wtorek, 30 kwietnia 2013


Witam wszystkie czytelniczki. Mam na imę Weronika, mam 18 lat i sama jestem jedną z czynnych obserwatorek tego bloga. Zgłosiłam się do autorek z bardzo nietypową prośbą i oto tutaj jestem, za co bardzo chciałam podziękować dziewczynom, dzięki nim mogę Wam przedstawić swoją historię, bardzo liczę na Waszą wyrozumiałość, za którą serdecznie dziękuję xx



Rok 2009.

Nowy etap życia. Nowa szkoła - gimnazjum. Na pozór wszystko wokół było jak najbardziej zwyczajne, nic nie wskazywało na to, aby ten czas był jakoś szczególnie nadzwyczajny. A jednak wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Moje do tamtej pory pukładane życie zmieniło się jakby w jedną wielką układankę, którą na nowo trzeba było poskładać. Zupełnie inaczej wszystko sobie wyobrażałam, nie sądziłam, że życie poza szkołą mnie dotyczyło. Myślałam o nauce, jednak nie stawiałam jej na pierwszym miejscu. Oczywiście póki nie wdrożyłam się w życie szkoły. Klasa, ludzie ? Hmm, wydawali się być przeciętni, nikt nie zwracał na siebie mojej uwagi. Po za nią... Co było dziwne. Nigdy nikomu nie udawało się zbić mnie z tropu. Ale ona była inna. Miała na imię Karolina, chodziłyśmy razem do jednej klasy. Dziewczyna z dość przeciwstawnym charakterem do mojego, z pięknymi farbowanymi rudymi włosami, dość wyrazistą twarzą i dużymi niebiesko-zielonymi oczami. Z biegiem czasu mogłam jednak stwierdzić, że była ona wspaniałą osobą. Byłyśmy jak ogień i woda, zupełne przeciwieństwa, jednak współgrałyśmy ze sobą w każdym elemencie. No może poza jednym. Powiem, jakby nasze gusta muzyczne się nie zgadzały. Ja - koneser rapowych kawałków z podwórka, Ona - One Direction. Nie byłam w stanie na ten temat nic więcej powiedzieć ani też określić jej 'gustu', o ile to można było gustem nazwać. Im częściej z nią gdziekolwiek bywałam, co kolwiek robiłam, czy to wspólna nauka, spotkania w galerii czy zwierzania się sobie - nie dało się nie zauważyć, że ten zespół zawsze jej towarzyszył. Gdyby wzmianka o tym zespole z jej ust nie padła przynajmniej z trzy razy dziennie, to ona po prostu była chora. Wszędzie była muzyka, plakaty, zdjęcia, informacje. No po prostu oni. Wszędzie Niall, Liam, Louis, Zayn i Harry. Mimo że ich nie lubiłam, czy chciałam, czy nie chciałam z dnia na dzień wiedziałam o nich coraz więcej. Wkurzało mnie to, to było tak chore, że aż śmieszne, bawiło mnie to, ale widać było, że jeśli Karolina coś kochała i czemuś się poświęcała, to już z całym zaangażowaniem i wkładała w to całe serce. Kochałam ją za to. Zaprzyjaźniłyśmy się w dziwnie szybkim tempie. Nawet do jej chłopaków, bo tak ich nazywała, zaczynałam się przyzwyczajać, może nawet ich lubiłam, ale bałam się przed sobą i przed nią przyznać? Sama nie wiem. W każdym razie układało się coraz lepiej, haha. Poza tym, gdy pokazywała mi klip do 'What makes you beautiful'. Był to powód naszych sprzeczek, bo uważałam ich za lalusiów, w ten sposób jej docinając. Ale znałyśmy się tyle czasu, że te sprzeczki znikały równie szybko, jak szybko się pojawiały. Ten okres naszego czasu był naprawdę przepiękny, nigdy nie myślałam o tym, że spotkam kogoś takiego jak ona, nie myślałam, że to kiedy kolwiek mogłoby się skończyć, że mogłabym ją stracić, chciałam aby ta przyjaźń trwała bez końca. Jestem pewna swoich słów, ponieważ ona myślała tak samo. To było naprawdę coś. Zrozumiałam to, gdy odważyła się wyjawić mi swoją największą tajemnicę, kiedy dowiedziałam się o tym zrozumiałam też, dlaczego Karolina tak bardzo kochała One Direction, ale to, czego się dowiedziałam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania, po prostu zwaliło mnie z nóg. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie ma takiego czegoś jak przyjaźń na wieki i że mogę ją stracić na zawsze. Nie wyobrażałam sobie tego i nie mogłam żyć z tą myślą. Ona była chora... Śmiertelnie chora, choroba genetyczna płuc. W dalszym ciągu czekała na przeszczep. Zaimponowała mi, bardzo. Była taka silna, dziwiło mnie to, że mimo tego, co się działo, ona potrafiła normalnie żyć. A właśnie. Dlaczego normalnie? One Direction, to jest odpowiedź. Ona znała ich od samego początku, a właściwie od czasu zanim jeszcze zaczęli swoją wielką karierę. Ta muzyka dawała jej nadzieję, wspierała ją, dodawała sił i pokazywała, że życie mimo wszystko jest piękne i każdą chwilę trzeba przeżyć jak najlepiej. Za to ich kochała, wtedy to zrozumiałam. Ja też jej pomagałam, chciałam, aby żyła normalnie, nie odwróciłam się od niej. Stwierdziłam, że muszę być silna za nas obie i wspierać ją zawsze i wszędzie, być dla niej podporą. I rzeczywiście tak było, czas mijał i mijał, wszystko było w porządku. To była już trzecia klasa gimnazjum.



Rok 2011.

Rok szkolny już się kończył, wypadał 14 maj. Co oznaczało naszą noc, największą,jaka mogła się przytrafić. To był dzień naszego balu gimnazjalnego. Było poprostu wspaniale, nigdy nie zapomnę tamtego dnia. I tak oto przetrwałyśmy do końca roku szkolnego, odebranie świadectw, każda z nas dostała się do wymarzonych szkół. A wakacje poprostu mijały wspaniale, wspólne śpiewanie piosenek oczywiście naszego, tak - NASZEGO, ukochanego zespołu. Zdążyłam go pokochać tak samo jak ona. Zeszło nawet na planowanie wspólnego koncertu, było to naszym wspólnym marzeniem od dłuższego czasu. Czas leciał nieubłaganie, kartki z kalendarza urywały się z sekundy na sekundę. Nie myśłałam jednak, że to będzie ostatni czas spędzony razem. 

Wrzesień. Początek roku. Cieszyłam się z nowej szkoły, nie myślałam tylko o tym, że tak szybko będzie mi dane na trochę z niej zrezygnować.



Rok 2011. Październik.

Karolina nie czuła się dobrze. Trafiła do szpitala, nie było to nic poważnego, ale bardzo szybko się to zmieniło. Byłam przy niej cały czas, nie odstępywałam jej na krok. Było coraz gorzej. Jej stan zdrowia pogarszał się coraz bardziej, z dnia na dzień, nic nie pomagało, a jeśli tak, to tylko na chwilę. Mimo to, ona dalej się śmiała, żartowała, była po prostu taka jak zawsze, śpiewałyśmy razem piosenki. Jednak pewnego dnia.. Jej płuca odmawiały posłuszeństwa, nie mogła śpiewać, nie mogła mówić, kaszlała bez opamiętania wręcz się dusiła. Byłam przy niej, wciąż mając nadzieję, że będzie lepiej. Mówiłam do niej, a ona tylko słuchała. Opowiadałam jej, jak to będzie pięknie, gdy przejdzie przeszczep i pojedziemy razem na wymarzony koncert. Wiedziałam, że próbuje się uśmiechać, ale widziałam w jej pięknych oczach strach i smutek. Nie mogłam na to patrzeć, ale próbowałam być dla niej silna. Jednak w pewniej chwili wszystkie obietnice i marzenia prysły, ona nie mogła oddychać. Kiedy mój mózg przeanalizował co się dzieje złapałam ją za ramiona i zaczęłam nią potrząsać. Prosiłam ją, żeby oddychała, krzyczałam do niej, ale ona nie chciała słuchać. Zanim lekarze zdążyli cokolwiek zrobić, było już za późno..



Rok 2013. 11 Marzec.

Już niedługo druga rocznica śmierci mojej Karolinki. Strasznie mi jej brakuje. Dręczą mnie wyrzuty sumienia. Nie zdążyłam się z nią pożegnać, powiedzieć jej jak bardzo ją kocham, jak bardzo jest dla mnie ważna i że jest dla mnie jak siostra, mimo że wiedziała o tym - powtarzałam jej to przecież każdego dnia. Niedawno wysłałam listy do Niall'a, był on dla niej najwspanialszą osobą w zespole, zresztą jak i dla mnie. W każdym razie opisałam w nich cała historię, oni powinni się o niej dowiedzieć, zasłużyła na to. Nigdy w życiu nie widziałam takiej fanki. Po całym tym zdarzeniu wyjechałam do Danii, rzuciłam wszystko, nie potrafiłam tam żyć. Teraz chłopcy będą dawali koncert w moim mieście - w Kopenhadze. Bardzo chciałabym się na niego dostać lub chociaż ich zobaczyć, walczę też o koncert w Szwecji, w Sztokholmie. Po całej tej historii obiecałam sobie, że Karolina będzie ze mnie dumna i że spełnię jej największe marzenie, na które ona niestety nie dostała więcej czasu. Bardzo chciałabym, aby chłopcy dowiedzieli się, kim była Karolina i kim oni byli dla niej. To dla mnie bardzo ważne. Nie mogę zawieść Karoliny. Nie wiem, co zrobię, jeśli mi się nie uda. W ostatnim czasie miałam piękny sen. Śniła mi się właśnie Karolina oraz to, że spotkałam chłopaków. Opowiedziałam im wszystko, oni dali mi bilet na koncert, zaprosili na scenę.  Razem z nimi opowiedziałam kim była Karolina, wszyscy płakali. Gdy już mogłam dojść do głosu, patrząc w niebo powiedziałam 'Mam nadzieję, że jesteś ze mnie dumna, że spełniłam twoje największe marzenia, bardzo Cię kocham, do zobaczenia mała'. Zrobiłam to, bo wiedziałam, że ona tam jest, patrzy na nas, słyszy nas. Czułam, że się uśmiecha. Nagle w głośnikach zabrzmiał głos Liama, który powiedział: 'Razem z chłopakami mamy nadzieję, że jesteś szczęśliwa, cieszymy się, że mogliśmy Cię poznać, wierzę, że pewnego dnia się spotkamy. Karolino, ta piosenka jest dla Ciebie'. Po całej arenie rozbrzmiały dźwięki bardzo znajomej mi piosenki. Chłopaki śpiewali 'More than this'. Bardzo chciałabym aby ten sen stał się prawdziwy lub chciała bym w połowie dokonać tego, czego oczekuję. To byłoby moje pożegnianie z Karoliną, wtedy mogłabym spokojnie zasnąć.. Na jej cześć mam zrobiony tatuaż, jest to ' Just Breath '. Został on umieszczony pod sercem, jego znaczenie to 'Poprostu oddychaj'. Są to moje ostatnie słowa skierowane do niej... Nie chciałam, żeby mnie zostawiła. Chciałam usłyszeć nagłe, spokojne zaczerpnięcie jej oddechu myśląc, że to był tylko zły sen. Mimo że dotknęła mnie wielka tragedia, to ona dalej jest moją najlepszą przyjaciółką, moją siostrą. Kocham ją za to, kim była, za to jak wiele dla mnie zrobiła. Razem z One Direction odmieniła moje szare życie. Teraz dostrzegam, co jest ważne i cieszę się każdą piękną chwilą, która została mi dana. Dzięki niej wiem, co to prawdziwa przyjaźń...
Byłyśmy, jesteśmy i już na zawsze będziemy jedną duszą..



Mam nadzieję, że choć trochę się podobało, chciałam przekazać Wam jak najwięcej swoich emocji z tej historii, choć wiem, że nic tak naprawdę nie odda tego, co czuję. Przepraszam też za wszelkie błędy związane z 'opowiadaniem'. Po tym wszystkim zablokowałam się i nie pisałam długi czas, mam świadomość tego, że to co napisałam może nie być dobre i nie musi się podobać.  

Kocham xx.


niedziela, 28 kwietnia 2013

#102 Harry (część 6) zakończenie



Harry's P.O.V
-Powtarzam ostatni raz. Ręce na widoku, Styles.
Powoli uniosłem obie dłonie do góry tak, żeby policjant mógł je zobaczyć. Spojrzałem kątem oka na [T.I]. Na jej twarzy malowało się przerażenie. Była tak samo zdezorientowana jak ja. Dwóch gliniarzy podeszło do mnie, po czym jeden z nich chwycił moje ręce i popchnął mnie na samochód stojący przede mną, co wywołało głośny krzyk mojej dziewczyny.
-Panowie, po co ta agresja – starałem się jakoś rozładować napięcie, ale policjantom chyba nie było do śmiechu.
-Zamknij się, Styles – warknął „ten wyszczekany”.
Westchnąłem i dałem się mężczyznom zakuć w kajdanki. Nie było sensu z nimi walczyć. Zachowywałbym się jak kryminalista, którym nie byłem. Przecież nie porwałem [T.I]. Pojechała ze mną z własnej, nieprzymuszonej woli. To, że jej rodzice ubzdurali sobie co innego nic nie zmieniało. Prędzej czy później wszystko się wyjaśni.
Jeden z policjantów siłą podniósł mnie z maski samochodu, na którym jeszcze przed chwilą leżałem i popchnął mnie w stronę wejścia do pojazdu. Kiedy już siedziałem w aucie, a mężczyzna chciał zamknąć za mną drzwi, coś go powstrzymało. Jak się okazało – była to [T.I].
-Jadę z wami – bardziej stwierdziła fakty niż zapytała.
-Panno [T.N], proszę odsunąć się od wejścia. Pojedzie pani drugim samochodem z oficerem Montgomerym.
Dziewczyna wywróciła oczami nie zwracając uwagi na to, co przed chwilą usłyszała.
-Nie. Chcę jechać z Harrym – powiedziała jak małe, naburmuszone dziecko, któremu właśnie zabrano ulubioną zabawkę. Nie mogłem powstrzymać delikatnego uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy. Wychyliłem się przez otwarte jeszcze drzwi do auta i zwróciłem się do [T.I].
-Kochanie, zrób tak jak prosi cię policjant. Nie ma sensu robić tu jakiś problemów. Spotkamy się na komisariacie i wszystko wyjaśnimy – posłałem mojej dziewczynie uspokajający uśmiech mówiący, że wszystko będzie w porządku.
Przez chwilę [T.I] po prostu stała przetwarzając w głowie moją propozycję, po czym powoli pokiwała głową i ruszyła z stronę drugiego samochodu, zostawiając mnie i zdezorientowanego policjanta za sobą.
-No dobrze... - po tych słowach mężczyzna zatrzasnął mi drzwi przed nosem, wsiadł do auta i ruszył.

Przez całą drogę siedziałem tyłem sprawdzając, czy samochód z [T.I] dalej jedzie za nami. Nie mogłem przecież pozwolić tym gliniarzom wywieźć gdzieś mojego skarba. Moją uwagę zwróciła rozmowa telefoniczna, którą rozpoczął policjant, siedzący przede mną.
-Tak proszę pana, znaleźliśmy ich. Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Będziemy na komisariacie za jakieś 10 minut, wtedy będą państwo mogli porozmawiać z córką.
Przełknąłem ślinę zdecydowanie głośniej niż planowałem. Czyli rodzice [T.I] będą na miejscu, kiedy tam dojedziemy.

Your P.O.V

Siedziałam na miejscu pasażera i nerwowo przegryzałam wargę, wpatrując się przed siebie. Policjant siedzący obok mnie w ogóle się nie odzywał, za co byłam mu wdzięczna. Chyba rozumiał, że prawda nie jest taka, jak przedstawiali ją moi rodzice. Swoją drogą, ciekawe czy będą na komisariacie, kiedy tam przyjedziemy. Mam nadzieję, że nie. Okropnie się bałam. Nie wiedziałam, co może się wydarzyć. Przecież nie mogą zamknąć Harrego, jeśli nic nie zrobił, prawda? W końcu to moje zeznania są najważniejsze.
Głośno przełknęłam ślinę, gdy zobaczyłam przed sobą komisariat. Rozejrzałam się po parkingu i zauważyłam czarne audi mojego taty. To wcale mnie nie uspokoiło. Gdy tylko się zatrzymaliśmy, otworzyłam drzwi i opuściłam auto. Nie chciałam dłużej siedzieć w tym przepełnionym dymem papierosowym pojeździe. Od razu skierowałam się w stronę auta, z którego właśnie wysiadał Harry. Mój chłopak blado się do mnie uśmiechnął, prawdopodobnie próbując mnie pocieszyć. Średnio mu się udało. Bez przekonania odwzajemniłam gest i udałam się za nim i za gliniarzami w stronę wejścia. Gdy znaleźliśmy się w budynku, niespodziewanie usłyszałam za sobą krzyki. Ktoś mnie wołał. Odwróciłam się i zobaczyłam moich rodziców, biegnących w moją stronę. Nieświadomie wpadłam im w ramiona, a oni objęli mnie ramionami. Mimo wszystko, stęskniłam się za nimi.
-Tak się cieszę, że cię znaleźliśmy – usłyszałam szept mojej mamy – Ten chłopak już nigdy więcej się do ciebie nie zbliży.
Po tych słowach odskoczyłam od nich jak oparzona, pozostawiając ich zdezorientowanych, sterczących przede mną, czekających na jakieś wyjaśnienia.
-O czym ty mówisz? - spytałam, starając się uspokoić.
-Nie pozwolę temu chłopakowi już nigdy cię dotknąć – odparł mój ojciec, próbując znów mnie uścisnąć, jednak się odsunęłam.
-Wy naprawdę myślicie, że on mnie porwał? Przecież ja chciałam z nim uciec! Właściwie, to był mój pomysł.
Miałam wrażenie, że mojemu ojcu zaraz wypadną oczy. Przyglądał mi się zdziwiony, a jednocześnie zły.
-Niemożliwe. Nie zrobiłabyś nam tego – wyszeptała moja matka.
-Nie musiałabym wam tego robić, gdybyście zareagowali normalnie, a nie zabraniali mi się spotykać z chłopakiem, którego kocham – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Tę „uroczą” konwersację przerwał nam policjant, który właśnie wezwał mnie do sali, abym złożyła zeznania. Ostatni raz spojrzałam na moich rodziców, po czym skierowałam się do odpowiedniej sali.

Po jakiejś godzinie zostałam wypuszczona z sali. Byłam zadowolona z moich zeznań. Powiedziałam policjantom wszystko tak, jak było. Jeżeli Harry zrobił to samo, powinni puścić do wolno. Z ogromnym uśmiechem na twarzy podeszłam do miejsca, w którym czekali na mnie rodzice i usiadłam na krześle.
-Oficer powiedział, że jesteś już wolna.
W odpowiedzi pokiwałam głową.
-W takim razie jedziemy – zarządził wstając z miejsca mój ojciec.
-Chcę poczekać na Harrego – oznajmiłam, rozglądając się w poszukiwaniu mojego chłopaka.
-Nie ma mowy – wysyczał [I.T.O] – Idziemy.
-Żartujesz sobie? - stanęłam twarzą w twarz z moim ojcem i spojrzałam mu prosto w oczy – Wiesz co? Mam dość ciebie i twojej nienawiści. Ja go kocham, rozumiesz? Nie zmienisz tego. Poza tym przez was przechodził przez to całe piekło z policją i aresztowaniem, a ty nie chcesz nawet na niego poczekać? Jesteś mu winien przeprosiny za to, jak go traktowałeś, chociaż moim zdaniem nie powinien ci wybaczać. Nie zasłużyłeś na to.
Mój ojciec wpatrywał się we mnie ze złością, ledwo powstrzymując się przed wybuchnięciem. Tym razem nie miałam zamiaru mu ustępować. [I.T.O] długo analizował moje słowa, zanim westchnął i odwrócił się do mnie plecami.
-Skoro tak bardzo go kochasz, to proszę bardzo, idź do niego. Nie będę cię powstrzymywał, ale zapamiętaj sobie smarkulo – jeśli do niego pójdziesz, to nie masz już po co wracać.
Wpatrywałam się w ojca zszokowana. Nie spodziewałam się, że jego nienawiść do Harrego jest tak wielka, że zachowa się w taki sposób.
-Chcesz powiedzieć, że wyrzucasz mnie z domu? - spytałam słabym głosem.
-Masz dzisiejszy wieczór na spakowanie swoich rzeczy. Po tym dniu nie chcę cie więcej widzieć. Twoje zachowanie w stosunku do rodziców i brak szacunku jest niemożliwe, a ja nie będę go tolerował. Tylko nie wracaj, gdy ten chłopak znów złamie ci serce.
-Jedyną osobą, która łamie mi serce, jesteś ty – powiedziałam cicho oddalając się.
Usłyszałam jeszcze, jak moja matka zaczyna krzyczeć na ojca, ale już nie zwracałam na to uwagi. Usiadłam na podłodze po drugiej stronie korytarza zastanawiając się nad tym, co się właśnie stało. Mój ojciec wyrzucił mnie z domu, bo nie lubi mojego chłopaka? I jeszcze mówił o tym tak spokojnie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Schowałam twarz w dłoniach, a po moich policzkach pociekły gorzkie łzy rozpaczy. Po chwili cała się trzęsłam od płaczu i nadmiaru emocji. To wszystko było tak bez sensu i w ogóle nie trzymało się kupy. Po chwili poczułam silne ramiona obejmujące moje roztrzęsione ciało. Nie musiałam patrzeć aby wiedzieć, do kogo należą. Harry. Wtuliłam się w chłopaka płacząc jeszcze bardziej. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, a on nawet nie pytał. Po prostu mnie trzymał i za to byłam mu wdzięczna.
-Chodź, wezmę cię do domu.
Pokiwałam delikatnie głową i dałam się Harremu poprowadzić do auta. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zasnęłam w jego ciepłym samochodzie.

Obudziłam się dopiero następnego dnia. Na początku nie poznałam pokoju, w którym się znajdowałam. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jest to sypialnia Harrego. Mimowolnie się uśmiechnęłam na samą myśl o tych wszystkich momentach, które tu razem spędziliśmy. Odrzuciłam koc, którym byłam okryta i powoli podniosłam się z łózka. Postawiłam stopy na ciepłym dywanie i skierowałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je i zaczęłam szukać mojego chłopaka. Nigdzie go nie było. Kiedy odwiedziłam już każdy pokój na górze, usłyszałam przyciszone głosy, dochodzące z dołu. Zeszłam cicho po schodach i weszłam do salonu. Siedzieli w nim dosłownie wszyscy – Harry, Gemma, jego rodzice oraz moi rodzice. Nie mogłam uwierzyć, że ich widzę. Po tym, co mi wczoraj powiedzieli, nie spodziewałam się ich tu zobaczyć. Spojrzałam na mojego ojca. Miał opuchniętą od płaczu twarz, co wywołało mój cichy szloch. [I.T.O] wstał, a ja bez ostrzeżenia rzuciłam się w jego stronę i wpadłam mu w ramiona, zupełnie się przy tym rozklejając. Mój tata przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej, również nie powstrzymując łez.
-Przeprosiłem już Harrego za swoje zachowanie, ale jeszcze nie zdążyłem tego powiedzieć tobie. Przepraszam kochanie. Kierowały mną emocje, przez co nie widziałem tego, jak bardzo wy dwoje się kochacie. Byłem zapatrzony w siebie i nie zwracałem na was uwagi. Przepraszam.
Po tych słowach wiedziałam, że wszystko się ułoży. Że będzie dobrze.

And we'll make our own fairytale

Hej kochani :)
Koniec imagina o Harrym! I pomyśleć, że na początku miał mieć tylko jedną część *O* Przepraszam, że jakoś tak dziwnie to napisałam, ale zupełnie nie miałam weny :c Spodziewaliście się takiego zakończenia? Zaskoczyło was? Podobało wam się? I z kim chcecie kolejnego imagina? Jestem otwarta na propozycje ;)
Kocham <3 xx

~M

sobota, 27 kwietnia 2013

#101 Zayn (część 7)



Rozejrzałem się uważnie po pokoju, szukając jakichkolwiek śladów obecności nieproszonych gości, ale zastałem tam jedynie stłuczoną szybę okna i ułamki szkła walające się po całej powierzchni podłogi. Westchnąłem nerwowo, ogarniając wzrokiem wszystkie szczegóły, ale nie potrafiłem znaleźć przedmiotu, który wywołał wszystkie te zniszczenia. W sumie mogłem się spodziewać, że prędzej czy później coś takiego się wydarzy. Sęk w tym, że chyba zbytnio zaufałem słowom i obietnicom Stana.
- Zayn? – poczułem dotyk jej ciepłych palców na mojej dłoni i odwróciłem się do niej przodem.
- Nie bój się, wszystko jest w porządku – mruknąłem, przyciągając ją do siebie.
Wtuliła się w moją klatkę piersiową, nerwowo zaciskając palce na materiale mojej koszulki. Czułem się kompletnie wytrącony z równowagi i gdyby nie ta dziewczyna, prawdopodobnie byłbym już na zewnątrz, usiłując dogonić sprawców całej tej sprawy. Ale w tym momencie moim jedynym priorytetem było zapewnienie tej kruchej istotce odrobiny bezpieczeństwa, chociaż to właśnie moja obecność w jej domu była pretekstem tej szopki.
- W porządku? Zayn, ty chyba nie wiesz, o czym mówisz – jęknęła, podnosząc na mnie swoje błyszczące od łez oczy. – Jak może być w porządku, skoro ktoś rozbija okna w moim domu? Powiedziałeś, że wszystko jest już załatwione, prawda? Chyba jednak tak nie jest, patrząc na rezultaty.
Nie zdążyłem nawet jej odpowiedzieć, ale widocznie tego ode mnie nie oczekiwała. Sprawnie wyplątała się z moich objęć i wyszła z pokoju, kierując się w tylko sobie znanym kierunku. Ruszyłem za nią, uważnie obserwując każdy jej ruch. Czułem, że ma zamiar zrobić coś bardzo głupiego i nie myliłem się. Dziewczyna chwyciła leżący na szafce telefon komórkowy.
- Co ty robisz? – spytałem zaskoczony.
- Dzwonię na policję – odparła bez namysłu.
Moje usta mimowolnie się otworzyły, gdy usłyszałem, co planuje zrobić. Nie mogłem jej na to pozwolić, chociaż tak naprawdę nie miałem najmniejszego pojęcia, jak powinienem tą sprawę załatwić. Szybkim krokiem przemierzyłem korytarz i wyrwałem jej komórkę, chowając ją do kieszeni.
- Oszalałaś?! Zabiją nas oboje! – warknąłem.
Spojrzała w moje oczy z widocznym zdenerwowaniem i wyciągnęła dłoń w moja stronę, bezgłośnie domagając się oddania jej własności. Chyba nie oczekiwała, że naprawdę zwrócę jej ten telefon?!
- Zabiją nas, jeśli nie wezwiemy kogoś, kto nam pomoże!
Pokręciłem z rezygnacją głową i chwyciłem jej nadgarstek, przyciągając go do jej ciała. Może jeszcze nie miałem pomysłu na załatwienie tej sprawy, ale nie zamierzałem pozwolić jej na coś tak nieodpowiedzialnego. Tu nie chodziło o jedną osobę, chodziło o całą grupę facetów, którzy chętnie połamaliby mi obie ręce dla samej zasady.
- Cholera, dziewczyno, przestań mieszać się w sprawy, o których nie masz najmniejszego pojęcia! – krzyknąłem, patrząc ze złością w jej oczy.
- Więc mi to wytłumacz!
Bez namysłu wpiłem się w jej delikatne usta, brutalnie popychając ją na ścianę. Nie protestowała tak, jak się tego spodziewałem, ale oddała pocałunek z równym zaangażowaniem. Nasze usta pieściły siebie nawzajem, przyprawiając mnie o znajomy dreszcz podekscytowania. Przygryzłem jej dolną wargę, a ona bez zastanowienia wpuściła mój język do środka. Moje dłonie natychmiast znalazły się pod jej koszulką, powodując u niej gęsią skórkę. Jęknęła w moje wargi, czując dotyk zimnych palców na swojej skórze.
- Nienawidzę tego, jak mnie traktujesz – wyszeptała, a jej ciepły oddech owiał moja twarz.
Bicie mojego serca przyspieszyło, gdy zdałem sobie sprawę z tego, co tak naprawdę powiedziała. Ja też nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego nie chcę zbliżyć się do niej i zostać z nią na stałe. Przychodziłem i wychodziłem, całowałem ją i odpychałem, a  to wszystko dlatego, że bałem się zakochać. Nie chciałem, by ta drobna dziewczyna stała się moim słabym punktem, czymś, w co można celować, by zranić mnie.
- Nienawidzę tego, jak mną manipulujesz, więc mamy jeden-jeden – odparłem, schodząc pocałunkami na jej rozgrzaną szyję.
To była prawda. Mogła zaprzeczać, ale nie zmieniłoby to faktu, że robiła ze mną to, co chciała. A ja na wszystko się zgadzałem, chociaż nie rozumiałem, co mną w takich momentach kierowało.
- Nie manipuluję tobą, chcę dla ciebie dobrze.
- Chcesz mnie i owijasz wokół palca, chociaż tak cholernie tego nie chcę – wymamrotałem z ustami przy jej skórze. – Gdyby tak nie było, nie przejmowałbym się twoim bezpieczeństwem.
- Toksyczna relacja, nie uważasz? – szepnęła tak cicho, że ledwie zrozumiałem jej słowa.
Odsunąłem się od niej i wyprostowałem, spoglądając w jej piękne oczy. Wyglądała, jakby za chwilę miała się rozpłakać i ten widok spowodował ostre ukłucie w okolicy mojego serca. Nigdy nie chciałem stać się powodem łez tej dziewczyny, na której przecież tak bardzo mi zależało. A teraz okazywało się, że wszystko, co robiłem i to, jak się zachowywałem w stosunku do niej, najzwyczajniej w świecie ją raniło.
A ja nie miałem pojęcia, jak to zmienić.
- Dobrze wiesz, że w każdej chwili mogę odejść, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej – odparłem cicho.
Nie chciałem okazać się słaby. Nie chciałem, by nagle wyszło na jaw to, jak cholernie sentymentalny ostatnio się stałem. I chociaż to była prawda, nawet ona nie mogła o tym wiedzieć.
Spojrzała z zaskoczeniem w moje oczy, jakby nie do końca wiedziała, o co tak właściwie mi chodzi i skinęła w milczeniu głową, odsuwając się ode mnie. Bezmyślnie obserwowałem, jak zabiera ze swojego ciała moje dłonie i odchodzi, zostawiając mnie sam na sam z własnymi myślami.


Trying to tell you „no”, but my body keeps on telling you „yes”
Trying to tell you „stop”, but your lipstick got me so out of breath


- Pójdę się rozejrzeć – oznajmiłem, skończywszy jeść wystygnięte naleśniki.
- Rób, co chcesz – odparła chłodno, nawet nie patrząc w moją stronę.
Westchnąłem ze zmęczeniem, okrążając niewielkich rozmiarów stół i stanąłem za nią, postanowiwszy przejąć w jakiś sposób inicjatywę. Panująca między nami cisza stawała się nie do zniesienia.
- Nadal jesteś zła? – spytałem cicho, pochylając się nad nią.
Nie odpowiedziała i nie przerwała też dalszej konsumpcji, co tylko upewniło mnie w przekonaniu, że moje przypuszczenia są słuszne. Nie miałem pojęcia, o co tak właściwie się na mnie wkurzyła, ale widać było, że nie zamierza odpuścić, a po godzinie nieustannego milczenia miałem już tego najzwyczajniej w świecie dosyć.
Nigdy nie byłem zbyt dobry w przepraszaniu, więc postanowiłem załatwić tę sprawę jakoś inaczej. Przycisnąłem usta do jej ciepłego ramienia i pokonując kolejne centymetry, wytyczałem tylko sobie znaną ścieżkę pocałunków. Wzdrygnęła się lekko, ale nie skomentowała moich czynów, więc uznałem to za ciche przyzwolenie. Zatrzymałem się na dłużej w jednym miejscu, planując naznaczenie jej ciała szkarłatną malinką, ale dziewczyna wstała w miejsca, kierując się ze swoim talerzem w stronę zlewu.
Zamrugałem dwukrotnie, zaskoczony jej reakcją.
- Czym zasłużyłem sobie na ignorowanie mnie? – warknąłem z irytacją.
Zmrużyłem nerwowo oczy, ale nie było jej dane tego zauważyć. Po raz kolejny wydawała się też nie usłyszeć tego, co do niej powiedziałem. Stała tak po prostu odwrócona tyłem i udawała, że nie istnieję.
- Świetnie – syknąłem ze złością, obrzucając ją jeszcze jednym spojrzeniem i skierowałem się w stronę drzwi.
Nie miałem pojęcia, co takiego zrobiłem bądź powiedziałem, że tak nagle postanowiła całkowicie mnie ignorować. Nie obraziłem jej w żaden sposób, nie powiedziałem niczego, co mogłoby sprawić jej przykrość. Nawet nie chciałem tego zrobić! Gdyby chociaż powiedziała mi, o co tak właściwie jej chodzi, byłoby mi naprawdę łatwiej jakoś ten konflikt rozwiązać. Ale oczywiście – jak przystało na kobietę – nie zniży się do poziomu szczerej rozmowy.
Wyszedłem na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi z ostentacyjnym trzaskiem. Skoro ona mogła się na mnie denerwować, to ja też miałem tę możliwość. Jednak to, co zobaczyłem tuż za drzwiami, kompletnie wytrąciło mnie z nikłej równowagi, którą do tej pory zachowywałem.
Płytki, którymi wyłożone były schody i dojście do mieszkania, szpecił gruby, czerwony napis.
Wychodzisz na śmierć
Zamarłem, wpatrując się w niego z szeroko otwartymi oczami. To nie mogli być oni, przecież mieliśmy umowę! Przypadkowi przechodnie zatrzymywali się, by z przerażeniem odczytać napisane sprayem bazgroły i rzucali mi zdezorientowane spojrzenia. Cudem przekonałem starszego mężczyznę, który już wyciągał z kieszeni telefon komórkowy, by nie dzwonił po służby. Ze sztucznym śmiechem oznajmiłem, że to głupi kawał mojego młodszego brata, ale facet nie wydawał się przekonany.
Przymknąłem powieki, krzywiąc się nieznacznie. Spieprzyłem. Znowu.
Nie wiedziałem nawet, co w takiej sytuacji powinien zrobić. Może faktycznie jedynym wyjściem było powiadomienie policji? Zapewne udałoby mi się jakoś wyplątać z całej tej afery i nie poniósłbym żadnych konsekwencji związanych z dawnym przynależeniem do tej grupy, ale… co, jeśli nie zostaną złapani? Co, jeśli przyjdą tu którejś nocy, wtargną do środka i zabiją nie tylko mnie, ale też ? Nie mogłem na to pozwolić. Zbyt wiele dla mnie znaczyła, bym mógł ryzykować jej życiem z własnego tchórzostwa.
Poza napisem, nie został po nich żaden ślad. Oczywiście wybita szyba mówiła sama za siebie i chyba nie potrzebowałem już żadnego potwierdzenia, jeśli chodzi o prawdziwość tej groźby. Zastanawiałem się tylko, jak to możliwe, że dowiedzieli się o moim pobycie tutaj. Prędzej spodziewałbym się czegoś takiego pod moim domem, przecież często tam przebywaliśmy.
Wszedłem do środka, nagle zapominając o całej złości do dziewczyny, która wyszła mi naprzeciw. Zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem i podeszła, posyłając mi pytające spojrzenie. Wychodzi na to, że nie byłem aż tak dobry w udawaniu, jak mi się do tej pory wydawało.
- Chyba mamy problem – oznajmiłem niezdecydowany.
Może nie powinienem mówić jej o tym wszystkim… Ale co dałoby mi ukrywanie tej sprawy? Przecież ona i tak wiedziała, że coś jest nie tak.
- Jakiś inny, poza tym, że zakochałam się w tobie bez wzajemności? – spytała retorycznie, zakładając ręce na piersi.
Spojrzałem na nią z zaskoczeniem, powoli analizując to, co właśnie powiedziała. Bez wzajemności? Kompletnie oszalałem na jej punkcie, robiłem wszystko to, co chciała, spełniałem każdą jej zachciankę i byłem gotowy poświęcić dla niej życie, a ona sądziła, że nie odwzajemniam jej uczucia?
- Jak możesz sądzić, że cię nie kocham? – wyszeptałem zdumiony, dotykając opuszkami palców jej pięknej twarzy.
- Gdybyś mnie kochał, nie utrzymywałbyś między nami tego chorego dystansu – odparła, zamykając oczy, by powtrzymać łzy. – Może zabrałbyś mnie stąd, gdziekolwiek. Byle jak najdalej od tego chaosu i pozwoliłbyś mi się poznać. Przecież ja w ogóle cię nie znam! O nic nie pytam, bo wiem, że i tak nie chcesz mi o sobie opowiadać…
- A może kocham cię na tyle, by chcieć dla ciebie jak najlepiej? – zasugerowałem cicho, opierając swoje czoło o jej własne. – Może nie chcę opowiadać ci o sobie, bo boję się twojej reakcji? Bo chcę być dla ciebie idealny, a wiem, że to niemożliwe?
- Jesteś idealny – szepnęła, dotykając dłońmi mojej szyi.
Westchnąłem z rezygnacją, zdając sobie sprawę z tego, że i tak nie przekonam jej do swojego toku myślenia. Ona nigdy nikogo nie słuchała i nie zapowiadało się, by kiedykolwiek miała to zmienić.
- Kocham cię – powiedziałem cicho, całując lekko jej delikatny policzek.
Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który tak bardzo uwielbiałem. Splotłem ze sobą nasze palce, a ona odsunęła się ode mnie nieco, by moc spojrzeć w moje oczy.
- Zayn? – wyszeptała cichutko, a w jej oczach pojawiły się dwie nieznajome mi dotąd iskierki.
- Słucham, skarbie?
Nie odpowiedziała. Posyłając mi przy tym lekki uśmiech, pociągnęła mnie w stronę swojego pokoju.


Kochani, bardzo przepraszam, że tak długo musieliście czekać na tę część, ale dobra wiadomość... egzaminy dobiegły końca i wracam do was na dobre :) Generalnie nie poszło mi źle, chyba najbardziej zadowolona jestem z historii i niemieckiego, ale wyniki dopiero w czerwcu :)
W każdym razie nie będę marudzić, jaki to imagin jest marny, bo nawet niezbyt mam na to ochotę :D Pozostawiam wam do oceny i liczę na opinie i pomysły na dalszy bieg wydarzeń ♥ Tak btw - zauważam tendencję spadkową, jeśli chodzi o liczbę komentarzy ;c
Kocham
~W

wtorek, 23 kwietnia 2013

#100 Harry (część 5)


-Słucham? - spytał zdziwiony Harry wychylając się z łazienki.
Nic nie odpowiedziałam, tylko wskazałam dłoniom na ekran telewizora, na którym wciąż widniało nasze zdjęcie. Styles podszedł bliżej, a kiedy złożył wszystkie informacje do kupy, stanął w miejscu nie mogąc wydusić ani słowa. Przez około 10 minut wpatrywaliśmy się w ciszy w telewizor, aż postanowiłam to przerwać i się odezwać.
-No i co teraz?
Harry tylko wzruszył ramionami nawet na mnie nie patrząc.
-A co ma być? Myślą, że cię uprowadziłem. Chyba nie mamy wyboru. Musimy wrócić – oznajmił, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Spojrzałam na niego zaskoczona i trochę zdezorientowana.
-Chcesz się tak po prostu poddać? - spytałam osłabionym głosem. Chyba zaczynało mi się kręcić w głowie – Po tym wszystkim co zrobiliśmy, żeby być razem, ty chcesz się poddać?
-A co innego mogę zrobić? Czy ty naprawdę jesteś tak ślepa, że nie widzisz, co się dzieje? Jesteś poszukiwana! MY jesteśmy poszukiwani, bo oni myślą, że JA cię porwałem! - Harry chyba nie wytrzymał już napięcia i tych emocji, bo zaczął na mnie krzyczeć.
Zrobiłam krok w tył lekko wystraszona jego reakcją.
-Jestem pewna, że chcą nas tylko nastraszyć. Wiedzą przecież, że zrobiłam to z własnej woli – próbowałam trochę uspokoić zarówno Hazzę, jak i siebie.
-A co jeśli nie wiedzą? To nie ty pójdziesz wtedy do wiezienia, tylko ja!
-Przestań myśleć „co jeśli”, bo tego i tak się nie dowiesz i mnie posłuchaj! - teraz ja również krzyczałam – Musimy spróbować! To co mamy jest zbyt cenne, żeby dać to zniszczyć moim rodzicom. Poza tym nie jesteś pełnoletni, nie pójdziesz do więzienia.
-Nie pójdę do więzienia, tylko do poprawczaka! No wielkie dzięki bardzo mi ulżyło – każde jego słowo było przesiąknięte sarkazmem – Nie sądziłem, że jesteś taka naiwna. Gdybym wiedział, że to się tak skończy, w ogóle bym się w to nie pakował.
-Chcesz powiedzieć, że to wszystko, co jest między nami nic dla ciebie nie znaczy?! Typowy Harry! Ucieka kiedy tylko sprawy się komplikują. Myślałam, że coś do mnie czujesz, ale przyznaj się – wykorzystałeś mnie tylko do seksu. Musiałeś zaspokoić swoje potrzeby, a ja byłam najbliżej, prawda? Zrobiłeś ze mnie zwykłą dziwkę. Tylko po co to ciągnąłeś? Po co wmawiałeś mi, że coś dla ciebie znaczę, co? - nawet nie zauważyłam, gdy po policzkach zaczęły mi spływać gorzkie łzy, ale nie zwracałam na nie uwagi. Byłam zbyt zajęta wyładowywaniem swojej złości na Harrym.
-[T.I] dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Zależy mi na tobie, ale...
-Gdyby rzeczywiście było tak, jak mówisz, to nie poddawałbyś się teraz. Walczyłbyś o mnie, o nas.
Po tych słowach nie mogłam już wytrzymać psychicznie i opuściłam nasz wspólny pokój. Wybiegłam z hotelu i skierowałam się Bóg wie gdzie. Byle jak najdalej od tego miejsca, od wspomnień, od Harrego. W tamtej chwili miałam go zwyczajnie dość. Podczas gdy ja byłam gotowa walczyć o naszą miłość, on się poddał. Tak po prostu. Nawet nie próbował. To chyba bolało najbardziej.
Po opuszczeniu budynku rozejrzałam się na boki, zastanawiając się, dokąd iść. I tak nie znałam tej okolicy, więc w sumie było to bez różnicy, czy pójdę prosto, w prawo czy w lewo. Westchnęłam i ruszyłam przed siebie nie oglądając się w tył. Szłam tak przez jakiś czas, gdy nagle poczułam mokre krople opadające na moje ciało. Tylko tego brakowało. Z moim szczęściem oczywiste było to, że nawet kiedy cały świat wali mi się na głowę, musi mnie spotkać coś jeszcze. Tym razem był to deszcz. Otuliłam się własnymi ramionami i zdeterminowana dalej szłam do przodu. Niestety wygranie z żywiołem jest niemożliwe, więc po chwili byłam cała przemoczona. Mimo to nie poddawałam się. Po upływie kolejnych pięciu minut usłyszałam dźwięk silnika za moimi plecami. Zignorowałam go. W końcu byłam na drodze, przejeżdżające tędy samochody to nic nadzwyczajnego.
-[T.I]! - usłyszałam znajomy głos.
O nie. Każdy tylko nie on.
-Czego chcesz? - spytałam nie zaszczycając Harrego nawet jednym spojrzeniem.
-[T.I] nie wygłupiaj się. Wsiadaj do auta.
Tym razem Styles był jeszcze bliżej mnie. Jechał tuż obok i nawoływał mnie przez otwartą szybę po stronie kierowcy.
-[T.I]... - powtórzył chłopak, gdy nie odpowiedziałam na jego zaczepki i dalej szłam w nieznanym nikomu(nawet mi) kierunku.
-Wolę moknąć tutaj na dworze, niż siedzieć w jednym samochodzie z tobą – mruknęłam niewyraźnie w jego stronę. Mimo to usłyszał. Harry cicho jęknął i oparł się zrezygnowany o oparcie fotela. Przyśpieszyłam kroku, żeby wyminąć go w chwili nieuwagi, ale nie miałam szans na wyścigi z autem. Styles znów się ze mną zrównał.
-Skarbie pogadaj ze mną.
-Nie jestem twoim skarbem – wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Powoli zaczynałam marznąc,a moje ciało już lekko trzęsło się z zimna. Nie mogłam pozwolić, żeby Harry to zauważył. Podczas gdy zamknęłam oczy próbując się uspokoić, Hazza zgasił samochód, wysiadł z niego i podbiegł do mnie. Teraz szliśmy ramię w ramię nie odzywając się do siebie. Czułam jak chłopak wywierca mi wzrokiem dziurę w twarzy, jednak skutecznie to ignorowałam.
-[T.I] przepraszam.
Nie reagowałam. Styles westchnął i kontynuował swoją wypowiedź.
-Wiesz przecież, że nie o to mi chodziło. Zależy mi na tobie jak na nikim innym. Po prostu się przestraszyłem, to tyle. Nie chciałem cię zranić. Te poszukiwania, policja...to mnie zwyczajnie przerosło. Jak byś się zachowała na moim miejscu?
-Myślę, że walczyłabym o osobę, na której mi zależy, bez względu na konsekwencje – odparłam bez wahania.
-I właśnie po to tu jestem.
Po tych słowach Harry zastąpił mi drogę jednym, szybkim ruchem tak, że uderzyłam w jego klatkę piersiową, a kiedy próbowałam się odsunąć, chwycił mnie w talii i przysunął. Wolną dłonią chwycił mój podbródek i ciągnąc go w górę zmusił mnie tym samym, abym na niego spojrzała.
-Gdyby mi na tobie nie zależało po prostu pozwoliłbym ci odejść. Ale jestem tu. Nie poddam się tak łatwo. Wszystko co powiedziałem było głupie. Negatywne emocje wzięły górę, za co jeszcze raz cię przepraszam. Gdy tylko wyszłaś zacząłem myśleć o tym co się między nami stało i doszedłem do wniosku, że bez ciebie oszaleję – lekko się uśmiechnęłam – I dlatego muszę o nas walczyć. Nie dam ci tak łatwo odejść. Kocham cię.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Czyli jednak odwzajemnia moje uczucia? Na moich ustach od razu pojawił się szeroki uśmiech.
-Ja ciebie też kocham, Harry.
Chłopak odwzajemnił mój gest ukazując przy tym swoje urocze dołeczki i przyciągnął mnie do siebie głaszcząc prawą dłonią mój policzek.
-Nigdy więcej nie wątp w moje uczucia do ciebie, dobrze? - wyszeptał tuż koło mojej twarzy.
Pokiwałam głową zbliżając się do niego jeszcze bardziej, by po chwili złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, który Styles bez wahania pogłębił. W duchu się uśmiechnęłam czując znów jego miękkie wargi na swoich. Pocałunek w deszczu to coś, o czym zawsze marzyłam. Harry przesunął językiem po dolnej części moich ust lekko ją przy tym przygryzając. Rozchyliłam delikatnie wargi, dając chłopakowi dostęp do środka. Chwilę później nasze języki toczyły zaciętą walkę o dominację, w której żadne z nas nie zamierzało się poddać. Objęłam Hazzę za szyję przyciągając go jak najbliżej. Ten piękny moment przerwał nam dobiegający z oddali hałas, na który początkowo nie zwróciliśmy uwagi. Kilka sekund później zorientowałam się, że są to syreny policyjne. Lekko odsunęłam się od Stylesa kojarząc wszystkie fakty.
-Zaraz tu będą. Chodź, bo nas zobaczą.
-Kto? - spytał zdezorientowany Harry, jeszcze lekko oszołomiony po pocałunku.
-Po prostu chodź.
Chwyciłam dłoń chłopaka i już miałam pociągnąć go w stronę auta, gdy usłyszałam głos, który zmroził mi krew w żyłach.
-Nie ruszać się! Oboje ręce na widoku. Szczególnie ty Styles.
Głośno przełknęłam ślinę i posłusznie wykonałam polecenie policjanta patrząc przy tym na przerażonego całą sytuacją Harrego.

Hello kochani :)
Wracam do was z 5 częścią Harrego! Wow nie wierzę, że to już 100 imagin *O* Taka okrągła liczba. To zaszczyt, że akurat moja praca może nosić ten numer :) Anyway mam nadzieję, że wam się podoba. Planuję jeszcze tylko jedną część, a potem trzeba się będzie pożegnać z tym opowiadaniem :c Pojawi się ona jakoś w tym tygodniu. Przynajmniej tak planuję ;)
Egzaminy już prawie za nami, a wiecie, co to oznacza? Tak! Znów częstsze pojawianie się imaginów na naszym blogu! Cieszę się, że już nie będziecie musiały czekać ponad 2 tygodnie na nowe posty. Swoją drogą mam nadzieję, że testy poszły wam znakomicie i wyniki wszystkich was zadowolą :)
A co do imagina...jak wam się podoba? Jak myślicie, jak zakończy się nasza historia? Czy Harry zostanie aresztowany? A może jakoś się z tego wyplącze? Liczę na wasze komentarze.
Kocham was xx

~M

wtorek, 16 kwietnia 2013

#99 Liam (część 4)



Spojrzałam na niego zawiedzionym wzrokiem. Zacisnęłam mocno powieki. Chciałam się uspokoić? Może pohamować łzy uporczywie spływające do moich oczu.. po prostu nie chciałam pokazać, że mi zależy. To nie było adekwatne do jego zachowania.
-W co ty ze mną pogrywasz?- zapytałam jednak on milczał. Wzięłam spazmatyczny oddech. Drżącą ręką zaczesałam włosy opadające na moją twarz. Sama nie wiem co czułam. Strach? Zawiedzenie? Czy ja wiem.. zbyt serio brałam to wszystko do siebie. Zbytnio sie przejmowałam. Jednak uczucie, które się między nami zrodziło, nie pozwalało mi myśleć inaczej. Z każdą chwilą czułam, że coraz bardziej mi na nim zależy. Coraz mocniej wierzyłam w to, że chociaż raz może się udać.. Jednak w tej chwili wszystko prysnęło, jak bańka mydlana.
-W nic, po prostu musisz mnie zrozumieć..- wyszeptał. Delikatnie chwycił moją dłoń.
-Ale ja nie chcę rozumieć!- wyrwałam się z jego uścisku- Po prostu jestem głupia. Zbyt szybko ci zaufałam. Naiwnie uwierzyłam.. że coś może między nami być.
-[T.I.], to wszystko istnieje. Zależy mi na tobie, nawet nie wiesz jak bardzo.
-I dlatego nie powiedziałeś mi, że kogoś masz? Spotykasz się ze mną , całujesz mnie na pierwszej randce! O ile można to nazwać randką..- odetchnęłam. Czułam, że eksploduje. W tym całym rozczarowaniu była zła, sama na siebie. Natłok emocji i myśli rozrywał mnie wewnętrznie- Bawisz się mną, robisz mi nadzieje, mówisz, że ci zależy.
-Bo mi zależy. Bardzo- niepewnie pogładził moje ramię. Jego delikatny dotyk przyprawił mnie o dreszcz.
-Ha! Nie żartuj sobie!- zaśmiałam się z kpiną- Gdyby tak było, nie narażałbyś mnie na rozczarowania.
-Ale to nie takie proste- kurczowo chwycił moje ramiona. Mocno przywarł do mnie całą powierzchnią swojego ciała- Proszę, zaufaj mi. Daj mi trochę czasu..
-Ale ja nie potrafię. Przepraszam- wydusiłam- Przesadziłam. Jedno spotkanie do niczego cię nie zobowiązuje, niczego nie zapowiada. Wszystko potoczyło się za szybko, to ja sobie zbyt wiele wyobraziłam. Która normalna kobieta jest taka naiwna, pochopna..
Nie dokończyłam, bo poczułam na swoich ustach jego ciepłe wargi. Delikatnie muskał moją skórę. Chłodną dłonią otoczył mój policzek, gładząc go kciukiem. Przygryzł delikatnie moją wargę, na co z moich ust wydobył się cichy jęk. Na moim ciele momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Oparłam swoje dłonie na jego torsie, niechętnie odpychając go od siebie. Spuściłam głowę, zbierając swoje myśli.
-Liam, to nie powinno tak się potoczyć- wyszeptałam. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Kciukiem, delikatnie wodził po moich rozchylonych wargach- to dzieje się zbyt szybko. Ja wiem jak jest, wiem co czuję, ty zapewne czujesz to samo ale..
-Nie dajmy się zwariować?- zapytał drżącym głosem. Niepewnie przytaknęłam.
-Po prostu ty zachowujesz się nielojalnie względem.. niej- wypowiedzenie tych słów okazało się być nieziemsko trudne. Nie chcę być lojalna, nie chcę być uporządkowana i  opanowana.. ale tak wypada. Pewnie, że chciałabym dać się ponieść emocjom, brać to nie na poważnie, z dystansem, spontanicznie. Jednak jej obecność mi na to nie pozwalała.
-Ale to się niebawem skończy. Ten związek jest dla mnie przeszłością, nie ma szans na jakikolwiek ratunek. Możesz być pewna, że powiem jej wszystko i już niedługo będę bez żadnych zobowiązań względem niej. Obiecuję- wyszeptał tuż nad moich uchem. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Chciał to dla mnie zrobić? Obiecał? Może jednak on traktuje mnie poważnie? Może jeszcze są jakieś szanse. Tysiące myśli i uczuć. Zbyt wiele teraz się dzieje, by oceniać co jest dobre a co nie, co na miejscu a co wręcz przeciwnie, powinno się nie wydarzyć. Teraz wiem jedno, nie mogę zbyt wiele wymagać. Muszę cierpliwie czekać..

***
Z jego perspektywy..

Wszedłem do mieszkania. Wewnątrz panował półmrok. Jak zawsze zapalone nastrojowe lampki, w tle leciała cicho muzyka. Jeszcze jakiś czas temu, stając w drzwiach naszego mieszkania czułem, że właśnie tak chcę spędzić resztę życia. Spokojnie, we własnym kącie, z ukochana kobieta przy boku. Teraz wszystko się zmieniło. Ona to zmieniła? A może to ja się zmieniłem. Przecież oczekuję teraz od życia czegoś zupełnie innego. Chciałoby się rzec, że wydoroślałem. Błąd. Mam wrażenie, że cofnąłem się w czasie. Teraz czuję, jestem przekonany o tym, że poukładane, harmonijne życie zaczyna mnie przytłaczać. Inni oddaliby wszystko by być na moim miejscu, jednak ja od życia oczekuję czegoś więcej. To zabawne, jestem facetem, ale marzę o miłości. O kimś, przez kogo nie będę mógł spać, jeść i pić. O kimś, kto będzie ważniejszy dla mnie od pracy, osiągnięć, życia w luksusie czy rozrywek. O kimś, kto będzie dla mnie znaczył więcej niż moje marne życie. Marzenia się spełniają. A czy to możliwe, by w ułamku sekundy tego kogoś odnaleźć? Przecież takie rzeczy dzieją się w tandetnych filmach romantycznych, których tak bardzo nienawidzę. Kiedyś przysiągłbym, że miłość nie istnieje. Że jest zauroczenie, przelotne uczucie, które ogranicza się do wspólnego mieszkania, trzymania się za ręce, pożądania. Dziś wiem, że się myliłem. Nie mam pewności, że to co czuję, to miłość. Może odkryłem nowe uczucie? Kto wie.. jednak jestem pewien wyjątkowości tego, co teraz dzieje się w moim sercu.
-Nareszcie jesteś..- usłyszałem jej cichy szept. Wyłoniła się zza framugi. Stąpając boso po posadzce oparła się o drewnianą ramę drzwi i wygięła w łuk swoje smukłe ciało. Miała na sobie jedynie swoją koszulę, ledwo zakrywającą bieliznę. Delikatnie poprawiła guziki i odgarnęła włosy. Nie zważając na jej zachowanie ruszyłem przed siebie- Zaczekaj- poczułem na swoim ramieniu jej chłodne dłonie.
-Na co niby mam czekać?- wbiłem wzrok w ścianę oczekując jakiejkolwiek reakcji. Gwałtownie chwyciła mnie za podbródek i sprawiła, że nasze spojrzenia się spotkały.
-Przemyślałam wiele rzeczy- chłodnymi opuszkami palców przejechała po moim karku- Jeśli oboje się postaramy, to odbudujemy całe nasze życie. Przecież warto. Możemy zacząć już teraz..- zmniejszyła dzielącą nas odległość. Wspięła się na palcach, natarczywie całując moje usta. Odepchnąłem ją od siebie, nie odwzajemniając pocałunku.
-Nie. Nie ma my żadnych szans. Zrozum, że pewien etap życia się zakończył- rozluźniła swój uścisk. Chwyciła w dłonie swoją koszulę, gniotąc ją w palcach.
-No i co? Chcesz odejść? Zostawisz mnie?- wykrzyczała drżącym głosem. Na jej twarzy pojawiły się wypieki, oczy zaszły mgłą.
-Wybacz jeśli cię..
-Skrzywdziłem?- zaśmiała się z kpiną- Mnie możesz skrzywdzić.. z resztą zrobiłeś to już jakiś czas temu, może to moja wina. Jednak nie pozwolę ci skrzywdzić tej bezbronnej istoty- wypuściła z palców barwny materiał. Swoje dłonie skierowała na podbrzusze gładząc je subtelnie- Nie pozwolę.
-Rose, o czym ty mówisz?- szarpnąłem ją za ramiona. Spuściła wzrok. Po jej policzkach spłynęły czarne strugi łez, rozmywając cały makijaż- Co to wszystko ma znaczyć?!- wykrzyczałem. Pisnęła dusząc w sobie wybuch płaczu i osunęła się po framudze, upadając na ziemię. Przykucnąłem tuż przy niej.
-Nie możesz nas zostawić.. Nie teraz Liam- pociągnęła na nosie. Uniosłem drżącą dłoń i niepewnie pogładziłem jej włosy. Podniosła się i natarczywie tuląc moje ciało. Swoimi kruchymi rękami, mocno objęła moją szyję. Czułem na swojej skórze jej niestabilny oddech, drżące bicie serca. Jednak czułem się odizolowany od tego. Beznamiętnie wpatrywałem się w posadzkę. Moje myśli chaotycznie błądziły wokół dziecka. Lustrowałem w głowie, kiedy to mogło się zdarzyć.. jednak to nie było teraz istotne. W tej sytuacji, wszystko poza tą istotką było prawie że nieważne. 

Życie jest grą. Istotne jest, byś swoją rolę grał dobrze, obojętnie jaka by ona była.
 Witam! ;) 
Oto kolejna część imagina i Liam'ie. Zaskoczeni? Mam nadzieję, że tak! Uznałam, że nie wszystko musi być tak pięknie i kolorowo, że życie moich bohaterów nie musi wiele różnić się od rzeczywistego życia, prawdziwych problemów. Liczę, że taka koncepcja Wam się spodoba. Jak widać, sam Liam jest wykreowany w sposób zaskakujący :) 
Przepraszam jeszcze raz za wszelakie opóźnienia!  Ale mam dużo nauki, a do tego pochwalę się, że wygrałam konkurs geograficzny w szkole i wybieram się na finał do Szczecina i.. zakuwam! :)  Mam nadzieję, że będziecie za mnie trzymać kciuki ♥ 

Pod tą częścią liczę na ogrom komentarzy, bo z Waszego zaangażowania w komentowaniu moich poprzednich imaginów czasem wnioskuję, że lepiej bym ich w ogóle nie pisała.. Napiszcie swoje sugestie, propozycje, oczekiwania a może przemyślenia na temat tej historii. Wasze zdanie jest dla mnie nieziemsko ważne!
Gdybyście mieli chwilę, gdybyście poszukiwali czegoś nowego, innego.. zapraszam do mnie na prywatnego bloga (KLIK) na zupełnie odmienną historię :) 

Kocham Was baaardzo mocno ♥ 
Do następnego xx
~K

Szablon by S1K