9:25
Przepraszam, Harry, powinnam była Ci
powiedzieć.
Odezwij się do mnie, kiedy to przeczytasz.
9:50
Wiem, że jesteś na mnie zły, ale naprawdę
jest mi przykro.
Jak długo zamierzasz to ciągnąć? Tęsknię za
Tobą.
10:32
Przepraszam.
11:50
Harry, wiem, że sprawiłam Ci przykrość,
ale naprawdę nie miałam zamiaru Cię
skrzywdzić.
Spotkałam się z nim z ciekawości, nie
sądziłam,
że przyjdzie do mnie rano.
11:54
Wybaczysz mi?
12:43
Odezwij się do mnie, umieram bez Ciebie.
14:21
Harry, nie wytrzymam tego dłużej. Otwórz
drzwi
albo chociaż odpisz, tęsknię za Tobą.
„Usuń wiadomość”.
Ukłucie w sercu, kiedy
mój kciuk z wahaniem zatrzymał się na klawiszu potwierdzenia, tylko wzmogło
poczucie beznadziei. Odrzuciłem telefon na bok, decydując się na zostawienie
wszystkich tych smsów w swojej skrzynce, jakby to miało w jakikolwiek sposób
pomóc mi w rozwiązaniu całej tej sytuacji. Nie powinienem był tak zareagować.
Nie miałem do niej żadnego prawa, nie miałem od niej żadnych obietnic, nie
miałem powodu, by łudzić się, że chce czegoś więcej. Sądziła, że to jej wina,
że jestem na nią zły i dlatego się odciąłem. Ale dlaczego miałbym być zły? To
był jej wybór.
Powiedziałaś, że tego chcesz
Ja powiedziałem, że to wszystko jest Twoje
Jeśli masz już tego dość
Dlaczego mówiłaś „na zawsze”?
Jeśli „na zawsze” jest za tymi drzwiami
Zignoruję, gdy zawołasz.
- Która to już?
Podniosłam głowę z jego
klatki piersiowej, wierzchem dłoni ocierając policzek i spoglądając na niego
spod mokrych rzęs. Jego usta były zaciśnięte, a wzrok utkwiony w
naprzeciwległej ścianie, a mimo to nie zaprzestawał uspokajającego gładzenia
moich pleców. Był piękny w spowijającym jego twarz mroku, który zalał pokój po
tym, jak okna zostały zasłonięte.
- Co takiego?
- Która to już
wiadomość? – sprecyzował. – Do tej pory ani razu ci nie odpisał, po co piszesz
kolejne?
Jego głos był cichy i
spokojny, ale doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jak bardzo irytuje go
moje zachowanie. A przynajmniej potrafiłam to sobie wyobrazić. Do tej pory ani
razu nie skomentował mojego aktu rozpaczy, ciągłego płaczu i smsów, które co
kilkadziesiąt minut opuszczały mój telefon. Jego cierpliwość była zaskakująca,
ale w końcu musiała się skończyć i wcale go za to nie winiłam.
- Przepraszam –
wydusiłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Który raz dzisiaj przepraszałam?
Usłyszałam jego ciche
westchnienie i kilka sekund później jego ręce owinęły się wokół mnie, a broda
spoczęła na moim ramieniu. Zamknęłam oczy, by powstrzymać łzy, które po raz
kolejny zaczęły cisnąć się do moich oczu. Jego ciepły oddech łaskotał
delikatnie skórę mojej szyi, a zapach perfum na krótki moment złagodził moje
zszargane nerwy. Jeśli istniała osoba, która potrafiła mnie uspokoić po tym
wszystkim, to bez wątpienia był to Zayn.
- Nie, to ja
przepraszam – odparł, składając lekki pocałunek na moim ramieniu. – Wiem, że
jest ci ciężko. Nie powinienem był tego mówić.
Słowo „ciężko” nie było
w stanie nawet w niewielkim ułamku odnieść się do mojego obecnego stanu, ale
nie znałam też żadnego innego, które opisałoby je w odpowiedni sposób. Nie
chciałam przez to wszystko przechodzić, nie na mojej pieprzonej, wymarzonej
wycieczce pieprzonym, wymarzonym transatlantykiem do pieprzonego, wymarzonego
Nowego Jorku. Dlaczego chociaż ten jeden jedyny raz nie mogło być idealnie?
- Mogę z nim
porozmawiać – zaproponował cicho.
Wiedziałam, że
powiedział to tylko i wyłącznie dlatego, że chciał w jakiś sposób poprawić mi
humor. Mimo to nie sądziłam, by był to dobry pomysł, bo jeszcze bardziej niż
Harry nienawidził teraz mnie, nienawidził właśnie Zayna. Wolałam nie ryzykować
jeśli chodzi o tą dwójkę, więc pokręciłam przecząco głową, a na moje usta
wkradł się lekki uśmiech. Dobre chęci Malika? O tym nie pomyślałabym pierwszego
dnia pobytu tutaj.
- Nie musisz tego robić
– odparłam spokojnie, a on wzmocnił uścisk rąk na moim ciele. – To i tak nic by
dało. Ale dziękuję za propozycję, to wiele dla mnie znaczy, Zayn.
- Nie dziękuj, skoro w
żaden sposób nie mogę ci teraz pomóc – odparł pochmurnie, przyciskając wargi do
mojego karku.
Faktycznie. Nie mógł.
Ale to nie oznaczało, że nie chciał i ta myśl była naprawdę miła. Odwróciłam
głowę w jego stronę, posyłając mu delikatny uśmiech, który natychmiast
odwzajemnił. Chłopak złożył jeszcze jeden krótki pocałunek na moich ustach, po
czym rozłożywszy się wygodnie na łóżku, przyciągnął mnie do siebie.
***
Doszedłem do wniosku.
Po tak długim czasie to była dla mnie pewna nowość, bo nie byłem pewny, czy ten
moment kiedykolwiek nastanie. Tak szybko, jak myśl ta zawitała, w mojej głowie,
palce odnalazły w kieszeni komórkę i już kilka chwil później wysyłałem do niej
krótką wiadomość.
Przyjdź do mojego pokoju, proszę.
Uśmiechnąłem się pod
nosem, jednocześnie nieco się martwiąc. Może być zła, że do tej pory tak ją
zbywałem, w gruncie rzeczy nie dawałem jej żadnego znaku życia. Miała prawo się
martwić.
Nie musiałem jednak
zbyt długo się nad tym zastanawiać, bo kilkanaście minut później drzwi
otworzyły się z hukiem, a ona wpadła bez najmniejszego skrępowania do środka,
szybko odnajdując wzrokiem moją osobę.
-Harry – westchnęła,
kilkoma krokami pokonując dzielącą nas odległość i wpadając w moje ramiona. –
Martwiłam się o ciebie, jak mogłeś mi to zrobić?
Uśmiechnąłem się,
zdając sobie sprawę z tego, że moje przypuszczenia częściowo się sprawdziły.
Nie siedziała spokojnie, ciesząc się brakiem mojej obecności, to było
pocieszenie. Zacisnąłem ramiona na jej drobnym ciele, może nieco zbyt mocno,
ale nie protestowała, a ja nie zamierzałem przestawać. Oparłem brodę na jej
głowie, zastawiając się, jak zacząć moją długą przemowę. Musiałem zrobić to jak
najszybciej, zanim ona zacznie mówić.
- Posłuchaj – mruknąłem
natychmiast, gładząc opiekuńczo jej ciepłe plecy. – Powinienem cię przeprosić,
mam za co.
- Harr… - zaczęła, ale
szybko jej przerwałem. Wiedziałem, że ciężko będzie ją uciszyć.
- Ćśś… Pozwól mi
powiedzieć.
Westchnęła z
rezygnacją, mocno wtulając się w moją klatkę piersiową, a ja wziąłem głęboki
wdech, gotowy, by powiedzieć jej wszystko, co leżało mi do tej pory na sercu.
- Po pierwsze przepraszam,
że nie odpowiadałem na twoje smsy, na twoje prośby… Wiem, że sprawiłem ci
przykrość, jest mi źle z tego powodu. Masz prawo być na mnie o to wkurzona, sam
byłbym wkurzony, gdybym był w twojej sytuacji. To nie jest dobre wytłumaczenie,
ale musiałem pobyć przez chwilę sam i przemyśleć to wszystko, żeby teraz móc z
tobą normalnie porozmawiać.
- Martwiłam się, że coś
ci się stało – jęknęła, przerywając mi mój melancholijny monolog.
- Wiem – odparłem. –
Dlatego przepraszam. Przepraszam też za to, jak zareagowałem, gdy zobaczyłem
cię z… z tym chłopakiem. Poczułem się trochę zdradzony, bo nie miałem pojęcia o
tym, że się ze sobą spotykacie, a wtedy wszedłem do pokoju i wy… uhm… W każdym
razie nie powinienem był odstawiać takich scen, nic się przecież nie stało.
Nic, o co mogłem być na ciebie zły. Nie powiedziałaś mi o nim, ale może po
prostu nie zdążyłaś, a ja założyłem, że to przede mną ukrywasz. Przepraszam.
Odsunęła się ode mnie z
miną, która nie wróżyła nic dobrego. Zignorowałem dreszcz zdenerwowania i
spojrzałem na nią pytająco. Nie wyglądała na szczęśliwą z powodu moich
wyjaśnień.
- Hazz… - zaczęła, ale
zamiast powiedzieć cokolwiek więcej, zagryzła dolną wargę i usiadła na brzegu
mojego łóżka, pociągając mnie za sobą.
- Coś się stało?
- Nie gniewaj się na
mnie, ale po części miałeś rację. Celowo nie mówiłam ci o Zaynie, bo
podejrzewałam, jak może wyglądać twoja reakcja. Bałam się, że obrazisz się na
mnie i przestaniemy ze sobą rozmawiać. Przepraszam, powinnam była od razu ci
powiedzieć, uniknęlibyśmy tego wszystkiego – wydusiła szybko, unikając mojego
spojrzenia.
A więc jednak nie
chciała mnie wtajemniczyć… Jeśli mam być szczery, zrobiło mi się trochę przykro
po tym, co od niej usłyszałem. Wolałem jednak wierzyć w swoją wersję wydarzeń,
to znacznie ułatwiłoby nam tę rozmowę. Cóż…
- Było, minęło. Ale
chcę powiedzieć ci coś jeszcze, chcę żeby między nami było już całkowicie w
porządku – powiedziałem, spuszczając wzrok na swoje palce. Teraz albo nigdy. –
Przez pewien czas… uhm.. kiedy byliśmy na tym statku… czułem do ciebie coś
więcej.
Poczułem na sobie jej
zaskoczony wzrok, ale nie miałem odwagi podnieść oczu. Nie miałem pojęcia, jak
zareaguje na to wyznanie. To chyba był moment, którego najbardziej się bałem.
Ale mimo wszystko czułem, że jestem jej winien wyjaśnienia po tym wszystkim, a
to wiązało się też z deklaracją moich uczuć do niej. Nie skomentowała tego
jednak w żaden sposób, więc postanowiłem kontynuować.
- Może to była kwestia
tego, że dawno nie przebywaliśmy ze sobą we dwoje przez tak długi czas i…
trochę mnie poniosło? W każdym razie, siedząc dzisiaj zamknięty tutaj,
doszedłem do wniosku, że nie mogę być w tobie zakochany, zależy mi na tobie jak
na siostrze. Uwielbiam spędzać z tobą czas, rozmawiać, żartować albo po prostu
siedzieć w ciszy i chyba pomyliłem to z zauroczeniem. Dlatego zachowywałem się
tak a nie inaczej i teraz jest mi głupio z tego powodu, ale chyba powinnaś
wiedzieć… Teraz jest już w porządku, obiecuję, będzie jak dawniej.
Odetchnąłem z ulgą,
stwierdziwszy, że najgorszą część tej rozmowy mam już za sobą. Powiedziałem
jej, jak ją postrzegałem, zapewniłem, że już tak nie będzie. Teraz pozostawało
mi tylko czekać na jej reakcję.
Podniosłem na nią wzrok
i ze zdziwieniem zauważyłem rozbawiony uśmiech powoli wypływający na jej twarz.
Niezupełnie tego się spodziewałem, ale chyba lepsze to niż szloch albo
siarczysty policzek, prawda?
- Boże, Harry, jesteś
tak beznadziejny – zachichotała, przysuwając się do mnie i opierając głowę na
moim ramieniu. – Podobałam ci się, ale nie powiedziałeś ani słowa? Dziwiło
mnie, dlaczego tak przystojny chłopak nie znalazł do tej pory dziewczyny, ale
dzisiaj wszystko się wyjaśniło.
Z jej ust wydobył się
melodyjny śmiech, który jeszcze bardziej zachęcił mnie do obrażenia się na nią.
Beznadziejny? Czy naprawdę po tym wszystkim, co odważyłem się jej powiedzieć,
pierwszymi słowami, jakie przyszły jej do głowy, były „Jesteś tak
beznadziejny”? Odsunąłem się od niej z grymasem niezadowolenia, wywołując u
niej jeszcze większy atak śmiechu.
- Hazz, nie bądź
dzieckiem, nie złość się na mnie – zachichotała, przytulając się do mnie bez
grama wstydu.
- Myślałem nad tą
przemową kilka godzin! – burknąłem, chociaż na mojej twarzy powoli pojawiał się
uśmiech. – A ty mnie wyśmiałaś.
- Nie wyśmiałam twojej
przemowy – odparła, spoglądając na mnie spod rzęs. – Wyśmiałam twoją
nieudolność. Chyba powinnam pomóc ci jakoś się przemóc, jeśli nie zamierzasz
zostać starym kawalerem.
Wywróciłem oczami, a
ona zachichotała po raz kolejny. No dobra, może już nie byłem zły.
- Chcesz poznać Zayna?
– zapytała ni z tego ni z owego.
- Uhm… bez urazy, ale
mam dość atrakcji jak na jeden dzień – odparłem, uśmiechając się
przepraszająco.
Skinęła głową, wtulając
się we mnie jeszcze mocniej.
***
- Zobaczymy się za dwa
tygodnie – powiedziałam cicho, poprawiając z roztargnieniem kołnierzyk jego
kraciastej koszuli.
- Mówisz to już czwarty
raz, kochanie – zaśmiał się z rozbawieniem.
Uśmiechnęłam się na ten
dźwięk, podnosząc na niego oczy. Był tak niesamowicie piękny, nigdy nie
spotkałam tak idealnego chłopaka. Jego ciemne, czekoladowe tęczówki utkwione
były w moich, a kąciki jego ust uniesione były ku górze. Przeniosłam dłoń na
jego twarz, powoli przesuwając opuszkami palców po jego ciepłym policzku.
- O co się martwisz? –
spytał czule, podnosząc moją rękę do ust i składając na jej wierzchu delikatny
pocałunek.
- O nic – odparłam
krótko, mając nadzieję, że odpuści.
Chłopak spojrzał na
mnie uważnie i pokręcił z rezygnacją głową, ujmując moją twarz w obie dłonie.
Teraz nie mogłam już uniknąć jego intensywnego spojrzenia i dałabym głowę, że
właśnie o to mu chodziło. Nakierował moje oczy na swoje własne i wyszeptał
ciche „Powiedz mi”. A więc jednak nie zamierzał dać mi spokoju…
Nie chciałam mu mówić,
bo moje myśli naprawdę nie należały do najmądrzejszych. Mimo to naprawdę bałam
się, że zapomni o mnie przez ten czas i okaże się, że po moim powrocie do
Londynu, Zayn nie będzie już chciał mieć ze mną do czynienia. Doskonale
wiedziałam, że na dobrą sprawę to wszystko było kwestią zaufania, bo nie
poznaliśmy się jeszcze dostatecznie dobrze, by móc ufać sobie w stu procentach.
To wytłumaczenie było dość kiepskie, bo skoro chyba można było oficjalnie
powiedzieć, że ze sobą jesteśmy, to powinnam wykazać się większym spokojem,
prawda? Nie chciałam się z nim żegnać.
- Jeśli poznasz jakąś…
ładną dziewczynę, która ci się spodoba i stwierdzisz, że nie chcesz już
spotykać się ze mną…
- A więc o to ci chodzi
– zachichotał, po czym pocałował mnie pieszczotliwie w czubek nosa. – Naprawdę
się o to martwisz? Że mi się znudzisz?
- Trochę – przyznałam,
rumieniąc się wściekle.
- Nie wiem, czy to
będzie wystarczająca deklaracja moich uczuć – zaczął poważnie i mogłam być
pewna, że wiele go to kosztuje – ale naprawdę nigdy wcześniej nie zależało mi
na kimś tak bardzo, jak zależy mi teraz na tobie. To jest jeden z powodów, dla
których nie odpuściłem pierwszego dnia, gdy mnie zbyłaś, nie sądzisz? Nie chcę
cię stracić, mała.
Spojrzałam w jego
piękne, przepełnione czułością oczy, nieco zaskoczona tak pięknymi słowami. Nie
spodziewałam się po nim tego typu wyznań, nie oczekiwałam tego od niego, a
jednak dzięki temu, co powiedział, poczułam się dużo lepiej. Na jego twarzy
pojawił się piękny, szeroki uśmiech, kiedy pochylał się w moją stronę,
zmniejszając odległość między naszymi ustami. I już chwilę później poczułam
jego ciepłe wargi na swoich własnych, połączone w długim, delikatnym pocałunku.
Do naszych uszu
dobiegło ciche chrząknięcie, które natychmiast rozpoznałam. Odsunęliśmy się od
siebie niechętnie i moje spojrzenie zatrzymało się na moim przyjacielu. Stał
przy nas, najwyraźniej nie mając pojęcia, jak zachować się w tej sytuacji.
- Musimy już iść, albo
ktoś nam zwinie taksówkę – oznajmił tylko, a na jego twarz przybrała ten
charakterystyczny, znaczący wyraz.
Zayn skinął głową i
przyciągnął moje ciało do uścisku, skradając z moich ust ostatni, krótki
pocałunek. Uśmiechnęłam się do niego, podczas gdy on wyprostował się i podał
Harry’emu dłoń. Chłopak uścisnął ją, chociaż był widocznie zaskoczony takim
obrotem sytuacji.
- Opiekuj się nią –
powiedział w woli wyjaśnienia, mrugając przyjaźnie do mojego przyjaciela.
- Taki mam zamiar –
odparł, posyłając mu lekki uśmiech.
Kochani moi, bardzo przepraszam, że musieliście czekać tak długo, ale uwierzycie, że kompletnie straciłam wenę? Z całego serduszka dziękuję osobom, które do tej pory komentowały tego imagina. Cieszę się, że przypadł wam do gustu i mam nadzieję, że nikt nie czuje się jakoś szczególnie zawiedziony tą częścią :) To jest już ostatnia część, nie pojawi się żadna kolejna. Następny imagin - Niall i druga część Liama, bo do tej pory jej nie zamieściłam. Z góry dziękuję każdemu, kto pofatyguje się, żeby zostawić komentarz po przeczytaniu ♥
PS. Prawie milion trzysta tysięcy wyświetleń - DZIĘ-KU-JE-MY ♥
~W