sobota, 30 marca 2013

WIELKANOC

Kochani, życzymy Wam wszystkim pogodnych, pełnych wiary,
nadziei i miłości Świąt Wielkanocnych! Spędźcie ten czas z dala
od smutków i zmartwień w gronie rodziny i przyjaciół ♥

Karolina, Maja i Weronika



#93 Harry (część 2)


[I.T.O] – imię twojego ojca
[I.T.M] – imię twojej matki

Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę kawiarenki, w której miałam spotkać się z Harrym. Nasze potajemne randkowanie trwało już od dłuższego czasu. Wspólnie z mamą ustaliłyśmy, że nie powiemy tacie o incydencie w szkole z moim obecnym chłopakiem. Wydawało się to rozsądną decyzją. Mój ojciec chyba by go zamordował. Ponieważ matka zabroniła mi się spotykać ze Stylesem, musiałam wszystko przed nią urywać. Mówiłam, że idę spotkać się z przyjaciółką, albo zostaję dłużej w szkole, żeby poprawić test. Ciągłe okłamywanie rodziców okropnie mnie męczyło. Chciałam im o wszystkim powiedzieć, ale wiedziałam, że nie mogę. Zabroniliby mi wychodzić z domu i zaczęliby kontrolować każdy mój krok. Nie chciałam tego. Zakochałam się w Harrym. W ciągu tych kilku miesięcy bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Każdą wolną chwilę, każdą przerwę spędzaliśmy razem. Jego rodzina mnie zaakceptowała i chyba polubiła. Z wzajemnością. Z Gemmą się zaprzyjaźniłam i często wychodziłyśmy gdzieś razem, a Anne pomagałam w kuchni i przy innych domowych pracach zawsze, gdy u nich byłam. Harremu bardzo podobało się to, jak dobrze się dogadujemy. Jego rodzice często nalegali na spotkanie z moimi. Niestety musiałam wymyślać nowe wymówki, dlaczego nie może do tego dojść. Nie było mi to na rękę. Wolałabym powiedzieć wszystkim prawdę, ale się bałam. Nie chciałam stracić Harrego ani kontaktu z nim.
Gdy doszłam do miejsca spotkania, Styles już na mnie czekał. Na mój widok od razu poniósł się z krzesła, by po chwili przytulić mnie i pocałować na powitanie.
-Cześć kochanie.
-Hej – odpowiedziałam siadając naprzeciwko chłopaka.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Mimo że spędzaliśmy razem całe dnie w szkole i tak mieliśmy miliony tematów. Zamówiliśmy dwa, różne ciasta i dzieliliśmy się nimi. Nie obyło się bez krótkiej bitwy na jedzenie, po której zostaliśmy wyproszeni z kawiarni. Niezbyt się tym przejęliśmy. Trzymając się za ręce przechadzaliśmy się ulicami Londynu. Byle jak najdalej od domu. Gdy wybiła 22 powoli zaczęliśmy się zbierać. Wciąż śmiejąc się i żartując skierowaliśmy się w stronę mojego mieszkania. Dwie przecznice przed nim, gdy mieliśmy się rozstać, Harry zatrzymał mnie i obrócił w swoją stronę. Widziałam, że nagle posmutniał. Znów chce poruszać ten temat.
-Wiesz, że w końcu i tak się dowiedzą – dobrze wiedziałam, o kim mówi.
-Może i tak, ale jeszcze nie teraz.
-To kiedy? Jak będą gotowi, tak? Już wiele razy to słyszałem. Mam dosyć ukrywania się przed nimi.
-Myślisz, że mi to pasuje? Muszę ich okłamywać na każdym kroku.
-To nie kłam – powiedział, jakby to była najłatwiejsza rzecz na świecie.
-Jak to nie kłam? A myślisz, że jak zareagują, kiedy dowiedzą się, że spotykam się z chłopakiem, który przeleciał mnie przy pierwszej okazji?
Harrego zatkało. Odsunął się ode mnie i spuścił głowę. Ustaliliśmy, że już nie będziemy o tym rozmawiać. Oboje popełniliśmy błąd. Temat skończony.
-Harry ja nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Wiesz przecież, że nie o to mi chodzi – próbowałam do niego podejść, ale znów zrobił krok w tył.
-Mówisz to jakbym był jakimś gwałcicielem czy coś. Skoro masz mnie za kogoś takiego, to po co w ogóle się ze mną spotykasz, co? - po tych słowach Styles odwrócił się i ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
-Dobra jak sobie chcesz! Idź. Skoro nie potrafisz mnie zrozumieć, to mam cię gdzieś – krzyknęłam, zanim chłopak zniknął za zakrętem.
Idąc w stronę mojego domu poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Szybko je otarłam. Moi rodzice nie mogli zobaczyć, że płaczę. Brakowało mi jeszcze tylko ich pytań, co się stało. Co miałam powiedzieć? Potajemnie spotykam się z chłopakiem, z którym zabroniliście mi się widywać i właśnie mu to wypomniałam? Czułam się z tym okropnie.
Chwilę później byłam już pod drzwiami mieszkania. Przejrzałam się jeszcze w podręcznym lusterku, żeby zobaczyć, czy na mojej twarzy są jakieś ślady po łzach. Stwierdziłam, że nie jest aż tak źle i weszłam do domu. Gdy zdejmowałam buty, usłyszałam coś niepokojącego. Czyjeś głosy dobiegające z salonu. Nie byłoby to dziwne gdyby nie to, że nie należały do moich rodziców. Nie tylko do nich. Był tam ktoś jeszcze. Ktoś, kogo znam, bo już go gdzieś słyszałam. Anne? Nie. Niemożliwe. Pewnie mi się zdaje. Za dużo emocji. Nie miałam siły się z nikim widywać, słyszeć , że urosłam i mówić jak tam w szkole, więc postanowiłam po cichu prześlizgnąć się do mojego pokoju. Byłam już prawie prze drzwiach, gdy usłyszałam moją mamę.
-[T.I] mogłabyś tu na chwilkę podejść?
Westchnęłam i skierowałam się w stronę salonu.
-Słuch... - zamarłam w pół zdania.
W pokoju siedzieli moi rodzice, ale także rodzice Harrego. Wszystkie oczy skierowane były na mnie. Widziałam zmartwiony wyraz twarzy Anne i złowrogie spojrzenie mojego taty.
-Państwo Styles przyszli do nas dzisiaj, ponieważ bardzo chcieli poznać rodziców dziewczyny ich syna. Myślałam, że zaszła jakaś pomyłka, ale wygląda na to, że chodzi im o ciebie – zaczęła moja mama.
-[T.I] chciałabyś nam o czymś powiedzieć? - dodał mój tata przez zaciśnięte zęby.

-Jak mogłaś tyle czasu nas okłamywać? Przecież dobrze wiedziałaś, że nie możesz się z nim spotykać!
Rodzice kłócili się ze mną już od jakiś 15 minut. Głównie to oni na mnie krzyczeli, a ja siedziałam cicho i powstrzymywałam łzy cisnące mi się do oczu. Jedyne czego chciałam, to żeby Harry był teraz przy mnie. Jego rodzice już poszli grzecznie wyproszeni przez moich. Strasznie się na mnie wściekli.
-W tej rodzinie nie tolerujemy kłamstwa i ty dobrze o tym wiesz! - mój ojciec nie dawał za wygraną.
Mama była trochę bardziej spokojna, ale także zła i tego nie ukrywała.
-[I.T.O] daj już spokój. Teraz nic z niej nie wyciągniesz. Poczekaj do jutra aż emocje trochę opadną – powiedziała cicho [I.T.M].
Mój tata chyba zdecydował się jej posłuchać, bo odetchnął i skierował się w stronę wyjścia z salonu.
-Masz zakaz widywania się z nim. Nigdzie nie będziesz od dzisiaj wychodzić. Tylko do szkoły, a potem z powrotem do domu. Odseparuję cię od niego czy tego chcesz, czy nie.
-Ale ja go kocham! - odezwałam się po raz pierwszy od początku kłótni.
-Dziecko ty jeszcze nie wiesz, co to znaczy. Przejdzie ci. Nie chcę więcej słyszeć o tym Harrym – po tych słowach mój ojciec opuścił pokój, a ja rozpłakałam się już na dobre.
Matka próbowała mnie przytulić, ale jej się wyrwałam i pobiegłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Osunęłam się po ścianie i schowałam twarz w dłonie. Czułam się taka bezsilna. Ale nie dam im tak łatwo zniszczyć tego, co było między mną a Harrym. Nie tym razem. Bez względu na to, ile mnie to będzie kosztować.

Hej kochani :) Jest 4:36 w nocy, a ja nie mogę spać, więc dodaję 2 częśś imagina o Harrym. Na początku jej nie przewidywałam, ale ponieważ prosiliście postanowiłam ją napisać. Kolejna część może pojawić się najwcześniej we wtorek, ale tylko jeśli będzie dużo komentarzy :) Więc komentujcie, piszcie czy wam się podoba. Chcecie kolejną część? Przewidujecie, co może się wydarzyć?
No i przy okazji wesołych, szczęśliwych, rodzinnych, spokojnych świąt! <3
Kocham Xx

~M

piątek, 29 marca 2013

#92 Zayn (część 4)

DZIĘKUJEMY ZA KAŻDE
Z PONAD 300 TYS. WYŚWIETLEŃ!
________________________________________________________

Część 1.



I am trying
Not to tell you

Uśmiechnął się lekko, powstrzymując kąciki ust przed widoczniejszym uniesieniem się. Nie udało mu się to, bo i tak widziałam, że wbrew własnej woli cieszy się z mojej propozycji.
- Dlaczego tak bardzo to wszystko komplikujesz? – spytał cicho, jakby wcale nie oczekiwał ode mnie odpowiedzi.
Ruszył szybkim krokiem w moją stronę, a z jego każdym pokonanym metrem bicie mojego serca gwałtownie się wzmagało. Chłopak bez słowa przyciągnął mnie do siebie, jego silne ramiona oplotły moje drobne ciało w szczelnym uścisku. Bezwstydnie napawałam się niesamowicie kuszącym zapachem jego koszuli, kurczowo zaciskając palce na jej materiale, by ani na centymetr się nie odsunął. Potrzebowałam czyjejkolwiek bliskości. A jeśli to on miał mi ją zapewnić, nie miałam absolutnie nic przeciwko. Przycisnęłam policzek do jego klatki piersiowej, mocno zaciskając powieki.
- Nie chcę zostawiać cię samej, naprawdę tego nie rozumiesz? – mruknął.
W jego głosie słychać było niemal desperację i doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że toczy właśnie ze sobą jakąś wewnętrzną walkę. Poczułam jego ciepły oddech we włosach i po moich plecach przeszedł dziwny dreszcz. Zdecydowanie podobał mi się sposób, w jaki na mnie działał.
- Nie mam pojęcia, dlaczego mnie od siebie odsuwasz – powiedziałam drżącym z nadmiaru emocji głosem.
- Właśnie dlatego – odparł, a uścisk jego ramion zelżał.
Powstrzymując cisnące się do moich oczu łzy, pozwoliłam mu po raz kolejny zwiększyć dzielący nas dystans. Obserwowałam, jak wyraz jego twarzy się zmienia, nie mając pojęcia, dlaczego za każdym razem to robi. Chodziło o mnie? Robiłam coś nie tak?
- Nie chcę tego – mruknął z rezygnacją, patrząc w moje wilgotne oczy.
- Nie rozumiem cię – wyznałam cicho, odwracając głowę.
Jego oczy hipnotyzowały mnie za każdym razem, gdy w nie spojrzałam. Każde napotkanie jego wzroku kończyło się szybszym oddechem i kompletnym nieładem w moich i tak już niepoukładanych myślach. Nie wiem, co było w nich tak fascynującego, ale nigdy dotąd czyjeś spojrzenie nie czyniły tak ogromnego spustoszenia w moim sercu.
- I wcale nie musisz. Po prostu… zostanę dziś z tobą, żebyś czuła się pewniej – odparł, cofając się o kolejne dwa kroki do tyłu.
Czuć się pewniej, gdy on jest w pobliżu? Jasne.
Westchnęłam z rezygnacją i skinęłam głową, kierując się w stronę łazienki. Chyba powinnam przygotować dla niego jakiś ręcznik, żeby mógł spokojnie wziąć prysznic. Nie wiedziałam nawet, czy odczuwał taką potrzebę, ale jako pani domu… kompletnie zakochana w gościu… musiałam dać mu możliwość wyboru.
- Możesz się wykąpać – powiedziałam, patrząc na niego przez ramię. – Nie mam co prawda męskich ubrań, ale kąpiel mogę ci zaoferować.
Stał wciąż w tym samym miejscu z rękoma założonymi na piesi, przygryzając wargę. Wyglądał naprawdę seksowanie, chociaż bardzo nie chciałam w ten sposób o nim myśleć. Skinął niemrawo głową i posyłając mi przy tym wdzięczne spojrzenie, ruszył za mną. Po drodze rozpiął ostatnie guziki koszuli, które do tej pory chroniły jego ciało przed moim wzrokiem. Teraz mogłam w pełni podziwiać jego idealnie umięśniony tors. Jak on to robił, że jego ciało prezentowało się tak niesamowicie?
Odchrząknęłam, przywołując się do porządku i wyjęłam z szafki ręcznik.
- Wszystko jest do twojej dyspozycji – powiedziałam zachrypniętym głosem, machając w stronę głębi pomieszczenia. – Przygotuję dla ciebie kanapę, chyba, że…
…chcesz spać ze mną?
- Dzięki – przerwał mi szybko, ściągając z ramion wymiętoloną koszulę.
Odwróciłam się szybko, by ukryć rumieńce, które natychmiast wypłynęły na moje policzki i przymknęłam powieki, zatrzaskując za sobą drzwi.
Nie powinnam w ten sposób na niego reagować, nie powinnam myśleć o nim w tej sposób! On zdecydowanie tego nie chciał, a ja nawet nie potrafiłam się już bronić przed myślami, które co rusz pojawiały się w mojej głowie. Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia, niezależnie od tego, jaką podjęłabym decyzję.
Biorąc głęboki wdech, który miał oczyścić moją głowę ze zbędnych rozważań, pobiegłam do pokoju. Moje łóżko było już gotowe, bo nigdy nie chciało mi się chować poduszek i kołdry. Uporanie się z przygotowaniem pościeli dla Zayna zajęło mi dobre piętnaście minut, ale ostatecznie rozłożyłam dla niego kanapę w salonie i starannie wszystko na niej ułożyłam. Chłopak wciąż brał prysznic, na co wskazywały odgłosy dochodzące z łazienki. Nie chciałam go poganiać, ale ja też potrzebowałam kąpieli.
Z pidżamą w ręce, usiadłam na skraju łóżka, wpatrując się w powierzchnię ściany, która nagle stała się dla mnie niesamowicie interesująca. Nigdy nie lubiłam uganiać się za chłopcami, uważałam to za coś poniżej mojego poziomu. Może to właśnie był powód, dla którego teraz nie miałam pojęcia, co zrobić? Ten facet był zupełnie inny niż cała reszta i oddałabym absolutnie wszystko, by w końcu móc powiedzieć o nim: „Jest mój”.
Jakieś pięć minut później drzwi łazienki się otworzyły i wyszedł z nich on. Jego ciemne włosy nadal były mokre, co tylko dodawało mu uroku, a na rozgrzanej skórze wciąż można było dostrzec kropelki wody. Miał na sobie tylko spodnie, więc doskonale widziałam tatuaże zdobiące jego ciało. Nigdy jakoś specjalnie za nimi nie przepadałam i pewnie nie pozwoliłabym zrobić ich na swojej skórze, ale gdy chodziło o niego… wyglądał naprawdę idealnie właśnie taki, jaki był. Podniosłam się, ignorując fakt zdecydowanie zbyt miękkich kolan i ruszyłam jego stronę.
- Rozwiesiłem ręcznik na kaloryferze – uśmiechnął się do mnie lekko, jeszcze bardziej mierzwiąc swoje włosy.
Skinęłam głową, powstrzymując drżenie kącików moich ust, które desperacko chciały uwidocznić moją reakcję na jego obecność. Nie pozwoliłam im na to i bez słowa minęłam go, wchodząc do jeszcze zaparowanej łazienki. Kąpiel nie zajęła mi zbyt dużo czasu, wydaje mi się, że uwinęłam się nawet szybciej niż Zayn. Niespełna dwadzieścia minut później wychodziłam już z łazienki, gasząc za sobą światło. Wciąż czułam się szczęśliwa, mimo że on utrudniał mi to swoimi teoriami i sprzecznymi zachowaniami.
Gdy mijałam salon, lampa była już zgaszona, a kołdra, którą był przykryty Zayn, równomiernie się unosiła i opadała. Chciałam powiedzieć cokolwiek – zwykłe „Dobranoc”, by wiedział, że jest u mnie mile widziany. Powinnam była też mu podziękować. W końcu spełnił moją prośbę, został ze mną, by zapewnić mi poczucie bezpieczeństwa. Cóż, nie mogłam winić go za to, że zasnął.
Udałam się do swojego pokoju, staranie zamykając za sobą drzwi. Byłam padnięta po dzisiejszym dniu i jedynym, o czym myślałam, był sen. Z westchnieniem ulgi położyłam się na łóżku, wtulając się w poduszkę i okrywając się niemal po samą szyję kołdrą.
Mimo ogromnej chęci zaśnięcia i tym samym uwolnienia się od wszystkich myśli i problemów zaprzątających moją głowę, leżałam na boku, tępo wpatrując się w zacieniony kąt pokoju. Czułam się zbyt pobudzona i zbyt… podekscytowana? Na pewno miał na to też wpływ fakt, że Zayn leżał zaledwie kilka metrów dalej, a nie mogłam nawet na niego spojrzeć. Czułam, że ten chłopak powoli i stopniowo mnie od siebie uzależniał. I byłam niemal pewna, że za jakiś czas nie będę nawet w stanie samodzielnie wziąć oddechu, gdy nie będzie go przy mnie. Powinnam chyba pogodzić się z myślą, że on nigdy nie poczuje do mnie tego, co czuję ja. Im szybciej, tym mniej będzie to bolesne.
Do moich uszu dobiegł charakterystyczne skrzypnięcie naciskanej klamki i drzwi powoli się uchyliły. Podniosłam się na łokciu, mierząc pytającym spojrzeniem niemal nagą postać Zayna. Miał na sobie jedynie bokserki, co zresztą uświadomiłam sobie dopiero po kilku sekundach i moje policzki natychmiast przybrały kolor dojrzałego jabłka. Chłopak wślizgnął się do środka, zamykając za sobą drzwi i bez słowa podszedł do mojego łóżka.
Nie miałam pojęcia, czego ode mnie oczekiwał, ale nawet nie zdążyłam go o to zapytać. Bicie mojego serca drastycznie przyspieszyło, gdy odchylił róg pościeli i ostrożnie położył się za mną. Moje mięśnie w jednej chwili się spięły, bo nie byłam ani trochę przygotowana na taki obrót sytuacji. Uderzył mnie słodki zapach jego ciała, a usta mimowolnie się rozwarły. Nic nie powiedział. Po prostu przycisnął swój tors do moich pleców, obejmując moje ciało swoimi ciepłymi ramionami.
- Zayn? – szepnęłam cichutko.
Chciałam zapytać, co on tak właściwie robi i dlaczego ciągle mnie zwodzi. Miałam naprawdę dość ciągłego zastanawiania się, co ten chłopak próbuje osiągnąć.
Nie miałam powodu by szeptać, w końcu byliśmy w tym mieszkaniu zupełnie sami. Po prostu nie czułam w sobie wystarczająco odwagi, by wypowiedzieć to jedno jedyne słowo głośniej. Mógłby wtedy odejść, zabrać swoje ciepłe dłonie z mojej skóry. Mogłoby się wtedy okazać, że to jedno z moich sennych wyobrażeń i jego dotyk zniknąłby równie szybko, jak się pojawił.
- Wiem, jak masz na imię – wyszeptał.
Zamarłam, powoli analizując to, co właśnie powiedział. Nie powiem, że ta informacja nie była dla mnie ważna, czy nawet przełomowa. Poczułam jego gorący oddech na swoim karku i mimowolnie się wzdrygnęłam. To, co się działo, naprawdę przekraczało moje najśmielsze oczekiwania.
- Wiedziałem już po tym, jak wyszłaś z baru. Zaczepiłem twoje koleżanki, gdy wróciły po odwiezieniu ciebie. Nie powinienem był tego robić. Może gdybym się wtedy powstrzymał, nie niszczyłbym teraz twojego życia.
- Nie niszczysz go, Zayn – powiedziałam szybko, przymykając powieki. – Naprawdę tego nie widzisz?
Stawał się moim powietrzem, które utrzymywało mnie przy życiu…
- Nie chcę się teraz kłócić – szepnął.
Poczułam, jak jego ciepłe dłonie wślizgują się pod materiał mojej koszulki. Bicie mojego serca gwałtownie przyspieszyło, a w brzuchu pojawił się znajomy ucisk – czułam go zawsze, gdy był tak blisko. Z moich ust wyrwał się cichy jęk, gdy palce chłopaka rozpoczęły powolną wędrówkę, delikatnie badając powierzchnię skóry mojego brzucha.
Przycisnął wargi do mojego ramienia, wywołując u mnie kolejne dreszcze.
- Śpij dobrze, skarbie – powiedział cicho z ustami przy moim uchu.
- Dobranoc, Zayney – szepnęłam, kładąc swoją dłoń na jego.

***

Rano obudziło mnie uczucie zimna na skórze, tak odległe od gorąca ciała Zayna w nocy. Na samą myśl o nim na mojej twarzy natychmiast pojawił się szeroki uśmiech, a wspomnienia z wczorajszego wieczora uderzyły do mojej głowy. Był tak blisko… Doskonale pamiętałam delikatny dotyk jego palców i ciepło oddechu, który nieustannie czułam na swojej skórze. I było mi tak zadziwiająco… dobrze?
Odwróciłam się na plecy i dopiero wówczas zorientowałam się, że nie czuję przy sobie jego ciepła. Usiadłam na łóżku, rozglądając się dookoła, ale nigdzie nie znalazłam śladu jego obecności. Śniło mi się? To było zbyt perfekcyjne, by mogło wydarzyć się naprawdę, ale…
Wstałam z łóżka, niemal biegnąc przez pokój i rzuciłam się w kierunku salonu. Pościel leżała idealnie poskładana na złożonym już łóżku. Łazienka, kuchnia… nie było go.
Wróciłam do pokoju, przykrywając się kołdrą. Czułam ciepłe krople spływające po policzkach, ale nie to mnie w tej chwili interesowało. Wyciągnęłam rękę w poszukiwaniu materiału spodenek, które wczoraj miałam na sobie. W ich kieszeni znalazłam skrawek papieru, gdzie wczoraj zanotował swój numer telefonu. Trzęsącymi się dłońmi odnalazłam swoją komórkę i bez zastanowienia wpisałam ciąg cyfr, naciskając zielony guzik. Przycisnęłam telefon do ucha, modląc się, by odebrał.
- Zayn?
Odpowiedziała mi automatyczna sekretarka.

I've been spending all my time
Just thinking about ya

Cześć Kotki :)
Wracam do was z czwórką, mam nadzieję, że nie zasypialiście przy niej z nudów? Starałam się, żeby wyszła jak najlepiej, ale standardowo nie jestem w stu procentach zadowolona. Chcę gorąco podziękować za wszystkie komentarze do trójki, jesteście tacy kochani! ♥ 
Postaram się, by kolejna część pojawiła się szybciutko :) Kolejny imagin - jednoczęściowy - będzie z Niallem! Co wy na to? :) Przepraszam za zbliżające się nieobecności po świętach, ale egzaminy coraz bliżej, każdy nauczyciel panikuje i biega jak kot z pęcherzem :D
Pytacie, ile będzie części. Przewiduję jeszcze jedną/dwie :) 

Teraz pytanie do was: Co stało się z Zaynem? Wróci? A może zniknie?

Liczę na opinie, uwielbiam czytać wasze komentarze!


Kocham
~W


poniedziałek, 25 marca 2013

#91 Harry


-A co wy tutaj robicie?
„No nie, przyłapała nas” pomyślałam schodząc z Harrego. Poprawiłam koszulkę i podniosłam się stając twarzą w twarz z nauczycielką matematyki. Swoją drogą co ona robiła w schowku na miotły? Spojrzałam na chłopaka, który właśnie stanął koło mnie dopinając spodnie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Cała czerwona na twarzy spuściłam głowę, wpatrując się w czubki butów.
-Chodźcie za mną. Idziemy do dyrektora – oznajmiła nauczycielka i skierowała się w stronę gabinetu pana Adamsa.
Było mi strasznie wstyd. Przecież ja i Harry nawet nie byliśmy parą! Znaliśmy się z korytarza, kilka razy zamieniliśmy parę słów, ale nic poza tym. Przynajmniej nie przyłapał nas żaden uczeń. O tej porze prawie nikogo nie było w szkole. Do lekcji zostało jeszcze jakieś pół godziny.
Co mi odbiło? Żeby dać się namówić na coś takiego pierwszemu-lepszemu chłopakowi? Nie no co ja wygaduję. To był sam Harry Styles. Wielka gwiazda, najbardziej popularny w całej szkole chłopak, w którym byłam zakochana od ponad roku. Zawsze miałam ta za niegroźne, szczeniackie zauroczenie. Ale czy takie uczucie prowadzi do utraty dziewictwa z praktycznie nieznajomym chłopakiem? Raczej nie. Wiadomości w tej szkole szybko się rozchodzą. Za tydzień będę znana jako „klasowa dziwka”. Moi rodzice mnie zabiją.
Po chwili byliśmy już w gabinecie dyrektora. Nauczycielka matematyki wytłumaczyła mu całą sytuację, po czym ulotniła się równie szybko, jak pojawiła się 5 minut temu w schowku. Pan Adams rozpoczął pół godzinną pogadankę na temat tego, jak nieodpowiedzialnie się zachowaliśmy i jak bardzo się na nas zawiódł. W sumie nie bardzo go słuchałam. Byłam zbyt skupiona na unikaniu kontaktu wzrokowego z Harrym. Pewnie miał mnie teraz za łatwą laskę, która pieprzy się z każdym po kolei. A to przecież nieprawda. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Jaka ja byłam głupia. Dzisiejszego ranka będę żałować do końca szkoły.
-Możecie wyjść – po tych słowach prawie wybiegłam z gabinetu pana Adamsa.
Zawiesił nas oboje w prawach ucznia na 2 tygodnie i zagroził, że jeśli to się powtórzy, wydali nas ze szkoły. Jakbym miała mało zmartwień. Byłam już przy drzwiach gotowa opuścić budynek szkoły, gdy poczułam, że ktoś chwyta mnie za ramię. Nie był to nikt inny jak Harry.
-Podwieźć cię do domu? - spytał.
Nie miałam siły odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam twierdząco głową. Chyba o własnych siłach bym nie doszła. Skierowaliśmy się w stronę auta Stylesa. Uczniowie, którzy zaczęli się już zbierać pod szkołą, patrzyli na nas podejrzliwie. Musiało to dziwnie wyglądać. Dwoje ludzi, którzy nigdy nie utrzymywali ze sobą bliższych kontaktów, właśnie wsiada do jednego samochodu i opuszcza budynek tuż przed rozpoczęciem pierwszych zajęć. Niedługo i tak będą wiedzieć, o co chodzi. Niestety.
Harry, jak dżentelmen, otworzył przede mną drzwi do pojazdu. Uśmiechnęłam się do niego blado i zajęłam miejsce na siedzeniu pasażera. Chwilę później jechaliśmy już w stronę mojego mieszkania. Po chwili ciszy Styles postanowił zabrać głos.
-[T.I] wiem, że się wstydzisz. Boisz się co ludzie o tobie pomyślą i ja to rozumiem, ale wszystko będzie w porządku. Obiecuję. Już ja o to zadbam.
-Skąd możesz wiedzieć?
-Zaufaj mi. Po prostu wiem – jakoś mnie nie przekonał.
-Rodzice mnie zabiją – powiedziałam bardziej do siebie niż do Harrego.
-Są w domu?
-Nie sądzę. Pracują do późna – oznajmiłam.
-Więc nie ma problemu. Wejdziemy i jeśli dyrektor dzwonił, skasujemy wiadomość. Nikt nie musi o tym wiedzieć.
Harry miał rację. Nie musiałam dawać moim rodzicom kolejnych powodów do zmartwień. Jednak wciąż nie byłam spokojna.
Kiedy dotarliśmy do mojego domu, zauważyłam coś niepokojącego. Samochód mojej mamy stał na podjeździe. To mogło oznaczać tylko jedno.
-O nie. Tylko nie to.
Styles zatrzymał auto, jednak gdy chciałam wysiąść, zatrzymał mnie i zmusił, żebym na niego spojrzała. Odwróciłam się w jego stronę i od razu tego pożałowałam. Jego piękne, zielone tęczówki przeszywały mnie na wylot. Miałam wrażenie, jakby niespodziewanie mnie obezwładnił. Brązowe loczki sterczały na wszystkie strony, co tyko dodawało mu uroku. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, przez co można było dostrzec jego słodkie dołeczki. Widząc ten obraz westchnęłam. Zawsze marzyłam o zostaniu jego dziewczyną. Chwila, [T.I], wróć na ziemie. Oddałaś mu swoje dziewictwo. W szkolnym schowku na miotły. Twoja mama już prawdopodobnie o tym wie i zaraz cie zabije. Nawet go dobrze nie znasz. Co za beznadziejny dzień.
-Napisz mi jak poszło, dobrze? - spytał wręczając mi karteczkę ze swoim numerem telefonu.
-Okej – tylko na tyle było mnie stać.
Cmoknęłam chłopaka w policzek i wysiadłam z samochodu. Zanim weszłam do mieszkania, pomachałam jeszcze Harremu na pożegnanie i głośno zaczerpnęłam powietrza. Pora zmierzyć się z mamą.


-Co ty sobie wyobrażasz?! Nie dość, że uprawiasz seks z przypadkowym chłopakiem, to jeszcze robisz to w szkole! Pomyślałaś w ogóle o konsekwencjach?! A gdybyś zaszła w ciążę?! Dziecko ja już nie mam do ciebie siły...
-A myślisz, że jak ja się czuję?! Oddałam się ledwo poznanemu chłopakowi. Niedługo wszyscy będą wiedzieć, że jestem dziwką – po tych słowach rozpłakałam się.
Nie mogłam powstrzymywać łez, które od dłuższego czasu zbierały się czekając, kiedy dam im wypłynąć. Nie mogłam tego znieść. Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień. Moja mama zmniejszyła dzielącą nas odległość i zamknęła mnie w czułym uścisku. Płakałam i płakałam, a ona gładziła mnie po plecach w uspokajającym geście. W końcu poradziłam sobie z opanowaniem łez. Podniosłam głowę i spojrzałam rodzicielce prosto w oczy. Chyba już nie była na mnie taka zła.
-Nie chcę tu widzieć tego chłopca, dobrze? Ma na ciebie zły wpływ i odrywa cię od naprawdę ważnych rzeczy - stwierdziła lekko się do mnie uśmiechając.
Przytaknęłam i znów się w nią wtuliłam.
Po długiej rozmowie z mamą skierowałam się do pokoju. Postanowiłam, że napiszę do Harrego. W końcu chciał wiedzieć, jak poszła rozmowa z mamą.

Moja mama zabrania mi się w tobą widywać”

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Czemu?”

Twierdzi, że masz na mnie zły wpływ.”

To moja wina. Po prostu kiedy jesteś obok mnie, nie potrafię się kontrolować”

Nie potrafisz się kontrolować?! Oddałam ci moje dziewictwo przy naszym pierwszym dłuższym spotkaniu... ”

Byłaś dziewicą?”

Yep”

Po tej wiadomości już nie odpowiedział. Wyłączyłam telefon i opadłam na łóżko chowając twarz w poduszkę. Najgorsze było to, że ja wciąż go lubiłam. Nawet bardzo. Dalej wierzyłam, że coś mogłoby nas połączyć. Nie mogąc zrozumieć własnej naiwności i głupoty, zasnęłam.


Obudziło mnie ciche stukanie w okno. Odruchowo spojrzałam na zegarek. Po chwilowym ataku serca zorientowałam się, że wcale nie jestem spóźniona do szkoły, ponieważ mnie zawiesili. Pukanie w szybę nie ustawało. Niechętnie podniosłam się w łóżka i odsłoniłam firankę. Mój pokój znajdował się na parterze, więc często znajomi mojego młodszego brata pukali tu dla zabawy i uciekali. Jednak tym razem sprawcą zamieszania okazał się Harry.
-Co ty tutaj robisz? - spytałam odsuwając się tak, aby mógł wejść do pokoju.
-Musiałem się z tobą zobaczyć, ale nie jestem pewien, czy w domu nikogo nie ma. Stwierdziłem, że skoro firanka jest zasłonięta, to może być twoja sypialnia. No i się nie myliłem – odpowiedział uśmiechając się do mnie szeroko.
-A dlaczego tak pilnie musiałeś się ze mną zobaczyć, co? Nie udawaj, że mnie lubisz czy coś w tym stylu - nie dawałam za wygraną. Myślałam, że już nigdy nawet się do mnie nie odezwie, a tu taka niespodzianka.
-Ja cię nie lubię? Błagam nie rozśmieszaj mnie. Zawsze wariuję, gdy przechodzisz obok mnie, a co dopiero jeśli się odezwiesz! Dlatego nie chcę, żeby to się tak skończyło. Może źle do tego podeszliśmy, głównie ja, ale to chyba nie oznacza, że już kompletnie nie ma dla nas szansy. Zależy mi na tobie. Czy jest nadzieja, że ty czujesz coś podobnego do mnie? - widziałam niepewność w jego oczach. Chyba jeszcze nigdy nie otworzył się tak przed dziewczyną. Muszę przyznać, że jego wyznanie mnie zaskoczyło, ale jeszcze bardziej ucieszyło. Obdarowałam go promiennym uśmiechem, zanim cokolwiek powiedziałam.
-A wiesz, że jest? I to nawet całkiem duża.
Harry od razu pokazał swoje słodkie dołeczki. Przybliżył się do mnie i ujął moją twarz w obie ręce, składając na moich ustach czuły pocałunek, o którym od tak dawna marzyłam.

Hej misiaki :) Przepraszam bardzo za długie nieobecności, ale za miesiąc egzaminy gimnazjalne i mam dużo roboty *o* Mimo to w wolnej chwili wyskrobałam dla was jednoczęściowego imagina o Harrym :) Nie jestem z niego zbytnio zadowolona, ale nie było mnie stać na nic lepszego. Mam nadzieję, że uzbroicie się w cierpliwość i dacie rade poczekać jeszcze trochę na nowe imaginy ;) Komentujcie <3
Kocham Xx

~M

niedziela, 24 marca 2013

#90 Zayn (część 3)



You make me glow
But I cover up, won't let it show

Usiadłam przy stole, opierając z rezygnacją głowę na bezsilnych rękach. Drżenie ciała spowodowane zimnem i skrajnymi emocjami powoli zanikało. Adrenalina zaczęła ulatniać się z mojej krwi, ukazując w pełni sytuację, w której się znalazłam. Jedna impreza za dużo, moja niepojęta głupota, przez którą wracałam tej felernej nocy zupełnie sama, jego ciemne oczy i silne ramiona, zapewniające mi poczucie bezpieczeństwa. I chociaż to wydawało się kompletnym niedopowiedzeniem, niczego nie żałowałam.
Z niemałą trudnością podniosłam się na nogach i podeszłam do blatu kuchennego z zamiarem zrobienia sobie mocnej herbaty, która być może choć na moment pozwoliłaby mi o wszystkim zapomnieć. Alkohol nie spełnił dobrze swojej funkcji, wciąż czułam się tak samo – może nawet gorzej niż przed wyjściem z baru.
Koleżanki odwiozły mnie pod same drzwi, trochę zaskoczone moją nagłą chęcią powrotu. Wcale im się nie dziwiłam, w końcu to ja byłam pomysłodawczynią tego wypadu. Nie skomentowały jednak mojego zachowania i bez słowa odstawiły mnie do domu. Zrobiłam wszystko, co zalecił mi Zayn. 
Byłam… zdezorientowana. Całowaliśmy się. Nie sądziłam, że mógłby pocałować mnie bez powodu, a już na pewno nie robiłby tego w ten sposób. Więc dlaczego kazał mi wracać do domu? Skoro zagrażało mi w tamtym momencie jakieś niebezpieczeństwo, dlaczego się mną nie zaopiekował? Myślał, że poradzę sobie sama? Nawet ja w to nie wierzyłam, choć bardzo chciałabym poczuć się na tyle silna, by móc liczyć tylko na siebie. Ale to on był pierwszą i jedyną osobą, przy której czułam się bezpieczna.
Drżącą z nadmiaru wrażeń dłonią podniosłam czajnik, zalewając wrzątkiem kubek z herbatą. Nie potrafiłam skupić się na najprostszych czynnościach, wszystkie moje myśli krążyły wokół niego. I chociaż przerażało mnie to, powoli docierało do mnie, że chyba… się w nim zakochałam. Tylko dlaczego obiektem moich uczuć stał się chłopak, którego prawdopodobnie nigdy nie powinnam była spotkać?
Martwą ciszę, zakłócaną jedynie moim płytkim oddechem, przerwał dzwonek do drzwi. Znieruchomiałam, przyciskając jeszcze chłodną powierzchnię kubka do ust, nasłuchując w skupieniu odgłosów z zewnątrz. Nie spodziewałam się przecież żadnych gości. A co, jeśli…
Robiąc przy tym możliwie jak najmniej hałasu, odstawiłam na bok herbatę i odepchnęłam się od blatu. Po moich plecach przebiegł zimny dreszcz, a bicie serca gwałtowanie przyspieszyło, gdy pokonywałam kolejne metry, dzielące mnie od drzwi. Położyłam dłoń na klamce, gotowa w każdej chwili odskoczyć i po kilku sekundach wahania i toczenia ze sobą wewnętrznej walki – nacisnęłam ją, przekręcając jednocześnie klucz w zamku. Nikt nie wtargnął do środka, nikt nie rzucił się na mnie z nożem czy coś w tym rodzaju. Miłe zaskoczenie, nie ma co. Powoli zaczynałam świrować.
Uchyliłam drzwi i w ciemności zabłysły jego oczy. Mimowolnie otworzyłam usta, wpatrując się w te tajemnicze tęczówki. Nawet nie miałam pojęcia, skąd wiedziałam, że należą do niego, po prostu… byłam tego pewna. Tylko jedna para oczu miała w sobie to coś.
- Jesteś masochistką, prawda? Zastanawiam się nad tym od dawna – uśmiechnął się łobuzersko, robiąc krok do przodu i bez pytania wchodząc do środka.
Odsunęłam się nieco, robiąc dla niego miejsce, a on ściągnął z ramion czarną, skórzaną kurtkę i bez widocznego skrępowania odwiesił ją obok mojego płaszcza. Cienka, biała koszula była rozpięta niemal do połowy, umożliwiając mi bezwstydne podziwianie jego idealnie zbudowanego torsu. Zayn był jednym z tych chłopców, których bez wahania zaliczyłabym do swoich ideałów. Karnacja nieco ciemniejsza od mojej, czekoladowe, otoczone wachlarzem rzęs oczy, kruczoczarne włosy – to wszystko nadawało mu wyglądu niegrzecznego chłopca, którym bez wątpienia był. Zaśmiał się cicho, przyłapawszy mnie na zbyt intensywnym wpatrywaniu się w jego ciało, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia. Zamknął za sobą drzwi, przekręcając klucz.
- Co jeśli to nie byłbym ja? – spytał z widoczną dezaprobatą, przekrzywiając nieco głowę.
- Wiedziałam, że to ty – odparłam, wskazując zachęcająco w stronę salonu. – I nie pytaj, skąd.
 Chłopak zachichotał cicho i pewnym siebie krokiem ruszył w stronę pokoju gościnnego. Nie rozglądał się dookoła, o nic nie pytał… Po prostu rozsiadł się na kanapie, obserwując uważnie każdy mój ruch. Zupełnie jakby był u siebie.
- Nie zapytasz, po co przyszedłem? – mruknął, a na jego twarzy po raz kolejny pojawił się łobuzerski uśmiech.
Muszę przyznać, że wyglądał wtedy naprawdę seksowanie. Być może to nie był najlepszy moment, żeby o tym rozmyślać, ale ciężko mi było zmusić się do oderwania wzroku od jego osoby. Nie mam pojęcia, co tak bardzo mnie do niego przyciągało. Powinnam zacząć go unikać, omijać szerokim łukiem jego i tych kolesi, którzy zawsze się przy nim kręcili. Więc dlaczego nie potrafiłam?
- Chcę wiedzieć? – spytałam sceptycznie, usadawiając się obok niego.
Uśmiech zniknął z jego twarzy, a jego miejsce zajęła całkowita powaga. Jego nagłe zmiany nastroju nieco mnie dezorientowały.
- Wpakowałaś się w niezłe gówno, wiesz o tym? – zapytał chłodno, nawet nie dając mi możliwości odezwania się. - Nie wiem, dlaczego w ogóle ci wtedy pomogłem, nie wiem, dlaczego nadal to robię. Ale możesz być pewna, że jakoś cię z tego wyciągnę. Przyszedłem… sam nie wiem, po co. Może chciałem się upewnić, że nic ci nie jest i że bezpiecznie leżysz w łóżku. Po prostu… ugh.
Zamilkł, odwracając wzrok i przenosząc go na swoje dłonie. Wyglądał na dziwnie zagubionego, jakby nie do końca wiedział, czym się kieruje. Może właśnie o to chodziło? Może nie czuł się dobrze przy swoich „kolegach” i nieświadomie szukał innego wyjścia? Innego życia?
- Zayn? – szepnęłam cicho.
Mój głos zadrżał naprawdę nieznacznie, ale wiedziałam, że to usłyszał. Spojrzał na mnie pytająco, a jego ciemne tęczówki niemal mnie zahipnotyzowały. Nie byłam do końca pewna, czy chciałam znać odpowiedź na pytanie, które od godziny cisnęło mi się na język. Jego obecność mnie przytłaczała, czułam się rozkojarzona i kompletnie niezdolna do samoobrony.
- Nie zależy ci na mnie nawet na tyle, żeby zapytać o moje imię – to było raczej stwierdzenie, które tak bardzo bałam się wypowiedzieć na głos.
Cała ta sytuacja wydawała się chora i chyba rzeczywiście taka była. Jak to możliwe, że on wciąż nie wiedział, jak się nazywam? Jak to możliwe, że w ogóle mu to nie przeszkadzało? To jak wątek jednej z tych głupich komedii, które nigdy nikogo nie śmieszą.
Westchnął, chowając twarz w dłoniach. Wyglądał, jakby kompletnie nie miał ochoty poruszać tego tematu, chociaż nie miałam pojęcia, dlaczego miałoby tak być.
- Pocałowałeś mnie – dodałam, nie doczekawszy się żadnego komentarza z jego strony.
Może nie powinnam była o tym wspominać, może on wcale nie chciał pamiętać. Ale te sprawy powinny zostać wyjaśnione i dzisiejszy wieczór był ku temu najlepszą okazją.
- Zrobiłem to, bo bałem się, że ktoś może cię rozpoznać – odparł w końcu, uważnie wpatrując się w moje oczy.
To, co powiedział, zdecydowanie nie było tym, co chciałam od niego usłyszeć.
- Bałeś się o siebie? – zapytałam cicho.
- Tak.
Jedno słowo, które w ułamku sekundy rozbiło moje serce na drobne, ostre kawałki. Odwróciłam głowę, by choć na jakiś czas ukryć łzy, które cisnęły się do moich oczu.
- Nie bierz wszystkiego, co robię, zbyt… do siebie.
Moment, kiedy nasze usta się spotkały, był jednym z najwspanialszych chwil w całym moim życiu. Na początku byłam zbyt zaskoczona takim obrotem spraw, by zareagować, ale gdy tylko uzmysłowiłam sobie, co się dzieje – poczułam się niesamowicie. Nawet nie pamiętam chwili, gdy przyciągnęłam go bliżej. Nasze ciała przylgnęły do siebie całą powierzchnią, doskonale czułam szybsze bicie jego serca. Pozwoliłam mu na przekroczenie granic, których nigdy nikt nie pokonał.  A teraz? Dowiedziałam się, że zrobił to wszystko, by ratować siebie. W tym wszystkim nawet nie chodziło o mnie!
- Nie jestem typem człowieka, którym powinnaś się przejmować – szepnął cicho, obserwując, jak wyraz mojej twarzy drastycznie się zmienia.
- Szkoda, że mówisz mi o tym dopiero teraz – warknęłam z irytacją.
Nie byłam nawet pewna, czy dobrze zrozumiałam to, co do mnie powiedział. Ostrzegł mnie przed sobą samym? Och, więc najpierw pomaga mi, ratuje mnie i odprowadza pod same drzwi domu, później całuje mnie w barze i to wszystko miało nie robić mi żadnych nadziei?
- Możesz znienawidzić mnie za to, co robię – powiedział chłodno.- Ale nie zostawię cię w spokoju, dopóki nie będę w stu procentach pewny, że nic ci nie grozi.
Skinęłam w milczeniu głową, nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem, chciałam uwolnić wszystkie negatywne emocje, pozwolić gorzkim łzom spłynąć po moich policzkach. Ale nie mogłam okazać słabości przy nim, nie mogłam pokazać mu, jak wiele dla mnie znaczy.
- Wrócę tu jutro. Nie wychodź sama z domu, zamknij za mną drzwi na klucz i w razie potrzeby, dzwoń – jego głos przerwał niezręczną ciszę, która za krótką chwilę między nami zapanowała.
- Nie mam twojego numeru – mruknęłam.
Nie martwiło mnie to jakoś specjalnie. Co to za różnica? Nie byliśmy sobie bliscy, a nieznajomi nie wydzwaniają do siebie w środku nocy bez powodu. Ja też nie zamierzałam tego robić.
- Wiem o tym, skarbie.
Po moich plecach przebiegł przyjemny dreszcz, a usta mimowolnie się rozwarły, gdy dotarło do mnie znaczenie tego ostatniego wyrazu. Skarciłam się w myślach i wzięłam głęboki wdech, jakby to miało mi w czymkolwiek pomóc. Wstałam ze swojego miejsca w poszukiwaniu jakiegoś skrawka papieru i długopisu, wciąż czując na sobie jego uważne spojrzenie. Nie mogę powiedzieć, że pozostawałam wobec tego obojętna, bo moje serce łomotało, jakby za chwilę miało wyrwać się z mojej piersi.
Chłopak pospiesznie napisał szereg cyfr i oddał mi bez słowa długopis.
Czułam się, jakby ktoś robił sobie ze mnie żarty. To przecież nie mogło dziać się naprawdę, takie sytuacje nie mają miejsca w prawdziwym życiu!
- Robi się późno, pójdę już.
Przymknęłam powieki, słysząc jego słowa. Zayn podniósł się z kanapy, poprawiając i tak wymiętoloną koszulę. Posłał mi ostatnie, niepewne spojrzenie i ruszył w stronę drzwi, nawet na mnie nie czekając. Nie chciałam, żeby odchodził, chociaż sama nie wierzyłam, że mogę być aż tak głupia.
- Możesz zostać u mnie na noc – zaproponowałam cicho, wpatrując się w jego plecy.
Zatrzymał się w pół kroku, jakby nie do końca wiedział, czy powinien brać moje słowa na poważnie i odwrócił się na pięcie, wpatrując się z zaskoczeniem w moje oczy. Uśmiechnął się lekko, kręcąc z rozbawieniem głową.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. Nie znasz mnie – zauważył.
Fakt, nie znałam go. Ale jakie to miało znaczenie, skoro oddałam mu swoje serce?
- Ufam ci, Zayn. Nie zostawiaj mnie teraz samej.

So I'm putting my defenses up
Cause I don't wanna fall in love



Po raz kolejny przepraszam, że musieliście czekać na tę część tak długo:)
Przepraszam też za jakość tej części, która zapewne nie sprosta waszym oczekiwaniom. Jest to tylko przejście do czwórki, w której będzie działo się o wiele więcej. Ostatnio piszę same teksty, które nie są dla mnie... wystarczająco dobre. 
Nie jestem pewna, czy to na tyle ważne, by tutaj o tym pisać, ale chciałabym podziękować wszystkim , którzy trzymali za mnie kciuki w tym tygodniu! Konkurs był głównym powodem, dla którego nie byłam w stanie dodać tej części wcześniej, ale... udało się! :) Tak więc dziękuję za wasze wsparcie ♥
Na kolejną część nie będziecie musieli czekać tak długo :) Oczywiście im więcej komentarzy - tym szybciej się pojawi :) Czego spodziewacie się w kolejnej części? Zayn zostanie? A może odejdzie? Jak to wszystko dalej się potoczy? Czekam na wasze sugestie :D

Jeszcze jedna sprawa. Chciałabym wam podziękować. Za co? Za wasze wsparcie. Znaczy ono dla nas znacznie więcej niż wszystko inne, dzięki niemu nadal tu jesteśmy. Czasem jest lepiej, czasem gorzej - ale wy nadal jesteście przy nas i to jest dla nas najważniejsze ♥

Kocham.
~W

sobota, 23 marca 2013

OGŁOSZENIA

Mamy nadzieję, że poświęcice chwilę na przeczytanie naszych wypocin :)

Pierwsza sprawa: nie szukamy kolejnej osoby na naszego bloga. Jest nas tutaj trójka i mimo że ostatnio imaginy dodajemy rzadziej, nie pojawi się tu nikt nowy. Oczywiście możemy pomóc Wam, jeśli chodzi o założenie własnego bloga, powiedzieć co i jak, ale niestety nie jesteśmy w stanie dać Wam szansy na rozwijanie swoich talentów tutaj.

Druga sprawa: rzadsze pojawianie się imaginów. Możecie się na nas gniewać, mieć do nas pretensje, ale tak naprawdę niczego to nie zmieni. Piszemy w każdym wolnym momencie, możecie nam wierzyć lub nie. Niestety obwinianie nas o zaniedbywanie bloga nie zapewni nam wolnego czasu, którego potrzebujemy. Chodzi tu o całą naszą trójkę - dwie z nas za miesiąc piszą egzaminy gimnazjalne, Karolina jest w liceum i ma naprawdę niewiele czasu, który może poświęcić dla siebie czy dla bloga. Przepraszamy, niebawem to wszystko się zmieni!

Trzecia sprawa to zamówienia, które możecie składać w odpowiedniej zakładce. Realizujemy Wasze życzenia stopniowo, jest ich naprawdę dużo, dlatego też nie gniewajcie się na nas :) Wiele z nich odnosi się do imaginów kilkuczęściowych, więc nie jesteśmy w stanie zrealizować wszystkiego na raz. Bądźcie cierpliwi, dobrze? :)

Najważniejsza sprawa, której nie poruszyłyśmy wcześniej, to artykuł http://www.viva-tv.pl/news/26135-polska-fantazjuje-o-one-direction/. Pojawienie się tam jest dla nas ogromnym wyróżnieniem i chcemy gorąco podziękować właśnie Wam! Bo to Wy odwiedzacie naszego bloga codziennie, czekacie cierpliwie na kolejne imaginy, komentujecie, motywując nas do dalszej pracy! Nawet nie wiecie, jak wiele dla nas znaczycie ♥

Tyle z ogłoszeń póki co :) Dziękujemy tym, którzy dotrwali do końca :D Jeśli macie jakieś pytania, propozycje czy inne sprawy do poruszenia, możecie napisać o tym w komentarzach pod postem xx

niedziela, 17 marca 2013

#89 Zayn (część 2)




Westchnąłem z rezygnacją, przymykając powieki, które z minuty na minutę stawały się coraz cięższe. W powietrzu unosił się silny zapach alkoholu i fajek, a ogólny gwar i hałas uderzał ze zdwojoną siłą w moją głowę. Miałem dość tego chorego miejsca, dość dźwięku obijających się o siebie szklanek, prowokujących chichotów i krzyków. Chłopcy byli tuż obok mnie, prawie leżąc na ladzie baru, co ani trochę nie przeszkadzało im w piciu kolejnych i kolejnych kieliszków gorzkiej wódki. Na parkiecie roiło się od seksowanych dziewczyn, których powolne ruchy ciał kusiły potencjalnych kandydatów na jedną noc. Widziałem jak cała trójka rozbiera je wzrokiem, co chwilę wymieniając między sobą niezrozumiałe uwagi.
Oparłem się na łokciu, usiłując za wszelką cenę ignorować fakt, że całe pomieszczenie obracało się wokół mnie. Miałem ochotę wyjść, ale co z tego? Podniosłem dłoń do kołnierzyka mojej koszuli, rozpinając kilka pierwszych guzków.
Jeden z moich kolegów ruszył chwiejnym krokiem w stronę dość ładnej blondynki, która co chwilę rzucała mu uwodzicielskie spojrzenia. Ile można? Musiałem zapalić. Natychmiast. Pokręciłem z rezygnacją głową, biorąc ostatni łyk i wstając ze stanowczo zbyt wysokiego jak na mój obecny stan krzesła.
- Dokąd? – Stan zmierzył mnie zamglonym spojrzeniem.
Równie dobrze mógł powiedzieć mi wprost, że nigdzie mnie stąd nie wypuści. Wychodzimy wszyscy albo wcale. Jedna z idiotycznych umów, na jaką jakimś cudem się kiedyś zgodziłem. Cóż, wtedy jeszcze nie znałem ich tak dobrze, nie wiedziałem, że ich towarzystwo zmieni mnie z normalnego, może trochę zagubionego chłopaka w TO. Czasem brzydziłem się sam siebie, miałem ochotę z tym skończyć i tak po prostu wyjść, zostawiając to wszystko za sobą. Ale to nie miało najmniejszego sensu.
- Nie wyrwę żadnej, siedząc – mruknąłem, powstrzymując irytację.
Ciągle mnie pilnował. Byłem z nimi na tyle długo, żeby wszyscy doskonale wiedzieli, że mogą na mnie polegać i nie zrobię niczego głupiego. No dobra, ostatnio trochę ominąłem rządzące naszą czwórką zasady, ale żaden z nich do tej pory się tego nie domyślił. Chłopak skinął głową, obserwując uważnie, jak znikam w tłumie. Czułem na sobie jego wzrok i mimowolnie zacisnąłem zęby, przepychając się między kolejnymi osobami. Pewnie gdyby był choć nieco bardziej trzeźwy, ruszyłby za mną, ale w obecnej sytuacji raczej mi to nie groziło. Chciałem dyskretnie wymknąć się tylnymi drzwiami na parking i w spokoju zapalić.
W właśnie wtedy zobaczyłem . Powód  moich nocnych koszmarów, pierwszą dziewczyną, nad którą kiedykolwiek się zlitowałem i jedyną osobę, będącą w stanie mi zaszkodzić.  Zamarłem, wpatrując się w punkt odległy ode mnie o jakieś trzy metry. Ta sama twarz, to samo spojrzenie. Ruszyłem w jej stronę, niemal taranując wszystkich, którzy stanęli mi na drodze.
Nie byłem zbytnio świadomy tego, co robię. Ona po prostu musiała stąd zniknąć. Teraz.
Dotarłem do niej w ciągu kilku sekund i złapałem ją za nadgarstek, bez słowa ciągnąc w odległy kąt budynku. Podniosła na mnie swoje duże, błyszczące oczy, wpatrując się z przerażeniem w twarz, która mogła należeć do kolejnej osoby, chcącej ją skrzywdzić. Jej spięte ciało nieco się rozluźniło, gdy napotkała moje oczy.
- Zayn? – szepnęła niepewnie, posłusznie idąc za mną.
Nie odpowiedziałem. Żaden z nich nie mógł jej tu zobaczyć. Pamiętali ją, wiedziałem to. Dzień wcześniej rozmawiali o niej, wypytywali mnie o nią i byli przy tym zdecydowanie zbyt wścibscy. Jeśli dowiedzieliby się, że puściłem ją wolno… żeby tylko to. Odprowadziłem ją pod same drzwi! Zatrzymałem się w miejscu, rozglądając niecierpliwie dookoła. Musiało tu być jakieś miejsce, gdzie spokojnie mógłbym jej to wszystko wytłumaczyć.
Pchnąłem drzwi prowadzące do męskiej toalety, wciągając ją do środka. Pomieszczenie było obszerne i – co najważniejsze – zupełnie puste. Przywykłem już do ekstremalnych sytuacji, ale świadomość, że nie odpowiadam teraz tylko i wyłącznie za siebie była dość stresująca. Dziewczyna wypuściła całe zgromadzone w płucach powietrze i oparła się o ścianę, mierząc moją osobę od stóp do głów. Miała na sobie krótkie spodenki, ukazujące niemal w całości idealne nogi i cienką koszulkę. Zmusiłem się do patrzenia jej prosto w oczy, ale nie było to łatwe.   
- Co ty tu robisz? – spytała zdezorientowana, wpatrując się we mnie.
Dobre pytanie, które chętnie zadałbym jej. Ale nie było na to czasu.
- Na pewno nie przyszedłem tutaj z zamiarem pilnowania ciebie, to miała być dla mnie miła odmiana – mruknąłem z irytacją.
Spojrzała na mnie z czymś w rodzaju zawodu i odwróciła głowę, przegryzając nerwowo dolną wargę. Trudno było o niej zapomnieć, kiedy robiła dokładnie wszystko, by jej obraz zapadał na długo w pamięci.
- Co znowu zrobiłam źle?! – zapytała beznamiętnie, nie patrząc w moją stronę.
Westchnąłem ciężko, przymykając powieki, by się uspokoić. To, co robiłem, było kompletnie bez sensu. Przyłożyłem palce do skroni, krzywiąc się nieznacznie. Ona nie była przecież niczemu winna, nie powinienem na nią krzyczeć.
- Dlaczego przyszłaś tutaj sama?
- Nie jestem sama, są ze mną koleżanki – odparła, w końcu zaszczycając mnie swoim spojrzeniem. – Wbrew pozorom uczę się na błędach.
Wbrew pozorom jej koleżanki nie byłby w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa, nie docierało to do niej? A może była jakąś masochistką czy kimś w tym rodzaju? To by wyjaśniało te wieczorne spacery, zaproszenie mnie do domu i fakt pojawienia się tutaj dzisiaj jak gdyby nigdy nic.
-Wracaj do domu – mruknąłem, podchodząc bliżej.
Jej oddech stał się szybszy i głośniejszy. Zastanawiało mnie tylko, czy powodem tego był strach czy może to ja działem na nią w ten sposób. Stanąłem tuż przed nią, przekrzywiając lekko głowę w oczekiwaniu na jej skargi i protesty, których i tak nie zamierzałem brać pod uwagę.
- Dlaczego? – jęknęła. – Przecież nic mi się nie stanie, tutaj jest pełno ludzi.
- O troje byt wiele, nie rozumiesz tego? – warknąłem.
Gdyby któryś z nich zorientował się, że nie zrobiłem wtedy tego, co im obiecałem, że złamałem zasady… miałbym spory problem. I ona też by go miała. Widziała ich, znała kogoś z ich towarzystwa, a więc mogła ich wydać. Proste, prawda? Nie mam pojęcia, jak ta cała sytuacja skończyłaby się dla mnie, ale absolutnie nie miałem zamiaru się o tym przekonywać.
- Może powinieneś mi to wytłumaczyć, zamiast się na mnie wydzierać? – syknęła, mierząc mnie poirytowanym spojrzeniem.
Do moich uszu dobiegł dźwięk naciskanej klamki i skrzypienie otwieranych drzwi. I właśnie to był powód natychmiastowego alarmu, który niemal mogłem usłyszeć w swojej głowie. Bez namysłu pokonałem ostatnie dzielące nasze ciała centymetry i oparłem ręce po obu stronach jej głowy. Jeśli to był któryś z nich, nie miał prawa jej rozpoznać.
Bez zastanowienia naparłem na jej wargi, brutalnie zmuszając jej usta do współpracy. Początkowo nie zareagowała, a jej mięśnie spięły się w odpowiedzi na moje niespodziewane przejęcie inicjatywy, ale już po chwili odwzajemniła pocałunek. Jej dłonie zacisnęły się na materiale mojej koszulce, nie pozwalając mi ani na moment się odsunąć. Nasze usta idealnie dopasowały się do siebie, działały w ścisłej synchronizacji. Z zadowoleniem stwierdziłem, że jej wargi rozwarły się nieco, dając mi nieme pozwolenie na pogłębienie pocałunku. Widocznie nie przeszkadzał jej gorzki smak wódki, który niewątpliwie poczuła. Jedną z dłoni przeniosłem na plecy dziewczyny, przyciągając jej ciało jeszcze bliżej, drugą natomiast nadal opierałem się o ścianę, chroniąc jej twarz przed wzorkiem osoby, która wtargnęła do pomieszczenia. Westchnęła cicho w moje wargi, wplątując palce w moje włosy.
Usłyszałem trzask drzwi i kątem oka zauważyłem, że jedna z kabin się zamyka. A więc to nie był żaden z nich.
Powinienem to zakończyć. Dlaczego tak bardzo tego nie chciałem?
Niechętnie zakończyłem pocałunek i odsunąłem się nieco, by móc widzieć twarz dziewczyny.  Jej powieki powoli się podniosły, ukazując widocznie powiększone źrenice, a uścisk jej palców na mojej koszulce zelżał.
Muszę przyznać, że jeszcze żaden pocałunek nie sprawił mi takiej przyjemności.
- Zmykaj stąd – powiedziałem cicho tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Wracaj do domu i nawet nie próbuj po raz kolejny wyprowadzać mnie z równowagi.
Nie chciałem, by coś jej się stało. To wszystko było kompletnym szaleństwem, w które nigdy nie powinienem był się mieszać, ale teraz… musiałem ochronić ją przed wszystkim, na co z mojej winy była narażona. Przecież to ja chciałem wracać wtedy tą pieprzoną ulicą.
- Zayn, przecież to n…
- Powiedziałem: wracaj do domu – warknąłem, odsuwając się od niej i spuszczając ręce wolno wzdłuż ciała.
Być może to było dość ryzykowane, by wypuszczać ją z klubu samą, ale zachowałbym się o wiele gorzej, gdybym poszedł z nią. Byłem zmuszony zaufać jej instynktowi samozachowawczemu.
- Dlaczego miałabym cię posłuchać? – spytała buntowniczo.
- Bo jestem jedyną osobą w tym budynku, którą interesuje to, co czujesz – odparłem chłodno, wskazując ręką na drzwi. – Idź do swoich koleżanek, wsiądź do samochodu i z łaski swojej przestać wpędzać mnie w kłopoty.
Nie zupełnie o to mi chodziło, nie chciałem sprawić jej przykrości. Ale przecież nie mogłem tego ciągnąć, nawet jeśli trochę… odrobinę mnie pociągała.
 - Nawet nie wiesz, jak mam na imię – zauważyła cicho.
Wyglądała na zawiedzioną. Nie dziwiłem jej się, zachowywałem się jak idiota. Uratowałem ją, odprowadziłem do domu, pocałowałem, a teraz każę jej się wynosić. Ale co innego mogłem zrobić, by w końcu dotarła do niej powaga sytuacji, w jakiej się znalazła?!
- I naprawdę mnie to nie interesuje. WRACAJ DO DOMU!         
Spojrzała z zaskoczeniem w moje oczy i otworzyła usta, by coś powiedzieć, jednak szybko zrezygnowała. Bez słowa wybiegła z łazienki, zostawiając mnie sam na sam z zabijającymi mnie wyrzutami sumienia.



Cześć, Kochani :)
Przykro mi, że na tę część musieliście czekać tak długo, ale ostatnio mam bardzo mało czasu dla siebie. Dwójka wyszła, jak wyszła... średnio mi się podoba, ale nie potrafiłam lepiej tej sytuacji opisać. Przy następnej postaram się bardziej ;) Pytacie, ile będzie części. A ile ich chcecie? Wydaje mi się, że napiszę jeszcze ze dwie, jak sądzicie? 
Kolejna część pojawi się albo koło czwartku, albo dopiero w następnym tygodniu. Przepraszam, że każę wam czekać tak długo, ale mam do napisania rozdział na mojego bloga i to będzie dość czasochłonne. 
To by bylo chyba na tyle :) 
Mogę liczyć na wasze opinie? Czego spodziewacie się w kolejnej części? :)
Kocham
~W

czwartek, 14 marca 2013

#88 Niall (część 6) ZAKOŃCZENIE

*WERSJA I*

Obudziłam się następnego dnia z okropnym bólem pleców. Chyba spanie na kanapie mi nie służy. Podniosłam się na rękach, jednak przemęczona opadłam z powrotem na kanapę. Zauważyłam, że ktoś okrył mnie kocem. Musiała to zrobić Cher, kiedy spałam. Westchnęłam i zmusiłam się do wstania. Zrzuciłam koc z powrotem na łóżko i rozejrzałam się po pomieszczeniu. W sumie od wczoraj nic się nie zmieniło, ale to był odruch.
-Cher? - zawołałam przyjaciółkę, ale odpowiedziała mi cisza.
Dopiero za drugim razem usłyszałam hałas dochodzący z kuchni. Skierowałam się do pomieszczenia w celu szczerej rozmowy z Cher. Chciałam się dowiedzieć więcej o jej związku z Shanem. Weszłam do kuchni i zamarłam. To wcale nie moja przyjaciółka krzątała się po pomieszczeniu. To był Niall. Chyba przed chwilą zbił szklankę, bo właśnie schylał się, żeby zebrać rozrzucone odłamki szkła. Nie wiedziałam jak się zachować. Kiedy Horan zauważył, że mu się przyglądam, natychmiast się wyprostował. Nieśmiały uśmiech pojawił się na jego jak zawsze idealnej twarzy. Zrobił krok w moją stronę, ale się cofnęłam.
-Co ty tutaj robisz?
-[T.I]...
-Nie [T.I] tylko co ty tutaj robisz?! - zignorowałam to, że próbował mi coś powiedzieć. Chciałam natychmiast znać odpowiedź na moje pytanie. Nie miałam już do niego siły. Ciągle mnie nachodził i robił coś głupiego, przez co na nowo łamał mi serce.
-Chciałem cię przeprosić. Za to jak traktowałem ciebie, nasz związek i tego idiotę, u którego mieszkałaś...
-Nie nazywaj go tak! - tego było za wiele – Jedyna osoba, która zachowuje się jak idiota to ty! Kiedy ty mnie zostawiłeś i zdradzałeś Shane był przy mnie i o mnie dbał. Zachowywał się jak idealny chłopak, o którym marzyłam. Mam dość twoich przeprosin. Zaraz i tak zrobisz coś, żeby mnie zranić. Nigdy się nie zmienisz. Zostaw mnie w spokoju. Nie zbliżaj się do mnie. Zniknij na zawsze z mojego życia i daj mi szansę być szczęśliwą.
Niall był wyraźnie zszokowany moją wypowiedzią. Jego słodki uśmiech zniknął, a twarz wykrzywiła się od gniewu. Zacisnął dłonie w pięści i spojrzał na mnie spod byka. W jego oczach nie widziałam już ani miłości, ani nadziei tak jak przed chwilą.
-Jestem Niall Horan. Mi się nie odmawia. To ja rzucam dziewczyny, a nie one mnie – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Sława cię zmieniła Nialler. Kiedyś taki nie byłeś. Kochający, słodki Irlandczyk – to w nim się zakochałam. Teraz cie nie poznaję. Zejdź mi z oczu. Zasługuję na kogoś lepszego.
Odwróciłam głowę, a chwilę później usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Horan szybkim krokiem opuścił kuchnię. Podniosłam wzrok i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszędzie leżały odłamki. Widać, że Niall się wściekł. Nawet nie myślałam o tym, żeby to posprzątać. W mojej głowie był tylko Shane.
-Co tu się stało? - spytała przerażona Cher, która nie wiadomo skąd znalazła się obok mnie. Jej roztrzepane włosy i zaspany wyraz twarzy wskazywały na to, że dopiero co się obudziła. Nic nie odpowiadając wybiegłam z mieszkania przyjaciółki. Skierowałam się tam, skąd przyszłam. Do domu Shane'a. Złapałam taksówkę i kilka minut później byłam już na miejscu. Zadzwoniłam do drzwi. W sumie nie wiem, czemu to zrobiłam, ale dziwnie bym się czuła wchodząc tu tak bez zapowiedzi po tym, jak go potraktowałam ostatnim razem. Drzwi otworzył mi oczywiście Shane. Nie miał na sobie koszulki, co wcale nie pomagało mi w skupieniu się na jego twarzy. Włosy w nieładzie sterczały mu na wszystkie strony, a twarz była czerwona i opuchnięta od płaczu. Na ten widok momentalnie do oczu napłynęły mi łzy. Z trudem je powstrzymując zaczęłam moją przemowę.
-Shane, przepraszam. Przepraszam za wszystko. Za to, jak cię potraktowałam. Za to, co Niall ci zrobił. Długo o tym myślałam. Myślałam o nas. Horan był dziś u mnie. Gdy tylko go zobaczyłam zrozumiałam, że już nic do niego nie czuję. Zakończyłam wszystko, co było między nami. Tylko ty się dla mnie liczysz. Wiem, że późno to zrozumiałam, ale kocham cię. Przez ten stosunkowo krótki czas zrozumiałam, że jesteś dla mnie najważniejszy i to z tobą chcę być. Jeśli tylko dałbyś mi szansę. Dałbyś nam szansę to... - Shane przerwał mi pocałunkiem.
Chłopak zachłannie wpił się w moje usta. Jedną rękę umieścił na moim policzku, a drugą objął mnie w talii. Ja swoimi dłońmi przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie. To było coś innego. Nigdy nie czułam się tak wspaniale podczas pocałunku z Niallem. Teraz byłam w 100% pewna, że to co powiedziałam Shane'owi przed chwilą było zgodne z tym, co naprawdę czuję. Mimo że czułam niedosyt odsunęłam się trochę od chłopaka, aby zaczerpnąć powietrza. Oparłam swoje czoło o jego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Już nie było w nich bólu i smutku. Widziałam w nich miłość.
-Nawet nie wiesz, jak długo czekałem na taką dziewczynę – usłyszałam cichy szept chłopaka.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też, [T.I] – po tych słowach nasze usta ponownie złączyły się w namiętnym, pełnym miłości pocałunku.


*WERSJA II*

Następnego dnia rano nie miałam siły nawet przekręcić głowy. Wczorajsze myślenie mnie wymęczyło. Wciąż nie byłam pewna moich uczuć. Potrzebowałam jakiegoś znaku, że robię dobrze. W wejściu do salonu ukazała się z Cher z tacą pełną tostów i dwoma kubkami z parującą kawą. Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością. Dziewczyna zajęła miejsce koło mnie i podała mi mój kubek. Przez chwilę sączyłyśmy ciecz w ciszy, jednak po chwili rozmowa zaczęła nam się kleić. Cher okryła się kocem tak samo jak ja. Przypomniały mi się stare, dobre czasy, gdy jeszcze jako małe dziewczynki siedziałyśmy wieczorami w moim pokoju i opowiadałyśmy sobie zabawne historie z minionego tygodnia. Na samo wspomnienie tego okresu, uśmiechnęłam się.
-Cher, chciałam się przeprosić, jeżeli jakakolwiek z moich wczorajszych wypowiedzi cię uraziła – powiedziałam lekko speszona. Było mi głupio, że tak potraktowałam moją najlepszą przyjaciółkę.
-Nie ma sprawy. [T.I] uwierz, że mówię to dlatego, bo nie chcę żeby Shane cię zranił. Wiesz, że zawsze lubiłam Nialla. Jednak cokolwiek zdecydujesz, ja będę po twojej stronie.
Z uśmiechem uściskałam przyjaciółkę. Tą chwilę czułości przerwał nam dzwonek do drzwi. Cher zrobiła dziwną minę świadczącą o tym, że nie chce jej się ruszać z miejsca.
-Otworzę – zaoferowałam i podniosłam się z miejsca.
Podeszłam do drzwi i uchyliłam je, żeby zobaczyć, kto się za nimi znajduje. Nie widząc nikogo już chciałam zamknąć, jednak moją uwagę przykuł przedmiot stojący na ziemi. Był to ogromy bukiet herbacianych róż. Uśmiechnęłam się. Moje ulubione. Pewnie od jednego z zalotników Cher. Nie będę kłamać, dziewczyna wzbudza niemałe zainteresowanie. Podniosłam bukiet i wtedy zauważyłam, że wypadła z niego mała karteczka. Podniosłam ją w celu dostarczenia jej Cher, ale nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem. Ciekawość wzięła górę.

Spotkajmy się o 20:00 na Tower Bridge. Proszę przyjdź. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
Twój Niall Xx”

Nie chciało mi się w to wierzyć. Po tym wszystkim on miał jeszcze odwagę prosić mnie o spotkanie? Niemożliwe. Westchnęłam i weszłam do środka zatrzaskując za sobą drzwi. Skierowałam się do salonu i postawiłam kwiaty na stoliku. Cher spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, ale ja tylko pokiwałam głową dając jej do zrozumienia, że nie chcę o tym rozmawiać.

Z każdym krokiem stawałam się coraz bardziej niepewna. Może nie powinnam przychodzić na to spotkanie? Jednak chciałam znów zobaczyć Nialla. Coś mnie do niego przyciągało. Nie mogłam go tak po prostu odrzucić, chociaż rozum podpowiadał mi, że powinnam. Mimo że tyle razy sprawiał mi tak ogromną przykrość, nie mogłam o nim zapomnieć. Pomiędzy tłumami zwiedzającymi znany, brytyjski most zauważyłam miejsce, do którego zmierzałam. Lubiłam tu przychodzić. Oparłam się o barierkę i omotałam wzrokiem krajobraz. Było już ciemno. Mrok rozświetlały zapalone w mieszkaniach światła. Wyglądały jak miliony małych świeczek. Po Tamizie co jakiś czas przepływały duże i małe statki. Kontem oka zauważyłam, że ktoś koło mnie stanął. Nie musiałam się obracać, żeby wiedzieć kto to.
-Pamiętam jak razem tu przychodziliśmy. Zawsze lubiłaś stać tu i podziwiać panoramę miasta – usłyszałam głos Niallera koło mojego ucha.
-Lubiłam tu przychodzić z tobą. Samemu to już nie miało sensu – odpowiedziałam.
Staliśmy tak w ciszy jeszcze kilka minut, aż zdecydowałam się zabrać głos.
-Po co chciałeś się spotkać? - zapytałam obracając się przodem do Nialla.
Chłopak zrobił to samo. Przez chwilę tylko mi się przyglądał, po czym głośno wciągnął powietrze.
-Muszę ci to wytłumaczyć. To, że zachowałem się jak chory idiota i totalny dupek. Dopiero kiedy cię zabrakło zrozumiałem, że nie umiem bez ciebie żyć. Myślałem, że jak wyjadę i trochę się zabawię. Nawet nie wiesz, jak bardzo się myliłem. Czułem pustkę, więc próbowałem wypełnić ją spotkaniami z innymi dziewczynami. Jednak to nic nie dawało. Było mi wstyd spojrzeć w twoje piękne oczy i się przyznać. Dalej jest, ale nie potrafię normalnie funkcjonować bez twojej bliskości. Wiem, że proszę o wiele prosząc o zrozumienie. Nie musisz tego robić. Zasługujesz na bycie szczęśliwą. Wiem, że potrafię ci to zapewnić. Kocham cię jak wariat i to się nigdy nie zmieni. Moje uczucie jest stałe, ale chcę okazywać ci je w inny sposób. Bez bólu, bez łez, bez smutku. Chcę, żebyś znów była moją księżniczką, chcę codziennie widywać twój powalający uśmiech i wiedzieć, że jest spowodowany przeze mnie, chcę nono stop mówić ci, że cie kocham. Pytanie, czy ty tego chcesz. Do niczego cię nie zmuszam. Jeśli teraz powiesz mi nie, odejdę i więcej mnie nie zobaczysz. Tylko odpowiedz mi szczerze, zgodnie z twoimi uczuciami. Dasz nam jeszcze jedną szansę?
Miałam łzy w oczach. To była chyba najpiękniejsza rzecz, jaką mógł mi powiedzieć. Jeszcze nigdy nie czułam się tak wyjątkowa. Wiedziałam, że jestem dla niego ważna. Że mu na mnie zależy. Mimowolnie zaczęłam płakać. Widząc to Niall poszedł w moje ślady. Starał się być silny. Widziała to w jego oczach. Otarł najpierw moje łzy, a potem swoje. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku.
-Obiecaj mi jedno. Obiecaj, że już nigdy mnie nie zostawisz – wyszeptałam nieznacznie zbliżając się do niego.
-Obiecuję.
Po tych słowach wtuliłam się w silne ramiona Horana. Usłyszałam jeszcze jego cichy, radosny śmiech, tłumiony przez moje włosy. Nareszcie byłam ponownie szczęśliwa.


Hej misie :) Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że nic nie dodawałam przez tak długi czas, ale miałam zastój i wszystko co wymyślałam było jeszcze gorsze niż to ;o Wracam do was z zakończeniem imagina o Niallu. Dużo w nim przeprosin ;d Tak jak obiecałam - są dwie wersje. Mam nadzieję, że każdemu spodoba się chociaż jedna :3 Wolicie pierwszą czy drugą?  Liczę na komentarze :))
Kocham Xx

~M
Szablon by S1K