-Kto to?
Chłód wyczuwalny w głosie Niallera
przyprawił mnie o dreszcze. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, Shane
już dawno byłby martwy. Nie miałam pojęcia, dlaczego zaistniała
sytuacja tak go zdenerwowała. Spojrzałam na chłopaka pytającym
wzrokiem, jednak on zupełnie mnie zignorował. Nie zmieniając
wyrazu twarzy zrobił krok do przodu.
-Kto to? - powtórzył pytanie, tym
razem głośniej.
-To jest Shane. Mój przyjaciel –
odparłam starając się, aby mój głos brzmiał spokojnie i
zdecydowanie. Próbowałam subtelnie dać Niallerowi do zrozumienia,
żeby nie robił scen, jednak on nie odbierał moich sygnałów
poprawnie.
-Co ty sobie wyobrażasz? Ja siedzę w
domu, szukam jej dniami i nocami, a ty tu tak po prostu pieprzysz się
z moją dziewczyną?! - to pytanie nie było skierowane do mnie.
-Niall! - krzyknęłam nie mogąc
uwierzyć w słowa chłopaka – To, że Shane mnie do siebie przyjął
i pomógł, gdy ciebie nie było nie oznacza, że mnie przeleciał!
-Tak pewnie! Zobaczył biedną,
zapłakaną, zmarzniętą dziewczynę i przygarnął ją do swojego
domu nie oczekując nic w zamian. Na pewno. Założę cię, że
przeleciał cie przy pierwszej lepszej okazji!
Horan znalazł się niebezpiecznie
blisko mnie. Zrobiłam krok w tył, jednak uderzyłam plecami o
ścianę niezdolna do wykonania jakiegokolwiek innego ruchu.
Sparaliżowane strachem i zaskoczeniem ciało odmawiało mi
posłuszeństwa. Wzrok błądził po wykrzywionej od gniewu twarzy
Niallera, która znajdowała się teraz tuż obok mojej.
-Wypraszam sobie. Nie każdy chłopak
pieprzy wszystko co się rusza – usłyszałam głos Shane'a po
mojej prawej stronie.
Niall natychmiast się ode mnie odsunął
i robiąc kilka kroków znalazł się przy moim przyjacielu.
-Ty się lepiej nie odzywaj. Dobrze
wiem, co ci chodzi po głowie. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, to
prędzej czy później i tak się stanie.
-Grozisz mi? - spytał Shane co tylko
bardziej rozzłościło Niallera.
-Nie ma potrzeby ci grozić. Jesteś
już dużym chłopcem. Sam powinieneś wiedzieć, komu nie wchodzić
w drogę – odpowiedział Nialler.
Przerażona przyglądałam się całej
sytuacji z boku. Dwaj ważni dla mnie mężczyźni właśnie zabijali
się wzrokiem. Nie wiedziałam, jak się zachować. Chociaż nawet
gdybym wiedziała, nie byłabym w stanie wykonać żadnego ruchu ani
złożyć sensownego zdania. Po prostu stałam tam i przyglądałam
im się z napięciem czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Nigdy nie
widziałam tak zdenerwowanego Niallera. Rzadko komuś udawało się
wyprowadzić go z równowagi. Zazwyczaj był słodkim, kochanym i
uroczym sobą. A teraz? Każda część ciała pokazywała jego
wściekłość. Ręce ponownie zaciśnięte w pięści lekko się
trzęsły. Shane w przeciwieństwie do Horana wydawał się spokojny
i opanowany. Nie bał się. Wiele razy opowiadałam mu o Niallu, ile
dla mnie znaczył, jak bardzo go kochałam. Miałam wrażenie, że
tylko on mnie rozumie. Mogłam o wszystkim powiedzieć Cher, jednak
ona nigdy nie przeżyła takiej miłości. Pocieszała mnie, mówiła
żeby się nie załamywała, ale niewiele mi to dawało. Shane mnie
nie oceniał, nie prawił kazań. Po prostu mnie przytulał, głaskał
po głowie i mówił, że wszystko będzie dobrze. Wierzyłam mu.
Wierzyłam, że wszystko jakoś się w końcu ułoży. Że będę
szczęśliwa.
Jednak zachowanie Niallera sprawiało,
że miałam zwyczajnie dość. Po prostu się go bałam. Byłam
pewna, że nic by mi nie zrobił. Nie był taki. Bałam się, że
zrobi coś, przez co już nigdy nie będę mogła mu wybaczyć. W tym
momencie był nieprzewidywalny. Nigdy nie widziałam go w takiej
sytuacji więc nie wiedziałam, jak się zachowa. To mnie dobijało.
Czułam, jakbym zatrzymała się w czasie. Sekundy wydawały mi się
godzinami. Wpatrywałam się z otwartą buzią w chłopców i
czekałam na ruch Shane'a. Łzy napływały mi do oczu, ale uparcie
nie pozwalałam im wypłynąć. „Spokojnie” powtarzałam sobie w
myślach. Po prostu Niall trochę się zdenerwował.
-Wiesz co? - zaczął Shane patrząc
prosto w przepełnione gniewem oczy Horana – Nie jesteś wart tak
cudownej dziewczyny jak [T.I]. Zasługuje na kogoś lepszego niż
taki dupek.
W tym momencie Niall nie wytrzymał.
Zamachnął się i zanim zdążyłam się zorientować, co się
dzieje przyłożył mojemu przyjacielowi prosto w twarz.
Zdezorientowany Shane upadł na ziemię przy okazji obijając się o
szafkę w przedpokoju i złapał się za bolące miejsce. Horan nie
dał mu długo odpocząć. Rzucił się na niego z pięściami i
zaczął go okładać. Shane był typem człowieka, który nikomu nie
chciał zrobić krzywdy, nawet gdyby mógł, więc zamiast oddać
Niallowi próbował jakoś go powstrzymać nie raniąc go. Niezbyt mu
to wychodziło, ponieważ znajdował się pod Horanem.
W tamtym momencie wybudziłam się z
transu. Rzuciłam się w stronę chłopców, aby pomóc
przyjacielowi. Złapałam Niallera za ramię i siłą próbowałam
odciągnąć go od Shane'a. Niestety nie przyniosło to
zadowalających rezultatów. Krzyczałam na niego, żeby przestał i
się uspokoił, ale mnie nie słuchał. Spróbowałam jeszcze raz
wcześniejszej metody z takim samym skutkiem. Nie wiedziałam, co
robić. Jak go powstrzymać. Kiedy zobaczyłam krew na podłodze nie
wytrzymałam i rzuciłam się na ziemię ustawiając tak, że
znajdowałam się między Niallem a Shanem. Zamknęłam oczy czekając
na cios i ból, jednak nic takiego nie nastąpiło. Powoli otworzyłam
powieki. Pierwszym, co zauważyłam, była pięść Niallera tuż
obok mojej twarzy. Spojrzałam mu w oczy. Rozszerzone tęczówki w
kolorze oceany przyglądały mi się z zaskoczeniem. Był zszokowany.
Przenosił wzrok to na mnie, to na swoją pięść. Po chwili odsunął
się i nic nie mówiąc cofnął o krok. Wyciągnął do mnie dłoń,
aby pomóc mi wstać, jednak ja odepchnęłam. Wściekła podniosłam
się i stanęłam twarzą w twarz z Horanem. Już się nie bałam.
Byłam po prostu zła.
-Co ty sobie wyobrażasz?! Wparowujesz
bez zapowiedzi do mojego tymczasowego domu i bijesz mojego
przyjaciela tylko za to, że pomógł mi gdy ty zachowywałeś się
jak dupek?! Czy ty w ogóle myślisz?! Mam cię dość! Chce mi się
rzygać jak teraz na ciebie patrzę. Wynoś się. Wynoś się i już
nigdy nie wracaj. Nie chcę cię widzieć, rozumiesz?! Nie sądziłam,
że upadniesz tak nisko. Wyjdź.
Złość rozpierała mnie od środka.
Nie myślałam już o tym, jak bardzo mogę go zranić. Kiedy on tak
bardzo się zmienił? Gdzie się podział ten słodki blondynek,
którego tak kochałam.
-Przepraszam – wyszeptał cicho nawet
na mnie nie patrząc.
-Nawet nie próbuj. Wynoś się –
powiedziałam jednocześnie wypychając go z mieszkania. Nie
sprzeciwiał się. Nie stawiał oporu. Widziałam, że było mu
głupio. Źle się czuł z tym co zrobił. Jednak nie mogłam znów
dać się nabrać. Tego mu nie wybaczę. Zatrzasnęłam za nim drzwi.
Już nie powstrzymywałam łez, które cisnęły mi się do oczu.
Usłyszałam cichy jęk za plecami. To Shane podniósł się do
pozycji siedzącej. Zauważyłam, że Niall nieźle go poturbował.
Chłopak miał podbite oko i niewielkie siniaki w kilku miejscach. Na
razie niewielkie. Poza tym z jego dolnej wargi sączyła się krew.
Zrobiło mi się trochę niedobrze, ale nie zwróciłam na to uwagi.
Podbiegłam do przyjaciela klękając przy nim i łapiąc go za rękę.
-Nic ci nie jest? - głupie pytanie.
-Nie. Wszystko w porządku – skłamał
– Lepiej mi powiedz, jak ty się czujesz?
Dopiero teraz wszystko do mnie dotarło.
Nie mogąc się powstrzymać wybuchnęłam płaczem opadając na
zimną posadzkę. Shane podniósł mnie delikatnie i położył sobie
moją głowę na kolanach. Głaskał mnie po głowie uspokajając.
Głupio się czułam. Przecież to on został pobity bez powodu, a ja
się nad sobą użalałam. Jednak nie mogłam się uspokoić. Czułam
się przy nim bezpieczna. Tak, jak niedawno czułam się przy Niallu.
Zmęczona wydarzeniami tego wieczoru i ciągłym płaczem, nawet nie
wiem, kiedy zasnęłam.
Obudziłam się następnego dnia w
łóżku w pokoju gościnnym, który tymczasowo zamieszkiwałam.
Ładnie urządzone, nieduże pomieszczenie miało wszystko, czego
potrzebowałam: dwuosobowe łóżko, dużą, dębową szafę na
ubrania, biurko z jasnego drewna po prawej stronie, a nawet oddzielną
łazienkę. Zauważyłam, że jestem przykryta kocem. Prawdopodobnie
Shane mnie tu przeniósł po tym, jak zasnęłam mu na kolanach.
Przypomniały mi się wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Przyjście
Nialla, jego przemowa, bójka i wszystko, co wtedy czułam. Nie
miałam siły się nad tym zastanawiać. Niechętnie podniosłam się
z łóżka i skierowałam do toalety. Czułam, jakby każda część
mojego ciała ważyła co najmniej 100 kg. Zatrzymałam się przed
lustrem i przyjrzałam się mojemu odbiciu. To zdecydowanie nie było
to, co chciałam tam zobaczyć. Opuchnięta od płaczu twarz wyrażała
moje zmęczenie i wyczerpanie. Głośno westchnęłam i wykonałam
codzienną rutynę. Po wyjściu z łazienki ubrałam się w
pierwsze-lepsze ciuchy i wyszłam z pokoju kierując się do kuchni.
Już na korytarzu było czuć zapach śniadania. No tak. Shane robił
jajecznicę – swoją specjalność. Zawsze śmiałam się, że nie
umie nic innego przygotować, chociaż w rzeczywistości był bardzo
dobrym kucharzem. To tylko takie przyjacielskie żarty. Gdy weszłam
do pomieszczenia chłopak akurat odwrócił się do mnie przodem z
lekkim uśmiechem na ustach. Wtedy przeraziłam się jeszcze
bardziej, niż wczoraj. Na każdej widocznej części ciała miał
siniaki lub strupy, świadczące o tym, że Niall go trochę
podrapał. Mimo to wyglądał jak wesoły, radosny on. Zrobiło mi
się okropnie głupio. Przecież to wszystko przeze mnie. Gdyby mnie
nie spotkał, Niall by tu nie przyszedł i Shane w ogóle by nie
ucierpiał. „Spieprzyłaś mu życie” odezwał się cichy głosik
w mojej głowie. Niestety musiałam się z nim zgodzić.
-Witam piękną panią – powiedział
jakby nigdy nic mój przyjaciel podając mi kubek kawy.
-Dzień dobry – odparłam trochę
mniej radośnie i upiłam łyk gorącej cieczy prawie parząc sobie
przy tym język. Po krótkiej chwili ciszy postanowiłam, że muszę
mu wszystko wyjaśnić.
-Przepraszam – nie miałam siły
spojrzeć mu w oczy.
-Za co? - chłopak był wyraźnie
zdziwiony. Wydawał się nie wiedzieć, o czym mówię.
-Za wszystko. Za to, że zwaliłam ci
się na głowę. Za zachowanie Nialla. Za ból i wszystkie twoje
obrażenia. To tylko i wyłącznie moja wina.
-Nawet tak nie mów! - chłopak od razu
się ożywił podchodząc do mnie – To nie przez ciebie! To ten
cały Niall zachował się jak kompletny dupek. Wtedy, jak cię
oszukał, zdradził i teraz również.
-W ogóle nie rozumiem jego zachowania.
Może byłabym w stanie zrozumieć, gdybym go dla ciebie zostawiła,
ale to nie tak. Nic nas nie łączy, więc nie miał powodu, żeby
się martwić – powiedziałam analizując w głowie zachowanie
Horana.
-Może jednak miał? - spytał
niepewnie Shane.
Myślałam, że udławię się kawą,
którą właśnie piłam.
-Co?!
Hej misie :) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale byłam naprawdę zajęta. Wiem. Zawaliłam. Niestety jakoś tak wyszło, a nie chcę was dłużej trzymać w niepewności. Przepraszam. Macie jakieś sugestie, co może się dziać w kolejnej części? Jestem ciekawa, co myślicie :3 I tak, lubię przerywać w takich momentach ;d Liczę na wasze komentarze :)
Kocham xx
~M