~W.
___________________________________________________________________
Rozłożyłam się na kanapie, kurczowo trzymają w dłoni pilota. W
zasięgu mojej ręki stała spora miska wypełniona po brzegi pachnącym popcornem,
a na stoliku postawiłam butelkę coca-coli. Miałam już wszystko, co było mi
potrzebne, by dobrze się bawić, spędzając samotnie ten październikowy wieczór.
Włączywszy telewizor, przeskakiwałam z kanału na kanał, usiłując znaleźć coś w
miarę ciekawego. Niestety tego dnia na każdym programie obejrzeć można było
tylko mrożące krew w żyłach horrory z wampirami i wilkołakami w roli głównej,
ewentualnie „animowane” bajki o słodkich mumiach przygniecionych przez tysiącletnie
bandaże. Boże, za jakie grzechy…
Normalni ludzi wyszli tego dnia na ulice Londynu, spotykając
się nie tylko ze znajomymi, ale także z zupełnie obcymi osobami, by uczcić
Halloween. Jako że należałam do wyjątków i, łagodnie to ujmując, nie
przepadałam za tym doszczętnie porytym świętem, siedziałam teraz zaszyta w
domu, starając się nie wracać uwagi na radosne śmiechy pomieszane z wrzaskami
grozy, dobiegające zza okna. Jak ktokolwiek mógł się w to wszystko bawić?!
Westchnęłam z rezygnacją, podjadając trochę ciepłego popcornu.
Tego dnia zdecydowałam się opuścić moją kryjówkę tylko raz i
powód był naprawdę istotny – skończyła mi się ważność biletu autobusowego. Gdy
tylko przekroczyłam próg domu, rzuciłam się pędem w stronę najbliższego sklepu,
taranując przy tym sporą część ludzi, przechadzających się chodnikiem. Reszta
zdążyła odskoczyć i przyglądając się z dezaprobatą mojemu braku kultury,
ruszali dalej, by zdążyć na imprezy organizowane z okazji Halloween. Gdy tylko
doładowałam oyster, natychmiast wróciłam do domu.
Sądzicie, że to dziwne, ale ja wcale tak nie uważam! Po prostu
nie lubię tego chorego dnia, jasne? Przerażają mnie te wszystkie opowieści o
duchach, nawiedzonych domach i wiedźmach z czarnymi kotami. Szczerze mówiąc, za
każdym razem, gdy mijałam wywieszone w oknach szkielety czy zrobione z dyni
lampiony, przez moje plecy przebiegał dreszcz przerażenia. Dziś miałam ochotę
najzwyczajniej w świecie udać, że tego dnia nie ma, ale wszystko dookoła mnie
działało na moja niekorzyść.
Jęknęłam, przełączając kolejny film, w którym wampir wstawał z
trumny.
I wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zamarłam, przysłuchując
się dziwnym odgłosom zza okna. Nagle zrobiło się przerażająco cicho,
nieproszony gość widocznie starał się nie zdradzić swojej obecności. Przez
głowę przemknęła mi myśl, że podobnie odbywa się to wszystko w horrorach.
Samotna dziewczyna, pusty dom, pukanie i ta cisza wisząca w gęstniejącym
powietrzu…
- Boże, żeby tylko nie te dzieci – szepnęłam niechętnie.
Może i to święto działało mi na nerwy, ale jakoś nigdy nie
potrafiłam nie otworzyć drzwi dzieciom, starającym się o cukierki. Były takie
urocze! Zwykle po tym, jak upchałam w ich małych piąstkach pół reklamówki
słodkości, gniewałam się sama na siebie. Nie mogłam być taka słaba. Skoro
ustaliłam już, że nie angażuję się w obchody tego dziwnego dnia, to…
Kolejny raz ktoś zadzwonił i zaraz po tym do moich uszu
dobiegło natarczywe pukanie, jakby gość obawiał się, że dzwonek do drzwi jest
zepsuty. Westchnęłam z rezygnacją, powoli podnosząc się z kanapy. Cholera,
jeszcze tego mi brakowało. Przeszłam przez długi korytarz i przystanęłam,
nasłuchując. Cisza.
Po chwili wahania i wewnętrznej walki z samą sobą,
przekręciłam klucz w zamku i nacisnęłam klamkę. Rozejrzałam się dookoła,
próbując ustalić, kto tym razem mnie nachodzi. Zanim odszukałam wzrokiem
przybysza, usłyszałam trzy głosy, drące się jak opętane „CUKIEREK ALBO PSIKUS!”,
złowieszczy rechot, który przyprawił mnie o dreszcz i głośny wybuch. „Jezus
Maria!” przebiegło mi przez myśl. Cofnęłam się do tyłu, wrzeszcząc wniebogłosy i zasłaniając twarz w razie
nieoczekiwanego ataku. Do moich uszu dobiegł dziwny syk i otoczyła mnie chmura
dymu. Kompletnie przerażona rzuciłam się gdzieś w bok i runęłam na ziemię,
wciąż nie mogąc powstrzymać wycia, wydobywającego się z mojego gardła.
Boże, co to było?!
- O cholera! – ktoś jęknął i poczułam czyjąś silną dłoń
zaciskającą się ma moim ramieniu, co przyprawiło mnie o jeszcze większy napad
paniki.
- ZOSTAW MNIE! -
wydarłam się, próbując uwolnić swoje ciało z uścisku.
Szamotałam się jak ptak zamknięty w klatce, ale ręka bandziora
i tak kurczowo mnie trzymała. Napastnik przyciągnął mnie do siebie, zatykając moje
usta swoją dłonią, ale natychmiast odsunął się, gdy poczuł na swojej skórze
moje zęby. Nie wiem, co mnie opętało. Nie potrafiłam przestać krzyczeć, mimo iż
jakaś część mnie rozumiała już, że to nie napad potencjalnego mordercy ale „niewinny
żart”.
- Boże, ona mogła doznać szoku! – usłyszałam, zanim mój
oprawca wywlókł mnie na zewnątrz.
- Już, spokojnie – powtarzał ktoś tuż przy moim uchu, ale nie
miałam w sobie wystarczająco odwagi, by otworzyć oczy. – To był tylko żart, nie
bój się.
Jego słowa powoli docierały do mojego umysłu. Żart…
Szybkim ruchem otworzyłam oczy, odskakując od obejmującego
mnie chłopaka. Dym opadł, a ja mogłam już bez problemu zauważyć piątkę
chłopców, mniej więcej w moim wieku, którzy dzierżąc w rękach tory z
cukierkami, gapili się na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- ODBIŁO WAM KOPLETNIE?! KTOŚ WYŻARŁ WAM MÓZGI, CZY CO JEST Z
WAMI NIE TAK?! – wydarłam się, gdy w końcu zrozumiałam, co tak naprawdę się stało.
- Jezu, przepraszam – odezwał się gość z przebraniu Spider
Mana, podchodząc do mnie. – Nie chcieliśmy aż tak cię przestraszyć!
- Jesteście chorzy umysłowo – stwierdziłam z przekonaniem,
biorąc głęboki wdech.
Nigdy w życiu – powtarzam: nigdy w życiu – nie przydarzyło mi się
coś takiego! Owszem, odwiedzali mnie nieraz znajomi, próbując zrobić mi głupi
kawał, ale zwykle kończyło się na krótkim wrzasku i chwilowym zatrzymaniu akcji
serca. Ale nikt nigdy nie zrobił mi czegoś takiego. Mogłam dostać zawału!
Mierzyłam wściekłym spojrzeniem piątkę chłopców, którzy
najwyraźniej byli nieco zdezorientowani i
nie mieli pojęcia, jak się zachować. Chyba było im trochę głupio, że aż
tak mnie przestraszyli i szczerze mówiąc, ja też wstydziłam się trochę mojej
reakcji. W sumie nic dziwnego, zachowałam się jak kretynka! Nie dość, że
wydarłam się na tyle głośno, że cały północy Londyn słyszał moje przerażenie,
to w dodatku ugryzłam tego chłopaka… Kto normalny nie spodziewa się w Halloween
podobnych wizyt?! Boże, oni musieli stwierdzić, że jestem upośledzona!
Nie wytrzymując, parsknęłam śmiechem, jeszcze bardziej
dezorientując tym moich niesproszonych gości. Jeden z nich, prawdopodobnie ten,
który wyciągnął mnie z domu, ściągnął swoją opaskę na oko – chłopak był
przebrany za pirata, cóż za oryginalność – ukazując przy tym swoją twarz.
- Wiedziałem, że to nie wypali – mruknął.
Na moment mnie zatkało. Stałam jak kołek, wpatrując się jak
zahipnotyzowana w postać chłopaka, który nie dość, że był cholernie przystojny…
to w dodatku był moim idolem! „To nie Zayn Malik, to nie Zayn Malik” powtarzałam
sobie w myślach, nadal nie mogąc się ruszyć. „To nie może być on!”. Jedyne, na
co się zdobyłam, to zamknięcie ust, które jeszcze przed chwilą były
szeroko otwarte. Cholera, ten chłopak,
który stał teraz przede mną był tak łudząco do niego podobny! Te same włosy, te
same oczy, te same usta, ten sam uśmiech i głos… A może to ja uderzyłem się w
głowę, upadając.
- Druga faza szoku – usłyszałam cichy szept któregoś z
pozostałych.
- Nie sądzę.
Powiedziałbym raczej, że albo jest naszą fanką, albo to miłość od pierwszego
wejrzenia – powiedział drugi z nich.
Oderwałam wzrok od chłopca, przyglądając pozostałej czwórce. Czy
to możliwe, że oni…?
Na moich policzkach natychmiast pojawił się szkarłatny
rumieniec.
- Musicie obgadywać mnie, kiedy stoję metr od was? – spytałam
z sarkazmem.
- To nie jest obgadywanie. Skąd wiesz, że nie prowadzę obserwacji
w ramach badań naukowych?
- Bo cię znam, Lou – odparłam bez namysłu.
Zrozumiawszy znaczenie własnych słów, szybko podniosłam rękę
do ust. Skąd wiedziałam, że to akurat on? Przecież był w przebraniu, jego twarz
była niewidoczna. Po głosie? Nie miała pojęcia dlaczego, ale byłam w stu
procentach pewna, że przede mną stoi One Direction we własnej osobie. A raczej
w pięciu osobach. Świetnie, więc nie dość, że zrobiłam z siebie kompletną kretynkę,
to jeszcze widzieli to moi idoli. A najlepsze w tym wszystkim było to, że
jednego z nich bez namysłu dziabnęłam w dłoń. Boże, co za kompromitacja…
- Cześć! – rzekł chłopak, który do tej pory przyglądał mi się
w milczeniu. – Jestem Niall.
Wciąż tkwiąc w stanie pomiędzy szokiem a bezgraniczną radością,
przywitałam się z chłopcami i zaprosiłam ich do środka. Nie ukrywałam już, że
jestem Directioner, zresztą, trudno się było nie domyślić po mojej reakcji na
ich widok. Korytarz był nieco zdemolowany po ich wielkim wejściu, ale teraz jakoś
nie miałam im tego za złe. Zrobiłam chłopcom gorącą herbatę, bo na dworze było
dziś wyjątkowo chłodno, tym bardziej, że za oknem zapadł już zmrok.
- Rozumiem, że lubicie być oryginalni – mruknęłam, stawiając
przed nimi kubki z ciepłym napojem.
Czułam się przy nich dziwnie swobodnie. Zupełnie jakbym znała
ich od kilku miesięcy, a nie kilku minut po tym, jak prawie doprowadzili mnie
do tragicznej śmierci, a ja zwyzywałam ich od psycholi. Nieźle się zaczęło.
- Jeszcze raz przepraszamy – wtrącił Liam po raz dziesiąty w
ciągu kilkunastu minut. – Nie mieliśmy zamiaru…
- Nie kłam, Li. Mieliśmy zamiar – przerwał mu Louis,
uśmiechając się sam do siebie. – No, może nie spodziewaliśmy się aż takiego
efektu, ale…
Wybuchłam śmiechem, niemal dławiąc się herbatą. Mimo mojej
początkowej wściekłości, sytuacja była naprawdę zabawna, a ktoś, kto widziałby
to całe zdarzenie z ulicy, miałby niezły ubaw.
- Jak wy to zrobiliście? – spytałam z autentyczną ciekawością.
Skąd oni, do cholery, wzięli ten dym?
- No cóż, nie testowaliśmy tego wcześniej, byłaś naszą
pierwszą ofiarą. Kupiłem jakiś tydzień temu w sklepie kulę, która po uderzeniu
wybucha i wydobywa się z niej dym. Zresztą, sama wiesz, jak to działa. Kiedy
chłopcy powiedzieli już magiczne słowa, po prostu wrzuciłem ją do środka i…
kaboom! Twoja mina była bezcenna – dodał, uśmiechając się do mnie z miną
aniołka.
Wywróciłam oczami, usiłując zachować powagę.
- Najlepsze w tym wszystkim było to, jak ugryzłaś Zayna –
Hazza parsknął śmiechem, a reszta poszła za jego przykładem.
Natychmiast oblałam się rumieńcem, przypomniawszy sobie to
nieszczęsne wydarzenie. Co za wstyd…
- Nie martw się, wpadłaś Zaynowi w oko, nie będzie się na
ciebie gniewał – zamruczał Hazza, patrząc znacząco w stronę mulata.
Zakrztusiłam się, prawie wylewając na siebie zawartość
trzymanego przeze mnie kubka. Niall natychmiast rzucił mi się na pomoc i klepał
mnie po plecach, aż uciążliwy kaszel całkiem nie przeszedł.
Chłopak spiorunował przyjaciela wzrokiem, ale Harry jakoś
specjalnie się tym nie przejął. Zachichotał pod nosem i przyłożył do ust kubek
z herbatą, by zamaskować szeroki uśmiech, który pojawił się na jego twarzy.
Spuściłam wzrok, bo nagle moje dłonie stały się niezwykle interesujące.
Naprawdę mu się spodobałam?
- Musimy spadać – oznajmił Lou, wstając z miejsca. – Zostało nam
jeszcze trochę domów do rozwalenia.
Chłopcy parsknęli śmiechem, a na mojej twarzy pojawił się
ostentacyjny grymas.
Skinęłam głową, odprowadzając nowych znajomych do samego
wyjścia. Trochę było mi przykro, że już mnie zostawiają, ale sam fakt, że
poznałam członków One Direction był nieprawdopodobny. Cóż, miałam cichą
nadzieję, że jeszcze kiedyś mnie odwiedzą, ale nie wypowiedziałam tego życzenia
na głos.
Gdy już mieli wychodzić, Zayn odwrócił się w moją stronę,
nagle olśniony jakiś pomysłem – widziałam to w jego oczach…. I czułam, że będę
miała przerąbane.
- Tak sobie pomyślałem… Może pójdziesz z nami, będzie fajnie –
zaproponował, uśmiechając się lekko.
Na widok jego pełnej nadziei miny, moje serce oszalało. Jak
Boga kocham, nigdy wcześniej nie biło z taką prędkością.
- Jasne, super pomysł – odezwał się Nialler, opierając się nonszalancko
o framugę drzwi.
Takiej propozycji się nie spodziewałam… Moja mina zrzedła, a uśmiech
spełzł z twarzy.
- Chłopaki, jest pewien problem – zawahałam się. – Ja… nie
przepadam za Halloween.
- No pewnie, no to chodźm… Co ty powiedziałaś? – Loueh zatrzymał
się w pół kroku, nie wierząc własnym uszom.
- Nie o to chodzi, że nie chcę iść z wami. Problem leży w tym, że ja tak z reguły niezbyt lubię to
święto. Jakoś nigdy go nie obchodziłam i nie mogę sobie wyobrazić, że dziś
miałoby być inaczej. Raczej… nie – zakończyłam na wdechu.
Chłopcy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, jakby czekając na
ciąg dalszy. Zrobiło mi się strasznie głupio, że im odmówiłam, mimo że bardzo
chciałam z nimi wyjść. Ale… ja i Halloween?!
- Serio? – spytał dla upewnienia Hazza. – Nigdy nie
obchodziłaś Halloween? Nigdy nie zbierałaś cukierków?
- Nie – przyznałam, oblewając się rumieńcem.
Cała piątka wybuchła niepowstrzymanym śmiechem. Co było w tym
śmiesznego? Przyglądałam się ze zdziwieniem ich reakcji. Nialler zatoczył się
ze śmiechu, wpadając na Zayna i obaj przewrócili stojak na parasole, który
jeszcze przed chwilą znajdował się przy drzwiach. Czego nie
dotkną, to zniszczą...
- Co was tak bawi?! – fuknęłam.
- Chyba musimy cię czegoś nauczyć. To nasz obowiązek – Lou zrobił
dziwną minę, patrząc znacząco na chłopców.
O nie…
- Idziesz z nami – oznajmił Liam z szerokim uśmiechem.
- To nie jest najlepszy
pomysł – mruknęłam, ale Hazza i Lou złapali mnie pod ramiona i wywlekli z domu.
Zdążyłam tylko zamknąć drzwi i odmówić szybką modlitwę.
Oni chyba kompletnie oszaleli! Wróć, oszaleli już dawno temu,
ale to, co robili teraz, to był już szczyt głupoty. Oni chyba nie zamierzali
przekonać mnie do tego święta? Nie chcieli zaciągnąć mnie do obcych domów, żeby
zbierać cukierki? Prawda?!
No dobra, muszę przyznać, że nie było aż tak źle. Chłopcy
odstawiali co rusz jakieś zabawne teatrzyki, a ja nie przestawałam się śmiać.
Nie jestem pewna, czy o to chodzi w tym święcie, ale może troszkę… odrobinkę je
polubiłam. Dzięki tej piątce debili – naprawdę nie wiem, jak inaczej mogłabym
ich nazwać. Jeden jedyny raz pożałowałam, że z nimi poszłam. Lou uparł się,
żeby użyć jeszcze jednej kulki i wrzucił ją do mieszkania starszego faceta,
który przez kilkadziesiąt metrów ścigał nas z parasolką w ręku. Tak, to nie
było przyjemne…
Gdy chłopcy odprowadzili mnie do domu, była już późna noc.
Ciężko mi było na sercu z myślą, że może już nigdy ich nie zobaczę, ale chłopcy
szybko rozwiali moje wątpliwości. Wprosili się do mnie nazajutrz. I nie
przesadzam mówiąc „wprosili”. Hazza najzwyczajniej w świecie poinformował mnie,
że wpadną do mnie jutro, żeby „trochę mnie rozruszać”…
Uścisnęłam chłopców na pożegnanie, zapewniając, że będę na
nich czekać.
Gdy już mieli odejść, Zayn odwrócił się na pięcie i dwoma
skokami pokonując schody, znalazł się tuż przy mnie. Moje serce oszalało, a
kolana ugięły się, gdy lekko musnął ustami mój policzek.
- Cieszę się, że cię poznałem – powiedział na tyle cicho, by
chłopcy nie mogli go usłyszeć. – Przepraszam, że tak marnie to wszystko się zaczęło,
ale… może… jeśli miałabyś ochotę…
- Z chęcią się z tobą umówię, Zayn – przerwałam mu w nagłym
przypływie śmiałości.
Uśmiechnął się szeroko i ścisnąwszy delikatnie moją dłoń,
odszedł razem z chłopcami.
Byłoby pięknie, gdyby nie te dzikie wrzaski Hazzy, Niallera,
Liama i Lou. Jutro czeka nas długa rozmowa…
Wyszło jak wyszło ;) Pomysł przyszedł mi do głowy w szkole i tak sobie pomyślałam, że czemu nie, zrobię wam taką mini niespodziankę. Kolejny imagin miał się pojawić dopiero za dwa dni, więc macie coś ekstra :D Wiem, że większość z was pewnie Halloween nie obchodzi, ale myślę, że to całkiem fajne święto, jeśli chodzi o UK :) Imagin wyszedł długi, musiałam trochę go ograniczyć, bo nie potrafiłam go skończyć :D Wszystkie błędy poprawię jutro :)
Powróciły wyniki sond! Tak więc zapraszam do głosowania na ulubione imaginy i klikania "Czytam!" jeśli odwiedzacie naszego bloga :D
Przegłosowaliście, że jednak mam zostać przy "[T.I.]". Przykro mi, że nie mogę dogodzić wam wszystkim, ale skoro większość tak chce, to przepraszam wszystkich, którym się ten układ nie spodoba.
Dziękuję za wszystkie opinie i bardzo proszę was o komentarze, jeżeli przeczytaliście imagina :D
Uwielbiam was <3
~W.
Fantastyczny!!! ♥
OdpowiedzUsuńCHOLERNIE MI SIĘ PODOBA!!! C:
P.S. Dajcie 5 część imaginów z Lou ;) Proszę ;D
SUPER!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńaaaaaaa kocham <333
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :ppxx
Naprawdę fajny ! To na początku było naprawdę śmieszne !
OdpowiedzUsuńaaaaaaaach! jaki genialny! blaga o nastepne czesci louisa i niallera! ja tu umieram od kilku tygodni! ach ♥
OdpowiedzUsuńJest trzecia w nocy/nad ranem, a ja leżę na łóżku i się chichram xD kocham twoje imaginy :)
OdpowiedzUsuńAriel
super
OdpowiedzUsuńDasz kolejną część ?
OdpowiedzUsuńJak tak czytam te wszystkie imaginy to aż marzę o tym żeby się przeprowadzić do Londynu <3 i wiesz, tak przez przypadek ich spotkać <3
OdpowiedzUsuńKocham ten imagin jest świetny!
OdpowiedzUsuńMożna się uśmiać xD
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ... SZCZAM <3
OdpowiedzUsuńzajebisty
OdpowiedzUsuńZajebiste porostu nie mam innego słowa na określenie tego imagina
OdpowiedzUsuńZajebiste porostu nie mam innego słowa na określenie tego imagina
OdpowiedzUsuń