wesoło, zarzucając
mi ręce na szyję.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz – odparł, po raz
kolejny mnie obejmując.
Ten dzień mógłby trwać wieczność. Ale po nim
następowały kolejne, tworząc tym samym nasze wspólne życie. Moje i Lou.
~W.
Boski <3♥ ;D
OdpowiedzUsuńKocham <3 ja cię znajdę i co dzień będziesz pisała takie imaginy !!!♥
OdpowiedzUsuń*O* przeczytałam wsztskie te imaginy i kocham je ♥
OdpowiedzUsuńawwwwwww :**** kocham twoje imaginy
OdpowiedzUsuń:**** <3 *_*
Hahahah i te komentarze Nialla i Zayne <3
OdpowiedzUsuńZajebisty imagin!:D
OdpowiedzUsuńpiękny cudny i w ogóle... no
OdpowiedzUsuńsuper!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńsuper!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Boże ! Zajebisty <3 I jeszcze te momenty jak byli Zayn i Nialler ... Cudo :)
OdpowiedzUsuń