I know how it goes to wrong and right
23
października
Przychodziła w każdy piątek kilka minut po
dziewiętnastej. Zajmowała swoje stałe miejsce przy stoliku nieopodal działu
powieści i zawieszała na oparciu krzesła swoją beżową torebkę. Była jedną z
najpiękniejszych dziewczyn, jakie kiedykolwiek miałem okazję zobaczyć i
oddałbym niemal wszystko, by móc zamienić z nią chociaż słowo. Wydawało mi się
jednak, że byłem ostatnią osobą, na którą ta idealna dziewczyna zwróciłaby
uwagę, wchodząc do biblioteki. Dlatego też siadałem co dnia w tym samym
miejscu, dwa stoliki dalej, przyglądając się każdemu jej ruchowi zza okładki
książki. I zawsze była to ta sama książka - w której główny bohater odnajduje
swoją prawdziwą miłość i żyją razem długo i szczęśliwie, a los im sprzyja.
Tym razem nie było inaczej. Czekałem kilkanaście
minut, ze znudzeniem i bez większego zainteresowania kartkując trzymaną w ręce
lekturę, chociaż tak naprawdę moje myśli krążyły wokół niej. Była tak
niesamowicie piękna, że to wydawało się aż nieprawdopodobne, bo dlaczego
dziewczyna o jej urodzie spędza swój wolny czas właśnie tutaj, zamiast szaleć
wśród zauroczonych nią chłopców na jakiejś imprezie?
Zerknąłem z nadzieją w stronę drzwi właśnie w
momencie, kiedy nacisnęła klamkę. Najpierw zobaczyłem jej czarne trampki,
trochę sfatygowane po tygodniach, może miesiącach bezustannego noszenia, ale
wyglądała pięknie we wszystkim. Dopiero potem dane mi było zobaczyć jej twarz.
Na dworze najwidoczniej padało, bo jej włosy były nieco wilgotne i widać było
na nich jeszcze pojedyncze krople wody. Ściągnęła z siebie cienką, jesienną
kurtkę i powiesiła ją na jednym ze znajdujących się na ścianie haczyków, wzdychając
przy tym ze zmęczeniem.
Wszystko, co robiła, było perfekcyjne.
Dziewczyna uśmiechnęła się do starszej, już nieco
siwej bibliotekarki i przywitała się z nią przyjaźnie, jakby znały się od
zawsze. Cóż, w zasadzie była tutaj stałym bywalcem, więc czemu nie… Schowałem
się za książką, kiedy jej kroki skierowały się w stronę stolika przy dziale
powieści. Minęła mnie, kompletnie nie zwracając przy tym uwagi na samotnie
siedzącego dziewiętnastolatka z charakterystycznymi lokami, który zjawiał się
tutaj codziennie na kilka minut przed jej przybyciem. Widocznie tak miało być.
Zniknęła za regałem, na którym można było znaleźć
dzieła autorstwa najsłynniejszych powieściopisarzy, jacy kiedykolwiek chodzili
po tej ziemi. Musiałem przyznać, że ta dziewczyna miała naprawdę genialny gust
i dałbym głowę, że przeczytałem przynajmniej połowę tych książek, które ona na
co dzień wypożyczała. Uwielbiałem ten regał najbardziej spośród wszystkich w
tej bibliotece.
Zawiesiwszy torebkę na oparciu, usiadła na
krześle, otwierając lekturę na pierwszej stronie i podparła brodę na dłoni. W
życiu nie spotkałem bardziej uroczej dziewczyny, słowo daję. Na jej twarzy
błąkał się delikatny, zadowolony uśmiech, od którego nie sposób było oderwać wzroku.
Mógłbym przyglądać się jej latami i nigdy nie wydałoby mi się to nurzące.
I właśnie wtedy nasze spojrzenia spotkały się po
raz pierwszy. Jej oczy poniosły się spod ciemnych, długich rzęs i zatrzymały na
moich własnych, a ja znieruchomiałem, kompletnie zauroczony ich pięknem. To
trwało zaledwie kilka sekund, ale przysiągłbym, że na tę krótką chwilę moje
serce całkowicie stanęło, w oczekiwaniu na jej ruch. Dziewczyna ponownie
spuściła wzrok na otwartą stronę, a kąciki jej ust uniosły się lekko. Wziąłem
głęboki oddech, zapewniając swojemu umysłowi znaczną dawkę tlenu, dzięki czemu
byłem mogłem znowu normalnie funkcjonować.
Począwszy od tego dnia spoglądaliśmy na siebie
niemal codziennie.
15 listopada
Zerknąłem na nią przelotnie, usiłując wykrzesać z
siebie choć odrobinę optymizmu. Musi się udać, przecież nie zamierzam wyskoczyć
z bukietem kwiatów i pierścionkiem, prosząc ją o rękę. To tylko rozmowa.
Miliardy ludzi uskutecznia to codziennie, dlaczego więc ja nie miałbym pójść za
ich przykładem i zagadać do tej pięknej, siedzącej zupełnie samej dziewczyny,
której przyglądam się od kilku miesięcy?
Od trzech tygodni nasze spojrzenia spotykały się
regularnie, przynajmniej raz w ciągu tych kilku godzin, które spędzaliśmy
codziennie w bibliotece. Nigdy nie odważyłem się zrobić kolejnego kroku, bo
najzwyczajniej w świecie brakowało mi do tego odwagi i pewności siebie. Bo
dlaczego tak idealna dziewczyna miałaby chcieć ze mną rozmawiać? Nie byłem
nikim wyjątkowym, nie byłem kimś, kto zwracałby na siebie uwagę innych. A ona
zdecydowanie skupiała na sobie atencję wszystkich osób znajdujących się w tym
samym pomieszczeniu, co ona.
Tak więc kiedy w końcu się przemogłem, byłem chyba
równie zaskoczony jak ona. Niepewnie stawiałem krok za krokiem, wciąż zerkając
w kierunku drzwi, by w razie czego móc jak najszybciej ratować swój honor
ucieczką. W sumie z dwojga złego lepiej było dać nogę teraz niż za chwilę – po
zrobieniu z siebie największego na świecie idioty, a czułem, że ten moment
zbliża się nieubłaganie z każdym metrem. Dziewczyna początkowo nie zwróciła
uwagi na to, że kompletnie przerażony zbliżam się do jej stolika, ale gdy jej
oczy w końcu podniosły się znad strony książki, zamarłem.
Znajdowałem się już zaledwie kilka kroków od niej
i nijak nie mogłem się wycofać. Byłem dość zdeterminowany, więc nie pozwoliłem
sobie na natychmiastowy odwrót, ale jej zdezorientowana mina zupełnie mnie
rozbroiła.
- Potrzebujesz czegoś? – spytała delikatnym,
melodyjnym głosem, który z miejsca zadomowił się w mojej głowie.
Pokręciłem przecząco głową, przygryzając nerwowo
dolną wargę i wykorzystując resztki tkwiącej we mnie odwagi, pokonałem ostatnie
dzielące nas metry, zasiadając na krześle naprzeciwko niej. Dziewczyna
przyglądała mi się badawczo, uśmiechając się lekko i odłożyła na bok trzymaną
dotąd w ręku książkę.
- W sumie… chciałem porozmawiać…? – wyjąkałem
głosem jeszcze bardziej zachrypniętym, niż miał to w zwyczaju.
- Uhmm… w porządku – odparła, opierając brodę na
dłoni i wpatrując się we mnie wyczekująco.
Jej spojrzenie niemal paliło mnie od środka, a
głos ugrzązł mi w gardle i nagle uzmysłowiłem sobie, że nie wiedziałem nawet, o
czym chcę z nią porozmawiać. Czułem wiszącą w powietrzy kompromitację i
obawiałem się, że więcej nie pojawię się w tej bibliotece w obawie przed jej
osobą.
- Jestem Harry – oznajmiłem z wahaniem, bo czy ona
na pewno chciała to wiedzieć?
Jej delikatny uśmiech poszerzył się, a w oczach
pojawił się cień zainteresowania. Wyciągnęła przed siebie rękę, przekrzywiając
nieco głowę i wciąż nie spuszczając wzroku z moich oczu. Czułem się jak
zahipnotyzowany, kiedy uścisnąłem delikatnie jej dłoń, zachwycając się
obsesyjnie jej delikatnością i przyjemnym ciepłem. Dziewczyna przedstawiła się
z nieukrywanym rozbawieniem i w końcu moje rozmyślania dotyczące jej imienia
mogły pójść w niepamięć.
- Chciałeś porozmawiać ze mną o czymś konkretnym
czy po prostu… - celowo nie dokończyła, przygryzając prowokująco dolną wargę.
- Chyba po prostu potrzebowałem jakiegoś pretekstu
– odpowiedziałem zgodnie z prawdą, co wywołało u niej melodyjny śmiech i
iskierki rozbawienia w pięknych, dużych oczach.
- W takim razie mam dla ciebie propozycję –
powiedziała, opierając się wygodniej na krześle i zakładając ręce na piersi. –
Może zechcesz mi towarzyszyć, skoro i tak widzimy się codziennie?
Moja pierwsza myśl: Zwracała na mnie uwagę już
wcześniej. Może nie powinno wydać mi się to dziwne, bo gapiłem się na nią jak
niezbyt dyskretny psychopata przez ostatnie trzy miesiące, ale mimo wszystko
czułem się dziwnie podbudowany tą świadomością. Druga myśl: Perspektywa
spędzania z nią każdego wieczoru była co najmniej szokująca. Chciałbym czuć się
pewnie w stosunku do dziewczyn, ale jakoś nie potrafiłem wykrzesać z siebie
choćby odrobiny śmiałości, a jeśli już jakiś cudem mi się to udawało –
zazwyczaj kończyło się to kompromitacją.
Mimo to, z uśmiechem podziękowałem za propozycję i
od tego dnia czekałem na nią przy stoliku nieopodal działu powieści.
Seconds and hours
Maybe they hide to take some time
7 grudnia
- Proponuję gorącą czekoladę – powiedziałem, kiedy
oboje minęliśmy próg biblioteki, wychodząc na pokrytą grubą warstwą śniegu,
białą ulicę. – Albo herbatę. Cokolwiek.
Dziewczyna zakaszlała cicho i ciaśniej owinęła
ciepły, bawełniany szalik wokół szyi. Nie wyglądała na zadowoloną z powodu
takiej a nie innej pogody, chociaż ja osobiście uwielbiałem zimę. Kojarzyła mi
się ona tylko i wyłącznie z przyjemnymi rzeczami, takimi jak prezenty,
siedzenie przy kominku, spędzanie czasu z rodziną i wygrzewanie się w łóżku do
dziesiątej.
- Jestem za – wydusiła, wyciągając z kieszeni
płaszcza rękawiczki i wkładając je na zaczerwienione od mrozu palce.
Zatrzymałem się, chwytając ją za rękaw i
odwróciłem przodem do siebie, uśmiechając się przy tym z rozbawieniem.
Wyglądała naprawdę uroczo – cała otulona szalikiem, z zarumienionymi
policzkami i pojedynczymi płatkami
śniegu na ciemnej czapce. Z lekkim uśmiechem rozbawienia podniosłem dłonie do
jej szyi i poprawiłem ciemno granatowy szalik, dopinając do samego końca zamek
grubiej, puchowej kurtki. Dziewczyna podniosła na mnie swoje duże, błyszczące
oczy, uważnie przyglądając się moim poczynaniom. Musiałem przyznać, że naprawę
podobała mi się świadomość, że potrafię zdobyć się na choćby tak prosty gest po
tygodniach obezwładniającej nieśmiałości.
- Wiesz co? – zamruczała ledwo dosłyszalnie spod
warstwy materiału. – Nie mogę zrozumieć… jak to się stało, że siedzieliśmy w
jednej bibliotece tyle czasu, a tak na dobrą sprawę poznaliśmy się dopiero
niedawno?
- Bo nasza znajomość nie byłaby tak oryginalna,
gdyby stało się inaczej…? – zasugerowałem z lekkim uśmiechem, cofając się o
krok do tyłu.
Dziewczyna zachichotała cicho, przytakując mi bez
słowa i pociągnęła mnie za rękaw w stronę parkingu, gdzie powinien stać mój
samochód. Dłuższą chwilę zajęło nam zlokalizowanie go, bo maski wszystkich
stojących w promili kilku kilometrów pojazdów pokrywała cienka warstwa białego
puchu. W końcu jednak udało nam się odnaleźć ten właściwy i wsiedliśmy do auta,
kierując się prosto w stronę naszej ulubionej kawiarenki, która mieściła się
kilka ulic dalej. Naprawdę nigdzie indziej nie parzyli tak dobrej herbaty jak
tam.
***
- Poproszę herbatę z cytryną i szarlotkę –
powiedziałem, gdy miła, nieco starsza ode mnie dziewczyna podeszła do naszego
stolika, pytając o zamówienie.
Brunetka skinęła w milczeniu głową, zapisując coś
w swoim notesie i posłała pytające spojrzenie siedzącej naprzeciwko mnie dziewczynie.
Ta z kolei przygryzła delikatnie dolną wargę, wpatrując się w menu, a jej palce
wystukiwały na krawędzi stolika cichy rytm. Uwielbiałem te momenty, kiedy
mogłem bez cienia zażenowania się jej przypatrywać, bo była akurat zajęta czymś
innym.
- Dla mnie to samo – powiedziała w końcu z
rezygnacją, odkładając na bok kartę.
Podniosła na mnie swoje piękne, otoczone
wachlarzem czarnych rzęs oczy i uśmiechnęła się promiennie, ukazując delikatne
dołeczki w okolicy ust.
Spędzanie czasu w swoim towarzystwie stało się dla
nas już niemal codziennością, bo widywaliśmy się absolutnie codziennie, nawet w
niedziele, gdy biblioteka pozostawała zamknięta. Umawialiśmy się wtedy na
konkretną godzinę w ciepłym, kameralnym lokalu i rozmawialiśmy godzinę czy
dwie, ot tak po prostu. Nie potrzebowaliśmy żadnego konkretnego tematu i chyba
właśnie to w naszej znajomości lubiłem najbardziej – że mogliśmy siedzieć
kilkadziesiąt minut w całkowitej cieszy i ani mnie, ani jej w ogóle to nie przeszkadzało.
- Wiesz co? – jej cichy głos wyrwał mnie z
zamyślenia.
Spojrzałem na nią uważnie, studiując wzrokiem
każdy detal jej idealnej twarzy. Wyglądała na nieco niezdecydowaną, jakby nie
była pewna tego, co zamierza mi powiedzieć i trochę mnie to zdezorientowało.
Jej policzki oblały się szkarłatnym rumieńcem, chyba po raz pierwszy odkąd ją
znałem, bo jakoś nigdy nie wydawała się nieśmiała.
- Nigdy nie spotkałam kogoś tak wyjątkowego jak ty
– powiedziała, spuszczając wzrok na własne dłonie. – Mam na myśli, nie znam
osoby, z którą rozmawiałoby mi się tak dobrze, jak z tobą.
- Wiem, o czym mówisz – odparłam i zanim choćby
przemyślałem wszystkie za i przeciw, pochyliłem się nad stołem, ujmując jej
dłoń.
Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, przygryzając z
delikatnym uśmiechem wnętrze policzka i zacisnęła niepewnie palce na moich
własnych, podczas gdy jej policzki zaczerwieniły się jeszcze mocniej.
15 grudnia
Wybrałem po raz kolejny jej numer, przechadzając się
bezcelowo między zapełnionymi książkami regałami. Pokonywałem tę drogę już
któryś raz z rzędu, ale szczerze mówiąc, nie byłem w stanie spokojnie siedzieć
w miejscu. Nie było jej, chociaż powinna się pojawić i naprawdę zaczynałem się
o nią martwić. W mojej głowie od kilkudziesięciu minut pojawiały się czarne
scenariusze – może coś jej się stało, może wyjechała bez słowa pożegnania, może
nie chce mieć już ze mną nic wspólnego…
Kolejne sygnały oczekiwania wydawały się
wiecznością i byłem już niemal na skraju załamania nerwowego, kiedy w końcu do
moich uszu dobiegł jej słaby głos.
- Przepraszam Hazz, dopiero wróciłam od lekarza.
Zamarłem ze słuchawką w ręku, powoli analizując
jej słowa. Od lekarza?
- Stało się coś? Jesteś cała? Jak się czujesz? Mam
do ciebie przyjechać czy jesteś zbyt słaba, by przyjmować gości? –pytania opuszczały
moje usta, zanim choćby zdążyłem je przemyśleć.
Usłyszałem jej cichy śmiech i mocny atak kaszlu,
kiedy byłem już w połowie drogi do wyjścia. Skinąwszy w stronę starszej
bibliotekarki, chwyciłem do ręki kurtkę i szybko włożyłem ją na siebie, opuszczając
pomieszczenie.
- To tylko grypa, nic mi nie jest. Lekarz
przypisał mi stertę leków, za kilka dni powinno być już dobrze.
Chciałem ją zobaczyć i nawet, jeśli moja wizyta
miała być kompletnie bezsensowna, po prostu musiałem przekonać się, że wszystko
jest z nią w porządku. Dziewczyna wynajmowała małą, skromną kawalerkę na
obrzeżach miasta, więc faktem było, że musiałem przejechać pół miasta, ale co z
tego?
- Jadę do ciebie – oznajmiłem tonem nie znoszącym sprzeciwu,
pokonując w ekspresowym tempie długie
schody, prowadzące do drzwi zewnętrznych.
- Hazz, zarazisz się, naprawdę nie musisz tego
robić – odparła zachrypniętym głosem, ale absolutnie nie zamierzałem słuchać jej rad dotyczących
mojego zdrowia.
- Będę u ciebie za czterdzieści minut –
powiedziałem tylko, zanim nacisnąłem czerwony przycisk, kończąc tym samym naszą
rozmowę.
***
Stanąłem w jej drzwiach, nagle nie wiedząc
zbytnio, jak się zachować. Przeprosić z narzucanie się? Bo z perspektywy tych
kilkudziesięciu minut cały ten błyskotliwy pomysł odwiedzenia jej, wydał mi się
nieco nachalny. Mówiła przecież, że nie muszę – a co więcej nie powinienem – do
niej przyjeżdżać, bo to zwykła grypa. Więc co, jeśli uzna mnie za natręta,
który nie potrafi przeżyć jednego dnia bez jej obecności?
Ogarnięty poczuciem beznadziei i niepewny
nacisnąłem dzwonnej do drzwi, usiłując doprowadzić znacznie za szybkie bicie
mojego serca do normalności. To zwykłe odwiedziny, nie randka, nie było powodu
do ekscytacji.
Do moich uszu dobiegł dźwięk przekręcanego klucza
w zamku, a kilka sekund później drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich jej
piękna twarz. Wyglądała blado i już na pierwszy rzut oka widać było, że nie
czuje się zbyt dobrze, a mimo to uśmiechnęła się do mnie ciepło, wpuszczając
mnie do środka.
- Prawdopodobnie zapłacisz za tą wizytę chorobą,
ale cieszę się, że jesteś, Hazz – powiedziała cicho, biorąc ode mnie kurtkę i pozostawiając
ją na stojącym nieopodal wieszaku.
Pokręciłem bez słowa głową i podszedłem do niej,
ujmując ją pod brodę. Naprawdę sądziła, że to właśnie takie myśli zaprzątały w
tej chwili moją głowę? Jej kiepska kondycja była naprawdę dużo ważniejsza i
nawet jeśli przed godziną była u lekarza, zamierzałem zaopiekować się nią
najlepiej jak potrafiłem. Przyłożyłem dłoń do jej czoła, które okazało się
znacznie cieplejsze niż w moim mniemaniu powinno być, więc spojrzałem uważnie w
jej duże, błyszczące oczy.
- Powinnaś położyć się do łóżka. Natychmiast.
- Naprawdę nie sądzę, żeby to było konieczne –
odparła z delikatnym uśmiechem, ale dosłownie sekundę później zakaszlała, z
trudem łapiąc powietrze.
Spojrzałem na nią sceptycznie, śmiejąc się cicho i
pociągnąłem ja za rękę w stronę wnętrza mieszkania, chociaż kompletnie nie
miałem pojęcia, jak rozmieszczone są w tym mieszkaniu pokoje. Naprawdę chciałem
jej w jakiś sposób pomóc dojść do siebie, bo oglądanie jej w takim stanie
raniło moje serce. Znacznie bardziej cieszyły mnie te radosne iskierki w jej
oczach czy rumieńce oblewające blade policzki.
- Położysz się grzecznie pod kocem, a ja zrobię ci
herbatę – oznajmiłem, kiedy w końcu moim oczom ukazał się salon, gdzie
najwidoczniej przebywała przed moim przyjazdem.
Na kanapie leżał zmiętolony koc, telewizor
pozostawał włączony i leciały w nim akurat jakieś programy rozrywkowe. Na stojącym
po środku pokoju stoliku zostawione były tylko opróżniony już kubek po kawie i
pilot.
- Nie masz nawet pojęcia, gdzie jest kuchnia –
zachichotała, ale posłusznie usiadła na kanapie, okrywając się szczelnie
materiałem.
Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że przejechał pół
miasta tylko i wyłącznie po to, żeby mnie odwiedzić. Nie musiał tego robić - zrozumiałabym,
gdyby po prostu dzwonił spytać, dlaczego nie pojawiłam się w bibliotece, bo
przecież widywaliśmy się tam codziennie. Ale fakt, że pierwszą rzeczą, jaką
zrobił po dodzwonieniu się do mnie, było stawienie się przed moimi drzwiami,
był tak niesamowicie uroczy. Zresztą, Harry od samego początku wydawał się
osobą, której można by powierzyć wszystkie swoje sekrety, całe swoje życie, nie
wahając się przy tym ani razu. Taki po prostu był – ciepły, czuły, opiekuńczy,
troskliwy…
Do moich uszu dobiegł odgłos jego kroków i już
chwilę później stał przede mną z kubkiem gorącej herbaty i tym swoim pięknym
uśmiechem, którego wspomnienie poprawiało mi humor nawet w najbardziej
beznadziejnych chwilach. Styles był moim osobistym słońcem i naprawdę nie potrafiłam
przypomnieć sobie, jak wyglądał mój normalny dzień zanim go poznałam. Był taki
perfekcyjny, a nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Idealna sylwetka,
najpiękniejsza jaką do tej pory dane mi było zobaczyć twarz, brązowe, opadające
na jego czoło loki, zielone oczy, w które mogłabym wpatrywać się dniami i
nocami, idealnie wykrojone usta…
- Jeśli jej nie wypijesz, zamierzam śmiertelnie
się obrazić, bo szukałem tej herbaty po wszystkich szafkach – oznajmił, stawiając
kubek na stoliku i zajmując miejsce tuż obok mnie.
Zaśmiałam się cicho, odwracając się do niego
przodem i bez słowa obserwując zadowolenie malującego się na jego twarzy. Tak
dobrze było go widzieć szczęśliwego…
Chłopak przysunął się do mnie z delikatnym
uśmiechem i objął mnie ramieniem, opierając brodę na mojej głowie. Wtuliłam się
w jego przyjemnie ciepłe ciało, wdychając kuszący zapach perfum, które po prostu
uwielbiałam. Zacisnęłam palce na materiale jego koszulki, pozwalając sobie na
moment zamknąć oczy i napawać się jego obecnością. Czułam jego spokojny,
chłodny oddech we włosach i palce powoli przesuwające się po moich plecach.
- Jeśli jutro mam leżeć w łóżku z gorączką, to powiem
ci, że było warto – wyszeptał, sprawiając tym samym, że kąciki moich ust
mimowolnie uniosły się ku górze.
- Skoro ja też jestem chora, to chyba najlepszym
wyjściem będzie leżenie w jednym łóżku – zauważyłam niepewnie i natychmiast
tego pożałowałam, bo jego dłoń zatrzymała się na moich plecach, zaprzestając
jakichkolwiek ruchów.
Chłopak odsunął się ode mnie nieco, tak by mógł
bez problemu patrzeć mi w oczy i uśmiechnął się szeroko, przekrzywiając z
rozbawieniem głowę.
- Czy to była niegrzeczna propozycja z twojej
strony? – zachichotał, a na jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki, które
jeszcze bardziej dodawały mu uroku.
Oblałam się rumieńcem, odwracając wzrok tak, by
patrzeć gdziekolwiek, tylko nie w jego oczy. Cóż, to faktycznie była z mojej
strony propozycja, chociaż znacznie wolałabym, żeby po prostu potraktował ją
jako rodzaj żartu. To byłoby odrobinę mniej kompromitujące.
- Może – odparłam, usiłując opanować łomotanie własnego
serca.
- W takim razie przyjmuję ją, ale chyba będzie
musiało to trochę zaczekać – zaśmiał się cicho, przygryzając przy tym
prowokująco wargę. – Cóż, to wymagałoby od nas znacznie lepszej kondycji
fizycznej niż ta obecna.
Jeśli moja twarz do tej pory była czerwona, to
naprawdę nie mam pojęcia, jaki kolor przybrała po jego słowach. Wolałabym nie
widzieć siebie w tamtym momencie, kiedy rumieńce na moich policzkach niemal
płonęły, a niekontrolowany uśmiech wypłynął na moje usta, kompletnie mnie
demaskując. Chłopak parsknął śmiechem, ujmując moją twarz w dłonie i zmuszając mnie
tym samym do spojrzenia na niego, co w tamten chwili wydawało mi się niemal
męczarnią.
- Ale obiecuję, że jeszcze do tego przejdziemy –
dodał i kilka sekund później poczułam jego ciepłe, miękkie wargi w samym kąciku
moich ust.
22 grudnia
- Kiedy wyjeżdżasz? – spytałam, gdy szliśmy ramię
w ramię przykrytym śniegiem chodnikiem, kierując się w stronę Oxford Street.
Do Wigilii pozostały zaledwie dwa dni i doskonale wiedziałam,
że Harry zamierza spędzić święta z rodziną – zresztą podobnie jak ja – a mimo
to wciąż był tutaj. Chłopak wyraźnie odwlekał moment wyjazdu, czego kompletnie
nie rozumiałam, bo przecież w sumie moment w ciągu roku, kiedy może tak naprawdę
zapomnieć o wszystkim obowiązkach i problemach, a skupić się na spędzaniu czasu
z najbliższymi.
- Dziś wieczorem – odparł, przyglądając się z
zainteresowaniem wystawom sklepowym, gdzie królowały światełka i miniaturowe choinki.
– Chciałem się pożegnać, bo pewnie zobaczymy się dopiero po Nowym Roku.
Westchnęłam cichutko, bez skrupułów wpatrując się
w jego profil. Kilka tygodni z daleka od niego? Kilka tygodni bez wspólnego
wychodzenia na herbatę i ciasto? Kilka tygodni bez możliwości zobaczenia jego
uśmiechu i usłyszenia tego seksownie zachrypniętego głosu? Kilka tygodni bez
patrzenia w te błyszczące, zielone oczy, które hipnotyzowały każdego, kto w nie
choć raz spojrzał? Już teraz wiedziałam, że to nie będzie dla mnie łatwe.
- A więc pożegnalny spacer? – spytałam, czując
nagły odpływ jakiejkolwiek energii. – Dlatego chciałeś się spotkać?
Harry zatrzymał się nagle, wyglądając przy tym,
jak gdyby coś sobie uzmysłowił i odwrócił się do mnie przodem. W jego oczach
tliła się determinacja i wewnętrzna walka, jakby nie był czegoś do końca pewny,
ale w końcu przyciągnął mnie do siebie, kładąc ręce na moich biodrach.
- Chciałem się spotkać, bo wiem, że będę za tobą
tęsknił i nie chcę wyjeżdżać, dopóki nie doprowadzę do końca pewnych spraw –
zaczął tonem tak poważnym, aż poczułam ciarki przebiegające po moich plecach. –
I możesz mnie wyśmiać, nie mam pojęcia, jak na to zareagujesz, ale jeśli nie
powiem ci tego teraz, to prawdopodobnie już nigdy więcej się nie odważę –
kontynuował, biorąc głęboki oddech i przymykając lekko oczy. - Zależy mi na
tobie i naprawdę chciałbym, żeby między nami istniało coś więcej niż zwykłe
koleżeństwo czy przyjaźń. A jeśli ty tego nie chcesz, to spójrz teraz w górę,
bo wciąż możesz mnie powstrzymać.
Czułam, jak moje kolana miękną, a przyjemne ciepło
rozlewa się po moim ciele, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, co właśnie
powiedział. W mojej głowie pojawił się istny mętlik i chociaż było tyle rzeczy,
które chciałam mu w ten chwili powiedzieć, nie byłam w stanie wypowiedzieć
nawet jednego składnego zdania.
Jego głowa uniosła się nieco, a oczy skupiły się
na czymś, co znajdowało się nad nami. Podniosłam wzrok i pierwszym, co
zobaczyłam, była przyprószona śniegiem jemioła, zawieszona przed wejściem do
sklepu, przed którym właśnie się znajdowaliśmy. Uśmiechnęłam się z
rozbawieniem, nagle zdając sobie sprawę ze wszystkiego, co zamierzał zrobić.
I właśnie wtedy poczułam na swoich ustach jego
ciepłe wargi. Były dokładnie takie, jak je sobie wyobrażałam – delikatne,
miękkie i sprawiały, że w jednej chwili zapomniałam o całym otaczającym mnie
świecie. Nie starał się niczego przyspieszyć, po prostu był przy mnie,
obejmując mnie i pieszcząc moje usta, jakby to była ostatnia rzecz, jaką robi w
życiu. I co najważniejsze, był w tym tak cholernie perfekcyjny!
Moja dłoń powędrowała na jego szyję, przyciągając
go bliżej, druga zaś pozostawała ułożona na jego klatce piersiowej, która
unosiła się i opadała teraz w znacznie szybszym tempie, niż mogłabym uważać to
za normalne. Jedynym, co czułam, były jego wargi dociśnięte do moich własnych i
jedynym, co słyszałam, były nasze płytkie oddechy łączące się w jeden.
Kiedy odsunął się ode mnie po czasie, którego
naprawdę nie byłam w stanie określić, na jego twarzy błąkał się lekki uśmiech,
a oczy wpatrywały się we mnie, kompletnie oszałamiając mnie swoim pięknem i
bliskością. Czułam się tak niesamowicie szczęśliwa, jak jeszcze nigdy w życiu…
- Naprawdę dziękuję Bogu, że ktoś zawiesił tutaj
tą jemiołę – zachichotał, po raz kolejny ukazując swoje dołeczki. – bo ciężko
byłoby mi wymyślić lepszy pretekst.
- Już nigdy nie będziesz potrzebował pretekstu –
zauważyłam cicho, gładząc opuszkami palców skórę jego twarzy.
- Chyba masz rację. I zamierzam ten fakt w pełni
wykorzystać – zamruczał, skradając kolejny pocałunek z moich ust.
We make it if we try
You were right
Coś w tematyce zbliżającej się zimy, długo nad tym pracowałam, zaczęłam go pisać kilka miesięcy temu i dopiero teraz udało mi się w końcu skończyć. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe tak długiej przerwy - ostatnie dwa miesiące były ciężkie, bo dopiero przyzwyczajam się do standardu liceum i jest mi ciężko, chyba rozumiecie. W każdym razie powoli zaczynam sie wdrążać i jest już trochę lepiej, więc zabieram się do roboty :) Wydaje mi się, że Harry idealnie nadaje się, żeby na nowo rozwinąć skrzydła. Część z was czeka na Liama, wiem o tym, dodam go tak szybko, jak się da.
Do notki, którą dodała ostatnio Agata: wszelkie hejty pozostawcie dla siebie i poza tym blogiem, bo prowadzenie go przestaje być dla mnie przyjemnością, kiedy widzę niekoniecznie miłe uwagi pod adresem moich koleżanek.
Mogę liczyć na wasze opinie? :)
Kocham
~W
Chyba właśnie wydałam z siebie jakiś nadludzki dźwięk.. AW.
OdpowiedzUsuńOuch, rozumiem jak to jest ze szkołą, sama na nic nie mam czasu. :(
Oooo ! pierwsza :d boskieeeee *.*
OdpowiedzUsuńJest świetny :D
OdpowiedzUsuńWow. Jest perfekcyjny. *.* Dawno nie czytałam nic tak dobrego. Masz niewiarygodny talent. ;)
OdpowiedzUsuńChyba jeszcze nigdy nie czytałam czegoś tak pięknego :')
OdpowiedzUsuńBrak.Mi.Słów. KOCHAM! <3333
Jakie to było słodkie, urocze, wspaniałe, genialne, cudowne, super i mogłabym wymieniać dalej, bo jest to takie świetne. Trochę długie, ale to chyba lapiej, a nawet nie chyba tylko na pewno. <3 / @Wiki_Official_x
OdpowiedzUsuńJejku jaki piękny ;) lubie takie świąteczne imaginy.
OdpowiedzUsuńPs. Rozumiem Twoją sytuację. Też chodzę do pierwszej klasy liceum i również ciężko mi jest pogodzić wszystkie obowiązki. Ale życzę Ci dużo weny i ogromu pomysłów.
Monika :)
Czytałam z uśmiechem na twarzy :) Po prostu piękny :)
OdpowiedzUsuńkate17_17
poplakalam sie, wszystkie uczucia towarzyszace glownej bohaterce sama odczuwalam, przepiekny <3
OdpowiedzUsuńświetny, taki świateczny <3
OdpowiedzUsuńzaslugujesz na Nobla !!
OdpowiedzUsuńNajpiękniejszy imagin jaki kiedykolwiek czytałam !!! ♥ jest cudny , boski , przepiękny ♥ PERFEKCYJNY < 3 kooooooocham cie i pisz dalej hbdjascbuy ♥
OdpowiedzUsuńIdealny! Uroczy! Przepiekny! Az chce mi sie plakac ze tego nie przezyje. Jestes niesamowita. :)
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaa jest cudowny! tak długo czekałam aż coś dodasz, bo twoje imaginy zawsze są idealne. i warto było czekać, zdecydowanie! życzę dużo weny i czekam na niecierpliwie na wieloczęściowego Zayna&Harrego, bo zapowiadał się świetnie!
OdpowiedzUsuńo matko jakie to jest CUDOWNE !! :)
OdpowiedzUsuńO jeju *-* Jak słodko! *O*
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się czytało. Boski!!! ;3
OdpowiedzUsuńCzytało sie bardzo lekko i przyjemnie to jest takie cudne *__*
OdpowiedzUsuńNa prawdę nie masz pojęcia jak bardzo mi brakowało tego ciepła kiedy to czytałam *_____*
OdpowiedzUsuńImagin cudowny, taki cholernie słodki i tyle w nim miłości i czułości, uśmiech nie schodzi mi z twarzy. :*
OdpowiedzUsuńCzy można się zakochać w literach, które tak pięknie tworzą całość? Zdecydowanie tak! Jestem pod coraz większym wrażeniem jak z notki na notkę coraz lepiej piszecie :) Powodzenia i życzę weny, na prawdę podziwiam Was że macie takie pomysły ♥
OdpowiedzUsuńPiękne 💖
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wiecie ale w tym momencie jesteście jedynym blogiem na którego imaginy cały czas czekam. Normalnie nie mogę wytrzymać jak czegoś u was nie przeczytam. Tak wiec jak dostałam takiego długiego imagina byłam przeszczęśliwa. Do tego on był taki awww. Nie wiem jak ty to robisz ale piszesz tak zajebiście. Opisujesz te sytuacje w taki sposób że wydaje mi się że jestem w tym miejscu, że to ja jestem tą dziewczyną. To tego masz mega pomysły. Bo ten naprawdę jest mega. Sama bym tak chciała ale mi nic takiego nie wychodzi. Wasz blog i wy jesteście wspaniałe ♥ ahhh... zapomniałabym czekam na kolejnego imagina, zresztą jak zwykle :D Monia
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńŚwietne! Strasznie mi się podobało ♥
OdpowiedzUsuńTak świątecznie. Ten pocałunek od jemiołą mega
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny tym razem na Liaśa
@JustinePayne81
Super !!! Najlepszy koniec !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńtaki fantastyczny . a co najwazniejsze ŚWIĄTECZNY . xx wspaniały pomysł na opowiadanie . !
OdpowiedzUsuńBrak.mi.słów. Dziewczyno! Zasługujesz na nobla! To jest piękne! Haha.. Zyczę weny!
OdpowiedzUsuńJulietta
Z A J E B I S T Y I M E G A Ś W I Ą T E C Z N Y. K O C H A M TO <3
OdpowiedzUsuńTo było urocze, tak bardzo świąteczne, śnieżne, grudniowe, mroźne i kochane. <3
OdpowiedzUsuńLepiej bym tego nie ujeła :D
UsuńJaki śliczny imagin.<3
OdpowiedzUsuńhttp://grenade-tlumaczenie.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJest taki cudowny.magiczne.Normalnie kocham tego imagina i Ciebie bo go napisałaś! :D
OdpowiedzUsuńTo tak. Jako, że juz Ci tu w komentarzach naslodzili, to zacznę od mniej miłych spraw. Ale obiecuję, że nie będzie aż tak znowu strasznie :D
OdpowiedzUsuńUh. Generalnie to tylko drobiazg. Chodzi o daty. 22 październik to dwudziesty drugi październik, który, np. przeżyłam, czy coś. Za to 22 października, to dwudziesty drugi (w domyśle: dzień) października. Odmienia się to. Przepraszam, musiałam, bo to częsty blad, a czyta Was tyle osób, że głupio byłoby, gdyby im się tak to tak zakodowało.
Szkoła. Jaki profil wybralas? Ja też dopiero niedawno się przyzwyczailam do bycia w liceum, cały system uczenia się itd jest zupełnie inny niż w gimbazie i ciężko jest się przestawić, wiem, więc bardzo się cieszę, że udalo ci się tu wrócić.
Imagin. WERONIKO MOJA DROGA. Nie wiem, czy to, co powiem, jest dobre, ale po prostu muszę. Opowiadania Twoje i Karoliny naprawdę są moimi ulubionymi. Nie uważam, że inne autorki są złe, ale wasz styl, poczucie humoru, to coś, co idealnie się wpasowuje w mój gust. Dlatego bardzo tęsknię za K. i jednocześnie ogroooooooooomnie się cieszę, ze wciąż tu jesteś. A imagin... Święta, zima, Harry, książki, twój styl i to ciepełko... Sprawiają, że rozplywam się totalnie. Serio. Jeżeli mogę prosić, znów, wyślij mi go na mis.o.malym.rozumku.to.nie@gmail.com, z wiadomych juz powodów ;)
Kocham Cię bardzo mocno skarbie xx
Faktycznie, daty dopisywałam na samym końcu i nie przeanalizowałam tego jakoś dokładniej, przepraszam za błąd i dziękuję, że o tym napisałaś :D
UsuńCo do profilu, to mat-fiz, bo sądziłam, że to idealny profil dla mnie (jako, że matematykę lubiłam), ale nauczyciele biologii, chemii - i wszystkich innych przedmiotów - jakoś nie biorą sobie naszych preferencji do serca...
Dziękuję Ci z całego serduszka za ciepłe słowa. Mnie też bardzo brakuje Karoliny, chociaż teraz, kiedy jestem w liceum, tym bardziej rozumiem jej wybór. Ja również cieszę się, że mimo problemów udało mi się wrócić, a Wy wciąż tu z nami jesteście :)
No i bardzo mi miło, że imagin Ci się spodobał, zaraz wyślę go na Twojego maila :D
Kocham i ściskam xx
jejku , kochana , to było piękne ! dopiero zaczęłam czytać twój blog i muszę powiedzieć jest wspaniały ! takiego dobrego imagena nie czytałam już przez wieki! powtarzam jest perfekcyjny. uwielbiam twój styl pisania, jest super ! a jak rzeczy opisujesz to normalnie mogę to sobie wyobrazić .... a do tego taki fajny i duszy , darling jak ty to robisz ? jeszcze raz powtarzam że jest wspaniały i mam nadzieje że będzie takich więcej xoxo
OdpowiedzUsuńNie jestem dobra w pisaniu długich komentarzy więc i teraz go sobie oszczędzę, tym bardziej, że ten imagin wprost odebrał mi mowę i w ogóle nie wiem co napisać. Cudowny, wspaniały genialny... no na prawdę, nie wiem co jeszcze mogę dopisać. Piszesz niesamowicie, bardzo dobrze mi się czyta Twoje opowiadania. Strasznie się cieszę, że wybrałaś tematyke zimą, bo po prostu ją ubóstwiam. Uważam też, że Harry idealnie tu pasował. :)
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno i pozdrawiam. xx
Ooooo rany, ten imagin jest taki wspaniały, to niewiarygodne jak sprawiasz, ze przenoszę się do innego świata, czytając twoje opowiadania, tak cudownie sprawiasz, ze mimowolnie się uśmiecham i nie mogę przestać, jeny hahah
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za to, że tu jesteś, już dawno powinnam Ci to napisać, bo twoje prace są genialne! Trzymaj się Weronika, kocham x
Najlepszy omg :ooo
OdpowiedzUsuńJeeej boski *-* kocham♡♥♡♥♡♥♡
OdpowiedzUsuńO Boziuuu, jest prześliczny oryginalny, wg ty robić oryginalne imaginy. Masz talent niesamowity imagin kocham.kocham *o* taakieeee tooooo słodkieee <333
OdpowiedzUsuńIdealny *.* po prostu brak słów
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńCudowny jest ten imagin :) az na koncu przy pocalunku sie poplakalam. Booooze jakie to jest boskie. Ciesze sie ze masz taki talent i tym talentem mozesz uszczesliwiac innych. Naprawde to jest przecudne ...
OdpowiedzUsuń