sobota, 13 października 2012

#30 Harry (część 2)

Ojeej, ile Harry'ego! Już trzeci imagin pod rząd :D No dobra, nie trzymam was dłużej w niepewności, zapraszam do czytania! <3

Jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, kliknijcie "Czytam!" jeśli wpadacie na bloga! :)

~W.

_________________________________________________________________



Obudziłam się rano, mając nadzieję, że wszystko, co – jak mniemałam – przeżyłam, było tylko snem. Wiele bym dała, by cały wczorajszy dzień okazał się nocnym koszmarem. Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się po pokoju, w którym się znajdowałam. A więc jednak to nie był sen. Leżałam w zupełnie obcym mi łóżku, w jednym z pokoju hotelu, który znajdował się gdzieś na przedmieściach Londynu. Z daleka od mojego mieszkania, z daleka od kompleksu chłopców. Nie znalazłam adresu, ani nie byłam tu nigdy wcześniej, ale ten budynek jako pierwszy rzucił mi się w oczy.
Gdy nie czułam tego przyjemnego ciepła u mego boku, nie widziałam tych oczu, było tu dziwnie pusto…
Nie jestem pewna, jak spędziłam ten dzień. Pamiętałam tylko, że postanowiłam zostać tu jeszcze jedną noc, jako że moje fundusze mi na to pozwalały. Nie chciałam wracać do siebie. Byłam w pełni świadoma tego, co tam zastanę – masa paparazzi, czekających tylko na to, by w końcu pokazać światu moje opuchnięte od płaczu oczy i czarne ślady po rozmazanym makijażu. Już widziałam te nagłówki na pierwszych stronach gazet „[T.I.] załamana!”, „[[T.I.] zdradzona!”. Wszystko, co tego dnia robiłam, umknęło mi z głowy. Każdą czynność wykonywałam automatycznie. Ubrałam się, zeszłam do restauracji, zjadłam, wróciłam do pokoju, leżałam, przebrałam się w pidżamę, położyłam się w łóżku, włączyłam laptopa. Mogłam się domyślić, że mniej więcej tak to wyglądało.
Zachowywałam się, jakby kompletnie uszło ze mnie życie. Zresztą, wcale nie chciałam żyć. Mężczyzna, u boku którego chciałam codziennie budzić się i zasypiać, zdradził mnie z inną. Już dawno wiedziałam, że to on był jednym powodem, dla którego żyłam. To on był każdym dniem, każdą chwilą. A teraz, gdy go straciłam, straciłam też wszystko pozostałe.
Moje myśli krążyły tylko wokół tego. Nie potrafiłam skupić się na niczym innym, to było moją obsesją. Co zrobiłam źle? Czy mogłam w jakiś sposób temu zaradzić? Jeśli mam być szczera, to nie zdrada bolała mnie najbardziej. Największy ból sprawiała mi myśl, że mnie nie kochał. Że mógł kłamać mi prosto w oczy, a ja, naiwna, wierzyłam w każde jego słowo.
Dziś nie płakałam. Wszystkie łzy, które spłynęły wczorajszego dnia po mojej twarzy sprawiły, że teraz byłam zupełnie pusta w środku. Jedynym, co ze mną zostało i co dawało o sobie znać w każdej sekundzie, był ból. Ten przerażający ból, który rozrywał od środka moje serce i który sprawiał, że wszystkie inne uczucia poszły w zapomnienie.
Tego wieczoru chłopcy mieli dać kolejny koncert w Londynie. Jeden z ostatnich, zresztą, w tym mieście, bo już za tydzień wyjeżdżali w trasę koncertową po Ameryce.

- Nie chcę, żebyś wyjeżdżał – szepnęłam, opierając czoło na jego ramieniu.
- Doskonale wiesz, że ja też tego nie chcę – powiedział cicho.
Objął mnie delikatnie w pasie i przyciągnął do siebie jak najbliżej. Uwielbiałam, kiedy to robił. Czułam się wtedy najważniejsza, jakby to do mnie należał każdy centymetr jego ciała. Uśmiechnęłam się smutno i skinęłam głową.
- Wiem. Ale ty będziesz się dobrze bawił z chłopakami, a ja zostanę tu sama – mruknęłam, krzywiąc się nieznacznie na samą myśl o tym.
- Nie zostaniesz sama. Zawsze będę z tobą. Niezależnie od tego, gdzie będę i co się stanie.
Poczułam ciepło jego warg na moich ustach i rozpłynęłam się w rozkoszy.

Czułam, jak moje oczy znowu stają się mokre. Odgoniłam od siebie to wspomnienie sprzed kilku dni i zaczęłam przeszukiwać Internet, by zabić jakiś sposób czas spędzony w samotności. Wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł. Nie powinnam czytać opinii ludzi, którzy nie mają pojęcia o tym, jacy jesteśmy, artykułów, które sieją plotki na temat naszego związku. Ale mimo tego, co podpowiadał mi rozum, robiłam to.
Nigdy wcześniej nie miałam w sobie takiego uczucia. Byłam taka… niepotrzebna. Zupełnie jakbym zawadzała każdemu człowiekowi na tym świecie, była ciężarem, piątym kołem u wozu. Nie chciałam tego czuć. Gdybym mogła, wróciłabym do momentu, gdy weszłam do sklepu i nigdy nie kupiła tej gazety, nigdy nie zobaczyła tego zdjęcia, nigdy nie zniszczyła swojego życia. Życie w kłamstwie wydawało się łatwiejsze i lepsze niż to, co przeżywałam teraz. Harry naprawdę był moją największą miłością. Każdy moment, każda chwila z nim spędzona była najwspanialsza w całym moim życiu i choć nie było łatwo, wiedziałam na co się decyduję, będąc z nim.
„Harry’ego nie ma na koncercie w Londynie!”, „Gdzie on się podział?”, „Czy to już koniec One Direction?”, „Harry Styles odszedł z zespołu? Nie ma go na koncercie!”. Czytałam, trwając w głębokim szoku. Gdzie on jest? W osłupieniu czytałam nagłówki artykułów, tweety Directionerek, które obserwowałam na twitterze i czułam, jak bicie mojego serca gwałtownie przyspiesza. Co, jeśli coś sobie zrobił? Powiedzieliby mi? Gdzie on się podział? Wyjechał? Odszedł? W przerażeniu szukałam więcej informacji na ten temat. Tyle, że nikt nie wiedział nic więcej, przynajmniej nie z oficjalnych źródeł.
Chwyciłam leżący na szafce telefon i już miałam nacisnąć „Połącz”, ale wlepiłam tępo wzrok w wyświetlacz, nie robiąc tego. Przecież mieli koncert. Jak którykolwiek z nich miałby odebrać, będąc na scenie?! Załamana swoją głupotą i bezsilnością, opadłam z powrotem na łóżko.
To było nie do zniesienia. To było najgorsze kilkadziesiąt minut w moim życiu. Myśl o tym, że mogło mu się coś stać, napawała mnie przerażeniem. Musiałam przyznać się sama przed sobą, że nie potrafiłam bez niego żyć. Nawet teraz, siedząc sama w ponurym hotelu, zdradzona i oszukana, myślałam tylko o tym, jak bardzo chciałabym znaleźć się w jego ramionach i jeszcze jeden jedyny raz powiedzieć mu, że go kocham. Nadal. Nigdy nie przestałam i szczerze wątpiłam w to, że kiedykolwiek mogłoby się to zmienić.
Zaraz po skończonym koncercie, zadzwoniłam do Zayna. Nie odebrał za pierwszym razem, co sprawiło, że na nowo ogarnęło mnie przerażenie. Spróbowałam jeszcze raz.
- Halo? – usłyszałam jego melodyjny głos.
- Gdzie on jest? – spytałam bez ogródek.
- W domu. Paul go pilnuje. Nic mu nie jest – odparł. – Nie chciał przyjść na koncert, nie mogliśmy go do tego zmusić, prawda?
Próbował przekazać mi wszystkie informacje na raz, odpowiadając przy okazji na parę moich niewypowiedzianych pytań. To było najważniejsze. Że jest cały, zdrowy i bezpieczny pod uważnym okiem Paula. Właśnie to chciałam usłyszeć.
Odetchnęłam z ulgą, przymykając oczy.
- [T.I.]… Wróć do nas – powtórzył słowa, które Niall wypowiedział wczoraj.
Może powinnam była tak zrobić. Wrócić do nich, wybaczyć, zapomnieć. Ale bałam się powrotu i myśli o tym, że przez ten cały czas mógł mnie okłamywać. Że mógł mnie nie kochać. Nie chciałam myśleć o tym, że za każdym razem, gdy wyznawał mi miłość, mógł mnie oszukiwać. Że wszystkie spędzone ze mną chwile mogły być dla niego nic nie warte. To by mnie zabiło.
- Kocham was – szepnęłam do słuchawki, zanim się rozłączyłam.
Nie mogłam dłużej z nim rozmawiać. Wiedziałam, że gdyby to potrwało jeszcze choć chwilę dłużej, nie wytrzymałabym i zgodziłabym się na powrót.
Cholera, co ja najlepszego robiłam?!
Usłyszałam głośne pukanie do drzwi. W sumie mogłabym powiedzieć, że ktoś bezwstydnie próbował wywarzyć drzwi do mojego pokoju, bo od tego huku cienkie ściany budynku niemal się trzęsły. Przestraszyłam się nie na żarty. Co jeśli to jakiś seryjny morderca albo gwałciciel? Jeśli to faktycznie byłby ktoś taki, nie miałabym nawet kogo prosić o pomoc.
Po cichutku podeszłam do drzwi, mając nadzieję, że mój niespodziewany gość nie usłyszał odgłosów zdradzających moją obecność. Natarczywe pukanie ustało i słyszałam już tylko czyiś głośny oddech. Nie wiem, co mnie opętało, ale gdy tylko moja prawa ręka spoczęła na klamce, druga powędrowała w stronę zamka.  Powoli przekręciłam klucz, czując, że prawdopodobnie robię najgłupszą rzecz w moim życiu. Uchyliłam drzwi i moim oczom ukazał się… Harry.
Nie byłam nawet w stanie wykrztusić z siebie słowa, jego obecność kompletnie mnie zaskoczyła. Chłopak stał oparty ręką o framugę i ledwie trzymając się na nogach. Czuć było od niego alkohol, nie miałam wątpliwości co do tego, że był kompletnie pijany. Podniósł głowę, przeszywając mnie na wskroś swoimi zamglonymi oczami. Bez zbędnych ceremonii wtargnął do środka, trzaskając za sobą drzwiami i przyparł mnie do ściany, wpijając swoje ciepłe usta w moje własne. Nie oddałam pocałunku, stojąc jak sparaliżowana. Czułam jego zimne dłonie na swoich policzkach, jego napierające na mnie ciało, ale nie mogłam zmusić się do najdrobniejszego ruchu. Był tu. Jego drżące wargi miały gorzki smak wódki.
Harry oderwał się ode mnie, nagle zdając sobie sprawę z tego, że nie reaguję. Przeniosłam wzrok na jego zielone oczy i zobaczyłam w nich tylko ból i determinację. Pierwszy raz w życiu widziałam go w takim stanie, jego przepełnione cierpieniem spojrzenie rozdzierało moją duszę na tysiąc kawałków. Poczułam, jak po moich policzkach spływają pojedyncze łzy. Nie potrafiłam dłużej go krzywdzić, zbyt mocno go kochałam.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chłopak osunął się na podłogę i klęcząc, objął moje nogi.
- Nie chcę żyć bez ciebie. Nie potrafię – zaszlochał. – Nie odrzucaj mnie, błagam cię.
- Harry… - zaczęłam, ale głos odmawiał mi posłuszeństwa.
- Wiem, że cię skrzywdziłem. Zaufałaś mi, a ja to wykorzystałem. Możesz mnie nienawidzić, możesz mi nie wybaczyć, ale błagam, nie mów mi, że mnie nie kochasz – po jego twarzy spływały łzy. – Nie chcę bez ciebie żyć, to nie ma sensu. Brzydzę się sam siebie i wiem, że jedyną dobrą rzeczą we mnie jest to, że kocham cię najmocniej na świecie. Nie możesz tak po prostu mnie zostawić!
Kompletnie tracąc nad sobą kontrolę, uklęknęłam przy nim, mocno go do siebie przytulając. Chłopak schował twarz w moich ramionach i objął mnie delikatnie jakby bał się, że i tym razem go odtrącę. Przyciągnęłam go do siebie, składając pocałunek w jego włosach i bezwiednie zaciągając się jego cudownym zapachem, za którym tak bardzo tęskniłam.
- Kocham cię – szepnęłam po chwili, ignorując cisnące się do moich oczu łzy. – Nie potrafię wyobrazić sobie bez ciebie życia, Harry.
- Nienawidzę się za to, że cię skrzywdziłem – powiedział cicho, patrząc mi w oczy.
Bez namysłu pochyliłam się, muskając wargami jego usta. Nie ruszył się, tkwiąc w przerażeniu cały czas w tej samej pozycji. Czułam, jak jego mięśnie napinają się pod wpływem strachu. Bał się. Bał się, że odejdę, gdy tylko wykona jakikolwiek ruch. 
Tym razem to ja naparłam na jego usta, zmuszając go do odwzajemnienia pocałunku. 


No dobra, Miśki! Dziś znowu Harry (pojawi się jeszcze jedna część), bo brak mi weny, żeby dokończyć imagina o Lou i Niallerze, ale jak sądzę, kolejna część Niallera pojawi się jutro lub pojutrze :) Część z was czeka na Louisa, nie prawdaż? :D No to jeszcze troszkę was przytrzymam ;D Imagin mi nie wyszedł, ale chciałam dodać coś nowego w nagrodę za to, że czytacie naszego bloga :) Przepraszam za wszystkie błędy, wszystko poprawię jutro.
Baaaardzo dziękuję wam za wszystkie ciepłe słowa! Nawet nie wiecie, jaka jestem szczęśliwa, gdy widzę nowe komentarze do wpisu! <3 Kocham was <3
No cóż, zastanawiam się nad pewną sprawą :) Pytacie mnie, czy nie chcę zacząć pisać opowiadania. Otóż chcę i to już od jakiegoś czasu :) Blog z opowiadaniem prawdopodobnie za jakiś czas powstanie, mam już koncepcję, wybranych bohaterów i wiem, jak to wszystko się potoczy :D Mam nadzieję, że nadal będziecie mi  towarzyszyć (oczywiście nie zamierzam zostawić bloga z imaginami!).

Przypominam o konkursie :) Jeśli ktoś chciałby współpracować ze mną i Karolą - zapraszam do wzięcia udziału :D
~W.

3 komentarze:

  1. Super że będzie kolejna część ! Już czekam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu.. Cały czas odczuwałam wrażenie, jakby to się działo na prawdę. *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale fajny *.* Jesteś boska :*

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K