Jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, kliknijcie "Czytam!" jeśli wpadacie na bloga! :)
~W.
_________________________________________________________________
Obudziłam się rano, mając nadzieję, że wszystko, co – jak
mniemałam – przeżyłam, było tylko snem. Wiele bym dała, by cały wczorajszy
dzień okazał się nocnym koszmarem. Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się po
pokoju, w którym się znajdowałam. A więc jednak to nie był sen. Leżałam w
zupełnie obcym mi łóżku, w jednym z pokoju hotelu, który znajdował się gdzieś
na przedmieściach Londynu. Z daleka od mojego mieszkania, z daleka od kompleksu
chłopców. Nie znalazłam adresu, ani nie byłam tu nigdy wcześniej, ale ten
budynek jako pierwszy rzucił mi się w oczy.
Gdy nie czułam tego przyjemnego ciepła u mego boku, nie
widziałam tych oczu, było tu dziwnie
pusto…
Nie jestem pewna, jak spędziłam ten dzień. Pamiętałam tylko,
że postanowiłam zostać tu jeszcze jedną noc, jako że moje fundusze mi na to
pozwalały. Nie chciałam wracać do siebie. Byłam w pełni świadoma tego, co tam
zastanę – masa paparazzi, czekających tylko na to, by w końcu pokazać światu
moje opuchnięte od płaczu oczy i czarne ślady po rozmazanym makijażu. Już
widziałam te nagłówki na pierwszych stronach gazet „[T.I.] załamana!”, „[[T.I.]
zdradzona!”. Wszystko, co tego dnia robiłam, umknęło mi z głowy. Każdą czynność
wykonywałam automatycznie. Ubrałam się, zeszłam do restauracji, zjadłam,
wróciłam do pokoju, leżałam, przebrałam się w pidżamę, położyłam się w łóżku,
włączyłam laptopa. Mogłam się domyślić, że mniej więcej tak to wyglądało.
Zachowywałam się, jakby kompletnie uszło ze mnie życie.
Zresztą, wcale nie chciałam żyć. Mężczyzna, u boku którego chciałam codziennie budzić
się i zasypiać, zdradził mnie z inną. Już dawno wiedziałam, że to on był jednym
powodem, dla którego żyłam. To on był każdym dniem, każdą chwilą. A teraz, gdy
go straciłam, straciłam też wszystko pozostałe.
Moje myśli krążyły tylko wokół tego. Nie potrafiłam skupić się
na niczym innym, to było moją obsesją. Co zrobiłam źle? Czy mogłam w jakiś
sposób temu zaradzić? Jeśli mam być szczera, to nie zdrada bolała mnie
najbardziej. Największy ból sprawiała mi myśl, że mnie nie kochał. Że mógł
kłamać mi prosto w oczy, a ja, naiwna, wierzyłam w każde jego słowo.
Dziś nie płakałam. Wszystkie łzy, które spłynęły wczorajszego
dnia po mojej twarzy sprawiły, że teraz byłam zupełnie pusta w środku. Jedynym,
co ze mną zostało i co dawało o sobie znać w każdej sekundzie, był ból. Ten
przerażający ból, który rozrywał od środka moje serce i który sprawiał, że
wszystkie inne uczucia poszły w zapomnienie.
Tego wieczoru chłopcy mieli dać kolejny koncert w Londynie.
Jeden z ostatnich, zresztą, w tym mieście, bo już za tydzień wyjeżdżali w trasę
koncertową po Ameryce.
- Nie chcę, żebyś
wyjeżdżał – szepnęłam, opierając czoło na jego ramieniu.
- Doskonale wiesz, że ja
też tego nie chcę – powiedział cicho.
Objął mnie delikatnie w
pasie i przyciągnął do siebie jak najbliżej. Uwielbiałam, kiedy to robił.
Czułam się wtedy najważniejsza, jakby to do mnie należał każdy centymetr jego
ciała. Uśmiechnęłam się smutno i skinęłam głową.
- Wiem. Ale ty będziesz
się dobrze bawił z chłopakami, a ja zostanę tu sama – mruknęłam, krzywiąc się nieznacznie
na samą myśl o tym.
- Nie zostaniesz sama.
Zawsze będę z tobą. Niezależnie od tego, gdzie będę i co się stanie.
Poczułam ciepło jego
warg na moich ustach i rozpłynęłam się w rozkoszy.
Czułam, jak moje oczy znowu stają się mokre. Odgoniłam od siebie
to wspomnienie sprzed kilku dni i zaczęłam przeszukiwać Internet, by zabić
jakiś sposób czas spędzony w samotności. Wiedziałam, że to nie jest dobry
pomysł. Nie powinnam czytać opinii ludzi, którzy nie mają pojęcia o tym, jacy
jesteśmy, artykułów, które sieją plotki na temat naszego związku. Ale mimo
tego, co podpowiadał mi rozum, robiłam to.
Nigdy wcześniej nie miałam w sobie takiego uczucia. Byłam
taka… niepotrzebna. Zupełnie jakbym zawadzała każdemu człowiekowi na tym
świecie, była ciężarem, piątym kołem u wozu. Nie chciałam tego czuć. Gdybym
mogła, wróciłabym do momentu, gdy weszłam do sklepu i nigdy nie kupiła tej
gazety, nigdy nie zobaczyła tego zdjęcia, nigdy nie zniszczyła swojego życia.
Życie w kłamstwie wydawało się łatwiejsze i lepsze niż to, co przeżywałam
teraz. Harry naprawdę był moją największą miłością. Każdy moment, każda chwila
z nim spędzona była najwspanialsza w całym moim życiu i choć nie było łatwo,
wiedziałam na co się decyduję, będąc z nim.
„Harry’ego nie ma na koncercie w Londynie!”, „Gdzie on się
podział?”, „Czy to już koniec One Direction?”, „Harry Styles odszedł z zespołu?
Nie ma go na koncercie!”. Czytałam, trwając w głębokim szoku. Gdzie on jest? W
osłupieniu czytałam nagłówki artykułów, tweety Directionerek, które obserwowałam
na twitterze i czułam, jak bicie mojego serca gwałtownie przyspiesza. Co, jeśli
coś sobie zrobił? Powiedzieliby mi? Gdzie on się podział? Wyjechał? Odszedł? W
przerażeniu szukałam więcej informacji na ten temat. Tyle, że nikt nie wiedział
nic więcej, przynajmniej nie z oficjalnych źródeł.
Chwyciłam leżący na szafce telefon i już miałam nacisnąć
„Połącz”, ale wlepiłam tępo wzrok w wyświetlacz, nie robiąc tego. Przecież
mieli koncert. Jak którykolwiek z nich miałby odebrać, będąc na scenie?!
Załamana swoją głupotą i bezsilnością, opadłam z powrotem na łóżko.
To było nie do zniesienia. To było najgorsze kilkadziesiąt
minut w moim życiu. Myśl o tym, że mogło mu się coś stać, napawała mnie
przerażeniem. Musiałam przyznać się sama przed sobą, że nie potrafiłam bez
niego żyć. Nawet teraz, siedząc sama w ponurym hotelu, zdradzona i oszukana,
myślałam tylko o tym, jak bardzo chciałabym znaleźć się w jego ramionach i
jeszcze jeden jedyny raz powiedzieć mu, że go kocham. Nadal. Nigdy nie
przestałam i szczerze wątpiłam w to, że kiedykolwiek mogłoby się to zmienić.
Zaraz po skończonym koncercie, zadzwoniłam do Zayna. Nie
odebrał za pierwszym razem, co sprawiło, że na nowo ogarnęło mnie przerażenie.
Spróbowałam jeszcze raz.
- Halo? – usłyszałam jego melodyjny głos.
- Gdzie on jest? – spytałam bez ogródek.
- W domu. Paul go pilnuje. Nic mu nie jest – odparł. – Nie
chciał przyjść na koncert, nie mogliśmy go do tego zmusić, prawda?
Próbował przekazać mi wszystkie informacje na raz,
odpowiadając przy okazji na parę moich niewypowiedzianych pytań. To było
najważniejsze. Że jest cały, zdrowy i bezpieczny pod uważnym okiem Paula.
Właśnie to chciałam usłyszeć.
Odetchnęłam z ulgą, przymykając oczy.
- [T.I.]… Wróć do nas – powtórzył słowa, które Niall
wypowiedział wczoraj.
Może powinnam była tak zrobić. Wrócić do nich, wybaczyć,
zapomnieć. Ale bałam się powrotu i myśli o tym, że przez ten cały czas mógł
mnie okłamywać. Że mógł mnie nie kochać. Nie chciałam myśleć o tym, że za
każdym razem, gdy wyznawał mi miłość, mógł mnie oszukiwać. Że wszystkie
spędzone ze mną chwile mogły być dla niego nic nie warte. To by mnie zabiło.
- Kocham was – szepnęłam do słuchawki, zanim się rozłączyłam.
Nie mogłam dłużej z nim rozmawiać. Wiedziałam, że gdyby to
potrwało jeszcze choć chwilę dłużej, nie wytrzymałabym i zgodziłabym się na
powrót.
Cholera, co ja najlepszego robiłam?!
Usłyszałam głośne pukanie do drzwi. W sumie mogłabym
powiedzieć, że ktoś bezwstydnie próbował wywarzyć drzwi do mojego pokoju, bo od
tego huku cienkie ściany budynku niemal się trzęsły. Przestraszyłam się nie na
żarty. Co jeśli to jakiś seryjny morderca albo gwałciciel? Jeśli to faktycznie
byłby ktoś taki, nie miałabym nawet kogo prosić o pomoc.
Po cichutku podeszłam do drzwi, mając nadzieję, że mój
niespodziewany gość nie usłyszał odgłosów zdradzających moją obecność.
Natarczywe pukanie ustało i słyszałam już tylko czyiś głośny oddech. Nie wiem,
co mnie opętało, ale gdy tylko moja prawa ręka spoczęła na klamce, druga
powędrowała w stronę zamka. Powoli
przekręciłam klucz, czując, że prawdopodobnie robię najgłupszą rzecz w moim
życiu. Uchyliłam drzwi i moim oczom ukazał się… Harry.
Nie byłam nawet w stanie wykrztusić z siebie słowa, jego
obecność kompletnie mnie zaskoczyła. Chłopak stał oparty ręką o framugę i
ledwie trzymając się na nogach. Czuć było od niego alkohol, nie miałam wątpliwości
co do tego, że był kompletnie pijany. Podniósł głowę, przeszywając mnie na
wskroś swoimi zamglonymi oczami. Bez zbędnych ceremonii wtargnął do środka,
trzaskając za sobą drzwiami i przyparł mnie do ściany, wpijając swoje ciepłe
usta w moje własne. Nie oddałam pocałunku, stojąc jak sparaliżowana. Czułam
jego zimne dłonie na swoich policzkach, jego napierające na mnie ciało, ale nie
mogłam zmusić się do najdrobniejszego ruchu. Był tu. Jego drżące wargi miały
gorzki smak wódki.
Harry oderwał się ode mnie, nagle zdając sobie sprawę z tego,
że nie reaguję. Przeniosłam wzrok na jego zielone oczy i zobaczyłam w nich tylko
ból i determinację. Pierwszy raz w życiu widziałam go w takim stanie, jego
przepełnione cierpieniem spojrzenie rozdzierało moją duszę na tysiąc kawałków. Poczułam,
jak po moich policzkach spływają pojedyncze łzy. Nie potrafiłam dłużej go
krzywdzić, zbyt mocno go kochałam.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chłopak osunął się na
podłogę i klęcząc, objął moje nogi.
- Nie chcę żyć bez ciebie. Nie potrafię – zaszlochał. – Nie odrzucaj
mnie, błagam cię.
- Harry… - zaczęłam, ale głos odmawiał mi posłuszeństwa.
- Wiem, że cię skrzywdziłem. Zaufałaś mi, a ja to
wykorzystałem. Możesz mnie nienawidzić, możesz mi nie wybaczyć, ale błagam, nie
mów mi, że mnie nie kochasz – po jego twarzy spływały łzy. – Nie chcę bez
ciebie żyć, to nie ma sensu. Brzydzę się sam siebie i wiem, że jedyną dobrą
rzeczą we mnie jest to, że kocham cię najmocniej na świecie. Nie możesz tak po
prostu mnie zostawić!
Kompletnie tracąc nad sobą kontrolę, uklęknęłam przy nim,
mocno go do siebie przytulając. Chłopak schował twarz w moich ramionach i objął
mnie delikatnie jakby bał się, że i tym razem go odtrącę. Przyciągnęłam go do
siebie, składając pocałunek w jego włosach i bezwiednie zaciągając się jego
cudownym zapachem, za którym tak bardzo tęskniłam.
- Kocham cię – szepnęłam
po chwili, ignorując cisnące się do moich oczu łzy. – Nie potrafię wyobrazić
sobie bez ciebie życia, Harry.
- Nienawidzę się za to, że cię skrzywdziłem – powiedział cicho,
patrząc mi w oczy.
Bez namysłu pochyliłam się, muskając wargami jego usta. Nie
ruszył się, tkwiąc w przerażeniu cały czas w tej samej pozycji. Czułam, jak
jego mięśnie napinają się pod wpływem strachu. Bał się. Bał się, że odejdę, gdy
tylko wykona jakikolwiek ruch.
Tym razem to ja naparłam na jego usta, zmuszając go
do odwzajemnienia pocałunku.
No dobra, Miśki! Dziś znowu Harry (pojawi się jeszcze jedna część), bo brak mi weny, żeby dokończyć imagina o Lou i Niallerze, ale jak sądzę, kolejna część Niallera pojawi się jutro lub pojutrze :) Część z was czeka na Louisa, nie prawdaż? :D No to jeszcze troszkę was przytrzymam ;D Imagin mi nie wyszedł, ale chciałam dodać coś nowego w nagrodę za to, że czytacie naszego bloga :) Przepraszam za wszystkie błędy, wszystko poprawię jutro.
Baaaardzo dziękuję wam za wszystkie ciepłe słowa! Nawet nie wiecie, jaka jestem szczęśliwa, gdy widzę nowe komentarze do wpisu! <3 Kocham was <3
No cóż, zastanawiam się nad pewną sprawą :) Pytacie mnie, czy nie chcę zacząć pisać opowiadania. Otóż chcę i to już od jakiegoś czasu :) Blog z opowiadaniem prawdopodobnie za jakiś czas powstanie, mam już koncepcję, wybranych bohaterów i wiem, jak to wszystko się potoczy :D Mam nadzieję, że nadal będziecie mi towarzyszyć (oczywiście nie zamierzam zostawić bloga z imaginami!).
Przypominam o konkursie :) Jeśli ktoś chciałby współpracować ze mną i Karolą - zapraszam do wzięcia udziału :D
~W.
Super że będzie kolejna część ! Już czekam !
OdpowiedzUsuńJezu.. Cały czas odczuwałam wrażenie, jakby to się działo na prawdę. *-*
OdpowiedzUsuńAle fajny *.* Jesteś boska :*
OdpowiedzUsuń