mam nadzieję, że wakacje mijają Wam przyjemnie :D Ja osobiście załamuję się, że jeszcze tylko trzy tygodnie, ale... nie myślmy o tym :D
PRZYPOMINAM, chociaż już pewnie nie możecie tego czytać, że potrzebuję i szukam osoby, która mi pomoże prowadzić tego bloga :) kochani, błagam Was - jeśli jesteście zainteresowani, dajcie znać albo od razu wyślijcie swojego imagina na one.direction.polskie.imaginy@gmail.com - czekam do 22.08. naprawdę potrzebuję osoby, która zarówno kocha chłopców jak i radzi sobie z pisaniem :) jak do tej pory, wszystkie wysłane imaginy sa świetne, ale z niecierpliwością czekam na następne <3
jeszcze tylko jedna sprawa :) proszę Was o nawet krótkie recenzje i (jeśli takowe macie) uwagi czy pomysły. Może chcecie żeby te imaginy wyglądały inaczej? Może chcecie żeby były dłuższe? A może macie inne pomysły? Jeśli tak, proszę, piszcie o tym :)
nie nudzę Was dłużej, miłego czytania!
_____________________________________________________________________
Poderwałam się z łóżka, aż zakręciło mi się w głowie.
- Cholera – jęknęłam zachrypnięta.
Włożyłam głowę między kolana, bo zrobiło mi się niedobrze od
tego kręcenia. Starałam się oddychać w miarę głęboko, bo musiałam szybko dojść
do siebie. Cały dzisiejszy dzień miałam spędzić z Liamem, a coś mi mówiło, że
zaspałam.
Jak mogło do tego dojść? Przecież nastawiłam budzik na półtora
godziny wcześniej! Fakt, może i trochę przesadziłam; zazwyczaj potrzebowałam
około czterdziestu minut żeby doprowadzić się do ładu, ale dzisiejszy dzień był
dla mnie ważny. Nie miałam najmniejszej ochoty, by się spóźnić. Cóż, plan
zawiódł.
Po kilku chwilach zrobiło mi się trochę lepiej. Spojrzałam na
zegarek. Dwadzieścia po ósmej.
- Cholera – powtórzyłam.
Jak to się stało, że nie usłyszałam budzika?! Szybkim ruchem
zrzuciłam z siebie pidżamę i nałożyłam pierwsze spodnie, które znalazłam w
szafie. Czarne rurki. Mogą być.
Nie tak wyobrażałam sobie ten poranek. Powinnam była wstać
godzinę temu, spokojnie wybrać jakieś odpowiednie – niecodzienne, ale też niezbyt eleganckie czy wyzywające – ubrania i przygotować się do tego wyjścia jak
człowiek. Miałam w planach poranny prysznic, prostowanie włosów, mozolny makijaż
i wiele innych. Nie zasypiałam wieczorem z myślą, że następnego dnia będę
musiała biegać po domu jak oparzona!
- Gdzie jest jakaś koszulka? – mruknęłam zdenerwowana.
Na oparciu fotela wisiała jedna z tych, które kupiłam tydzień
temu. Oderwałam metkę i wciągnęłam ją na siebie.
Poranna toaleta i ułożenie włosów zajęły mi dziesięć minut.
Czyli o kwadrans mniej niż zwykle. Sama siebie podziwiałam, że potrafiłam
uwinąć się z tym tak szybko. W ciągu tych kilku minut opracowałam nową metodę
porannego wstawania – czesałam się i myłam zęby jednocześnie, w tym samym
czasie ubierałam buty i zakładałam kolczyki… to naprawdę zwiększyło tempo moich
przygotowań.
Zbiegłam na dół, wypiłam szklankę soku i wzięłam do ręki
kawałek bułki. Gotowe.
„Jak chcę, to potrafię” pomyślałam.
Liam i ja byliśmy kolegami, o ile można to tak określić. Poznaliśmy
się kilka lat temu, od razu bardzo mi się spodobał. Niestety nie miałam nadziei
na podjęcie przez niego jakiejkolwiek inicjatywy. Byłam raczej… przeciętna. Spędzaliśmy
ze sobą sporo czasu, gdy wracał z trasy, ale nie śmiałam myśleć o nas jako o
przyjaciołach, a już tym bardziej jak o kimś więcej. Dogadywaliśmy się.
Wsadziłam do torebki
portfel, złapałam kluczyki do auta i te od domu i wybiegłam na ganek, potykając
się przy okazji o próg. Świetnie, może jeszcze teraz przewrócę się i będę
musiała wracać na górę po czyste ubrania?! Z trudem złapałam równowagę i
chwyciłam klamkę.
- Szlag – jęknęłam, nie mogąc trafić do zamka. Ile razy już
dzisiaj przeklęłam?! – Głupie drzwi!
- Pozwolisz, że pomogę? – usłyszałam zza pleców.
Zamurowało mnie. Nie przesłyszałam się? Co on tutaj robił?
Liam wziął ode mnie klucze i delikatnie odsunął mnie na bok.
- To nie takie trudne, jeśli się choć trochę skoncentrujesz –
stwierdził, manewrując przy zamku.
- Co ty tu robisz? –
zapytałam zdezorientowana. – Mieliśmy spotkać się w galerii.
Umówiliśmy się już dobry tydzień temu, a ja od tego czasu
chodziłam z głową w chmurach. Musiałam przyznać, że do tej pory żadnej chłopak
nie działał na mnie tak jak Liam. Uwielbiałam z nim wszystko – wiecznie potargane
włosy, pełne usta, piękne, brązowe oczy, które hipnotyzowały mnie przy każdym
spojrzeniu…
- Stwierdziłem, że po ciebie przyjadę. Zresztą, jest za
dwadzieścia ósma. Nie sądzę, żebyś dojechała na czas swoim rzęchem – dodał z
rozbawionym uśmieszkiem.
Jego głos wyrwał mnie z głębokiego zamyślenia i dotarło do
mnie, że najzwyczajniej w świecie się na niego gapię. Jęknęłam w duchu, po raz
kolejny dochodząc do wniosku, że zrobiłam z siebie kretynkę. Oderwałam od niego
wzrok i zatrzymałam go na wystawionej w moim kierunku dłoni.
Podał mi klucze.
- Dzięki.
- Nie ma za co – odparł słodko. – Chodźmy już.
Otworzył dla mnie drzwi od samochodu.
Stanęłam z bezruchu, próbując sobie przypomnieć, czy widziałam
auto, wychodząc na ganek. Cóż, nawet jeśli go nie zauważyłam, to miałam do tego
prawo. W końcu nie dość, że zaspałam i musiałam wykonywać miliard czynności
jednocześnie, to w dodatku Liam kompletnie mnie zaskoczył, witając mnie już na
moim własnym ganku…
- Coś nie tak? – zaniepokoił się.
- Nie, nie. Wszystko w porządku – odparłam, wsiadając do
środka.
Miałam dziwne przeczucia, co do dzisiejszego dnia. Jakiś cichy
głosik w mojej głowie mówił mi, że coś się stanie. Mogłam mieć tylko nadzieję,
że to będzie coś dobrego.
Liam okrążył samochód i nim się obejrzałam, kierowaliśmy się
już w stronę centrum.
- Zaspałaś – zauważył dobitnie.
- Nie wiem, jak to się stało. Nie usłyszałam budzika –
mruknęłam, zażenowana.
- Jesteś po prostu bardzo rozkojarzona. Bardziej niż zwykle –
dodał w zamyśleniu.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech złośliwego chochlika. Uwielbiałam,
kiedy uśmiechał się w ten sposób.
- Co w ogóle mnie nie dziwi. Oboje wiemy, że moja obecność
sprawia, że nie możesz pozbierać myśli.
Zatkało mnie. Nie dało się określić tego w inny sposób – po prostu
rozdziawiłam usta, trwając w miejscu przez kilkanaście sekund i próbując
zrozumieć znaczenie jego słów. Boże, czy on właśnie powiedział coś na wzór „Wiem,
że ci się podobam”?!
Powinnam teraz coś powiedzieć…
- Chciałbyś – zaśmiałam się, oblewając się rumieńcem.
„Idiotka!” zganiłam się w myśli. Cóż za inteligentna odpowiedź…
Poczułam się przez chwilę, jakbym właśnie dała mu kosza. Niby
zachichotałam, ale… to zabrzmiało zupełnie, jakbym sugerowała, że robi sobie
nadzieję, a mnie to nie obchodzi…
Zapadła cisza. Myślałam tylko o tym, żeby zapaść się pod
ziemię.
- Jeszcze raz dziękuję, że po mnie przyjechałeś – powiedziałam
w końcu.
- Nie ma za co – uśmiechnął się radośnie. – Chociaż nie. W
sumie masz mi za co dziękować.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Co ty na to, żeby w ramach zapłaty, nasze dzisiejsze
spotkanie stało się randką?
O. Mój. Boże.
- Ciekawa propozycja – zaśmiałam się, ledwo oddychając. –
Myślę, że możemy spróbować.
Zachichotał i pochylił się w moją stronę, całując mnie w
policzek.
~W.
Słodki ;p I oczewiście , fajny ;p
OdpowiedzUsuńświetny!:)
OdpowiedzUsuńCudnie piszesz :*
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńSuper imagin
OdpowiedzUsuń