- Chcesz pojechać ze mną do domu? – spytał jak
gdyby nigdy nic, kiedy mijaliśmy duże, szklane drzwi szkoły.
Do jego
domu? Zupełnie jakby fakt, że pocałowałam go w policzek świadczył o moim
całkowitym oddaniu. Przecież ja nawet nie byłam pewna swoich uczuć do tego
chłopaka, chociaż niewątpliwie w jakimś sensie mi na nim zależało. Ale na pewno
przeżyłam tego dnia zbyt wiele, by tak po prostu jechać teraz z moim
praktykantem, którego praktycznie w ogóle nie znam, do jego domu i Bóg wie, co
tam z nim robić.
- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji
– warknęłam, rozglądając się gorączkowo. – Właśnie ktoś nas przyłapał, a ty
jeszcze chcesz, żebym zwiedziła twoje mieszkanko?
- To była zwyczajna propozycja, nie musisz się na
mnie gniewać – odparł trochę naburmuszony. – Czym tym się przejmujesz? Tą
kobietą? Co ona może zrobić z tą wiedzą?
Och, no oczywiście. Przecież nie może powiadomić o
tym, co widziała, pana Walkera, któremu niezbyt uśmiechało się uczenie mnie.
Nie może też poinformować dyrektora, że praktykant, który uczy w jego szkole
matematyki, spoufala się ze swoją podopieczną po dodatkowych zajęciach.
Jak ogromnego musiałam mieć pecha, żeby coś
takiego mnie spotkało? Pocałowałam go tylko raz. Jeden jedyny pieprzony raz. Wiedziałam,
że będę tego żałować, byłam tego pewna.
- Wszystko, Niall – mruknęłam, szybkim krokiem
przemierzając szkolny parking. – Wszystko.
Chłopak westchnął ze zmęczeniem, najwyraźniej nie
widząc żadnego sensu w przejmowaniu się zaistniałą sytuacją. Gdy tylko
zniknęliśmy za wysokim murem oddzielającym dziedziniec od niezbyt ruchliwej
ulicy, zacisnął palce na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie, chowając
moje ciało w szczelnym uścisku. Dziękowałam Bogu, że nie mógł zobaczyć
rumieńców, które w ułamku sekundy wypłynęły na moje policzki, kiedy schowałam
twarz w zagłębieniu jego szyi. Nie byłam nawet pewna, dlaczego w ogóle mnie
przytulił i dlaczego akurat teraz i tutaj, ale niezbyt mnie to w tamtym
momencie interesowało. Najważniejsze było to, że mogłam czuć przy sobie
przyjemne ciepło jego ciała, jego spokojny oddech w swoich włosach i napawać
się cudownym zapachem jego perfum. Staliśmy tak dobre kilka minut, podczas gdy
ja toczyłam wewnętrzną walkę z samą sobą. Powinnam być na niego zła. Gdyby nie
to jego poruszające przemówienie i
nie te jego niebieskie oczy, blond włosy, gdyby nie ta twarz, to ciało i gdyby
w ogóle nie on…
- Nie przejmuj się tym, dobrze? – powiedział
cicho, gładząc uspokajająco moje plecy. – I pamiętaj, że wciąż masz wybór.
Wciąż mam
wybór. Zabrzmiało, jakby faktycznie go miała, chociaż tak naprawdę nie
widziałam innej możliwości, jak pozwolić mu się prowadzić. Oczywiście mogłam
też powiedzieć, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego, ale jaki to miałoby sens,
skoro powoli, godzina po godzinie i dzień po dniu coraz bardziej wpadałam?
- Odwiozę cię teraz do domu, dobrze? – zapytał,
odsuwając się ode mnie i przeszywając mnie uważnym spojrzeniem błękitnych
tęczówek.
Widocznie zrezygnował już z pomysłu, by zabrać
mnie do siebie i cieszyłam się, że uszanował moją decyzję. Nie chciałam, żeby
ta znajomość rozwijała się zbyt szybko. Potrzebowałam czasu, żeby ochłonąć i
poukładać sobie to wszystko w głowie, więc byłam mu naprawdę wdzięczna, że
zrozumiał i nie nalegał już więcej.
Nie miałam zbytnich oporów z podaniem mu mojego
adresu, bo przecież Niall nie wyglądał na potencjalnego seryjnego mordercę ani
włamywacza z tą swoją blond czuprynką i wyglądem aniołka. Droga mijała nam
spokojnie i w ciszy, bo nie miałam ochoty na zbędne rozmowy i pogawędki. Byłam
zmęczona wszystkim, co tego dnia zaszło i jedynym, o czym potrafiłam myśleć,
był sen. Horan chyba sam zorientował się, że nie powinien o nic pytać, bo
milczał jak zaklęty aż do momentu, kiedy zatrzymaliśmy się przed moim domem.
- Uderzysz mnie albo uciekniesz z krzykiem, jeśli
pocałuję cię teraz w policzek? – spytał z rozbawionym uśmiechem, spoglądając na
mnie wyczekująco.
Na mojej twarzy z ułamku sekundy pojawił się
szkarłatny rumieniec, a bicie serca przyspieszyło do granic możliwości, chociaż
tak bardzo starałam się zachować spokój. To
tylko zwykłe cmoknięcie, nie ekscytuj się tak. Byłam ciekawa, czy już
zawsze zamierza witać się i żegnać ze mną w ten sposób, ale nie miałam odwagi o
to spytać.
- Jak na razie nie mam takiego zamiaru – odparłam
niewyraźnie, przygryzając ze zdenerwowania dolną wargę.
Na jego twarzy przez krótką chwilę można było
zauważyć usatysfakcjonowany uśmiech, który zniknął jednak równie szybko, jak
się pojawił. Chłopak szybko odpiął pas i pochylił się w moją stronę,
drastycznie zmniejszając dzielącą nas odległość.
- To dobrze – zamruczał i przycisnął wargi do
mojego gorącego policzka, delikatnie dotykając przy tym opuszkami palców mojej
brody.
Fakt, że znajdował się teraz tak blisko, a jego
usta dotykały mojej skóry sprawiał, że nie potrafiłam skupić się na niczym
innym. Moje oczy mimowolnie się zamknęły, a powietrze wydawało się dziwnie
ciężkie i gęste. Czułam jego spokojny oddech na swojej skórze, zanim odsunął
się ode mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Przyszło mi coś do głowy – powiedział, zwilżając
wargi i opadł z powrotem na swój fotel. – Dam ci swój numer i uhm… po prostu
napiszesz, jeśli kiedyś będziesz miała ochotę.
Spojrzałam na niego nieco zaskoczona, bo nie
spodziewałam się tej propozycji. Nie przyszło mi nigdy do głowy, że chciałabym
porozmawiać z Niallem po lekcjach w jakikolwiek inny sposób niż na zajęciach z
matmy, chociaż kontakt przez telefon wydawał się znacznie bezpieczniejszy i…
nie, żebym w ogóle zamierzała z jego numeru korzystać.
- Jasne, czemu nie – odparłam cicho, wysilając się
na obojętny ton.
Podałam mu swój telefon, żeby mógł spokojnie
wpisać ciąg cyfr i zapisać się w moich kontaktach, podczas gdy ja nerwowo
bawiłam się zamkiem błyskawicznym mojej torebki. Czułam się dziwnie zażenowana
całą tą sytuacją i faktem, że Niall musiał cackać się ze mną jak z dzieckiem i uważać,
żeby nie zrobić niczego nie po mojej myśli. Jak może w ogóle chcieć mu się
starać o kogoś takiego jak ja?
- Zrobione – zamruczał wesoło, oddając mi moją
własność – I… nie oczekuję, że będziesz codziennie do mnie dzwonić czy coś. Po
prostu chcę, żebyś wiedziała, że jestem do twojej dyspozycji i jeśli chcesz…
możemy pogadać nawet w środku nocy, okej?
Skinęłam głową, niezbyt przekonana co do
słuszności tego pomysłu. To by oznaczało, że zaczyna mi zależeć bardziej niż
powinno, a stan moich uczuć i tak był już zbyt krytyczny.
- Do zobaczenia jutro – powiedział, po raz ostatni dotykając dłonią mojej twarzy i
po raz ostatni sprawiając, że oblałam
się rumieńcem.
Zagryzł wargę, w skupieniu obserwując sposób, w
jaki na niego reaguję, a ja naprawdę miałam ochotę zapaść się pod ziemię razem
z tą pieprzoną nieśmiałością.
- Do zobaczenia – odparłam i nie czekając ani
chwili dłużej, opuściłam jego samochód.
Dzień dziewiąty
Wszedł do klasy, kiedy większość uczniów siedziała
już grzecznie w ławkach, pozostali zajęli swoje miejsce zaraz po jego
przybyciu. Dziewczyny uśmiechały się do niego zalotnie i komplementowały nieład
na głowie, który faktycznie był u niego nowością. Moje wnętrzności przewracały
się od tych wszystkich przesłodzonych słówek i chichotów do tego stopnia, że
miałam ochotę najzwyczajniej w świecie wyjść.
Horan zajął miejsce pana Walkera i ogarnął
wzrokiem uczniów, uśmiechając się lekko pod nosem. Chętnie opieprzyłabym go w
końcu za tą jego wszechobecną uprzejmość, która tylko zachęcała uczennice do
flirtowania z nim. A co było w tym wszystkim najgorsze? Że nawet niespecjalnie
mu to przeszkadzało, bo przecież był wolny.
Wyciągnęłam z torby zeszyt, rzucając go ostentacyjnie
na ławkę i wyłożyłam się na krześle, zakładając ręce na piersi. I nie, wcale
nie chciałam, żeby domyślił się, o co mi chodzi.
- Zrobimy dzisiaj powtórzenie do sprawdzianu –
oznajmił wesoło, wyciągając z szuflady biurka stos kartek. – I lepiej postarajcie
się jak najwięcej z tej lekcji wynieść, bo wywalą mnie na zbity pysk za
obniżanie waszego poziomu intelektualnego, jeśli napiszecie pracę klasową źle.
Uczniowie zachichotali, sprawiając, że uśmiech
praktykanta jeszcze bardziej się poszerzył. Wstał z krzesła i przeszedł się po
klasie, rozdając każdemu po jednej kartce pełnej najróżniejszych zadań,
obejmujących materiał z całego działu. Nienawidziłam powtórzeń, naprawdę.
Niall stanął przede mną, przygryzając delikatnie
wargę i podał mi moją kartkę ze znaczącym wyrazem twarzy, którego ni jak nie
potrafiłam zrozumieć. Nie chcąc wzbudzać niczyich podejrzeń, podziękowałam
szybko i ukryłam twarz za kurtyną włosów, ignorując uczucie gorąca, które
ogarnęło moje ciało. Horan bez słowa ruszył dalej, rozdając kolejne powtórzenia
i dopiero wtedy uzmysłowiłam sobie, że w prawym górnym rogu kartki zapisane
były schludnym pismem dwa słowa.
Uśmiechnij się.
Kąciki moich ust mimowolnie się uniosły, a wzrok
powędrował w stronę chłopaka, który mijał właśnie ostatniego ucznia i kierował
się w stronę tablicy. Jego głowa odwróciła się w moją stronę, a wargi
rozciągnęły w pięknym uśmiechu, przyciągającym uwagę chyba każdej osoby
siedzącej w tej klasie. Nie trwało to jednak długo, bo już po krótkiej chwili
oparł się nonszalancko o biurko, zerkając na wiszący na ścianie zegar.
- Daję wam na to pół godziny, później sprawdzimy
wszystkie odpowiedzi. Możecie zsunąć ławki i pracować w parach.
Po klasie rozległy się szurania i w krótce połowa
uczniów połączyła się w pary, podczas gdy druga nie miała ochoty z nikim
współpracować. Cóż, ja i mój niszczycielski nastrój należeliśmy do tej drugiej
grupy.
- Panie Horan, będzie pan moją parą? – spytała
jedna z dziewczyn siedzących nieopodal mnie, co wywołało wybuch śmiechu
pozostałej części uczniów.
Chłopak uśmiechnął się lekko, kręcąc z
rozbawieniem głową, ale w żaden sposób nie odpowiedział na tę zaczepkę.
Dziewczyna najwyraźniej była nieco zawiedziona faktem, że nie podjął
inicjatywy, więc zerkała na niego co chwilę, posyłając mu prowokujące
spojrzenia. Zacisnęłam wargi w wąską linię, usiłując nie zwracać uwagi na to
wszystko, ale… cholera, naprawdę mi to nie szło. Nie chciałam, żeby te
wszystkie uczennice patrzyły na niego w
ten sposób, zwracały się do niego w
ten sposób, dotykały go w ten sposób.
Dlaczego im na to pozwalał?
- Panie Horan, czy mogę na chwilę wyjść? –
spytałam cicho, podnosząc się ze swojego miejsca. – Źle się czuję.
Chłopak spojrzał na mnie, a w jego oczach
widziałam zmartwienie. Uśmiech w mgnieniu oka zniknął z jego twarzy. Odepchnął
się od biurka i przeszedł przez klasę, stając przede mną.
- Słabo ci? – zapytał i nawet nie czekając na moją
odpowiedź, wskazał skinieniem głowy drzwi, sam podążając tuż za mną.
Wyszłam z klasy, ignorując ciekawskie spojrzenia
uczniów i opadłam na jedno z krzeseł na korytarzu. Schowałam twarz w dłoniach,
biorąc głęboki wdech. Po co on tu za mną przyszedł?! Niall zamknął za sobą
drzwi i kucnął tuż przede mną, kładąc dłoń na moim kolanie.
- Naprawdę jest ci słabo? – zapytał cicho, nie
zwracając uwagi na fakt, że nawet na niego nie patrzę. – Źle się czujesz?
Chcesz wyjść na zewnątrz?
- Przestań, nie – syknęłam, odsuwając ręce od
twarzy i prostując się na krześle. – Wszystko jest okej.
- Więc dlaczego chciałaś wyjść z klasy?
Nie odpowiedziałam. Nie spojrzałam też w te jego
duże, niebieskie oczy, które wpatrywały się teraz we mnie ze zdwojoną
intensywnością. Jego palce zacisnęły się mocniej na moim kolanie, a druga dłoń
powędrowała do mojej twarzy, zmuszając mnie do nawiązania kontaktu wzrokowego.
Co miałam mu powiedzieć?
- Po prostu rzygać mi się chce, patrząc na te
panienki – mruknęłam poirytowana, zagryzając wargę.
Chłopak patrzył na mnie jeszcze przez kilka
sekund, po czym parsknął śmiechem, prostując się i zajmując miejsce na krześle
obok.
- Jesteś zazdrosna? – spytał, nawet nie starając
się ukryć rozbawienia w jego głosie.
Moje źrenice się rozszerzyły, a słowa same
ugrzęzły w gardle i naprawdę nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa.
Oczywiście, że byłam zazdrosna, ale on niekoniecznie musiał o tym wiedzieć.
- Ja wcale n…
- Mhmm – zamruczał, przerywając mi z jednym z tych
swoich uroczych uśmiechów. – Oczywiście, że nie.
Wzruszyłam obojętnie ramionami, próbując nie
wyglądać jak naburmuszony przedszkolak. Odwróciłam głowę, nagle wykazując
niesamowite zainteresowanie dyplomami dla szkoły, które wisiały na
przeciwległej ścianie. Nie lubiłam przyznawać się do swoich słabości, nie
miałam tego w zwyczaju i nie zamierzałam tego dla nikogo zmieniać. Skoro już i
tak wiedział, że jestem o niego zazdrosna, to mógł podniecać się tym faktem bez
wypowiadania tego na głos, zamiast jeszcze bardziej mnie irytować.
Poczułam jego ciepłe usta na swoim policzku i
drgnęłam zaskoczona, natychmiast się spinając. Moje serce zabiło szybciej,
kiedy po raz kolejny przycisnął wargi do mojej skóry, tym razem nieco niżej.
Kosmyki jego włosów dotykały mojej skóry, delikatnie mnie łaskocząc, ale nie
miałam nic przeciwko temu. Po moim ciele rozpłynęło się znajome ciepło,
zaczynając od miejsca, w którym jego usta dotykały mojej skóry. Kilka sekund
później złożył kolejny pocałunek na linii mojej żuchwy i odsunął się ode mnie,
najwyraźniej stwierdziwszy, że posunął się już wystarczająco daleko.
Jego dłoń odnalazła moją i chłopak wstał,
pociągając mnie za sobą. Przygryzł nieśmiało wargę i mimo że nie miałam nic
przeciwko temu, że nasze palce były splecione, niechętnie puścił mnie i schował
rękę do kieszeni.
- Nie musisz wracać na lekcję. Idź się
przewietrzyć, a w razie czego powiedz, że było ci trochę niedobrze i musiałaś
wyjść – powiedział cicho. – Po lekcji wpadnij po swoje rzeczy, zaczekam na
ciebie.
Skinęłam głową, a on uśmiechnął się do mnie po raz
ostatni i zniknął za drzwiami klasy.
Cześć, skarbeńki :)
Oddaję w wasze rączki szóstą część Nialla i liczę, że wam się podobała. Dziękuję z całego serduszka każdemu, kto fatyguje się, żeby zostawić po sobie komentarz - nawet nie potraficie sobie wyobrazić, jak bardzo motywujecie mnie w ten sposób do dalszego pisania i przebywania na tym blogu, uwielbiam was ♥
Połowa wakacji już za nami, mam nadzieję, że dobrze się bawicie i odpoczywacie!
Kocham i liczę na wasze opinie
~W