wtorek, 21 sierpnia 2012

#10 Liam (część 1)

cześć wszystkim :D
dziesiąty imagin, wow ;D bardzo dziękuję wszystkim, którzy czytają tego bloga, mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni imaginami :)
przepraszam, że nie dodałam nic wczoraj. Miałam zrobić to pod wieczór, ale była burza, nie miałam neta -.-
dzisiaj mam dla Was Liama - pierwszą część. Mówiąc szczerze, uważam, że nie wyszedł mi zbyt dobrze, ale cóż. Starałam się.

+ dziękuję za komentarze i miłe słowa <3 jesteście kochani <3

___________________________________________________________________




Przechadzałam się właśnie jedną z tłocznych ulic Londynu, zmierzając w kierunku Big Bena. Do miasta wprowadziłam się dwa dni temu, ale przez drobne problemy z rozpakowywaniem się i umeblowaniem wynajętego mieszkania, zwiedzanie mogłam zacząć dopiero dzisiaj. Była wiosna, ale i tak wszyscy przechodnie mieli na sobie kurtki i płaszcze zimowe. W końcu Londyn był znany ze wspaniałej, deszczowej pogody. W duchu stwierdziłam, że uznam to za cud, jeśli w ciągu następnych dwóch miesięcy nie nabawię się depresji.
Spytacie: dlaczego się tu przeprowadziłaś? Mówiąc szczerze, nie miałam zielonego pojęcia, dlaczego wybrałam akurat to miasto. Ciągłe korki, zatłoczone ulice, wszechobecny pośpiech i wszystko droższe niż gdziekolwiek indziej. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, na co się porywam. Ale coś w głębi serca mówiło mi, że znajdę tutaj to, czego szukam. Nie wiedziałam jeszcze, czym to owe „coś” jest, ale spodziewałam się w niedalekiej przyszłości tę tajemnicę rozwiązać.
Wpatrywałam się w mijane wystawy sklepowe. Wszystko było tu takie inne. Rozglądałam się dookoła, zerkając ukradkiem na twarze przechodzących obok ludzi. Jedni zdenerwowani, inni zirytowani, jeszcze inni szczęśliwi czy smutni. To było jedno z moich ulubionych zajęć – obserwowanie ludzi i odnajdywanie ich 
indywidualności i oryginalności. Wlepiłam wzrok w małą dziewczynkę wołającą „Kevin!” na wszystkie przelatujące gołębie, gdy zahaczyłam butem o wystającą płytę betonową.
To było ostatnie, czego się spodziewałam. Potknęłam się i upadłam, pociągając za sobą jakiegoś chłopaka tak, że oboje wylądowaliśmy na chodniku. Przerażona, zmierzyłam go wzrokiem, oceniając jego stan, bo mogłam zrobić mu przez przypadek krzywdę. Spojrzałam na jego twarz, znajdującą się teraz niebezpiecznie blisko mojej. Brunet o ładnych, brązowych oczach… olśniło mnie. Przecież ja go znałam!
- Mam to traktować jako zamach na moje życie czy po prostu się potknęłaś? – spytał rozbawiony, podpierając się na łokciu.
Liam Payne!
- Potknęłam. Ale miło, że wylądowałam akurat na tobie – uśmiechnęłam się, patrząc mu w oczy.
Zaśmiał się, aż poczułam, jak porusza się pode mną jego klatka piersiowa. To mnie zmotywowało do wstania. Niezbyt uśmiechała mi się myśl o odklejeniu się od niego, ale chyba nie powinnam leżeć tak na nim do końca dnia…
- Przepraszam – powiedziałam, podnosząc się i otrzepując kremowy płaszczyk z ziemi i piasku.
Podałam mu rękę, a on zamiast wstać, pociągnął mnie w dół tak, ze znowu na nim leżałam. Roześmiałam się i spojrzałam na niego pytająco.
- Teraz jesteśmy kwita – stwierdził, parskając śmiechem. – Liam.
- Wiem – odparłam. Nasze twarze znajdowały się zdecydowanie zbyt blisko. – [T.I.].
- Jesteś fanką, czy po prostu…
- Fanka to za mało powiedziane – zaśmiałam się, po raz kolejny próbując się podnieść.
- Miło to słyszeć – uśmiechnął się.
Tym razem to on wstał pierwszy, podając mi rękę. Pomógł mi stanąć na nogach i zaczął otrzepywać kurtkę. Wzięłam z niego przykład, po raz kolejny próbując doprowadzić do ładu moje ubrania. Cóż, przynajmniej nie zapomni tak szybko tego spotkania…
- Powiem ci, że już dawno nie poznałem kogoś w taki sposób – powiedział, pomagając mi oczyścić włosy z paprochów, które wcześniej walały się po chodniku.
- Cieszy mnie, że nasza znajomość zaczęła się tak oryginalnie – odparłam, a moje usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
Liam zaproponował mi gorącą czekoladę, więc udaliśmy się do jednej z pobliskich kawiarenek. Po drodze zaczepiła nas grupka fanek, ale na szczęście rozdawanie autografów i sesja zdjęciowa nie trwały zbyt długo. Dziwiłam się, że miał w sobie wystarczająco cierpliwości, żeby odpowiedzieć na pytania wszystkich dziewczyn czy choćby zrobić sobie zdjęcie z każdą z nich. Zaimponował mi tym.
Nie wiem, jak długo rozmawialiśmy, ale na pewno dłużej niż dwie godziny. Czułam, że ten chłopak w pewnym sensie jest moją bratnią duszą. Już od dawna nie rozmawiałam z kimś tak swobodnie, jak z nim, nie musiałam wymyślać kolejnych tematów rozmów, bo przychodziły one same z siebie. Dyskutowaliśmy, zadawaliśmy sobie nawzajem pytania, próbując w ten sposób lepiej się poznać. Pytał mnie o plany na wakacje, tradycje związane ze świętami, poglądy religijne czy po prostu ulubiony kolor. Był naprawdę świetnym, bystrym chłopakiem. W końcu jednak mój towarzysz zakończył rozmowę, mówiąc, że za godzinę musi być w domu, bo obiecał chłopcom wypad do kręgielni. Uśmiechnęłam się smutno i pokiwałam głową.
 - Może wybierzesz się z nami? – zaproponował.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł – powiedziałam cicho. – Męski wypad, to męski wypad.
Zrozumiał, co mam na myśli. Czułabym się po prostu nieswojo.
- To może chociaż podasz mi swój numer? Bardzo chciałbym, żebyśmy się jeszcze spotkali.
Podyktowałam mu ciąg cyfr i ubrałam płaszcz, szykując się do wyjścia.
- Dziękuję ci – powiedział, gdy wychodziliśmy z kawiarni. – To było naprawdę niezapomniane popołudnie.
- To ja ci dziękuję – odparłam, uśmiechając się lekko.
Pożegnaliśmy się, obiecując przy tym, że spotkamy się niedługo po raz kolejny. Życzyłam mu miłej zabawy i prosiłam, by pozdrowił chłopaków ode mnie jako fanki, a on przyrzekł, że zadzwoni następnego dnia.
Uścisnął mnie delikatnie przed odejściem. Przyznam, że kompletnie się tego nie spodziewałam, ale to było naprawdę przyjemne uczucie.
- Do zobaczenia – rzucił, patrząc na mnie jeszcze raz.

***
Obudziłam się rano w świetnym nastroju. Liam obiecał, że zadzwoni, więc z niecierpliwością czekałam na telefon od niego. Byłam niesamowicie podekscytowana na samą myśl o tym, że po raz kolejny usłyszę jego ciepły głos, a nadzieja związana z następnym spotkaniem sprawiała, że co kilka minut spoglądałam na wyświetlacz mojej komórki.
Minęła godzina, a on nie dał znaku życia. Potem kolejna i kolejna…
Czułam się źle. Przecież obiecał…
No, cóż. Powinnam była się tego spodziewać. Liam Payne mógł już nawet nie pamiętać mojego imienia! Miał przyjaciół, miał zespół, miał fanów, koncerty, wywiady i z pewnością zbyt mało czasu, by spotykać się z osobami takimi jak ja. Ta świadomość bolała mnie najbardziej. Że byłam kolejną z rzędu dziewczyną, z którą poszedł na gorącą czekoladę, żeby lepiej poznać swoich fanów i nie mieć poczucia winy, że ich zawiódł jako idol. Tyle, że mnie właśnie zawiódł. W tym momencie.
Siedziałam na kanapie w salonie, bezmyślnie gapiąc się na teledyski najlepiej zapowiadających się piosenek. Szczerze mówiąc, niezbyt zwracałam uwagę na tytuł czy wykonawcę. Chodziło mi głównie o to, żeby zapełnić w jakiś sposób wolny czas i przestać myśleć o tym cholernym telefonie.
Po raz kolejny spojrzałam na wyświetlacz. Pusto.
Zrezygnowana podniosłam się z kanapy i powlekłam się do kuchni po coś do jedzenia. Nie mogłam uwierzyć, że chłopak, z którym rozmawiałam zaledwie kilka godzin mógł w tym stopniu zawrócić mi w głowie. Ja go, na dobrą sprawę, w ogóle nie znałam!
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Przecież nikogo do siebie nie zapraszałam… Ba! Nawet nie miałam kogo zaprosić!
Odstawiłam talerz z kanapkami i przeszłam przez korytarz, kierując się w stronę drzwi. Słyszałam ciche śmiechy z zewnątrz, co trochę zbiło mnie z tropu. Nacisnęłam klamkę.
- Przepraszam, że to robię… Zmusili mnie! – usłyszałam, zanim zdałam sobie sprawę z tego, kto stoi w progu.
- Liam? – wykrztusiłam, gapiąc się na niego z otwartymi ustami.
- My też tu jesteśmy – powiedział dobrze znany mi głos.
Louis?! Co oni tutaj robili?!
Ogarnęłam wzrokiem całą piątkę nowo przybyłych. One Direction we własnej osobie. Lub raczej w pięciu osobach.
- Nie zauważyła nas. Była zbyt zajęta Liamem – Niall mruknął koledze na ucho, za co oberwał łokciem od wspomnianego.
- Zauważyłam – sprostowałam, oblewając się rumieńcem. – Ale nadal nie mogę uwierzyć, że tutaj jesteście.
Chłopcy, widocznie poruszeni tym, co powiedziałam, rzucili się na mnie, jakby próbując utwierdzić mnie w przekonaniu, że jednak są prawdziwi. Widać nie przeszkadzał im w tym fakt, że znaliśmy się od trzydziestu sekund.
Ze śmiechem wpuściłam ich do domu, głowiąc się przy tym, jak to możliwe, że Liam znał mój adres.
Chłopcy od razu poczuli się jak u siebie. Niall spytał, czy zrobimy coś do jedzenia, Liam po raz setny przepraszał mnie za to, że sprowadził do mojego prywatnego mieszkania tą bandę dzikusów, a Harry, Lou i Zayn rozwalili się na kanapie, szukając w telewizji czegoś ciekawego do obejrzenia. „Boże, z nimi tak codziennie?” rozmyślałam, próbując jakoś ogarnąć tą dzicz.
Nie miałam pojęcia, jak oni to robili, ale w ciągu kilku minut ich obecności sprawili, że nie potrafiłam wyobrazić sobie kolejnego dnia bez nich. Byli jak narkotyk. 
Chłopcy właśnie kłócili się ze sobą, co chcą obejrzeć. Louis darł się, żeby przełączyć ten "kompletnie porąbany film pseudo-komediowy", Zayn próbował wyrwać Harry'emu pilota, a Liam zagadywał mnie, zadając pytania, o których zapomniał poprzedniego dnia. Umknęła mi gdzieś obecność Niallera, ale nie zaprzątałam sobie tym głowy. 
Wypytywałam właśnie Liama o jego hobby, poza śpiewaniem oczywiście, gdy zguba sama się znalazła.
- Ty, ja, kuchnia. Teraz – Niall pociągnął mnie za rękę, pozostawiając na korytarzu zdezorientowanego i chyba trochę zmartwionego Liama.
- O co chodzi? – spytałam, gdy chłopak zamknął za nami drzwi. – Przecież mieliśmy zamówić pizzę.
- Nie chodzi o jedzenie – odparł, a ja o mało nie doznałam szoku.
Zignorował moje zachowanie i kontynuował przyciszonym głosem.
- Nie wiem, co mu zrobiłaś, ale widać jesteś w tym dobra. Liam nie może przestać o tobie mówić, robi to non stop, jak Boga kocham. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, a parę razy zależało mu już na dziewczynie…
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz – przerwałam mu, kompletnie zaskoczona.
- Myślę, że Liam się w tobie zakochał. Wiem, że to głupie, znacie się przecież od wczoraj, ale… cholera, naprawdę nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć.
W mojej głowie rozpętał się prawdziwy huragan myśli. Nie była w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Czy to możliwe, że to, co powiedział mi Niall, było prawdą? Czy to możliwe, że Liam był we mnie zakochany?

~W.






11 komentarzy:

  1. Gdzie jest część 2 ? Czekam i czekam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. hej, a jest druga część? bo bardzo mnie to wciągnęło. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. jw .gdzie druga część ??

    OdpowiedzUsuń
  4. jest świetny! :>

    OdpowiedzUsuń
  5. "Chłopcy właśnie kłócili się ze sobą, co chcą obejrzeć. Louis darł się, żeby przełączyć ten "kompletnie porąbany film pseudo-komediowy", Zayn próbował wyrwać Harry'emu pilota, a Liam zagadywał mnie, zadając pytania, o których zapomniał poprzedniego dnia. "

    "- Ty, ja, kuchnia. Teraz – Niall pociągnął mnie za rękę (...)"

    Hahahahahahahahahahah boże świetne to jest xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy druga cześć? Bardzo proszę dodaj ja bo się strasznie wciągnełam. Świetnie piszesz. ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdzie druga część ?? :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta TE NARKOTYKI WSZĘDZIE ICH PEŁNO :D imagin świetny

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny!!! nooo daleko przeskoczyłam ;D

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K