poniedziałek, 31 grudnia 2012

#46 Harry (część 1)


-To nie może być prawda - mówiłaś sama do siebie. Pozytywny.
-Nie, nie, nie to jest niemożliwe - wciąż mamrotałaś pod nosem.
Najgorsze było to, że nie wiedziałaś jak zareaguje Harry. Piosenkarz, w którym kocha się milion nastolatek na całym świecie. Jednak dla ciebie był przede wszystkim twoim chłopakiem. Kochanym, słodkim i uroczym chłopakiem. Jak on zareaguje na wiadomość, że zostanie ojcem w tak młodym wieku? A co jeśli nie będzie chciał dziecka? W twojej głowie co chwila pojawiały się nowe wątpliwości. Nagle usłyszałaś trzask zamykanych drzwi wejściowych. To mogło oznaczać tylko jedno - Harry wrócił do domu. Przełknęłaś głośno ślinę. Stałaś bez ruchu i nasłuchiwałaś. Zorientowałaś się, że twój chłopak odłożył klucze (prawdopodobnie na szafkę w przedpokoju jak to miał w zwyczaju), zdjął kurtkę i buty po czym wszedł do salonu.
-[T.I]?! - zawołał cię.
Milczałaś. Nie byłaś w stanie nic z siebie wydusić. Wołanie się powtórzyło, ale ty wciąż nie mogłaś się odezwać. Dopiero kiedy usłyszałaś kroki na schodach rzuciłaś test ciążowy, który do tej pory trzymałaś w ręku na półkę, chwyciłaś laptopa i rzuciłaś się na łóżko. Udawałaś, że przeglądasz jakieś strony internetowe. Po chwili w drzwiach pojawił się Harry. Gdy cię zobaczył na jego zmartwioną twarz wtargnął szeroki uśmiech i pokazały się dołeczki, które tak bardzo kochałaś. Jednak nie byłaś w stanie odwzajemnić gestu.
-Tu jesteś! Wołałem cię, ale nie odpowiadałaś i już zaczynałem się martwić...-przystanął, kiedy zobaczył grymas na twojej twarzy - stało się coś? Czemu jesteś taka smutna?
-Nie, nic się nie stało. Zdaje ci się - skłamałaś i uśmiechnęłaś się sztucznie. Nie przekonało to chłopaka. W obawie, że pod wpływem jego spojrzenia złamiesz się i wszystko mu opowiesz odwróciłaś wzrok. Zaczęłaś przeszukiwać byle jakie strony w internecie byle tylko nie wzbudzić podejrzeń ukochanego. Po chwili laptop zniknął z twoich rąk. Podniosłaś wzrok i zobaczyłaś klęczącego przed tobą Harrego. Jego duże, zielone oczy wpatrywały się w ciebie przeszywając cię na wylot. Zadrżałaś, gdy położył ręce na twoich kolanach.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak. Mnie nie oszukasz [T.I] - wyszeptał.
Głośno westchnęłaś szukając jakiejkolwiek wymówki.
-Jestem po prostu zmęczona - wyjąkałaś.
Tym razem to Hazz głośno wypuścił powietrze i wstał.
-Dobra nie będę cię zmuszał. Jak zechcesz, to sama powiesz - rzucił i skierował się w stronę łazienki. Nagle chłopak się zatrzymał. Najwyraźniej coś przykuło jego uwagę. Skierował się w stronę półki i chwycił leżący na niej mały, biały przedmiot. "O nie" pomyślałaś obserwując go z przerażeniem. Harry przez dłuższą chwilę wpatrywał się bez słowa w rzecz znajdującą się w jego dłoni.
-Co to jest? - spytał ledwo dosłyszalnie.
Nic nie odpowiedziałaś, tylko wpatrywałaś się w ukochanego z otwartą buzią.
-Co to jest do cholery? - tym razem krzyknął.
-Harry ja...
-Pozytywny?! Przecież to niemożliwe! Zabezpieczaliśmy się! - chodził po pokoju w tę i z powrotem, a ty spuściłaś wzrok i zaczęłaś bawić się palcami. Czułaś się...winna? Przecież to nie twoja wina, że zaszłaś w ciążę. Poza tym do tego potrzebne są dwie osoby. W końcu Harry usiadł na brzegu łóżka i schował twarz w dłoniach.
-Ja jestem jeszcze za młody na dziecko. Mam pracę, przyjaciół, rodzinę. Chcę się jeszcze bawić, a nie zostać rodzicem! - usłyszałaś.
-A co ja mam powiedzieć? Myślisz, że tego chciałam? Jestem jeszcze młodsza od ciebie. Poza tym nie mam się do kogo zwrócić o pomoc. Wszyscy moi bliscy są w Polsce. Ale razem dam radę Hazza - ostatnie zdanie tylko wyszeptałaś. Położyłaś loczkowi rękę na plecach i zaczęłaś go głaskać w pocieszającym geście. Starałaś się być silna, mimo że łzy cisnęły ci się na policzki. Wiedziałaś jak twój chłopak musi się teraz czuć. Chwilę temu przeżyłaś to samo. Jednak już zdąrzyłaś pokochać maleństwo rozwijające się spokojnie pod twoim serduszkiem. Ono w niczym nie zawiniło.
-Myślę, że to nie jest dobry pomysł. A co jeśli prasa się o tym dowie? To będzie piekło! - Harry znowu wstał i zaczął chodzić w kółko po sypialni.
-Co masz na myśli?
-Wiesz chyba będzie lepiej jak zrobimy sobie małą przerwę. No wiesz wyprowadzisz się, dasz mi czas żebym wszystko przemyślał...
-Słucham?! nie mogłaś uwierzyć w to, co właśnie powiedział - Zrywasz ze mną?! Teraz?! I w dodatku wyrzucasz mnie z domu?! Ja jestem w ciąży! To będzie też twoje dziecko!
-Zrozum to nie tak, że cię nie kocham ale...
-Ależ ja dokładnie rozumiem! - przerwałaś mu - Rozumiem, że jesteś zwykłym dupkiem! Ufałam ci! Nie mogę uwierzyć, że spędziłam z tobą ponad dwa lata mojego życia! Nigdy nie myślałam, że okażesz się takim pieprzonym egoistą i palantem! Nienawidzę cię Harry! Rozumiesz NIENAWIDZĘ! - krzyknęłaś i cała zapłakana wybiegłaś z domu.


Hej kochani! No to mamy pierwszą część Harrego. Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne, interpunkcyjne itp. Mam nadzieję, że zostawicie po sobie komantarz :) Dziękuję za wszystkie nominacje do Liebster Awards i za tyle wejść na blogu! To dla nas dużo znaczy. Na koniec jeszcze życzę wam szalonego sylwestra, szczęśliwego Nowego Roku i żebyście dotrzymały swoich postanowień noworocznych ;) 
Proszę zostwacie po sobie jakikolwiek komentarz :3 
Kocham was <3 

~M

niedziela, 30 grudnia 2012

Liebster Awards

Dziękujemy za kolejne nominacje do Liebster Awards. Jest to dla nas ogromne wyróżnienie, jak i motywacja do dalszej pracy :) 

Przypominam że,  Liebster Awards  to taka 'akcja', w której mamy szansę wyróżnić wyjątkowe blogi. Nominowany blogger jest zobowiązany do udzielenia odpowiedzi na 11 pytań oraz do nominowania kolejnych 11 blogów (za wyjątkiem tego, który nominował nas) i zadania 11 pytań. 

Oto nasze odpowiedzi:


1. Jak masz na imię?
Karolina
Weronika
Maja
2. Od kiedy jesteś Directioner?
K: Ciężko stwierdzić.. Od czasu gdy One Direction na dobre zawładnęło moim życiem. Dokładnej daty nie znam.. Ale przyjętą datą jest stycznia 2012 :)
W: Od początku kwietnia tego roku :)
M: Jakoś w kwietniu 2012 :)
3. Ile masz lat?
K: 17.
W: 15.
M: 15
4. Ulubiona książka lub film
K: Książka: Anioły i demony. Film: jest ich wiele :)
W: Jeśli chodzi o książkę, kocham wszystkie części Harry'ego Pottera, ulubiony film to Pożyczony Narzeczony.
M: Nie mam ulubionej książki :) Jeśli chodzi o filmy to "Uprowadzona" i wszystkie części "Piratów z Karaibów"
5. Ulubiony kolor
K: Niebieski
W: Obecnie fioletowy :)
M: Zdecydowanie niebieski :)
6. Kto jest twoim faworytem z 1D?
K: Niall
W: Nialler
M: Zayn 
7. W jakich fandomach jesteś?
K: directioners i 3eeks
W: Jestem tylko i wyłącznie Directioner.
M: Jestem Directioner, Mixer, Mazziturbater, Ritabot, Mayniac, Brat, Peacer i Deviner :)
8. Ulubione jedzenie
K: Słodyczeee :)
W: Wszystko, co słodkie :D
M: Mascarpone
9. Co sądzisz o Larrym?
K: Larry to na pewno przyjaźń, miłość braterska, silna więź której, mimo wszelkich przeciwności, nic nie jest w stanie rozerwać. Nie chcę robić z nich na siłę gejowskiej pary, ale mimo wszystko w głębi duszy chciałabym, żeby Larry jako romance okazał się prawdą
W: Sądzę, że to nie jest moja sprawa... Traktuję Larry'ego jako bromance, jako przyjaźń czy może nawet braterstwo. Ufam zarówno Lou i Harry'emu na tyle, żeby wierzyć w to, co mówią. Ale jeśli kiedykolwiek okaże się, że Larry to prawdziwy romace - będę szczęśliwa :)
M: Według mnie Larry to tylko bromance. Wiem, że chłopcy kochają się jak bracia i są ze sobą bardzo zżyci, ale nie oznacza to, że są gejami. Jednocześnie nic nie mam do homoseksualistów :) Jeśli chłopcy twierdzą, że są przyjaciółmi a nie parą to tak jest i tyle.
10. Jakie bromance lubisz?
K: Wszystkie ale najbardziej, Larry i Niam :)
W: Najbardziej? Ziall i Nouis :)
M: Ziall :)
11. Co sądzisz o moich imaginach i opowiadaniach?
K: Interesujące :) W miarę możliwości staram się wpadać i czytać xx
W: Szczerze mówiąc nie trafiłam na Twojego bloga wcześniej, ale postaram się to zmienić :)
M: Przyznam się, że nigdy nie widziałam twojego bloga, ale postaram się to nadrobić.


1. Jak masz/ macie na imię?
Karolina.
Weronika
Maja
2. Ulubiony członek One Direction?
K: Niall
W: Nialler <3
M: Zayn
3. Co sądzisz/sądzicie o dziewczynach chłopców z 1D?
K: Moim zdaniem są urocze i w pełni zasługują na miłość chłopców. Zazdroszczę im, bo jest czego, ale mimo to wspieram ich mentalnie, nie hejtuję, nie obrażam, mam do nich szacunek. Nie wiem co sądzić o Taylor.. czy zaliczać ją jako dziewczynę Hazzy, czy też nie. Mimo wszystko ją jedyną lubię mniej, ale mam nadzieję, że to się zmieni.
W: Przede wszystkim, uważam, że mają naprawdę ogromne szczęście :) Uwielbiam i szanuję wszystkie partnerki naszych chłopców. Danielle jest przekochana, niesamowicie utalentowana i sprawia wrażenie bardzo miłej. Eleanor wydaje się być bardzo sympatyczna i urocza, Perrie ma wspaniały głos i jest cudowna, a Tay...? Jeśli faktycznie ona i Hazza są razem, to jak najbardziej szanuję jego wybór i uważam, że oboje zasługują na szczęście.
M: Kocham je wszystkie za to, że uszczęśliwiają naszych chłopców i zawsze ich wspierają. Nigdy nie zauważyłam, aby któraś z nich wykorzystywała sławę chłopców. Poza tym kocham Perrie za jej głos, poczucie humoru i to, jaka jest kochana, Danielle jest cudowną tancerką, a Eleanor jest mega sympatyczna i miła dla każdego, kogo spotka :3 Taylor nie zaliczam póki Harry nie potwierdzi ich związku, ale nic do niej nie mam :)
4. Masz/macie jakieś realne plany na przyszłość? 
K: Przed wszystkim skończyć liceum, zdać maturę, później jakieś studia. Chciałabym mieć spokojne, ale za razem ciekawe życie, bez rutyny.
W: W najbliższym czasie chciałabym dobrze napisać egzaminy gimnazjalne, przebrnąć przez konkursy i coś w nich osiągnąć, skończyć moje wymarzone liceum, a potem...? Nie mam pojęcia :)
M: Chyba póki co dostać się do dobrego liceum :) Mam ponad 100 do wyboru, a to dość trudne :) Uważam, że nie ma co planować przyszłości, bo równie dobrze jutra może już nie być.
5. Polecasz/polecacie jakieś blogi?
K: Hmm blogi warte uwagi:
oraz zapraszam na mojego osobnego bloga: http://i-go-my-way.blogspot.com/
W: Z całego serca polecam np. http://the-perfect-melody.blogspot.com/ czy http://www.seconddirection.mylog.pl/ ale jest ich duuużo więcej :D
M: Polecam blog http://imaginezonedirection.blogspot.com/ mega sympatyczna dziewczyna z ogromnym talentem :)
 6. Masz/macie konto na TT? Jeśli tak, to podaj/podajcie nick. :)
Wspólne konto: @Imaginy_1D
Konto Karoliny: @Karollaaaaa
Konto Weroniki: @Veronica_1Dfan
Konto Mai: @PezzMixer
7. Ulubiony wykonawca/zespół oprócz One Direction?
K: Coldplay, Linkin Park, Ed Sheeran, Kings Of Leon, Red Hot Chili Peppers.. wiele tego, podałam tylko szczególnie ulubione. Wiem, że Ci wykonawcy są różnorodni, zupełnie odmienni od 1D, ale.. taka już jestem
W: Słucham wielu wykonawców, ale nie poświęcam im aż tak wielkiej uwagi jak 1D. Jest to np. GrubSon, ale także JB, Kamil Bednarek czy Katy Perry :)
M: Little Mix, Ed Sheeran, Rita Ora, Conor Maynard, Cher Lloyd, Rihanna, Eminem, Lil Wayne, Wiz Khalifa, Slaughterhouse, Tyga, Drake, Nicki Minaj, D12, Bad Meets Evil, 50 Cent, Xzibit, BoB, T.I, Tupac Shakur, Michael Jackson, Dr. Dre <3 Założę się, że o 1/3 zapomniałam ;p
8. Lubisz/lubicie Little Mix?
K: Tak :)
W: Bardzo lubię.
M: Kocham
9. Co sądzisz/sądzicie o naszym blogu?
K: Ten blog jest z pewnością wyjątkowy. W wolnym czasie staram się wpadać i czytać :)
W: Nie spotkałam się z nim wcześniej, ale skoro już się o nim dowiedziałam, to postaram się go jak najczęściej odwiedzać <3
M: Wybaczcie, ale nigdy go nie widziałam :) Ale obiecuję, że przeczytam i skomentuję <3
10. Skąd pomysł na bloga? 
K: Sama nie wiem.. po prostu szukałam czegoś, co będzie mogło wyrazić moje emocje, uczucia. Pisanie bardzo pomaga. Przenosi w zupełnie inną rzeczywistość, gdzie człowiek może odpocząć, oderwać się od problemów :)
W: Wydaje mi się, że chciałam po prostu spróbować czegoś nowego, pokazać siebie i to, co piszę, komuś więcej :)
M: Od dawna pisałam opowiadania, ale nie miałam szansy nigdzie ich opublikować. Bardzo lubiłam ten blog więc ucieszyłam się kiedy dowiedziałam się o konkursie na współautorkę :) Teraz mogę poznać opinie innych na temat mojej twórczości.
11. Jakieś plany na Sylwestra? 
K: Niezapomniana impreza
W: Okaże się :D 
M: W tym roku impreza u mnie :)



 1.Jak to się stało, że zostałaś Directionerką ?
K: Szczerze.. nie pamiętam! Po prostu zauważyłam ich na jakimś muzycznym kanale. Wiem, ze na początku ich nie lubiłam, pomyślałam, że to kolejne przereklamowane gwiazdeczki. Jednak myliłam się, z czasem zauważyłam, że kompletnie oszalałam na ich punkcie, zakochałam się w nich na zabój i tak oto jestem Directioner.
W: Po raz pierwszy zetknęłam się z chłopcami na jednej ze stron internetowych, ale niezbyt mnie to zainteresowało. Potem usłyszałam w radiu WMYB w momencie, kiedy miałam wszystkiego i wszystkich dość i ta piątka debili sprawiła, że w jednej chwili na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Już w tamtej chwili poczułam się do nich przywiązana <3
M: Przyznam, że na początku ich nie lubiłam. Nie słyszałam ich piosenek, ale skreśliłam ich na początku, tak jak robi to większość hejterów. Moja przyjaciółka stała się Directionerką i zaczęła nawijać mi o chłopcach 24/7 :D Postanowiłam posłuchać ich piosenek, poczytać i się zakochałam <3
2. Co kojarzy Ci się z zespołem ?
K: Hmm jest wiele takich rzeczy. Między innymi ich piosenki z czasów XF, powiedzonka, atrybuty typu Irlandia, paski, lustra, łyżki itp. Kocham ich, więc stale o nich myślę, na co nie spojrzę to i tak myślę o nich. Wydaje mi się, że takie nałogowe myślenie o nich, to normalny stan dla każdej Directioner :)
W: Ostatnimi czasy, wszystko na co spojrzę, kojarzy mi się z chłopcami. Szelki, lustro, łyżki, nie wspomnę już o tym, że gdy usłyszę jakiekolwiek zdanie, które kiedyś padło z ich ust, od razu się uśmiecham i trudno mi wrocić już do rzeczywistości :D
M: Z każdym członkiem zespołu kojarzy mi się coś innego :) Np z Niallem kojarzy mi się Irlandia, z Liamem łyżki, z Harrym loczki, z Lou paski a z Zaynem fryzjer ;D Gorzej z tym, że od kiedy stałam się Directionerką to wszystko inne kojarzy mi się z nimi *o*
3. Dwa wyrazy opisujące twoją osobowość.
K: Z racji tego, jak bardzo zróżnicowana jest moja osobowość, opisanie siebie w dwóch słowach jest NIEMOŻLIWE :)
W: Upartość, leniwość? :D
M: Leniwa, zwariowana :D
4. Co robisz kiedy usłyszysz piosenkę One Direction w radiu ? 
K: Odczuwam ogromną radość, mimo że znam doskonale ten kawałek, że słucham go setny raz, to i tak odczuwam wielką ekscytację. Wtedy jestem cholerna z chłopców jak i z bycia Directioner. Mam ochotę skakać, biegać i wykrzyczeć jak bardzo ich kocham.
W: To jest ten moment, gdy przyjaciele się mnie wyrzekają :D Zaczynam szczerzyć się do samej siebie jak ktoś z upośledzeniem psychicznym, podskakuję, piszczę i nie mogę złapać oddechu. Standardowa reakcja Directioner :D
M:To dość dziwne zjawisko. Zachowuję się, jakbym była chora psychicznie ;D Zaczynam skakać, biegać, tańczyć (niezależnie od tego gdzie jestem), śpiewać, a bardziej drzeć się, bo nie potrafię śpiewać ;p Nie umiem tego dokładniej opisać, ale cała moja rodzina się wtedy ewakuuje ;D
5. Byłaś albo będziesz na ich koncercie? 
K: Oczywiście, że będę! Jak wszystkie Polish Directioners
W: Nie była, ale nie spocznę, póki choć raz ich nie zobaczę! :)
M: Jeszcze nie byłam, ale na pewno będę razem z moimi kochanymi Directioners <3
6. Jaka jest twoja ulubiona piosenka One Direction?
K: Wszystkie są świetne, ale najwięcej emocji wzbudza we mnie Little Things...
W: Uwielbiam dokładnie wszystkie piosenki chłopców, ale zawsze najważniejszą będzie dla mnie WMYB, bo to właśnie dzięki niej stałam się Directioner :)
M: Zależy od nastroju :) Kocham naprawdę wszystkie, ale aktualnie chyba They Don't Know About Us <3
7. Co jest dla Ciebie w życiu najważniejsze?
K: Rodzina, przyjaźń, to by spełniać swoje marzenia bez względu na wszystko. By nie zważać, na to 'co powiedzą inni', by kroczyć własną ścieżką oraz by każda porażka była dla nas okazją do uodpornienia się i pokazania innym, na jak wiele nas stać :)
W: Moi bliscy, przyjaciele, to by spełniać marzenia i znajdować nowe cele, do których się dąży :)
M: Ludzie, których kocham i którzy sprawiają, że się uśmiecham :)
8. Co myślisz o shipperkach albo hejterach
K: Obie te społeczności (pozwolę sobie ich tak określić) mają swoje miejsce na Ziemi. Bez względu na wszystko takie osoby były, są i zawsze będą bo są potrzebni. To jest taki pewien życiowy cykl, z którego nie można wykluczyć żadnego czynnika. I właśnie z tego powodu nie mam jakiegoś wybujałego zdania na ich temat. Hejterzy czasami przesadzają.. ale nie mają świadomości, że ich hejty nas - fanów jedynie podbudowują i hartują :)
W: To jest ciekawe pytanie :D Shipperki są bardzo w porządku, póki nie przekraczają granicy i nie zaczynają krzywdzić chłopców. Hejterzy to dla mnie osoby zupełnie niewarte uwagi, więc się nimi nie przejmuję i radzę wszystkim ignorować ich różnego rodzaju zaczepki :)
M: Nic nie mam do shipperów, póki nie zaczynają się kłócić ;) Nie lubię nieuzasadnionych hejtów. Jak już się kogoś nie lubi, to chociaż powinno się wiedzieć za co.
9. Największe marzenie?
K: By na starość, móc śmiało powiedzieć, że w pełni wykorzystałam swoje życie, że niczego nie żałuję i że czuję się mega spełniona.
W: W pełni wykorzystać życie :)
M: Żebym do końca życia mogła robić to, co kocham najbardziej.
10. Gdybyś miała jednym słowem opisać chłopaków z 1D co byś powiedziała? 
K: cholernieseksowniuroczywyjątkowiutalentowaninieziemskoprzystojni jest jedno słowo :)
W: Idealni (mimo wad, dla nas zawsze tacy będą)
M: Chyba się nie da :D Każdy z nich jest przecież inny <3
11. Gdybyś miała taką możliwość, o co byś zapytała chłopaków?
K: Standardowo zdjęcie, autograf. O to czy ich przyjaźń jest faktycznie taka, jak nam się wydaje. Czy mogliby mnie przytulić i powiedzieć (nawet jeśli mieliby skłamać) że mnie kochają. 
W: O baaardzo wiele spraw :) Oczywiście poprosiłabym o zdjęcie z nimi, ale gdybym miała nieograniczoną ilość czasu z nimi... zapytałabym ich dosłownie o wszystko :)
M: Czy są szczęśliwi. To dla mnie najważniejsze <3

Od: http://i-go-my-way.blogspot.com/ czyli nominacja od Karoli :)

1. Gdybyś miała wybrać raz na zawsze, rodzina czy One Direction, co byś wybrała i dlaczego?
W: Wybrałabym rodzinę, bo moi bliscy zawsze będą dla mnie najważniejsi.
M: Rodzinę. Jest dla mnie wszystkim, zawsze mnie wspiera i kocha mimo wad. Nikt by jej nie zastąpił.
2. Co jest dla Ciebie ważniejsze, to by 'na pełnej' żyć chwilą, czy zważać na konsekwencje, przyszłość? Napisz dlaczego. 
W:  Wydaje mi się, że wolę korzystać z życia, niż wciąż zastanawiać się, co będzie jeśli... Choć muszę przyznać, że jestem jedną z tych osób, które dosyć często panikują, gdy mają podjąć ważną decyzję w ciągu kilku sekund.
M: Nie lubię martwić się przyszłością. Wolę żyć chwilą, bo tylko teraźniejszość jest pewna. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy i niczego nie można być w 100 % pewnym. Poza tym równie dobrze jutra może nie być.
3. Jak zmieniło się Twoje życie, od czasu gdy zostałaś Directioner? 
W:  Kolosalnie :) 'Poznałam' piątkę idiotów, którzy stali się mi nagle niesamowicie bliscy i może to zabrzmi tandetnie, ale zmienili całe moje życie. Nic nie jest już tak jak wcześniej. Dzięki nim mój charakter uległ zmianie, poznałam tysiące nowych osób, które pod wieloma względami przypominają mnie samą :)
M: Chłopcy nauczyli mnie, żeby wierzyć w marzenia. Dzięki tej 5 wariatów przestałam martwić się zbyt wieloma problemami w życiu i zaczęłam z niego korzystać. Nie ważne ile razy dostanę w twarz, ważne żebym się podniosła. Myślę, że nic wcześniej mnie nie zmieniło tak jak oni.
4. Co by było gdybyś poznała chłopców z One Direction i gdyby okazali się zupełnie inni, niż nam - Directioners się wydaje (w gorszym znaczeniu)? Zaakceptowałabyś ich wszelkie wady i została nadal w tym fandomie czy może nie?
W:  Jestem w 100% pewna, że zostałabym. Ci chłopcy są mi zbyt bliscy, bym mogła ot tak przestać ich kochać i odejść.
M:  Jestem pewna, że oni SĄ inni, niż nam się wydaje. W końcu gazety, plotki czy nawet oni sami nie pokażą nam prawdziwych siebie. Nigdy nie mogę być pewna tego, co bym zrobiła, ale wydaje mi się, że jednak dalej byłabym Directioner.
5. Co Twoja rodzina, znajomi, przyjaciele sądzą o One Direction i tym, że jesteś Directioner?
W:  Przyjaciółki uważają moją miłość do chłopców za coś w rodzaju obsesji, ale ostatnio moje szaleństwo im się udziela :D Rodzice też wiedzą o chłopcach i nie mają absolutnie nic przeciwko. Tato chętnie słucha o moich idolach i oboje cieszą się razem ze mną, że mogę być czyjąć fanką :) Sam fakt, że obiecali mi, iż przejadą ze mną całą Polskę, jeśli chłopcy mieliby kiedykolwiek wystąpić w naszym kraju, mówi sam za siebie :)
M: Mam to szczęście, że z kilku członków mojej rodziny zrobiłam directioners i jestem z tego dumna :) Aczkolwiek jest też paru hejterów, ale jako że po swojej stronie mam bardziej "wpływowe" osoby zawsze da się ich jakoś uciszyć :) Nie będę nawet tłumaczyć bo moja rodzina jest naprawdę dziwna ;p Wsród przyjaciół mam osoby o podobnych poglądach na temat 1D, lub takich, którym nie przeszkadza mój fandom :)
6. Skąd bierzesz inspiracje do pisania bloga?
W:  Z otoczenia, z tego co przytrafia się mi, ale także z moich fantazji czy jakiś nagłych przypływów weny.
M:  Sama nie wiem...po prostu wpadają mi do głowy, a ja przelewam te myśli na papier :)
7. Jak reagujesz, gdy ktoś obraża, oczernia One Direction? Wszczynasz dyskusje, a nawet kłótnie, czy może starasz się to przemilczeć? 
W:  Jestem jedną z tych osób, które nie stronią od kłótni, więc jeśli słyszę, że ktoś obraża chłopców, od razu wkraczam do akcji.
M:  Jeszcze mi się nie zdarzyło przemilczeć obrażania naszych chłopców. Ale obracam się w środowisku, w którym hejtowanie 1D nie jest mile widziane, więc żadko spotykam takie sytuacje.
8. Gdybyś miała możliwość cofnięcia czasu, co byś zmieniła w 2012 roku? 
W:  Może uniknęłabym niektórych kłótni, ale nic poza tym :)
M:  Cofnęłabym parę niemiłych słów wypowiedzianych w kierunku pewnych osób :)
9. Jakie jest Twoje zdanie na temat Polskich Directioners? Jakie chwile z nimi spędzone wspominasz najlepiej?
W:  Wydaje mi się, że polskie Directioners są trudne do określenia. Jednymi z naszych głównych cech są kłótliwość i umiejętność wymyślania nieprawdopodobnych plotek i to bardzo mi się nie podoba. Lubię momenty, gdy jesteśmy zgrane i naprawdę zachowujemy się jak rodzina - np. podczas akcji na tt i tego typu sytuacji :)
M:  Kocham te dziewczyny! Jesteśmy jak jedna wielka rodzina! Może i się dość często kłócimy, ale jeśli ktoś obraża naszych chłopców jednoczymy się przeciwko nim. Wydaje mi się, że kłótnie biorą się z tego, jak bardzo jesteśmy ze sobą zżyte 
10. Masz jakieś postanowienia noworoczne? Jakie i dlaczego właśnie takie? 
W:  Poskromienie swojego lenistwa i poświęcanie większej ilości czasu bliskim, bo ostatnio nie mam ku temu zbyt wiele okazji.
M:  Nie mam, bo i tak nigdy ich nie dotrzymuję :)
11. Jak myślisz, jak długo jeszcze przetrwa 1DFamily? Myślisz, że gdy będziemy już dorośli nadal będziemy powracać do czasów bycia Directioner? 
W: Myślę, że 1DFamily jest czymś naprawdę wyjątkowym i niepowtarzalnym. To od nas zależy, jak długo będzie trwać, ale mam nadzieję, że gdy skończę osiemdziesiąt lat, będę siedzieć w bujanym fotelu, wspominając czasy, gdy byłam młoda, roześmiana i po uszy zakochana w piątce chłopców <3
M: Myślę, że kiedyś przestaniemy szaleć za 1D tak, jak teraz. Ponadto uważam, że zespół się kiedyś rozpadnie (z całego serca im tego nie życzę, ale prędzej czy później...) ;'( Ale myślę, że w głębi serca zawsze będziemy directioners i będziemy to często wspominać, tak samo jak chłopcy nigdy nie przestaną być przyjaciółmi :)

Z całego serca dziękujemy za wszystkie dotychczasowe nominacje!

sobota, 29 grudnia 2012

#45 Niall (część 3)

kontynuacja imaginów:




Do naszych uszu dobiegł dobrze znany mi sygnał przychodzącej wiadomości. Spojrzałem dyskretnie na kieszeń, zastanawiając się, czy wypada mi sprawdzić skrzynkę – w końcu byliśmy na „randce”. W sumie nie byłem pewny, jak powinienem traktować to spotkanie. Nie umówiłem się z nią tak oficjalnie, nawet nie powiedziałem czegoś w stylu „Hej, a może wyskoczymy gdzieś razem?”. Byłem beznadziejny. Pominę już fakt czwórki debili, którzy teoretycznie dali nam święty spokój, ale praktycznie czaili się pewnie za najbliższą budką z jedzeniem i obserwowali każdy nasz ruch. Byłem tego niemalże pewny.
- Zobacz, może to coś ważnego – [T.I.] uśmiechnęła się do mnie, przerywając w jednej chwili moje intensywne myślenie.
Wyciągnąłem telefon, wahając się przez chwilę. To, że pozwoliła mi sprawdzić, nie oznaczało, że nie będzie uważać mnie za niewychowanego idiotę, gdy to zrobię… Nie chciałem źle przy niej wypaść, a stres powoli zawładał moim umysłem. Co ja jej powiem? Czy w ogóle będę na tyle odważny żeby coś powiedzieć? A może ona nie była na to wszystko gotowa? Może to za szybko?
Po krótkiej chwili wewnętrznego rozdarcia odblokowałem telefon i otworzyłem wiadomość.

Od: Loueh
Ty. Ona. Karuzela. Ciasny wagonik. Cholernie mało przestrzeni…

Jęknąłem, zakrywając dłonią twarz. Naprawdę? Czy ten stary zboczeniec musiał rujnować mi tą chwilę? Okej, nie będę ukrywał – gdy tylko przeczytałem ostatnie słowo, w mojej głowie pojawiły się… jakby to nazwać. Niegrzeczne obrazy. Ale byłem chłopakiem, w dodatku nastolatkiem, więc takie myśli były jak najbardziej normalne.
W tym samym momencie poczułem w dłoni wibracje i rozległ się kolejny odgłos smsa.

Od: Hazza
…możliwy hardcorowy seks w wagoniku.

Wpatrywałem się z otwartymi ustami w ekran telefonu, nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić. Przeczytałem wiadomość jeszcze raz i dopiero wtedy dotarł do mnie sens tych słów. Na mojej twarzy momentalnie pojawił się purpurowy rumieniec, a fala gorąca zalała ciało. A więc nazwał to po imieniu. Bez namysłu schowałem telefon do kieszeni spodni, wpatrując się zszokowany w moją towarzyszkę, jakby ona też znała przesłanie wiadomości. Dlaczego akurat mi musieli się trafić przyjaciele z tak zrytą psychiką?!
- Coś się stało? – [T.I.] spojrzała na mnie uważnie.
Wziąłem głęboki oddech, usiłując doprowadzić swoją rumianą twarz i nierówne bicie serca do porządku. Zewsząd otaczali mnie idioci. I jak tu być normalnym albo chociaż zboczonym w stanie ograniczonym człowiekiem? Zerknąłem na moją przyjaciółkę, która stała zdezorientowana z kawałkiem waty w ręce, wpatrując się we mnie wyczekująco.
- To tylko… mam przyjaciół idiotów – mruknąłem, machnąwszy z lekceważeniem ręką.
Parsknęła śmiechem, momentalnie poprawiając mi humor. Nie miałem pojęcia, dlaczego zawsze tak było. Wystarczyło, że uśmiechnęła się w ten sposób, ukazując przy tym rząd tych idealnie prostych, białych zębów, a ja nie potrafiłem oderwać od niej wzroku, wszystko wokół wydawało się nie istnieć.
Spojrzałem w jej piękne, błyszczące nieznanym mi dotąd blaskiem oczy, zastanawiając się, czy zdaje sobie sprawę ze swojej wyjątkowości. Miałem ochotę roześmiać się, przypomniawszy sobie fakt, że codziennie rano spędza w łazience godzinę z hakiem, żeby „doprowadzić się do w miarę normalnego stanu”. Po co? Jej włosy prezentowały się perfekcyjnie bez układania (wiem, bo dwa dni temu wparowałem do jej domu bez pytania i siłą wyciągnąłem ją z łóżka o piątej rano… długa historia), a twarz nie potrzebowała make-upu.  Była idealna właśnie taka.
- Lubię ich. I mówię całkiem poważnie – wyznała, uśmiechając się wesoło. – To znaczy…. Fakt, są porąbani, ale ich lubię.
Zaśmiałem się i splatając ze sobą nasze palce, pociągnąłem ją w stronę karuzeli.
Nie sądziłem, by to mogła być miłość, choć nie wiedziałem o niej zbyt wiele. Liam często opowiadał nam o tym, co czuł do Danielle, ale trudno było mi w to wszystko uwierzyć. Motylki w brzuchu? Wydawało mi się, że to jeden z tych tanich chwytów reklamowych, że takie rzeczy istnieją tylko w filmach. Nigdy nie zakochałem się tak naprawdę. Mój związek z dziewczyną, który zakończyłem niedługo przed pierwszym występem w X-Factorze, to jedyne doświadczenie tego typu i moja jedna z nielicznych styczności z płcią przeciwną. Nie byłem w niej zakochany, chociaż wcześniej odbierałem to w ten sposób. Owszem, podobała mi się i w pewnym sensie mnie pociągała, ale byliśmy raczej jak przyjaciele – nie jak para.
Teraz nie byłem zbytnio pewny swoich uczuć. [T.I.] była wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Nie raz przypominała mi mnie samego – jej niepojęte lenistwo i wręcz niewytłumaczalne zamiłowanie do jedzenia… Przyłapałem się nawet na tym, jak rozmyślałem o nas jako chłopaku i dziewczynie, a to już dość niebezpieczny tok rozumowania. Była na swój sposób idealna. Roztrzepana, urocza, czasem trochę irytująca. Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia i powoli dochodziłem do wniosku, że jestem w cholerę nieromantyczny.
W każdym razie postanowiłem na neutralność i stwierdziłem, że póki co jestem w niej nieco zauroczony, ale to nie powinno powstrzymywać mnie przed okazywaniem jej uczuć.
- Zamyśliłeś się – jej pogodny głos wyrwał mnie z zamyślenia.
Zamrugałem kilkakrotnie i odwróciłem się w jej stronę. Brawo, Horan. Olewaj ją. Oby tak dalej.
Stanęliśmy w kilkuosobowej kolejce do kręcącej się właśnie karuzeli. Lubiłem takie wypady do wesołego miasteczka, zwłaszcza w dobrym towarzystwie.
- Wybacz – mruknąłem, przyciągając ją bliżej.
Uśmiechnęła się i na ułamek sekundy oparła głowę na moim ramieniu, po czym – jak gdyby sobie o czymś przypomniała - wyprostowała się, spoglądając mi w oczy.
- Nie boisz się, że nas razem zobaczą? – spytała cicho, przegryzając wargę.
- Ja?!
Szczerze mówiąc, kompletnie zbiła mnie z tropu tym pytaniem. Czy ja się nie bałem? Nie miałem czego. Plotki o moich rzekomych romansach z połową gwiazd Hollywoodu były dla mnie chlebem powszednim, nieraz czytałem o tym w gazetach i widziałem artykuły na popularnych stronach. Po którymś razie z kolei przestałem się tym przejmować i poświęcać temu jakąkolwiek uwagę. Tym razem jednak, moją potencjalną partnerką miała być zwyczajna dziewczyna, o której do tej pory nikt nie słyszał. Z pewnością ta plotka dobrze by się sprzedała.
To ona powinna się bać. Miała czego. Czy ona w ogóle zdawała sobie sprawę z tego, na co się porywa? Może powinienem był jakoś ją uprzedzić? Może zapomnieć o swobodnym wychodzeniu do sklepu z nieogarniętą fryzurą, w starych, rozciągniętych dresach i znoszonych trampkach. Fotografowie będą ślęczeć dzień i noc pod jej domem, byle by tylko zrobić jedno jedyne zdjęcie, które ośmieszyłoby ją w oczach innych. Imprezy w otwartych barach ze znajomymi do białego rana stałyby się dla niej przeszłością, a głupie zdjęcia z kolegami musiałyby zniknąć z jej komputera. To tylko niewielka część jej potencjalnego przyszłego życia. W naszym świecie nie ma miejsca na prywatność.
Nie chciałem dla niej takiego życia. Ona wciąż miała wybór i lepiej byłoby dla niej, gdyby w porę się wycofała.
- Nie martwisz się, że jutro rano możesz dowiedzieć się, że masz dziewczynę?
- A ty? Nie martwisz się, że jutro rano możesz dowiedzieć się, że twoim chłopakiem jest Niall Horan? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, uśmiechając się kwaśno.
- Jakoś nie bardzo – zaśmiała się lekko i spuściła wzrok.
Na jej policzkach pojawił się uroczy rumieniec, który najwyraźniej usiłowała zwalczyć, a zabłąkane kosmyki włosów opadły na jej twarz. Była jedną z najpiękniejszych dziewczyn, jakie kiedykolwiek spotkałem i zrozumiałem to już w momencie, gdy ujrzałem ją po raz pierwszy.
- Nie wiesz, o czym mówisz – mruknąłem chłodno.
To naprawdę nie polegało tylko na odpowiadaniu na urocze wiadomości naszych fanów, na uśmiechaniu się do przemiłych paparazzich i schludnym ubiorze przy wychodzeniu z domu. To, czym ona zupełnie się nie przejmowała, było poświeceniem jej całej prywatności i znoszeniem obelg od wszystkich ludzi wokół. A to nie było ani trochę proste. Tym bardziej dla niej.
- Wiem, Niall. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę – odparła, mierząc mnie swoim przenikliwym spojrzeniem. – Przestań w końcu traktować mnie jak dziecko!
- Nie trakt…
- Traktujesz! Potrafię o siebie zadbać, potrafię olać opinię innych ludzi i skupić się na rzeczach ważnych. Nie jestem ślepa, widzę jak się poświęcasz i ile tracisz, będąc sławnym.  Dlaczego z góry zakładasz, że sobie nie poradzę?
- Nie masz pojęcia, jak to jest. Ten świat wcale nie jest kolorowy i pełny przygód. Nigdy nie poczułaś tego na własnej skórze – odrzekłem ostro. – Nie twierdzę, że nie dasz sobie rady. Jesteś silna i wiele sytuacji byłabyś w stanie znieść. Tylko nie jestem pewny, czy tego chcesz. I czy ja chcę tego dla ciebie.
- Och, już rozumiem. Więc zamierzasz trzymać się ode mnie z daleka, żeby tylko nikt nie powiedział o nas złego słowa? – syknęła, wyrywając dłoń z mojego uścisku.
Westchnąłem, przymykając oczy.
- Nie powiedziałem tego.
- Nie dosłownie. Więc wyjaśnij mi, co miałeś na myśli, bo ni w cholerę cię nie rozumiem – założyła ręce na piersi, wpatrując się we mnie wyczekująco.
Właśnie o to mi chodziło, gdy mówiłem, że bywa irytująca. Ona zawsze musi postawić na swoim, choćby to nie miało najmniejszego sensu.
- Zapraszam – do moich uszu dobiegł głos niskiego, łysego faceta, który przepuszczał ludzi do karuzeli.
Dziewczyna spojrzała na niego z zaskoczeniem i po chwili namysłu skrzywiła się, kręcąc głową.
- Straciłam ochotę na przebywanie w jednym wagoniku z tym panem – powiedziała do niego, odwracając się na pięcie.
Mężczyzna zmierzył mnie zdezorientowanym spojrzeniem i podrapał się po głowie, najwidoczniej nie wiedząc, co w takiej sytuacji zrobić.
Wywróciłem oczami i w ostatniej chwili złapałem ją za rękę, ciągnąc w stronę przejścia. Nie ucieknie mi teraz, nie ma mowy.
- Nie dajesz mi żadnej szansy, żeby ci to wszystko wytłumaczyć – zamruczałem do jej ucha, przyciskając jej ciało do swojego.
Nie odepchnęła mnie, co było dobrym znakiem. Uniosła na mnie swoje piękne oczy i spojrzała na mnie niechętnie, ale niezbyt uwierzyłem w tę grę. Jej dłoń zaciskała się kurczowo na mojej koszulce, co upewniło mnie w przekonaniu, że taka bliskość jej się podoba.
- Zamierzają państwo wsiąść do środka, czy…


Nie wiem, dlaczego zgodziłam się wsiąść z nim do tego wagonika. Jak Boga kocham, nie mam pojęcia. Czy naprawdę byłam aż tak słaba, że nie potrafiłam nawet postawić na swoim i mu się sprzeciwić?
To był pierwszy raz, kiedy mnie tak wkurzył. Zachowywał się jak niedojrzały dzieciak. Trzymał mnie za rękę, mówiąc, że nie chce, by ktokolwiek myślał o mnie jako o jego dziewczynie. Przecież to on prowokował taki bieg wydarzeń, gdyby wszystko działo się tak jak powinno, nie mielibyśmy tego problemu.
Sądził, że sobie nie poradzę, ale do tej pory nie pisnęłam ani słówka, gdy kazał mi się przedzierać przez tłum fanów, śledzących go przez kilka godzin. Prawdę mówiąc, nie miałam z tym większego problemu. Tolerowałam taki stan rzeczy, wiedziałam, że to wszystko stanowi nieodzowną część jego życia – koncerty, zdjęcia, fani, autografy… Byłam w stanie to wszystko znieść, wyczekiwać go po nocnych występach i dzień w dzień zadawać to samo pytanie: „Jak było?” i słuchać jego opowieści. Mogłabym patrzeć na ten jego radosny uśmiech, wsłuchiwać się w interesujący opis jego przeżyć i cieszyć się razem z nim.
Wiedziałam o ciemnych stronach jego kariery. O tym, co mówili ludzie na temat jego i chłopców, o wymyślonych historiach z ich udziałem i ciągłych plotkach, których treść pojawia się na pierwszych stronach gazet. Oni wszyscy mieli to głęboko gdzieś, choć nie raz słowa musiały godzić w ich dumę i honor. Byłam pewna, że to samo czekałoby mnie, gdybym stała się rozpoznawalna. Ale mogłabym to wytrzymać, w nagrodę otrzymując jego.
Jeszcze nie teraz. Znaliśmy się dopiero kilka tygodni i nie znałam go na tyle dobrze, by w jednej chwili stać się jedną z ważniejszych osób w jego życiu. Wydaje mi się, że oboje nie byliśmy na to gotowi, ale to chyba nie oznaczało, że nie mogliśmy przebywać w swoim towarzystwie czy od czasu do czasu potrzymać się za ręce, prawda? To nie musiało być nic zobowiązującego. Zależało mi na nim jak na żadnych innym chłopaku wcześniej i chciałam móc mu to w jakiś sposób okazać.
- Czekam na jakiekolwiek słowo z twoich ust od dobrych kilkunastu minut. Odezwiesz się w końcu? – mruknęłam, zerkając na niego kątem oka.
Uśmiechnął się, gdy przerwałam panująca do tej pory ciszę i położył dłoń na moim kolanie. Nawet nie miałam siły, żeby ją strącić czy zrobić cokolwiek innego, więc zignorowałam ten gest, podziwiając piękne widoki Londynu. Zapadł już zmrok i wszystkie lampy i światła rozbłysły w ciemnościach, tworząc niepowtarzalny klimat tego miasta.
W dzień stolica tętniła życiem, pełna była zabieganych biznesmenów i matek z dziećmi, spieszących się do pracy. Masa zgiełku i hałasu w dziwnym stopniu przypadła mi do gustu, a gdy odkryłam magiczną ciszę, która zapadała tutaj w nocy, doszłam do wniosku, że zakochałam się w tym mieście bez pamięci. Coś niezwykłego sprawiało, że każdy, kto choć raz posmakował londyńskiego życia, nie mógł o tym niesamowitym mieście zapomnieć. 
- Nie powiedziałem, że zamierzam trzymać cię na dystans. Nie chcę tego – powiedział cicho.
Mimowolnie odwróciłam głowę, wpatrując się w jego błyszczące, błękitne oczy. Miały w sobie coś takiego, że gdy już raz się w nie spojrzało, nie sposób było oderwać od nich wzroku. Hipnotyzowały, a on nauczył się to świetnie wykorzystywać.
- Więc czego chcesz? – spytałam szeptem.
- Chcę ciebie.
Zanim zdążyłam zrozumieć, co właśnie powiedział, poczułam jak z całą drzemiącą w nim brutalnością przyciska swoje wargi do moich własnych. Przymknęłam powieki, na moment tracąc jakąkolwiek orientację, co się dzieje i instynktownie oddałam pocałunek. Chłopak przyciągnął mnie do siebie bliżej, nie przerywając pieszczoty.
Nie byłam przygotowana na taką reakcję z jego strony, ale dotyk jego ust sprawiał, że na krótki moment zapomniałam, jak się nazywam. Jeżeli kiedykolwiek miałby istnieć idealny pocałunek, to byłby właśnie taki.
- Nienawidzę cię – jęknęłam, gdy w końcu pozwolił mi zaczerpnąć powietrza.
- Z wzajemnością – odparł i po raz ostatni musnął moje wargi.
Uśmiechnęłam się z rozbawieniem i przytuliłam się do niego, a on objął mnie ramieniem. Niezupełnie tak wyobrażałam sobie ten wypad, ale chyba moja fantazja nie działała na najwyższych obrotach. Cóż, pewnie powinnam się spodziewać jakiejś niespodzianki ze strony Nialla. Nie byłby sobą, gdyby mnie czymś nie zaskoczył.
- To było podstępne. Niegrzeczne. Niedopuszczalne – mruknęłam, chociaż taki obrót sytuacji był mi całkiem na rękę.
- Podobało ci się – zauważył z uśmiechem.
- Niestety masz rację.
Parsknął śmiechem, ale za moment spoważniał.
- Trochę panikuję. Po prostu martwię się o ciebie, wiesz o tym, prawda?
- Wiem, Niall. Ale obiecuję ci, że wszystko będzie w porządku – szepnęłam, patrząc z uczuciem na jego anielską twarz.
Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale w ułamku sekundy zamarł, gdy po raz trzeci w ciągu ostatniej godziny usłyszeliśmy odgłos przychodzącej wiadomości. Spojrzałam na niego pytająco, gdy wyjął telefon z kieszeni i z wahaniem zerknął na ekran.
- Powiesz mi, o co chodzi z tymi smsami? – spytałam z wyrzutem.
Otworzył skrzynkę odbiorczą i uśmiechnął się sam do siebie.
- No…? – ponagliłam go.
Nie pytałam o to wcześniej, bo nie czułam jakiejś specjalnej potrzeby. Fakt, byłam ciekawa, co takiego znajdowało się w tej wiadomości, skoro na jego twarzy pojawił się rumieniec i nie potrafił wydusić z siebie słowa. Rozumiałam, że jego czwórka przyjaciół ma dość oryginalne poczucie humoru, więc mogłam tylko podejrzewać, że Niall zdecydowanie nie chciał pokazać mi treści.
Podał mi komórkę, chichocząc pod nosem.

Od: Loueh
Wiemy, że się całowaliście! Nie zdążyliśmy i w mordę jeża przegapiliśmy,
 ale stoimy już pod karuzelą, więc możecie to powtórzyć xx

Chciałam to w jakiś sposób skomentować, ale intensywne myślenie przerwały mi wargi Nialla, które w ułamku sekundy odnalazły moje.





Wybrnęłam i powracam :) 
Dawno mnie nie było, za co bardzo przepraszam, ale miałam masę pracy w domu przed świętami, a potem te kilka dni błogiego lenistwa z rodzinką :)
Imagin zaliczam do kategorii "marne", ale starałam się jak mogłam. Jeszcze w tym roku pojawi się ostatnia i po stokroć powtarzam: ostatnia część imagina o Harrym :D I to będzie zakończenie wszystkich kilkuczęściowych imaginów. Po nowym roku zaczynam z czystym kontem ;)
Dziękuję serdecznie za nowe nominacje do Liebster Awards i za wszystkie komentarze do mojego poprzedniego imagina <3

Proszę z całego serca o jakikolwiek ślad waszej obecności tutaj. Nie musicie rozpisywać się na kilkadziesiąt linijek - wystarczy jedno słowo, by dać mi znać, że czytacie :) Naprawdę pisze mi się dużo lepiej, gdy wiem, że ktoś poświęca czas na moje wypociny.

Kocham...
~W.


piątek, 28 grudnia 2012

#44 Louis (część 2)



-Pan sobie chyba żartuje!- wykrzyczałam z trudem hamując rozdygotane nerwy.
-Niech pani zrozumie.. taka zamieć, pełno wypadków, kolizji. Mamy ręce pełne roboty- oparł się o ścianę.
-Miało być za trzy godziny! Minęły cztery. Jest wigilia. Rodzina czeka na mnie w domu. Jest mi zimno.. I jestem bardzo zdenerwowana- w duchu uspokajałam samą siebie, jednak na marne- Płacę to wymagam!
-Droga pani.. proszę się uspokoić- wyjął i odpalił papierosa, spoglądając z politowaniem na moją osobę- Jesteśmy w stanie się dogadać.
-Słucham..
-Potroi pani stawkę, to samochód będzie gotowy do pół godziny.
-Co proszę? Człowieku, wyobrażasz sobie ile to kosztuje! Podwoję, ale nie potroję kwoty- nerwowo wymachiwałam rękami.
-To w takim razie poinformujemy panią gdy samochód będzie gotowy- mężczyzna nonszalancko odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę kantorka.
Bezradnie ruszyłam przed budynek. Usiadłam na zaśnieżonym murku. Czułam, że w tym momencie nic gorszego mnie spotkać nie może. W sumie.. zawsze to jakieś pocieszenie. 
Wsunęłam swoje zmarznięte dłonie, w puchate rękawiczki i pokrzepiając się pozytywnymi myślami, wzięłam głęboki oddech. Jednak to nie pomogło. Kolejny raz poczułam, jak bardzo beznadziejna jest moja sytuacja.
-No proszę, proszę.. taka pyskata, a nie potrafi załatwić naprawy samochodu- usłyszałam nad sobą głos chłopaka. Myliłam się.. jednak może być gorzej. W sumie to już jest.
-Słucham?- podniosłam się z miejsca- Daruj sobie tego typu zaczepki, dobrze?
-Moja droga, o co Ci chodzi?- przestąpił z nogi na nogę, mierząc mnie wzrokiem.
-O co chodzi Tobie.. śledzisz mnie?
-Może tak, a może nie- zakręcił się wokół mnie- Dlaczego uciekłaś z tej kawiarni?
-Zdenerwowałeś mnie. Nie lubię takich osób jak Ty- powiedziałam z politowaniem.
-Rozumiem, że z góry przekreślasz ludzi?- poprawił opadający kołnierz.
-Spokojnie, zdążyłam już sobie wyrobić zdanie o Tobie- wydukałam z kpiną. Czułam się.. no właśnie, jak się czułam? A jak może się czuć ktoś, kto w Wigilię, jest daleko od domu, bez samochodu, w potwornym mrozie i do tego ma na karku zadufaną w sobie gwiazdkę show biznesu. Jednym słowem beznadziejnie.
-Mimo to nadal chcę Ci pomóc- chwycił w palce kosmyk moich włosów- zaczekaj..
Ruszył przed siebie. Obejrzałam się, śledząc jego nonszalanckie ruchy. Zaśmiałam się w duchu, na myśl o tym, jacy idioci stąpają po tym marnym świecie. Bawił  mnie. Sprawiał, że chociaż odrobinę zapominałam o całym świątecznym zamieszaniu, o moich chwilowych problemach. Robił to tylko dlatego, że całą moją  uwagę starał się skupić na sobie. A ja.. naiwniaczka, coraz śmielej mu na to pozwalałam.
Mimo to miał coś w sobie. Coś co mnie denerwowało, ale jednoczenie sprawiało, że chciałam tego więcej. Sama nie wiem jak to nazwać. Może po prostu myliłam się co do jego osoby? Nie.. z daleka widać, że jest dupkiem. Lituje się nade mną, chce pokazać na ile go stać. Standardowy typ faceta. Sam sobie pragnie uświadomić, jak bardzo jest genialny. Godne pożałowania.
-Zamierzasz tutaj spędzić całą wigilię?- usłyszałam jego rozbawiony głos. Odwróciłam się leniwie. Rzucił we mnie pękiem kluczy.
-Jak to zrobiłeś?- wydukałam nie wierząc w to co widzę. Przede mną stał samochód mojego ojca. Sprawny.
-Ma się ten urok- majestatycznie otrzepał dłonie i ruszył w moją stronę.
-Więc- wyjęłam portfel- ile jestem ci winna?- Zmierzył mnie wzrokiem.
-Herbatę- spojrzałam na niego pytająco- zaproś mnie na herbatę, kawę, kakao. Co tylko chcesz. Po prostu zaproś mnie- uśmiechnął się ukazując szereg, śnieżnobiałych zębów. Pomyślałam w duchu, że to gorsze niż jakakolwiek, inna zapłata. Jednak chciałam mieć czyste konto. Przeżyję.
-Już raz poszliśmy do kawiarni i nie skończyło się to za najlepiej- zaśmiałam się nerwowo, chowając do torby pieniądze- ale jeśli chcesz możemy tam wrócić. Chyba, że wolisz inne miejsce?- spojrzałam na niego.
-Zaproś mnie do mieszkania- zaśmiał się.
-Wyżywasz się. Nienawidzisz mnie. To dobrze, ja Ciebie też- zmrużyłam powieki.
-Jak ja kocham jasne i czyste relacje- wsiadł do mojego samochodu.
-Teraz chcesz jechać do mojego domu?- wykrzyczałam, on jedynie przytaknął- Pomyślałeś kiedyś o innych? Wprosiłeś się do mojego mieszkania. Mieszkam z rodzicami, bratem i babcią. Będą zaskoczeni tym, że w Wigilijny wieczór mam gościa, ale jak chcesz- drżącymi dłońmi włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam silnik.
Drogę przebyliśmy w milczeniu. Dopiero pod moim domem, zdobył się na majestatyczne westchnięcie.
-Ładna okolica- wydukał, rozglądając się dookoła.
-Nie narzekam- zaprowadziłam go do wejścia- Zapraszam..
Weszliśmy do domu. Już od progu dało się czuć intensywny zapach pierników, oraz innych wigilijnych potraw. Chłopak zatrzymał się w drzwiach.
-Wiesz, miałaś rację. Jednak to zły pomysł- zrobił dwa kroki w tył- faktycznie nie powinienem..
-Co jest? Pewność siebie Cię opuściła?- zaśmiałam się.
-Mówię poważnie- przybrał ponury ton. Zlustrowałam go wzrokiem- Do  wieczerzy wigilijnej jest jeszcze czas. Zanieś wszystkie pakunki i chodźmy gdzieś!
-Co proszę?
-Uznajmy to za porwanie. Takie bardziej świadome. Mimo to nie masz wyboru- wniósł do przedsionka zakupy. Odłożyłam klucze do samochodu i krzyknęłam, że wychodzę.
-Upieram się, że Cię nie lubię, a w ten wyjątkowy, jedyny w roku wieczór, poświęcam Ci swój cenny czas- wymamrotałam pod nosem.
-Czyżby nawet na Ciebie działała magia świąt?- westchnął.
-Nie, po prostu jestem idiotką..
-Z grzeczności nie zaprzeczę- zaśmiał się, za co szturchnęłam go w ramię.
-To gdzie idziemy?- nerwowo rozejrzałam się dookoła.
-Sam jeszcze nie wiem. Ale w Wigilijny wieczór wszystko jest takie magiczne, czarujące.. więc zapewniam Cię, że ten spontaniczny wypad będzie wyjątkowy- po omacku znalazł moją zmarzniętą dłoń i otulił swoją, splatając nasze palce..



Dziś pojawiła się kolejna część imagina o Lou :) Zapewne czujecie niedosyt, ale nie mogę dodać całości na raz, bo zwariowalibyście od natłoku emocji ♥
Pod tym postem poruszę kilka ważnych spraw. Ostatnio ktoś mi zarzucił, że w imaginach 'przeinaczamy' różne fakty, że postacie są przerysowane lub cytuję 'Louisa ukazałaś jako cholernego dupka, a takim nie jest'. Skomentuję to tak: imaginy, to wymyślone historie, które mogą się mijać z prawdą tak bardzo  jak to się tylko autorce podoba :)
Pewna osoba powiedziała mi również, że imaginy są niesprawiedliwie podzielone, bo o Niallu jest na przykład pięć a o Lou siedem. Ale czy ktoś powiedział, że podział ma być sprawiedliwy? Piszemy tak, jak się nam podoba, jak my wolimy. To chyba nie znaczy, że któregoś z chłopców kochamy mniej, lub więcej :) 

Sprawy zostały, mam nadzieję wystarczająco, wyjaśnione :) Liczę na Wasze ciekawe opinie! Zasypcie mnie komentarzami. Przy okazji, dziękujemy za wszystkie nominacje do Liebster Award, odpowiedzi na pytania i nasze nominacje niebawem uzupełnimy. 

Dziękuję za uwagę. Kocham Was♥
 Czekam na komentarze xx 

~K

niedziela, 23 grudnia 2012

#43 Louis (część 1)



Przemierzałam zatłoczony deptak, wymijając przechodniów, obładowanych zakupami i świątecznymi podarunkami. Taszcząc pod pachą zapakowany prezent dla rodziców, oraz kilka drobnych torebek dla brata i babci, stawiałam niepewnie kroki, ratując się od upadku na przymarzniętym chodniku. Słysząc kolejne świąteczne piosenki, obijając się o kolejne osoby, niechętnie wyklinałam pod nosem, by tylko już znaleźć się w cieplutkim domu. By usiąść przy kominku z filiżanką kakao, w ciepłych kapciach i zwyczajnie odpocząć od świątecznej wariacji.
Jednak nawet dziś wszystko było przeciwko mnie. Jak na złość, ludzi przybywało, a droga na parking, mijała mozolniej niż zwykle. Mimo wielu trudów i przeciwności losu, dotarłam na plac. Zapakowałam wszystkie pakunki do samochodu i z całej siły zatrzaskując za sobą drzwi, usadowiłam się za kierownicą. Świeżo zdane prawo jazdy. Kolejny punkt, który rujnował, wydawałoby się spokojną, świąteczną aurę. Chwyciłam kierownicę i odpaliłam, modląc się w duchu, by nie zepsuć samochodu taty, który był jego oczkiem w głowie.
Z uradowaną duszą- szczęśliwie ruszyłam- podążałam w stronę domu. Zważając na mocno zaśnieżoną drogę, w pełnym skupieniu, wracałam. Jednak moje zwarte myśli przerwał nagły stukot. Rozglądając się niepewnie, pocieszałam samą siebie, że to pojazd przede mną tak terkocze. Nic by mnie nie zdziwiło, gdyby nie fakt, że samochód mimowolnie zaczął sprowadzać się na lewą stronę. Uspokajając samą siebie, kurczowo trzymając kierownicę, usłyszałam kolejny trzask. W tym momencie samochód się zatrzymał. Nerwowo przeklęłam, waląc dłonią o skórzaną kierownicę.
Świetnie. Nawet w święta musi mnie prześladować ten cholerny pech! Cóż było robić. Drżącymi dłońmi wyjęłam telefon, w celu sprowadzenia pomocy. Wodząc zmarzniętym palcem po ekranie, wyszukiwałam w kontaktach jakiejkolwiek pomocy. Z jakże nurtującego zajęcia wyrwało mnie pukanie w szybę. Niechętnie otworzyłam drzwi, gromiąc wzrokiem nieznajomego.
-Słucham?- wycedziłam zdobywając się na odrobinę życzliwości
-Pomóc?- chłopak pochylił się lustrując wzrokiem wnętrze mojego samochodu. Ociężale skinęłam głową- Więc co się stało?
-Jechałam, usłyszałam stukot, trzask i nie mogłam dalej prowadzić..- załamałam ręce. Niewyraźna postać, oświetlana jedynie reflektorami samochodów i ulicznymi latarniami, rozejrzała się dookoła.
-Sprowadzę pomoc- powiedział wystukując w telefonie ciąg cyfr. Już po chwili stałam na zaśnieżonym chodniku, obładowana kolorowymi pakunkami, wpatrując się w oddalający się samochód mojego ojca. Podałam swoje namiary, dostałam numerek, samochód do odebrania za 3 godziny. I co teraz? Przeklęłam w duchu. Wracać do domu nie mam po co.. dzwonić po rodziców też. Nie chcę, by tata doświadczył ataku serca. Jestem zdana na samą siebie..
Stojąc w mroźnej zamieci, ściskałam mocno pięści, z trudem hamując łzy. Bezradnie poderwałam w ręce pakunki.
-To co.. Kawa czy herbata?- usłyszałam głos chłopaka
-Nie spieszysz się? Jest wigilia, zapewne wszyscy na Ciebie czekają- uśmiechnęłam się, ale w mizernym świetlne ulicznych latarni, było to zapewne niedostrzegalne.
-Nie.. jakoś nie lubię świątecznego zgiełku, tłumów w domu, opowiadania wszystkim przyjezdnym o tym, co się wydarzyło w ostatnim roku..- wyjął dłonie z kieszeni i odebrał ode mnie kilka toreb- tak czy inaczej.. i tak bym Cie tutaj nie zostawił.
-To w takim razie kawa- zaśmiałam się i ruszyliśmy przed siebie.
 Przekroczyliśmy próg przytulnej, ciasnej kawiarenki. Usadowiliśmy się w słabo oświetlonym kąciku. Podpierając się na rękach, spojrzałam w stronę mojego towarzysza, który właśnie zamawiał kawę. Znajoma sylwetka. Jednak to mnie nie zaniepokoiło, dopiero gdy odwrócił się. Nerwowo zamrugałam powiekami. Mimowolnie przetarłam oczy.
-Czy ja dobrze widzę?- wydusiłam z siebie gdy chłopak podszedł do stolika
-Chyba nie spodziewałaś się księcia na białym koniu- zaśmiał się, siadając naprzeciwko
-Nie.. ale Ciebie też nie- uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Załatwmy formalność. Louis..- podał mi swoją dłoń
-Jessica, wiem jak się nazywasz.
-Co Ty nie powiesz.. Jeśli potrzebujesz się wykrzyczeć, to tam jest toaleta- zaśmiał się i skinął głową
-Nie dzięki, nie jestem Waszą fanką- zgrabnie poprawiłam grzywkę
-Mimo to wiesz, kim jestem..- przybliżył się, podpierając się na dłoniach
-Trudno Was nie znać..
Kelnerka podała nasze zamówienie. Ceremonialnie mieszałam kawę, starając się unikać jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z NIM. Jest wigilia, a ja spędzam wieczór z panem Tomlinson'em z One Direction. Któż by przypuszczał że ja, administratorka bloga, wyśmiewającego ten mizerny zespół, spędzę z nim czas.
***
Próbowałem ją rozgryźć. Jednak jest inna. Unika mojego spojrzenia. Nie zadaje bezsensownych pytań. To mnie niepokoi.. ale i kręci.
-Dlaczego to robisz?- zapytałem wpatrując się w jej osobę. Beznamiętnie przejechałem palcem po brzegu filiżanki.
-Niby co takiego?- nasz wzrok się spotkał. Jej magnetyczne spojrzenie przeszyło mnie na wskroś. Delikatnie przymrużyła wachlarz ciemnych rzęs, otulający jej piwne oczy.
-Nie lubisz mnie..- kolejny raz, beznamiętnie spuściła wzrok. Teraz byłem pewien, że nie żywi do mnie żadnych uczuć, chyba że zaliczamy te negatywne. Denerwowało mnie to. Wszystkie dziewczyny były na każde moje skinienie. Uległe. Podporządkowane. Potrafiłem je przekupić jednym spojrzeniem. Jednak ona nie była taka.
-To nie tak..- dokładnie lustrowała powierzchnię stolika.
-To dlaczego nie zachowujesz się jak inne dziewczyny?- jej obojętność przyprawiała mnie o mieszane uczucia. Z jednej strony miałem ochotę szarpnąć ją za ramiona, byłem na nią zły. Zaś z drugiej.. pociągała mnie. Z pewnością była wyjątkowa. Pragnienie nakrzyczenia na nią, mieszało się z chęcią posmakowania jej pięknych, malinowych ust. To chore. Czuję się jak szaleniec..
-Nie chcę być jak wszystkie inne.. Po prostu nie jestem Waszą napaloną fanką. Rozumiesz?- wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowa
-Mimo to jesteś taka oschła.. to nie jest normalne- wysyczałem przez zęby
-Drogi Louis'ie, bądź tak miły i nie oceniaj mojej osoby, bo mnie nie znasz..- nerwowo poderwała się z miejsca- dziękuję za pomoc..- rzuciła na stół kilka monet, zabrała swoje rzeczy i ruszyła do wyjścia.
-Jess!- krzyknąłem jednak w odzewie usłyszałem jedynie trzask drzwi. Wkurzony sam na siebie, szarpnąłem się za włosy. Dlaczego wszystko pieprzę. Dlaczego tak się zachowuję. Nie znam jej, a już namąciła mi w głowie. Czy to możliwe, by czuć nienawiść i pożądanie na raz? Chyba tylko w Twoim wykonaniu..
Mimo to nie dam za wygraną.


Nareszcie napisałam! Coś.. sama nie wiem co, ale coś :) Historia zupełnie inna. Ostatnio nie mam smykałki do kolorowych, przepełnionych miłością opowiadań. Jak widzicie.. to też nie ocieka pięknym uczuciem. Ale nie osądzajmy zbyt szybko.. 
Ocenę tego imagina pozostawiam Wam. Liczę na szczere opinie i ciekawe komentarze :) 
Przy okazji przypominam o moim kolejnym blogu, zapraszam na prolog: http://i-go-my-way.blogspot.com/

Na zakończenie.. z racji, że w święta nie zdążę dodać już żadnego imagina, pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia! Wesołych, rodzinnych świąt, przepełnionych miłością i spokojem. Obyście wypoczęli, oderwali się od rzeczywistości i dali ponieść się magicznej mocy świąt! Życzę, byście spełniali swoje marzenia i osiągnęli obrane cele! ♥
~K

piątek, 21 grudnia 2012

#42 Zayn


Siedząc w salonie obserwowałaś przez okno płatki śniegu swobodnie spadające na ziemię. Na szczęście nie odczuwałaś chłodu panującego na zewnątrz. Uwielbiałaś ten świąteczny czas. Na kilka dni zapominałaś o wszystkich obawach i smutkach oraz miałaś okazję spotkać się z ważnymi dla ciebie ludźmi. Po raz kolejny tego wieczoru usłyszałaś radosny śmiech twojej 5-letniej córeczki, Sophie. Obróciłaś głowę i zobaczyłaś swojego małego skarba rozpakowywującego ogromną paczkę.
-Mamo, mamo! Zobacz! - krzyknęła uradowana dziewczynka pokazując ci dużego, pluszowego kotka, którego zapewne dostałą od wujka Harrego.
-Śliczny - uśmiechnęłaś się do małej, wstałaś, podeszłaś do niej i usiadłaś obok na ziemi. Wręczane były kolejne prezenty (większość z nich trafiała do twojej kochanej Sophie - ulubienicy domu), a ty rozejrzałaś się po pomieszczeniu. W tym roku twoi rodzice nie mogli przylecieć na święta do Anglii, więc Boże Narodzenie spędzałaś z przyjaciółmi. Obecni byli Harry, Niall, Louis, Liam, Eleanor, Danielle no i oczywiście Zayn, któremu bardzo zależało, aby spędzić ten czas z córką. Tak, Malik był ojcem Sophie, jednak nie byliście parą. Rozstaliście się po tym, jak chłopak cię zdradził. Wiele razy przepraszał i mówił, że to był błąð. Wybaczyłaś mu, ale nie byłaś w stanie mu ponownie zaufać. Zdrada była dla ciebie czymś niedopuszczalnym, a on doskonale o tym wiedział. Gdy okazało się, że jesteś w ciąży zdecydowałaś, iż twoje dziecko powinno mieć kontakt z ojcem. Tak też się stało. Malikowi bardzo zależało na córce i kochał ją nad życie. Nauczyliście się żyć w przyjacielskich stosunkach. Bez kłótni. Najważniejsze było szczęście małej. Od waszego zerwania z nikim się nie związałaś. Wciąż kochałaś Zayna i wiedziałaś, że on ciebie też (wiele razy ci o tym przypominał), ale nie mogłaś z nim być. Bałaś się, że skoro zdradził cię raz może to zrobić znowu. Z rozmyślań wyrwał cię głos Liama.
-[T.I] to dla ciebie - powiedział chłopak wręczając ci średniej wielkości pudełeczko szczelnie opakowane białym papierem ze srebrnymi śnieżkami.
-Dla mnie? - spytałaś zdziwiona. Dostałaś już kilka podarunków i nie spodziewałaś się kolejnego. Liam przytaknął, a ty chwyciłaś pudełko. Przyjaciele zajęli się dalszym rozpakowywaniem prezentów, a ty zaczęłaś obracać swój w dłoniach. Oprócz "dla [T.I] nie było na nim zupełnie nic napisane. Zauważyłaś, że Zayn bacznie ci się przygląda, ale postanowiłaś to zignorować.
-Na co czekasz? Otwieraj! - obok ciebie pojawiła się Eleanor. Spojrzałaś na nią niepewnie, a ona tylko pokiwała twierdząco głową.
-El, prezent dla ciebie! - usłyszałaś donośny głos Lou. Dziewczyna radośnie pisnęła i ruszyła w stronę choinki, aby odebrać swój podarunek. Zaśmiałaś się, po czym głośno wypuściłaś powietrze i zabrałaś się za rozrywanie śnieżnobiałego materiału. Twoim oczom ukazało się pudełko z logiem znanej firmy, co trochę cię zaniepokoiło. Nigdy nie lubiłaś dostawać drogich prezentów. Czułaś wtedy, jakbyś kogoś wykorzystywała. Pełna obaw uchyliłaś wieczko pudełka i wstrzymałaś oddech. Twoim oczom ukazał się piękny, złoty naszyjnik z pięcioma czarnymi kryształąmi. Największy znajdował się na samym środku. Zatkałaś usta ręką, żeby nie pisnąć z zachwytu. Był przepiękny. Nawet nie chciałaś sobie wyobrażać ile to cudo mogło kosztować.
-Podoba się? - usłyszałaś głos Malika tuż koło swojego ucha.
-Zayn...ja nie wiem co powiedzieć - wyszeptałaś ledwo dosłyszalnie.
-Nie musisz nic mówić. Jeszcze nie widziałaś, jak na tobie wygląda! A to przecież najważniejsze. Chodź do przedpokoju, tam jest duże lustro - mówiąc to chłopak chwycił cię za rękę i pociągnął za sobą. Chwilę później stanęliście przed ogromnym zwierciadłem. Było tu wstawione oczywiście na potrzeby Malika.
-Mogę? - spytał chłopak wskazując na pudełko z naszyjnikiem, które kurczowo trzymałaś w dłoni. Podałaś mu je bez słowa. Czułaś się troszkę skrępowana. Z jednej strony miałaś ochotę rzucić się Zaynowi na szyję i pocałować. Z drugiej jednak wiedziałaś, że nie możesz. "Przecież go odrzuciłaś. Sama tego chciałaś" powtarzałaś sobie w yślach. Malik wyciągnął biżuterię z pudełka, po czym jedną ręką odgarnął twoje włosy na bok i nałożył ci naszyjnik. Szybko uporał się z zapięciem, a ty nie mogąc się powstrzymać dotknęłaś opuszkami palców środkowego kryształu. Zayn położył ci ręce na ramionach i spojrzał na wasze odbicie w lustrze.
-Jest cudowny - zachwycałaś się prezentem.
-Nie chciałabyś, żeby tak było już zawsze? - zaczął Malik - Bylibyśmy taką szczęśliwą rodziną. Ja, ty i Sophie. Nie musiałabyś się już o nic martwić. Zapewniłbym wam dogodne życie. Dostawałabyś takie prezenty przy każdej możliwej okazji...
-Chcesz mnie przekupić? - przerwałaś chłopakowi monolog, odwracając się w jego stronę.
-Nie. To nie tak miało zabrzmieć. Chcę cię po prostu uszczęśliwić.
-I myślisz, że do szczęścia potrzebne mi są drogie prezenty? Masz mnie za taką materialistkę? W takim razie się mylisz. Do szczęścia potrzebuję przyjaciół, miłości, rodziny...
-Pytanie brzmi: czy potrzebujesz jeszcze mnie? - tym razem to on ci przerwał. Lekko zdezorientowana spojrzałaś prosto w te jego piękne, brązowe oczy otoczone wachlarzem idealnie czarnych rzęs i czułaś że odpływasz. Dlaczego on musiał być tak cholernie idealny?!
-[T.I] dobrze wiesz, że cię kocham. Przez te 5 i pół roku od naszego rozstania starałem ci się to udowodnić w każdy możliwy sposób. Nie wiem, czy mi się udało, ale mam nadzieję, że chociaż w pewnym stopniu odzyskałem twoje zaufanie. Wiele razy tłumaczyłem, że to co ci zrobiłem było największym błedem w moim życiu. Nigdy nie wybaczę sobie, że tak przeze mnie cierpiałaś. Straciłem ciebie i mało brakowało, a straciłbym także Sophie. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszyłem kiedy zrozumiałem, że jeszcze nie wykreśliłaś mnie całkowicie ze swojego życia. Nie przestanę o ciebie walczyć, a już na pewno nie przestanę cię kochać. Nie jestem w stanie. Za bardzo mi na tobie zależy. Jesteś moim powietrzem, każda moja myśl jest poświęcona tobie, gdy tylko cię widzę od razu się uśmiecham. Nie wiem tylko, czy ty chcesz mnie jeszcze w swojej szczęśliwej rodzinie? Czy wierzysz, że już nigdy nie zawiodę twojego zaufania? Czy choć trochę ci na mnie zależy? czy myślisz, że mogę dać ci to, czego nikt inny ci nie da? A może już ktoś zajął moje miejsce?
Stałaś jak wryta nie mogąc wydusić z siebie słowa. To co Zayn ci powiedział bardzo cię wzruszyło. Nie miałaś pojęcia o jego uczuciach. Że tyle o tobie myśli i tak bardzo chce cię odzyskać. Jeśli nie żałowałby swojego postępowania nie starałby się naprawić tego co zepsuł przez ponad 5 lat, prawda? Znów usłyszałaś ten cichy głosik w swojej głowie. Ten sam, który przez cały czas powtarza, jak bardzo zależy ci na chłopaku. Tyle że dla odmiany tym razem postanowiłaś się go posłuchać.
-Nikt nie zajął twojego miejsca Zayn. Nikt nie byłby w stanie mnie uszczęśliwić. Tamtego dnia, gdy pierwszy raz cię zobaczyłam ukradłeś mi serce i wciąż nie oddałeś. Pomimo zdrady, ja wciąż cię kocham. Niegdy nie przestałam i nigdy nie przestanę, chociaż próbowałam. Tłumiłam w sobie to uczucie, ponieważ bardzo mnie zraniłeś i nie byłam już niczego pewna. Ale teraz czuję, że mogę ci zaufać. Po tym jak się starałeś. Po tym co mi właśnie powiedziałeś. Ja cię po prostu kocham.
Gdy wypowiedziałaś ostatnie słowa na perfekcyjnej twarzy Zayna zagościł uśmiech. Chłopak powoli się do ciebie zbliżył. Czułaś jego ciepły oddech na twarz, by za chwilę poczuć jego usta na swoich. Tak bardzo ci tego brakowało! Jego smaku, jego zapachu, po prostu jego. Malik położył ręce na twojej talii tym samym przyciągając cię do siebie najbliżej, jak to było możliwe. Natomiast ty swoje wplotłaś w jego czarne włosy. Cieszyłaś się każdą sekundą pocałunku, jakby to miał być wasz ostatni. Kiedy się od siebie oderwaliście, chłopak oparł swoje czoło o twoje nie wypuszczając cię z ucisku.
-Tęskniłem za tym, wiesz?
Zaśmiałaś się lekko. Spojrzałaś ukochanemu prosto w oczy.
-Tylko mnie już nigdy nie skrzywdź, dobrze?
-Obiecuję - po tych słowach Zayn znów cię pocałował i trzymając się za ręce wróciliście do reszty. Wszyscy bardzo się ucieszyli na wieść, że jesteście razem. Szczególnie Sophie, która z radości, że mamusia i tatuś zamieszkają razem z nią w jednym domu zaczęła skakać po całym salonie i przewróciła choinkę. W końcu mogliście stworzyć waszą wymarzoną, szczęśliwą rodzinkę. Chyba jednak istnieje coś takiego jak magia świąt Bożego Narodzenia.


Wyskrobałam dla was coś takiego. Wydaje mi się jakiś...nijaki. Sama nie wiem. Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem <3 To mnie motywuje, więc mam już gotową część imaginu u Harrym :3 Jeszcze jedna sprawa - jutro wyjeżdżam do rodziny na święta, ale będę tam miała internet więc przynajmniej jeden imagin mojego autorstwa się pojawi :) Liczę, że pod tym postem będzie równie dużo komentarzy co pod poprzednim (a może nawet więcej?) Dziękuję, że chce wam się czytać moje wypociny :3 Wesołych świąt! <3 Xx

~M

poniedziałek, 17 grudnia 2012

#41 Niall

Obudziły cię promienie słoneczne wpadające przez okno do pokoju. Nie miałaś ochoty otwierać oczu, ale światło nie dawało ci spać. Głośno westchnęłaś i spróbowałaś przekręcić się na drugi bok, ale uniemożliwiło ci to ramię na twojej talii. Nie miałaś żadnych wątpliwości do kogo należała.
-[T.I]... - usłyszałaś zaspany głos Horana.
-Wstajemy śpiochu! - wykrzyknęłaś radośnie zrzucając z siebie rękę chłopaka. Już miałaś zeskoczyć z łóżka, gdy coś pociągnęło cią za dłoń sprawiając, że opadłaś na nagi tors Nialla. Spojrzałaś chłopakowi w oczy i parsknęłaś śmiechem widząc jego zadowoloną minę.
-Co cię tak śmieszy księżniczko?
-Ty - odparłaś nie mogąc się uspokoić.
-Ja? No wiesz co! Zaraz ci dam powód do śmiechu! - powiedział Horan, po czym obrócił was tak, że teraz to ty leżałaś pod nim. Chłopak posłał ci swój łobuzerski uśmiech i zaczął cię łaskotać. Śmiałaś się jak opętana.
-Nialler proszę cię przestań już! Niall błagam! Zrobię ci naleśniki! - po tych słowach Horan przestał cię torturować. Pochylił się nad tobą, a gdy jego twarz znajdowała się tuż nag twoją spytał:
-A z czekoladą?
Po raz kolejny tego ranka się roześmiałaś.
-Z czym tylko sobie życzysz Horanku.
Uradowany chłopak zeskoczył z ciebie i zaczął wykonywać jakiś dziwny taniec szczęścia. Nie mogłaś wytrzymać i znowu parsknęłaś śmiechem. Nie do wiary, że z tą jedną osobą jest tyle zabawy. Narzuciłaś na siebie szlafrok i zeszłaś po schodach do kuchni. Wyciągnęłaś z półek potrzebne produkty i zaczęłaś szykować posiłek. Gdy kończyłaś robić czternastego naleśnika poczułaś czyjeś ciepłe dłonie na swoich biodrach. Obróciłaś się i stanęłaś twarzą w twarz ze swoim ukochanym.
-Tam masz śniadanie - wskazałaś chłopakowi talerz z jedzeniem.
-Dziękuję królewno - powiedział Horan, po czym nagrodził cię całusem w czoło. Usiedliście przy stole i rozpoczęliście konwersację jedząc przy tym śniadanie. Rozmawialiście o wszystkim i o niczym. W sumie dla was temat nie miał żadnego znaczenia. Ważne było to, że spędzacie razem czas, którego tak bardzo wam brakowało podczas licznych tras koncertowych twojego chłopaka.
-No to co dziś robimy? - spytałaś kończąc drugiego naleśnika. niall w tym czasie pochłonął już siedem. Swoją drogą, gdzie on to wszystko mieści?
-No nie wiem. możemy zostać w domu i się polenić, iść do kina albo na spacer... - zaczął wymieniać Nialler.
-Spacer. Chcę gdzieś wyjść, ale nie mam ochoty na siedzenie kilka godzin w ciemnej sali kinowej
-Jak sobie życzysz słonko - odpowiedział z uśmiechem twój ukochany.
Po skończonym posiłku poszliście się ogarnąć i wyszliście na spacer. Przechadzaliście się pustymi o tej porze uliczkami Londynu trzymając się za ręce i głośno śmiejąc. Jakieś 10 metrów przed wejściem do parku, do którego zmierzaliście twój chłopak się zatrzymał. Spojrzałaś na niego zdezorientowana, a on złapał cię w pół i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęłaś krzyczeć, żeby cię puścił, ale Niall nie słuchał. Roześmiany pędził z tobą w stronę parku,a gdy już przebiegł przez bramę rzucił się razem z tobą w pierwszą lepszą zaspę. Śnieg dostał się chyba w każdy zakamarek pod twoją kurtką. Podskoczyłaś jak oparzona krzycząc, że ci zimno i próbowałaś otrzepać swój płaszczyk z białego puchu. Nialler tylko siedział z boku i się z ciebie śmiał.
-I co się szczerzysz Horan?! Nie widzisz, że mi teraz zimno?! - krzyknęłaś zdenerwowana.
Jednak chłopak kompletnie nie reagował na twoje słowa. Zrobił się cały czerwony i dalej się śmiał. Strzepnęłaś jeszcze resztki śniegu z ubrania, po czym zła skierowałaś się do wyjścia. Gdy już byłaś przy samej bramie twój kochany chłopak złapał cię z talii od tyłu i zaczął kręcić tobą wokół własnej osi śmiejąc się przy tym wniebogłosy. Miałaś ochotę mu zawtórować, ale postanowiłaś jeszcze trochę poudawać złą. Skrzyżowałaś ręke na piersi i czekałaś, aż Niall się uspokoi. Kiedy zauważył twoją reakcję mina mu zrzedła. Wyglądał tak słodko.
-[T.I] kochanie no proszę nie gniewaj się na mnie. Przepraszam - zaczął cię przekonywać.
-No nie wiem. Coś słabo się starasz. Chyba ci nie zależy - chciałaś się z nim jeszcze trochę podroczyć. Jednak Horan szybko rozgryzł twoje zamiary. Z uśmiechem za ustach zaczął powoli się do ciebie zbliżać. Jedną dłoń położył na twoim policzku, a drugą przyciągnął cię bliżej siebie. Spojrzał ci głęboko w oczy i wpił się z uczuciem w twoje usta. Czułaś jak nogi się pod tobą uginają. Romantyczny pocałunek zmienił się w coś o wiele bardziej namiętnego. Wasze języki toczyły zaciętą walkę, w której żadna ze stron nie chciała się poddać. Po chwili zabrakło ci powietrza, więc niechętnie odsunęłaś się od chłopaka. Niall obdarzył cię jednym z jego najpiękniejszych uśmiechów, po czym "nadstawił" ramię, lekko się ukłonił i spytał:
-Pani pozwoli?
Zachichotałaś, ale dygnęłaś, chwyciłaś rękę ukochanego i odparłaś:
-Ależ oczywiście szanowny panie.
Z uśmiechami ruszyliście w stronę najbliższej ławki, na której usiedliście. Niall objął cię ramieniem, a ty oparłaś o nie głowę. Zaczęłaś rozmyślać nad tym, jak wielką szczęściarą jesteś. W końcu [T.I] - zwyczajna dziewczyna z Polski. Nie uważałaś się za ładną, chociaż wiele osób często przekonywało cię do tego, że jesteś śliczna. Raczej nie wyróżniałaś się z tłumu. Miałaś grupkę przyjaciół, ale nie wszyscy byli ci wierni. Aż pewnego dnia w twoim życiu pojawił się ON i obrócił je o 180 stopni. Dzięki Niallowi miałaś wrażenie, że nareszcie wszystko jest na swoim miejscu. Sprawiał, że codziennie miałaś siłę wstawać z łóżka, żyć pełnią życia, uśmiechać się, podążać za marzeniami. Wiedziałaś, że możesz mu o wszystkim powiedzieć, a on zawsze się wysłucha, doradzi jeśli potrzeba. Chyba na tym polegała miłość. Po prostu go kochałaś. Spojrzałaś w górę. z nieba spadało mnóstwo białych płatków śniegu. Zaczęłaś obserwować jeden z nich. Akurat ten spadł ci prosto na nos. Zaśmiałaś się co zwróciło uwagę Horana. Gdy zauważył co się stało wstał z ławki, kucnął przed tobą i spojrzał ci głęboko w oczy. Nie mogłaś odwrócić wzroku od tych jego niebieskich jak ocean oczek. Zresztą jakoś specjalnie nie chciałaś. Nagle poczułaś wielką potrzebę zadania mu pytania.
-Niall, jesteś w stanie mi obiecać, że nigdy mnie nie opuścisz?
-Zostanę z tobą [T.I]. Już na zawsze. Obiecuję - odpowiedział chłopak, po czym pocałunkiem pozbył się płatka śniegu z twojego nosa.



No to mój pierwszy imagin już za nami! Chciałam go zadedykować mojej przyjaciółce Karolinie, która kocha Nialla i zawsze bardzo mnie wspiera. Moim zdaniem nie bardzo mi się udał i nie jestem zadowolona, ale to wy ocenicie :) Liczę na dużo SZCZERYCH komentarzy. Kolejny imagin będzie taki świąteczny, prawdopodobnie z Zaynem. Mam już pomysł, muszę go jeszcze zrealizować :) No więc komentujcie, mówcie co wam się podoba, co nie, co mam poprawić bo to mi bardzo pomaga :3

~M

niedziela, 16 grudnia 2012

Cześć :)

Witajcie! :)
Jestem nową współautorką tego bloga. Na początku chciałabym podziękować Weronice i Karolinie za to, że dały mi szansę, aby prezentować tu moje prace oraz za wszystkie miłe słowa skierowane w moją stronę :) No a teraz trochę o mnie. Nazywam się Maja i mam 15 lat, mieszkam w Warszawie. W przyszłym roku idę do liceum. Uwielbiam tańczyć, jeździć na snowboardzie i oczywiście pisać opowiadania. One Direction poznałam jakoś w kwietniu dzięki mojej najlepszej przyjaciółce, która razem ze mną do dziś jest wierną fanką. Ta piątka wariatów całkowicie zmieniła moje życie. Dzięki nim przestałam się smucić i zadręczać problemami. Może to banalne, ale nauczyli mnie, żeby żyć chwilą i niczym się nie martwić. Jestem dumna z bycia częścią 1DFamily, bo chociaż się kłócimy to zawsze będziemy się kochać jak siostry, prawda? Mój pierwszy imagin pojawi się jutro. Liczę na szczere komentarze pod każdą z moich prac, ponieważ dzięki nim będę wiedziała co mam poprawić :) To chyba wszystko. Mam nadzieję, że moje imaginy będą wam się podobać :)
Pozdrawiam Xx
~M

#40 Louis (część 7)

UWAGA! Zawiera treści nieodpowiednie dla młodszych czytelników. Kontynuujecie czytnie na własną odpowiedzialność!

_________________________________________________________



Spojrzałam na piękne, usiane gwiazdami niebo, przybierające barwę ciemnego atramentu. Dotknęłam opuszkami palców miękkiej, zielonej trawy, uginającej się pod naszymi ciałami, jednocześnie ściskając mocniej dłoń Lou. Leżał tuż przy mnie, co jakiś czas szepcąc do mojego ucha słowa, które mimowolnie zachowywałam w pamięci. Czasem jego usta przypadkowo muskały moją skórę, przyprawiając mnie o przyjemny dreszcz na ciele i to uczucie dziwnego, bezpodstawnego szczęścia. Jego ciepły oddech otulający mój policzek… Czy potrzebowałam czegoś więcej, gdy on był przy mnie?
 Ludzie tłoczyli się, przeciskając wąskimi ścieżkami parku, byle tylko uciec od siebie nawzajem. Nie miałam pojęcia, skąd wzięło ich się tu aż tyle, ale na pewno dzisiejszy wieczór nie był do końca zwyczajny. Leżąc tak na plecach i wpatrując się w rozpościerający się nade mną wszechświat, zastanawiałam się jak do tego wszystkiego doszło. Zjawił się w moim życiu nagle, bez żadnego ostrzeżenia, bez żadnego pytania i obrócił cały mój świat do góry nogami. Mogłam się domyślić, że ten chłopak wymyślił coś, o czym sama nigdy bym nie pomyślała. Wydaje mi się, że był właśnie tym typem człowieka, który zawsze robi wszystko na wielką skalę.
Czułam się tak zagubiona pod jego dotykiem, kiedy poza nami nie było świata, kiedy powietrze gęstniało, stawało się cięższe i otaczało nas z każdej strony. Jego ciepłe palce splecione z moimi stanowiły idealną całość, jakby zostały stworzone dla siebie. Słyszałam jego oddech tuż przy mnie, mogłabym przysiąść, że docierało do mnie też równomierne bicie jego serca. Każde słowo, które wypowiedziały tego dnia jego usta, pozostawało gdzieś na samym dnie mojej pamięci. Ten wieczór był idealny, jakby wyjęty spośród moich najskrytszych snów.
- Powiedz mi, o czym myślisz – odezwał się cicho, podpierając się na łokciu.
Uśmiechnęłam się, słysząc przyjemną barwę jego głosu.
- O tobie – odparłam, w jednej chwili odkrywając przed nim wszystko, co działo się w moim wnętrzu.
Chciałam, by wiedział. Miał do tego prawo. Zresztą, wydawało mi się, że dokładnie zdawał sobie sprawę z tego, co w tej chwili czuję. Co czuję przy nim…
Na jego twarzy pojawił się jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek przyszło mi podziwiać. Jego oczy rozbłysły wśród mroku nocy, gdy zbliżył swoją twarz do mojej. Pokonywał kolejne centymetry, nieświadomie zatrzymując na tą krótką chwilę bicie mojego rozkołatanego serca. Wstrzymałam oddech, dopatrując się w jego lśniących źrenicach cząstki jego wspaniałej duszy, modląc się, by ten chłopak był moim jedynym. Kiedyś sądziłam, że mam już wszystko, ale teraz już wiedziałam, że przez cały ten czas czekałam na niego.
Spojrzałam na jego wargi, czując, jak po moich plecach przebiega tak dobrze znany mi dreszcz. To zabawne, jak jego bliskość potrafiła na mnie wpłynąć. Na jego twarzy błąkał się lekki uśmiech, który w ułamku sekundy sprawił, że zaufałam mu nieskończenie razy mocniej. Był tu dla mnie. Wszystko, co robił – robił dla mnie. Odnalazłam siebie w jego oczach.
Przymknęłam powieki, pragnąć włożyć w ten pocałunek całe swoje serce i całą swoją duszę. Chciałam pokazać mu to, co działo się w moim wnętrzu, dać dowód na to, co czuję. Poczułam jego dłoń, delikatnie otulającą mój chłodny policzek i ten zapach, który tak bardzo mącił mi w głowie.
Gdzieś wysoko nad nami rozległ się głośny grzmot, a ludzie, przechodzący nieopodal nas wznieśli w górę swoje okrzyki. Rozległy się głośne oklaski, śmiechy zgromadzonych dzieci i kolejne huki, rozdzierające panującą do tej pory ciszę. Otworzyłam oczy i pierwszym, co zobaczyłam, była twarz Lou, tak niesamowicie blisko mojej. Jego wzrok skierowany był ku górze, a na ustach błądził rozbawiony uśmiech. Spodziewał się tego? A może bawiło go to, że znowu coś nam przeszkodziło?
Wzniosłam oczy ku niebu. Sztuczne ognie…
Ciemnobłękitne sklepienie przeszyło w jednej chwili kilkaset fajerwerków, które z głośnych hukiem zmieniły niebo w osobisty, barwny świat każdego, kto ten imponujący spektakl obserwował. Rozbłysły gdzieś w górze, jak kolejne gwiazdy i znikały, zanim zdążyłam zachować w pamięci ich widok. Każdy człowiek widział coś innego, do każdego z nas wracały dawno zapomniane wspomnienia, powracały uczucia, o których chcieliśmy zapomnieć. Ścisnęłam mocniej dłoń Lou, starając się dać mu do zrozumienia, jak ważna jest dla mnie ta chwila. Jak ważny jest dla mnie on.
- Dziękuję – szepnęłam z wargami tuż przy jego uchu.
Widziałam, jak zadrżał i to sprawiło, że po raz kolejny tego wieczora się uśmiechnęłam. To, co krył w środku, było zupełnym przeciwieństwem tego, co ukazywał na zewnątrz. I choć oba jego oblicza tak bardzo mnie pociągały, choć chciałam odkrywać bez końca obie strony jego nieprzeciętnej osobowości, teraz pragnęłam, by to on mi je pokazał. By obnażył przede mną wszystko, co tak starannie ukrywał przed ludźmi, którzy go otaczali.
- Nie masz za co mi dziękować – odrzekł cicho, z uczuciem muskając wargami mój policzek.
Oblałam się rumieńcem, wpatrując się w jego błękitne tęczówki. Naprawdę nie wiedziałam, co powinnam mu odpowiedzieć. Wszystkie myśli odpłynęły w ułamku sekundy z mojej głowy.
Wstał z miękkiej trawy i podał mi dłoń, pomagając mi podnieść się z ziemi. Splótł nasze palce i z uśmiechem na ustach pociągnął mnie w tylko sobie znanym kierunku. Dałam mu się poprowadzić, choć chętnie popatrzyłabym jeszcze na sztuczne ognie, które w dalszym ciągu przecinały z głośnym świstem powietrze i rozpryskały się na wszystkie strony, pozostawiając po sobie tylko kolorowe serpentyny ognia. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś tak nieprawdopodobnego!
Sądziłam, że Lou będzie za wszelką cenę próbował uniknąć większych skupisk ludzi, że będziemy trzymać się gdzieś na uboczu, pozostając niezauważeni. Tymczasem chłopak wyraźnie nie przejmował się tym, że ktoś może go rozpoznać, zrobić nam zdjęcie, przyłapać nas, jak trzymamy się za ręce. To na pewno wymagało od niego wiele odwagi i pewności siebie, na które mnie niekoniecznie było stać. Ale byłam tu z nim teraz, prawda? Szłam z nim za rękę, patrząc prosto w oczy każdemu mijanemu człowiekowi, jakby to właśnie on miał przesądzić o naszym dalszym życiu.
- Ufasz mi? – spytał nagle, uśmiechając się zawadiacko.
Zatrzymał mnie wpół kroku, obejmując w talii i przyciągając do siebie. Nasza ciała otarły się o siebie, sprawiając, że powietrze wokół nas po raz kolejny zgęstniało, a moje serce zapomniało, jak bić. Z głośnym świstem nabrałam powietrza do płuc, jak gdyby miało mi ono wystarczyć do końca świata.
- Oczywiście, że tak – mruknęłam, mierząc go spojrzeniem.
- To nie jest wcale oczywiste. Znasz mnie trzy dni – zauważył, odgarniając z mojej twarzy zabłąkany kosmyk włosów.
Co z tego, że znaliśmy się krótko? Czasami w naszym życiu pojawiają się ludzie, którzy stają się bliscy ot tak, wcale nie muszą budować fundamentów, zabiegać… Lou z pewnością należał do takich osób. Był otwarty na otaczający go świat, jak mało kto - przyciągał ludzi, przygody i sukcesy samym faktem swojego istnienia. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Ja wierzę. I choć wiele osób podchodzi do tego tematu sceptycznie, ja zawsze będę wierzyć, że to, co nas połączyło, było dotknięciem anioła miłości.
- Ufam ci, Loueh – odparłam cicho.
Uśmiechnął się lekko i odwrócił mnie tyłem do siebie, przyciskając do siebie nasze ciała. Wypuściłam całe zgromadzone w płucach powietrze, skupiając się na cieple bijącym od jego skóry. Położył dłonie na moich oczach i lekko mnie pchnął, dając mi do zrozumienia, że będzie mnie prowadzić. Nie sprzeciwiałam się, zresztą to i tak niewiele by dało. Ten człowiek i tak zrobiłby wszystko po swojemu. Zaśmiałam się cicho pod nosem, zastanawiając się w duchu, co takiego chodziło mu po głowie. Szczerze? Zaczynałam się bać jego dzikich fantazji.
Wystarczyło, że przeszłam kilkanaście kroków, a do moich uszu dobiegły rozmowy wielu osób, mieszające się ze sobą nawzajem tak, że nie potrafiłam pojąć sensu wypowiadanych słów. Kilkoro dzieci śmiało się głośno i pokrzykiwało z radością, słyszałam dziwne szmery, zagłuszone przez huk fajerwerków. Czułam, że przedzieramy się przez jakiś tłum, ale nie miałam pojęcia po co. Położyłam palce na dłoniach Lou, chcąc, by w końcu pozwolił mi spojrzeć. Nigdy nie lubiłam nie wiedzieć, co się dzieje. Chyba po prostu byłam z natury niecierpliwa.
- Na pewno chcesz to zobaczysz? – spytał cicho, łaskocząc moją skórę swoim oddechem.
- Nie torturuj mnie – szepnęłam błagalnie, a on tylko parsknął śmiechem.
Przytulił mnie od tyłu, zabierając dłonie z moich oczu. To co ujrzałam było…
Moim oczom ukazało się kilka tysięcy ludzi – starszych i młodszych, leciwych małżonków i rodzin z dziećmi – trzymających w dłoniach zapalone lampiony. Kilkaset z nich unosiło się już w powietrzu, powoli wzbijając się w przestworza. Wszyscy wznosili w górę ręce, uśmiechając się szeroko i patrząc z niesamowitą miłością i życzliwością na siebie nawzajem. „Pomyśl życzenie!” usłyszałam cichy szept matki, która trzymała swoją kilkuletnią córeczkę na rękach. Światło padające od ognia rozświetlało panujący wokół mrok i sprawiało, że czułam magię, unoszącą się w powietrzu.
Otworzyłam usta, czując, że chce mi się jednocześnie płakać i śmiać. Nigdy nie marzyłam o tym, by zobaczyć coś tak pięknego, coś tak… idealnego.


- Loueh, nie wiem, co powiedzieć – szepnęłam, odwracając się do niego przodem.
Uśmiechnął się delikatnie, podając mi jeden z jeszcze niezapalonych lampionów. Z kieszeni spodni wyjął opakowanie zapałek i odpalił jedną z nich. Przyglądałam się jego poczynaniom, ledwo zdając sobie sprawę z tego, co dzieje się dookoła mnie. Cała ta sytuacja, sam on… to było jak sen.
Wkład zapłonął, a trzymany przeze mnie lampion lekko uniósł się ku górze. Na twarzy chłopca pojawił się usatysfakcjonowany uśmiech, a jego błękitne oczy lśniły jak nigdy wcześniej. Wyglądał tak pięknie, gdy był szczęśliwy! A największym powodem mojej radości był fakt, że Lou stawał się szczęśliwy właśnie przy mnie…
Złapał za koniec lampionu, a ja poszłam za jego przykładem. Zacisnęłam kurczowo palce na materiale, jakby zależało od tego moje życia. W końcu to były lampiony szczęścia, prawda? Ciepło i światło bijące od płonącego ognia sprawiało, że jaśniej zdałam sobie sprawę z moich uczuć. Stoję tu teraz u boku Louisa, chłopaka, którego poznałam kilka dni temu i czuję się spełniona. Wszystko wokół mnie emanuje szczęściem, moje życie nabiera sensu i nie wyobrażam sobie, że jutro mogłabym wstać, nie pomyślawszy o tych chłopcu, który w jednej chwili skradł moje serce i nie miał najmniejszego zamiaru go oddać. Był tutaj teraz, stał przy mnie i czułam, że nie potrzebuję niczego więcej.
Spojrzałam w jego przepełnione uczuciem oczy. Lou uśmiechnął się lekko, spoglądając ku górze. Lampion unosił się coraz wyżej, mógł już lecieć sam, bez naszej pomocy. Byłam gotowa w każdej chwili go puścić, ale chłopak szybko mnie powstrzymał.
- Pomyśl życzenie – szepnął najcichszym z szeptów.
Pierwszym, co przyszło mi do głowy było… zostać z nim na zawsze. Nie potrzebowałam niczego więcej, gdy on był przy mnie. Kiedy wypowiadał moje imię, kiedy słyszałam jego nierówny oddech tuż przy mnie, czułam, że żyję. Moje serce rozpływało się pod jego spojrzeniem, a dusza dostawała skrzydeł. Niepotrzebne było mi powietrze, woda, słońce – wystarczyło, że mogłabym trwać przy nim aż do końca. Lub bez końca.
Skinęłam głową, dając mu do zrozumienia, że jestem gotowa. W ułamku sekundy nasze palce puściły ciepły materiał i lampion wzbił się w górę, szybując ku nieskończoności. Patrzyłam, jak moje marzenie wznosi się w powietrze, jak znika pośród innych, aż w końcu staje się jasną plamką na niebie, upodabniając się do gwiazd.
Spojrzałam na Louisa, który tak jak ja patrzył teraz w niebo, z tym swoim zagadkowym wyrazem twarzy, którego prawdopodobnie nigdy nie uda mi się rozszyfrować. Przeniósł swój wzrok na moją osobę i delikatnie przysunął się do mnie, zaglądając w moje oczy i odkrywając kolejne zakamarki mojej duszy. Położył dłoń na mojej talii i oparł swoje czoło o moje własne.
- Pomyślałem o tobie, wiesz? Wcale nie zmierzałem. Ale pierwszym marzeniem, jakie przyszło mi do głowy… byłaś ty – szepnął, gładząc kciukiem mój policzek.
Uśmiechnęłam się lekko, opuszkami palców dotykając jego szyi.
- Pomyślałam o tobie, wiesz? Chociaż wcale nie zamierzałam – powtórzyłam cicho, patrząc w jego błyszczące nieznanym mi blaskiem oczy.

For all the joy you brought to my life
 For all the wrong that you made right
 For every dream you made come true
 For all the love I found in you

Był moją  siłą, moją nadzieją, moją inspiracją, moim głosem, moimi oczami, moim sercem…
Na jego pięknej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy spojrzał na moje rozchylone usta. Przybliżył się do mnie, przyciągając mnie bliżej i sprawiając, że dotykaliśmy się całą powierzchnią naszych ciał. Czułam ciepło i zapach jego skóry, który sprawiał, że traciłam wszystkie zmysły. Czarne rzęsy rzucały pionowe cienie na jego twarzy, a dłoń lekko pieściła mój policzek. Powoli zamknęłam oczy i poczułam falę przyjemnego gorąca, zalewającą moje ciało od środka. Miłość? Chyba tak.
Jego wargi odszukały moje usta i naparły na nie, przyprawiając mnie o szaleństwo. Moment, o którym myślałam na okrągło przez ostatnie dni, o którym śniłam w nocy i marzyłam, gdy wstawało słońce, nareszcie nadszedł. Gdy nasze usta w końcu się odnalazły, poczułam, że nareszcie jest tak, jak być powinno. Jego perfekcyjne usta delikatnie wtuliły się w moje, sprawiając, że zapragnęłam więcej. Wplotłam dłonie w jego miękkie włosy, a ich pojedyncze kosmyki prześlizgiwały się pomiędzy moimi palcami. Chłopak przyciągnął mnie bliżej, przeobrażając nasz subtelny pocałunek w coś bardziej brutalnego. Złapał moją wargę pomiędzy swoje, delikatnie ją ssąc, podczas gdy ja rozpływałam się z rozkoszy.
Musnął moje usta jeszcze raz i odsunął się z lekkim uśmiechem na twarzy.
Odetchnęłam głęboko, bo wydaje mi się, że podczas tego pocałunku na jakiś czas zapomniałam o powietrzu. Spojrzałam w oczy chłopca, który w ułamku sekundy stał mi się tak bliski, a on zgarnął mnie w swoje ramiona, mocno mnie przytulając. Potrzebowałam jego bliskości. Stała się czymś w rodzaju uzależniania. Jak marihuana dla narkomana, jak wódka dla alkoholika, jak nikotyna dla kogoś uzależnionego od papierosów. Stała się dla mnie wszystkim.
Reszta wieczora płynęła zdecydowanie zbyt szybko. Razem z Lou usiedliśmy na ławce, oglądając spektakularny pokaz fajerwerków, obserwując, jak kolejne lampiony szczęścia unoszą się w górę i znikają pośród otaczającej nas ciemności. W nocy Londyn z wiecznie zakorkowanego miasta pełnego pośpiechu zmieniał się w magiczną, owianą tajemnicą stolicę, w której można było zakochać się bez pamięci. Takie momenty jak ten uświadamiały mi, jak wielkie mam szczęście, mieszkając właśnie tutaj.
Louis obejmował mnie ramieniem, śmiejąc się pod nosem z reakcji mojego ciała na jego dotyk, a ja próbowałam doprowadzić go w jakiś sposób do porządku, ale nie potrafiłam. Był szczęśliwy i zarażał mnie swoim dobrym nastrojem. Zadawałam mu masę pytań i szczerze mówiąc, dziwiłam się, że miał cierpliwość odpowiadać mi na nie wszystkie. Chciałam go poznać, dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Ktoś kiedyś powiedział mi, że człowieka powinno poznawać się powoli, krok po kroku, pozwalać mu odkrywać prawdę o sobie. Słyszałam, że budowanie wzajemnej relacji i zaufania trwa miesiące, lata… Miałam przy sobie człowieka, którego poznałam trzy dni temu i bezgranicznie mu ufałam. To źle?
Chociaż obiecałam sobie, że nie zapytam go o nic związanego z One Direction, nie mogłam nie zapytać o chłopców. Przecież wiedziałam, jak wiele go z nimi łączy. Zdawałam sobie sprawę, że to, o czym czytałam w kolorowych czasopismach, co widziałam w telewizji, niekoniecznie musiało być prawdą, a Lou rozwiał wszystkie moje wątpliwości. Gdy z jego ust wypłynęło słowo „bracia”, mimowolnie się uśmiechnęłam. Jeśli ta czwórka była choć w połowie tak zakręcona jak Lou, musiałam ich poznać.
- Nie przestrasz się ich – zaśmiał się, gdy podzieliłam się z nim tą myślą. – Oni nie są… normalni.
- Ty też nie jesteś – zauważyłam z nutą złośliwości.
Spiorunował mnie spojrzeniem, ale wiedziałam, że po części się ze mną zgadza.
- Lubisz mnie za to – odpłacił się pięknym za nadobne.
Na mojej twarzy natychmiast pojawił się rumieniec, a Louis parsknął śmiechem, ujmując moją twarz w swoje ciepłe dłonie. Jego oczy znajdywały się teraz na wysokości moich, ale nie miałam w sobie wystarczająco silnej woli, by w nie spojrzeć. Wiedziałam, że w chwili, w której bym się na to zdecydowała, całkowicie straciłabym kontakt ze światem, a nie chciałabym zrobić czegoś głupiego – w końcu znajdowaliśmy się w miejscu publicznym.
- Wyglądasz uroczo, kiedy się rumienisz – rzekł z łobuzerskim uśmiechem, zmuszając mnie tym, bym na niego spojrzała.
- Przestań – wypaliłam z zażenowaniem.
- Nie przestanę, taka jest prawda. Nie masz pojęcia, jaka jesteś piękna – wyszeptał, składając miękki pocałunek w kąciku moich ust. – Chodź, czas się zbierać.
Skinęłam głową, usiłując zignorować nierówne bicie mojego serca. Ta reakcja była zdecydowanie zbędna, on naprawdę nie potrzebował więcej dowodów na to, że może zrobić ze mną wszystko, co tylko chce.
Podał mi rękę i wolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę bramy wyjściowej. Nie musieliśmy się nigdzie spieszyć, nikogo unikać. Po prostu cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Lou zadawał mi masę pytań o tak błahe rzeczy, że zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle go to wszystko choć trochę interesuje. Mimo to odpowiadałam grzecznie, rozwodząc się o moim nieznośnym nauczycielem matematyki, wymarzonym prezencie na urodziny, ulubionych potrawach i sposobie ich przygotowania… po co mu to wszystko? Pytał mnie o plany na przyszłość, o poszczególnych członków mojej rodziny, koleżanki i kolegów ze szkoły, zwierzątko domowe, którego nie mam, ale chciałabym posiadać. To było w sumie całkiem zabawne, a Lou co chwilę wybuchał śmiechem, słysząc moje dziecinne użalanie się nad zdechłym chomikiem i tróją z kartkówki.
- Jesteś jak Niall. On jest zupełnie taki sam – zachichotał, gdy zwierzyłam mu się z nieuzasadnionego umiłowania do jedzenia.
Dopiero, gdy zauważyłam czarne porsche Louisa, zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak…
- Nie parowałeś tutaj – stwierdziłam odkrywczo, gdy chłopak otworzył dla mnie drzwi.
- Myślałem, że się nie zorientujesz – mruknął, jakbym przyłapała go na jakiejś zbrodni. – Nie zorganizowałem tego wszystkiego sam, ktoś mi trochę pomógł… Zayn mi trochę pomógł – poprawił się, obserwując moją reakcję na tę wiadomość.
Miałam ochotę się zaśmiać, ale nie wydawało mi się to w tej chwili odpowiednie. Mógłby odebrać to jako coś w rodzaju drwin, a przecież zupełnie nie o to mi chodziło. Ten chłopak naprawdę był niesamowity! Zaangażował swojego przyjaciela w organizację naszej randki, kazał mu pojechać w miejsce, gdzie zaparkowaliśmy i przetransportować jego samochód aż tutaj tylko po to, żeby wszystko było idealnie? I tak by było. Na randce z nim nie mogło być inaczej.
- Dziękuję za wszystko, Lou – powiedziałam po prostu, uśmiechając się szeroko.
- Nie masz za co, maleńka.
Wsiadłam do auta, a chłopak w mgnieniu oka okrążył samochód i po krótkiej chwili kierowaliśmy się już w stronę mojego domu. Mijaliśmy kolejne budynki, a mnie ogarniał coraz większy smutek na myśl o rozstaniu z nim. Gdyby tylko istniał jakikolwiek sposób, by zatrzymać go przy sobie już na zawsze…
- Wyjaśnij mi, jak ty to robisz? – mruknęłam, by przerwać w jakiś sposób ciszę, która zapanowała. Nie była niezręczna czy coś… po prostu chciałam jak najlepiej wykorzystać spędzony z nim czas. – Mącisz dziewczynom w głowach.
Zaśmiał się, przeczesując dłonią włosy, co spowodowało jeszcze większy nieład na jego głowie.
- Skąd wiesz, że mącę?
- To jest raczej oczywiste… - zauważyłam.
Przecież on doskonale wiedział, co zrobić, by wszyscy dookoła spełniali jego zachcianki. Chciałam poznać jego mały sekret…
- To chyba mój urok osobisty – jego łobuzerski uśmiech przyprawił mnie o palpitacje serca.
Zaśmiałam się i przygryzłam dolną wargę. Chyba? Byłam tego w zupełności pewna. Nigdy nie spotkałam chłopca, który działaby na płeć przeciwną w sposób, w jaki on to robił. Co się dziwić… nie dość, że był naprawdę przystojny, to w dodatku zabawny, uroczy, romantyczny, no i był członkiem znanego na całym świecie zespołu. Swoją drogą, to chyba cud, że nikt nas dzisiaj nie zaczepił.
Zastanawiało mnie, jak on sobie z tym wszystkim radził. Masa krzyczących fanek, które na jego widok ruszały w pogoń lub mdlały, nachalni paparazzi gotowi siedzieć na drzewie pod jego oknem, życie w ciągłym biegu, brak prywatności…  Na pewno musiał mieć mocne nerwy, żeby coś takiego wytrzymać. Teraz to stało się jego codziennością.
- Koniec jazdy – usłyszałam jego melodyjny głos i silnik samochodu zgasł.
Rozejrzałam się dookoła. Staliśmy już pod moim domem, dokładnie w tym miejscu, gdzie Lou zatrzymał się po południu. Westchnęłam, gdy chłopak wyskoczył z auta i otworzył dla mnie drzwi, podając mi dłoń. Nie chciałam się z nim żegnać. Jeszcze nie teraz.
Powoli, niespiesznie pokonaliśmy dystans dzielący nas od schodów i przeskakując ze stopnia na stopień, stanęliśmy pod moimi drzwiami. Przypomniał mi się ten moment, gdy znajdowaliśmy się tu oboje po tym, jak „poznaliśmy się” w hotelu i nie mieliśmy pojęcia, co ze sobą zrobić…
Lou spojrzał na mnie oczami pełnymi uczucia i pochylił się, składając na moich ustach słodki pocałunek.
- Dziękuję ci za dzisiaj. Jesteś cudowna, wiesz?
Zachichotałam cicho, spuszczając głowę. Uwielbiałam, gdy mówił do mnie w ten sposób i chyba już zawsze zmuszona będę reagować na takie słowa rumieńcem i kołataniem serca.
- I co, panie romantyku, teraz tak po prostu odejdziesz? – spytałam z łobuzerskim uśmiechem.
Nie chciałam, by odszedł. Jedyną myśl, jaką miałam wtedy w głowie, było to, aby został ze mną już na zawsze. Pragnęłam, by po prostu stał tuż przy mnie, trzymając mnie za rękę, zabawiał mnie rozmowami o wszystkim i o niczym… żeby był.
- Co innego mam zrobić? – zdziwił się, ujmując moją twarz w obie dłonie, bym spojrzała mu w oczy.
- Zostać ze mną… na noc.
Uśmiechnął się lekko, zadowolony, że wpadłam na ten jakże genialny pomysł, ale po krótkim zastanowieniu pokręcił przecząco głową. Nie wierzę… Odmówił mi?
- Nie sądzę, żebyśmy potrafili grzecznie spać w osobnych łóżkach, kotku.
- Kto powiedział, że w osobnych? – zamruczałam, muskając jego usta. – Spalibyśmy w jednym.
- Tym bardziej – zaśmiał się, odwzajemniwszy pieszczotę.
Skrzywiłam się, gdy pocałował mnie po raz ostatni w policzek i szepcąc ciche „Słodkich snów” odwrócił się na pięcie. Naprawdę miał zamiar teraz odejść?!
- Loueh!
Chłopak spojrzał na mnie uważnie, gdy jego imię mimowolnie wymsknęło się z moich ust.
- Zostań – szepnęłam błagalnie.
Przygryzł wargę, niezbyt pewny, czy dobrze zrobi, jeśli się zgodzi. Widziałam w jego oczach, że jest rozdarty między tym, co chce zrobić, a tym co zrobić powinien. Mimo to podszedł do mnie, z całą swoją brutalnością wpijając się w moje usta. Przyciągnął mnie do siebie, a ja poczułam dreszcz na moich plecach, bo nie spodziewałam się tak gwałtownego kontaktu z jego ciałem. Wsunęłam dłoń w jego ciemne włosy, gorliwie oddając namiętny pocałunek, jakim mnie obdarzał.
Jakaś część mojej podświadomości mówiła mi, że powinnam otworzyć drzwi. Przecież nie będziemy stać tutaj do rana! Jedną rękę włożyłam do kieszeni, usilnie próbując wymacać klucze od domu, które po chwili męczarni – bo naprawdę ciężko było mi się skupić na tej czynności – znalazły się pomiędzy moimi palcami. Wyjęłam je, starając się trafić do zamka, ale jak na złość, szło mi to naprawdę marnie. Lou parsknął śmiechem, odrywając się ode mnie i przejął klucze, sprawnie otwierając dla nas drzwi. Byłam mu za to naprawdę wdzięczna.
Zamknąwszy je za nami, pociągnęłam Louisa w stronę mojego pokoju, a on podążał za mną bez najmniejszych protestów, wciąż molestując moje spuchnięte od brutalnych pocałunków wargi. Jęknęłam w jego usta, gdy poczułam chłodną dłoń chłopca pod moją koszulką. Niemal natychmiast pojawiło się przyjemne mrowienie w miejscu, gdzie jego palce dotykały mojej nagiej skóry.
Pchnął mnie na najbliższą ścianę, schodząc z pocałunkami na moją szyję, na moment umożliwiając mi oddychanie. Wiedziałam, że tak to się skończy. Byłam tego pewna… Nie wytrzymał zbyt długo, bo już po naprawdę krótkiej chwili powrócił do całowania moich ust.
Poczułam, jak jego język nieśmiało dotyka mojej wargi, prosząc, bym wpuściła go do środka. Nie miałam nic przeciwko, oddałam mu wszystko, co miałam, a w zamian otrzymałam jego całego. Właśnie tak wyobrażałam sobie ten moment i byłam szczerze ciekawa, czy dwa trzy dni temu wyglądało to wszystko podobnie. Nasz języki walczyły teraz o dominację, a ja odepchnęłam nieco od siebie chłopca, prowadząc go w stronę szerokiego łóżka.
Uśmiechnął się szeroko, gdy przejęłam inicjatywę i ściągnęłam z niego koszulkę, rzucając ją gdzieś za siebie. Nie obchodziło mnie, gdzie spadnie. I tak będę miała rano mnóstwo sprzątania, bo wydawało mi się, że po drodze strąciliśmy parę rzeczy z półek…
- Nie chcę cię do niczego zmuszać – szepnął nagle, unieruchamiając moje nadgarstki, bo zabierałam się za ściąganie jego spodni.
- Nie zmuszasz mnie. Dobrze wiesz, że tego chcę.
Naprawdę sądził, że robię to wszystko pod presją? Pragnęłam go w tej chwili mocniej niż kiedykolwiek i kogokolwiek wcześniej.
- Ale jeśli n… - zaczął, ale przerwałam mu namiętnym pocałunkiem.
- Nie ma żadnego „ale”. Błagam cię, nie męcz mnie dłużej.
Na jego twarzy pojawił się najpiękniejszy na świecie uśmiech. Jednym ruchem ściągnął nasze ubrania, odrzucając je na podłogę i nie przestając mnie całować, wszedł we mnie, przyprawiając mnie o stan bliski ekstazy. Jęknęłam głośno, wyginając się w łuk, a on obdarzał moje ciało milionami pocałunków. Od wgłębienia  pod prawym uchem, przez linię żuchwy, powieki, czubek nosa, kącik ust… Moje palce błądziły po rozpalonej skórze jego pleców, posiadanie jego ciała na własność napawało mnie dumą.
Poruszał się we mnie płynnie, przygryzając moją dolą wargę. Po raz kolejny wtargnął językiem do moich ust i po raz kolejny nie zaprotestowałam. Chciałam, by był jak najbliżej i taki stan rzeczy w zupełności mi odpowiadał. Głuchą ciszę, która otaczała nas z każdej strony, przerywały tylko nasze głośne pojękiwania i szelest satynowej pościeli.
- Kocham cię – szepnął, gdy moje palce mocniej zacisnęły się na jego skórze. – Nigdy nie pomyślałbym, że powiem to komuś po kilku dniach znajomości, ale… naprawdę cię kocham.
Uśmiechnęłam się, słysząc te dwa najpiękniejsze słowa, wypływające z jego ust. O tym właśnie marzyłam – by znaleźć się z jego ramionach, by posiąść go i oddać mu samą siebie, by usłyszeć, że mu zależy…
- Ja ciebie też kocham, Loueh.
Już po chwili leżał tuż przy mnie, gdy oboje doszliśmy i delikatnie gładził dłonią mój policzek. I naprawdę… naprawdę nie potrzebowałam w tej chwili niczego więcej.

***
Obudziły mnie natrętne promienie słońca, przedzierające się przez cienkie zasłonki – zupełnie jak wtedy. Powoli otworzyłem oczy, z przerażeniem uzmysławiając sobie, że to wszystko było zbyt piękne, by mogło być prawdą. Co, jeśli obudzisz się we własnym łóżku, we własnym pokoju, Tomlinson?
I wtedy do moich uszu dobiegł jej cichy, równy oddech. Przekręciłem się na bok, uważając przy tym, by jej nie obudzić i spojrzałem na jej piękną, anielską twarz. Jej oczy były zamknięte, a klatka piersiowa unosiła się lekko w górę i w dół. Spała.
Patrzyłem jak zahipnotyzowany na jej delikatnie zaróżowione policzki, podziwiałem idealny kształt jej nosa, przykryte powiekami oczy, które otaczał ciemny wachlarz długich rzęs, perfekcyjny wkrój ust… Uśmiechnąłem się sam do siebie na wspomnienie ich dotyku na moich wargach. Pasowały idealnie, jakby stanowiły nierozłączną całość.
Wszystko co robiła, co mówiła było częścią jej istnienia, które w tej chwili było mi tak cholernie potrzebne. Może powinienem wstać niezauważony, po raz ostatni pocałować jej idealne czoło i odejść, zanim zrozumiałaby, jak trudne jest bycie ze mną. Zanim poznałaby smak bezpodstawnej nienawiści, którą niedługo miały darzyć ją miliony dziewczyn, zanim zniszczyłbym jej perfekcyjne życie. Co z tego, skoro nie potrafiłem? Byłem egoistą, a egoiści nie myślą w ten sposób. Potrzebowałem jej i wiedziałam, że ona potrzebuje mnie. I to było najistotniejsze.
Cichutko wygrzebałem się spod ciepłej kołdry, otulając aż po szyję. Nie chciałem, żeby zmarzła…
Odwróciłem się, z zamiarem udania się do kuchni, którą w sumie najpierw musiałem znaleźć i zrobienia jej śniadanie, kiedy usłyszałem szelest pościeli i jej cichy pomruk.
- Loueh – szepnęła zachrypniętym głosem, na które dźwięk na moich plecach pojawiły się ciarki. Cholera, byłej jej.
- Tak, skarbie?
- Już wychodzisz? Nie zostawiaj mnie… Proszę, zostań ze mn…
- Zostanę. Zostanę już na zawsze – przerwałem jej, pochylając się nad nią i całując na dzień dobry jej delikatne wargi.



Powracam z siódemką!
Ta część wyszła mi napraaawdę długa, zdecydowanie dłuższa niż wszystkie dotyczasowe imaginy (8 stron A4!). I tu was zmartwię: to już koniec. Zdaję sobie sprawę, że chcielibyście kolejne części, ale Misiaczki moje najukochańsze... nie dam rady ciągnąć tego dłużej. Mam masę nowych koncepcji i chciałabym zacząć je realizować, ale najpierw muszę zakończyć te kilkuczęściowe imaginy, które rozpoczęłam dobre kilka miesięcy temu. 
Dodam tylko, że kolejny imagin pojawi się o Niallerze i tutaj również postaram się, by była to już ostatnia część, ale nie martwcie się - mam już napisaną pierwszą część kolejnego imagina z Niallem w roli głównej :) Poza tym kwestia Harry'ego. Pozostawiłam wam wybór. Po prawej stronie znajdziecie sondę, czy chcecie kolejną część, która właściwie nie powinna powstać, ale jeśli chcecie... to ją napiszę :)
Szkoda, że to już koniec, przywiązałam się do tego oblicza Lou... Starałam się, by ta część wyszła w miarę dobra. Nie jestem z niej do końca zadowolona, ale... ocenę pozostawiam wam.  

To co, może pokażecie mi, że trwaliście ze mną w czasie tej historii i zostawicie po sobie komentarz? :)

PS. Jak widziecie, zmienił się wygląd naszego bloga! Jak wam się podoba? :)
~W.
Szablon by S1K