sobota, 12 stycznia 2013

#52 Zayn (część 2)





Gdy rano zostałam obudzona przez mamę, czułam się trochę nieswojo. Moja rodzicielka nie była dziś w jakimś specjalnie dobrym humorze, więc perspektywa spędzenia tego dnia poza domem była dość kusząca i pewnie powinnam się cieszyć, że po szkole wychodzę z przyjacielem, ale… no właśnie. Ale.
Naprawdę nie chciałam go skrzywdzić, a to było niemal nieuniknione. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będę zmuszona znaleźć się w takiej sytuacji i ta wizja trochę mnie przerażała. Nie miałam zamiaru niczego udawać, a przecież nie zależało mi na nim w ten sposób i raczej nie widziałam takiej możliwości. Był mi bliski – owszem! Czułam, że go potrzebuję i może w pewnym sensie kocham, ale bardziej jako przyjaciela, brata niż chłopaka, z którym mogłabym być. Ufałam mu, lubiłam przebywać w jego towarzystwie i byłam pewna, że przy nim nic mi nie groziło. Wiedziałam też, że nasze relacje mu nie wystarczają i zrobi wszystko, by to zmienić. Zayn był typem człowieka, który nigdy się nie poddawał. Może to kwestia jego optymizmu, bo on zawsze wierzył, że marzenia się spełniają i jeśli czegoś się chce – to tak właśnie będzie, jeśli choć trochę się do tego przyczynimy. Być może chodziło o to, że kiedyś niechcący pokazałam mu, że moglibyśmy ze sobą być, że chciałabym tego, choć tak naprawdę podobna myśl nigdy nie pojawiła się w mojej głowie.
Bałam się, że to, co zamierza zrobić, zniszczy całą naszą przyjaźń. Nie rozumiał, że to było dla mnie trudne? Że mogłam mieć obawy, bać się tego? Przecież nikogo nie da się zmusić do miłości…
Westchnęłam, przeczesując palcami sterczące na wszystkie strony włosy i powoli podniosłam się na łokciach. Powinnam już wstać i powoli zacząć szykować się do szkoły. Kompletnie nie miałam na to ochoty, ale nie chciałam nałapać kolejnych nieobecności, bo rodzice byli zupełnie przeciwni mojemu zostawaniu w domu.
Przetarłam dłonią zaspane oczy i wygrzebałam się spod kołdry, zastanawiając się, co powinnam na siebie dziś włożyć. Było ciepło i gdyby to zależało ode mnie – pewnie poszłabym w krótkich spodenkach i koszulce na ramiączkach, ale jeśli zobaczy mnie dyrektor…
- Nie mam się w co ubrać – mruknęłam pod nosem, podchodząc do otwartej szafy.
- Jeśli o mnie chodzi, możesz pójść w pidżamie.
Odwróciłam się gwałtownie, usiłując odnaleźć wzrokiem osobę, z której ust wypłynęły te słowa. Zayn stał nonszalancko oparty o framugę drzwi z łobuzerskim uśmiechem na twarzy, przyglądając mi się z widoczną fascynacją. Wypuściłam w ulgą całe zgromadzone z moich płucach powietrze i przymknęłam powieki.
- Przestraszyłeś mnie – mruknęłam, podchodząc do niego, by tak jak zwykle przywitać go uściskiem.
- Nie to miałem w zamiarze – parsknął śmiechem.
Uśmiechnęłam się mimowolnie i zarzuciłam ręce na jego szyję z zamiarem wtulenia się w niego, ale w ostatniej chwili mi przeszkodził. Kładąc dłonie na wysokości moich bioder, przysunął mnie do siebie, zmniejszając dzielącą nas odległość i powoli zbliżył swoją twarz do mojej. Zanim zdążyłam się zorientować, co zamierza zrobić, przycisnął swoje wargi do mojego policzka, wodząc kciukiem po mojej stanowczo zbyt rozpalonej szyi.
Przez krótki moment zapomniałam o oddychaniu i poczułam, jak jego bliskość połączona z brakiem powietrza zaczynają mącić mi w głowie. Miałam zamiar odsunąć się na nieco bezpieczniejszą odległość, ale skutecznie mi to uniemożliwił, hipnotyzując mnie swoimi czekoladowymi oczami.
- Ślicznie wyglądasz – szepnął.
- Nie wygłupiaj się…
Odwróciłam twarz, robiąc krok w tył i jak gdyby nigdy nic przeszłam przez pokój z zamiarem wyciągnięcia czegoś z szafy. To, że zainicjował zmianę naszego porannego przywitania sprawiło, że czułam się nieco zakłopotana.  Może i byłam marną aktorką, ale starałam się zachowywać w miarę normalnie.
Usłyszałam jego ciche westchnięcie i moje łóżko zaskrzypiało pod jego ciężarem. Spojrzałam na mojego przyjaciela, który rozłożył się właśnie bezceremonialnie na pościeli, kładąc ręce pod głowę i przyglądając mi się z zainteresowaniem. Wywróciłam oczami, gdy uśmiechnął się nieco złośliwie. Wiedział, że nienawidzę wstawać tak wcześnie rano, a teraz usiłował wyprowadzić mnie z równowagi, leżąc wygodnie na moim łóżku?
- Co ty tutaj robisz? – spytałam, wyciągając z pudełka niedawno zakupione trampki.
- To, co obiecałem ci wczoraj.
Zamarłam, wpatrując się tępo w podłogę. On naprawdę miał zamiar to zrobić?
- Zayn, nie wiem, czy pamiętasz, ale za mniej niż godzinę oboje musimy być w szkole.
- Nie pójdziemy dzisiaj do szkoły – odparł z wesołym uśmiechem, nadal nie zmieniając pozycji. – Wyjrzyj przez okno, jest piękna pogoda, słoneczko świeci… Zabieram cię w jedno fajne miejsce. Powinno ci się spodobać, spokój cisza… twoje klimaty. Ubierz się tak, żeby nie było ci za gorąco. Chyba lepsza wycieczka niż pół dnia spędzonego w budzie, mylę się?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, zastanawiając się, co właściwie powinnam była mu powiedzieć. Nie mogłam tak po prostu nie pójść do szkoły – przecież dziś lekcje prowadzone są normalnie, nowy materiał, może nauczyciele zapowiedzą jakiś sprawdzian albo wytłumaczą coś ciężkiego do zrozumienia… Pominę już fakt, że rodzicie niewątpliwie zabiliby mnie, gdybym odważyła się bez pytania zerwać ze szkoły, a na ich powolnienie nie miałam co liczyć. Podsumowując, ten plan nie mógł się udać, nawet jeżeli z jakiegoś chorego i kompletnie niezrozumiałego dla mnie powodu zgodziłam się na jeden dzień spędzony z nim sam na sam.
- Nie mogę zerwać się z lekcji – stwierdziłam niechętnie, oczekując jego reakcji.
- Dlaczego nie? Kiedyś robiliśmy to ciągle, jeden raz więcej nie zrobi różnicy. Zresztą, rozmawiałem wczoraj z twoją mamą i wybłagałem jeden dzień wolnego. Powiedziałem, że jedziemy z moją ciocią na biwak, więc lepiej nas nie demaskuj – dodał teatralnie przyciszonym głosem.
- To nie wypali. Dowiedzą się.
- Wszystko będzie tak, jak to zaplanowałem. Błagam cię, bądź trochę mniej sceptyczna. Zazwyczaj taka nie jesteś – uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
Nie mam pojęcia, dlaczego się na to wszystko zgodziłam, ale szybko doprowadziłam się do porządku i już kilkadziesiąt minut później wymknęliśmy się z domu, wsiadając do nowego auta Zayna. Nie zależało mi na tym spotkaniu, randce... nawet nie wiem, jak powinnam to określić. Równie dobrze mogliśmy zostać w domu i siedzieć przed telewizorem, objadając się popcornem i pijąc colę. Nie widziałam jakiejś ogromnej potrzeby wyjazdu i jedyne, co mnie do tego przekonała, był ten błagalny wyraz twarzy mojego przyjaciela. Może i potrzebowałam odrobiny odpoczynku i ten wyjazd mógł być całkiem przyjemny, ale moje reakcje spowodowane bliskością Zayna zaczynały trochę mnie przerażać.
Podróż trwała dość długo, więc nie obyło się bez narzekania z mojej strony, ale chłopakowi najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo uśmiechał się szeroko i co chwilę wybuchał śmiechem. Nie spodziewałam się, że będę się czuć tak… dobrze w jego towarzystwie. Oczywiście nie powinno mnie to dziwić, bo jego obecność zawsze sprawiała mi przyjemność, ale wczoraj wieczorem trochę obawiałam się, że nie będę potrafiła zachowywać się normalnie, tak jak kiedyś. Ale nie mieliśmy tego problemu. W pewnym momencie zapomniałam nawet o całej wczorajszej rozmowie i tym, po co tak właściwie wyjeżdżamy.
Byłam ciekawa, dokąd mnie zabiera. Jego dobry humor i ekscytacja powoli zaczęły mi się udzielać i chyba to zauważył.
- Obiecałeś mojej mamie grzecznie odwieźć mnie do domku przed dobranocką? – spytałam i mimowolnie wybuchłam śmiechem.
- Coś w tym stylu – uśmiechnął się tajemniczo, nie patrząc na mnie.
Spojrzałam na niego z zaskoczeniem, zastanawiając się, co takiego wymyślił. Bo to było niemal pewne, że szykuje coś niegrzecznego, znałam tę minę.
- Zayn, zamierzasz odwieźć mnie dzisiaj do domu, prawda? – zapytałam niepewnie, przyglądając się mu.
- Oczywiście, że tak – uśmiechnął się do mnie. – Chyba, że sama mnie poprosisz, żebym tego nie robił – dodał nieco ciszej, przygryzając dolną wargę.
Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili wszystkie rozsądne myśli ulotniły się z mojej głowy. Prosił o szansę pokazania się z innej strony, prawie pocałował mnie w usta, przywitał mnie całusem, zabrał na wycieczkę, a teraz mówił, że jeśli tylko będę chciała, mogę zostać z nim na noc? Zbyt dużo zmian jak na moją głowę.
A więc, jeżeli to zależy ode mnie, wrócimy spokojnie do domu o rozsądnej godzinie, pożegnamy się i jutro wszystko wróci do normy tak, jakby ten dzień wcale nie istniał. Wszystko będzie tak jak dawniej, zero niedomówień, zero wykroczeń poza granicę przyjaźni…
- Dokąd tak w ogóle mnie wieziesz? – spytałam, próbując zmienić temat i zaspokoić swoją ciekawość.
- Nie martw się, będzie fajnie. Ale jeszcze nie mogę ci powiedzieć, to ma być niespodzianka – uśmiechnął się lekko, manewrując kierownicą.
Skręcił w jakąś zarośniętą leśną dróżkę, nieco mnie tym dezorientując. Las? Serio? Nie to, że nie lubiłam przyrody, ale po prostu nie miałam najmniejszego pomysłu, co można robić w lesie przez cały dzień, bo nie podejrzewałam Zayna o to, że puści mnie do domu po dwóch godzinkach.
- Będziemy zbierać poziomki? – zachichotałam, obserwując, jak na jego twarzy pojawia się tej kochany uśmiech, który tak u niego uwielbiałam,
- Jeszcze jedno słowo i cię wysadzę – parsknął śmiechem, zerkając na mnie.
Nasza wspólna podróż trwała jeszcze jakieś dwadzieścia minut, po czym mimo moich protestów i absolutnego braku zgody, na moich oczach pojawiła się czarna bandamka i przestałam orientować się, dokąd tak właściwie jedziemy. Nie przepadałam za niespodziankami, ale musiałam przyznać, że cel naszej wycieczki stał się dla mnie bardzo intrygujący. Gdy po jakimś czasie samochód stanął, usłyszałam gasnący silnik i trzaśnięcie drzwi, po czym Zayn pojawił się tuż przy mnie, manewrując przy pasie bezpieczeństwa. Poczułam jego ciepły, miętowy oddech na moim ramieniu i przez krótką chwilę czułam znajomy dreszcz na plecach. Chłopak złapał mnie za rękę i pomógł wydostać się z samochodu, po czym przycisnął do siebie nasze ciała, prowadząc mnie do przodu.
- Zayn, daleko jeszcze? – mruknęłam.
- Jeszcze kilka kroków – szepnął prosto do mojego ucha, „przez przypadek” zahaczając o nie wargą.
Powoli ściągnął z moich oczu przepaskę, a ja przymknęłam powieki, uderzona niesamowicie jaskrawymi promieniami słońca. Rozejrzałam się wokół i niemal zamarłam z wrażenia.
Przed nami stał malutki pokryty jasną strzechą domek z ciemnego, dębowego drewna. Od niewielkich, pomalowanych na biało drzwi prowadziła kamienna ścieżka, która kończyła się przy pomoście. Z szeroko otwartymi ustami podziwiałam najpiękniejsze jezioro, jakie kiedykolwiek dane mi było zobaczyć. Jego połyskująca tafla delikatnie falowała przez wiatr, który się wzmógł, a zielone drzewa, otaczające je z każdej strony, odbijały się na jego powierzchni. Uśmiechnęłam się szeroko do Zayna, który nadal obejmował mnie od tyłu.
- Jest pięknie – szepnęłam, nie mogąc oderwać wzroku od niesamowitego widoku, który się przed nami rozciągał.  
- Pomyślałem, że może ci się spodobać – odparł, wzruszając ramionami. – Jest cicho, spokojnie… tak jak lubisz. Ale musisz obejść się smakiem – nie będziemy się kąpać. Woda jest za zimna, a ja obiecałem twoim rodzicom odwieźć się do domu całą i zdrową.
Nie odpowiedziałam, bo skierował nas w stronę małej chatki, którą miałam niesamowitą ochotę zobaczyć od środka. Uwielbiałam miejsca takie jak to, gdzie można przebywać bez strachu, że ktoś może nas zobaczyć, gdzie można liczyć na prywatność i swobodę. Mieszkanie w większym mieście było na dłuższą metę dość męczące – wszędzie czuło się pośpiech, stres i kompletny brak czasu na przyjemności. Tutaj było zupełnie inaczej. Spokój wręcz emanował z każdej pojedynczej roślinki, a obecność mojego przyjaciela tylko umilała mi pobyt tutaj.
W środku domek prezentował się równie uroczo, co z zewnątrz. Drewniany stół, cztery krzesła po jego przeciwnych końcach, dwie szafy i łóżko…
- Ma tylko trzy pokoje, ale to raczej nie stanowi przeszkody. Drzwi po lewej prowadzą do łazienki, a te na wprost do kuchni – usłyszałam głos Zayna, który przeszedł przez pomieszczenie, rzucając się na łóżko.
- Nawet nie waż się iść spać – zaśmiałam się, podchodząc do niego i ciągnąc go za rękę, by wstał.
- Mamy cały dzień, nie mogę chwilę poleżeć? – obruszył się, ale posłusznie podniósł się z łóżka.
Udało mi się wyciągnąć go na dwór. Naprawdę chciałam tak po prostu przejść się brzegiem jeziora i zapomnieć o codzienności, o obowiązkach i problemach, z którymi musiałam zmierzyć się w ciągu następnych dni. Pozwoliłam mu spleść ze sobą nasze palce i prowadzić się tylko jego znanymi ścieżkami. Nie rozmawialiśmy o niczym poważnym – po prostu śmialiśmy się, żartując, trochę plotkując i dzieląc się spostrzeżeniami, tak jakby nigdy nic się nie zmieniło i jakbyśmy nadal byli dwóją najlepszych przyjaciół bez zbędnych uczuć i bez zmartwień. Pewnie mogłabym się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy – tylko ja i on. Być może nadal nie postrzegałam go tak, jak on by tego chciał, ale nie sądziłam, by to się w najbliższym czasie mogło zmienić. W końcu przyjaźniliśmy się od dobrych kilku lat i to nie mogło tak po prostu odejść w zapomnienie.
Podziwialiśmy widoki i wspólnie zachowywaliśmy się przyrodą, a słońce sunęło ku zachodowi, przypominając nam o niezjedzonej kolacji i powrocie, który zbliżał się wielkimi krokami.
- Chodź – powiedział w końcu, ciągnąc mnie ku kamiennej ścieżce prowadzącej do domku. – Niedługo musimy wracać.
Skinęłam głową, przyznając mu rację. Wiedziałam, że w każdej chwili mogę powiedzieć „Chcę zostać”, a on odpowie mi uśmiechem i spędzimy tu cały wieczór, całą noc razem. Ale nie mogłam. Powiedziałam sobie, że tego nie zrobię i zamierzałam dotrzymać słowa. Czułam się nijako odpowiedzialna za utrzymanie naszej przyjaźni przy życiu i musiałam pozostać czujna.
Znaleźliśmy się na powrót w środku, a Zayn udał się do kuchni, tłumacząc, że ma już wszystko prawie gotowe. Naprawdę go podziałam. Tę jego wytrwałość i wiarę, że się uda mimo odnoszonych porażek. Nie chciałam go odrzucać i nigdy, przenigdy bym go nie skrzywdziła, ale ta sprawa była dość trudna dla nas obojga. Kolacja, którą chłopak przyrządził, była pyszna. Nie było to nic nadzwyczajnego, ale wcale nie musiało być – liczyło się to, że był ze mną i robił to wszystko, choć nikt tego od niego nie wymagał. Kolejna porcja śmiechu, jego pocałunek w policzek, palce splecione z moimi…
W końcu zmusiłam go do spakowania naszych podręcznych rzeczy, podczas gdy ja zajęłam się zmywaniem naczyń – wyrwałam mu je prawie siłą, bo zapewniał, że sam wszystko zrobi. Zastanawiałam się, czy istniałaby możliwość, by jeszcze tu wrócić, na przykład na weekend czy na wakacje…
Zajęło mi to kilka minut, a gdy weszłam do pokoju, mój przyjaciel leżał wygodnie rozłożony na łóżku. Mogłam się tego spodziewać…
Odsunął się nieco na bok, robiąc dla mnie miejsce i uśmiechnął się czule. Nadal niepewna tego, co robię, położyłam się tuż przy nim, opierając głowę na jego torsie i zaciągając się jego kuszącym zapachem. Jego ramię natychmiast zamknęło moje ciało w delikatnym uścisku, a twarz zniknęła w moich włosach. Wiedziałam, ze niezupełnie w ten sposób powinni zachowywać się przyjaciele, ale czułam się po prostu dobrze, mając go przy sobie.
- Dlaczego nie potrafisz spojrzeć na mnie inaczej? – zapytał cicho.
Zamknęłam oczy, podejmując prawdopodobnie jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu. Musiałam w końcu z nim o tym porozmawiać, wyjaśnić tą całą sytuację. Nie mogłam go okłamywać, pozwalać się zbliżać i za chwilę odpychać od siebie jak najdalej. Nie potrafiłam go ranić i nawet, jeśli to, co miałam mu powiedzieć, miałoby przez chwilę boleć, wolałam to niż obserwowanie w milczeniu, jak cierpi przez mnie miesiącami.
- Zayn, ja nie potrafię pokochać cię w ten sposób – szepnęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. – Naprawdę chciałabym, ale nie potrafię.
Zmierzył mnie swoimi ciemnymi tęczówkami, skrywającymi tyle tajemnic, które mogłam co dzień odkrywać jedna po drugiej… Usiadł, ujmując moją twarz w obie dłonie i sprawił, że nasze spojrzenia się spotkały. Nie potrafiłam odwrócić wzroku, nawet tego nie chciałam.
- Ty już mnie kochasz – powiedział z przekonaniem.
- Nie, Zayn. Nie rozumiesz…
- Rozumiem doskonale – przerwał mi, przekrzywiając nieco głowę. – I wiem, że nie chcesz tego uczucia, ale miłości nie można tak po prostu odrzucić. Wiem, bo próbowałem to zrobić. Naprawdę nie planowałem się w tobie zakochać i miałem wyrzuty sumienia, że tak się stało. Ale zależy mi na tobie jak na nikim wcześniej i poświęcę dla ciebie wszystko, byś tylko była ze mną szczęśliwa. Kochasz mnie i jestem w stanie ci to udowodnić.  
Siedziałam w milczeniu, spoglądając w jego piękne, pełne miłości oczy. Nie zasługiwałam na jego miłość i prawdopodobnie jestem najgorszą osobą, którą mógł nią obdarzyć, ale nie potrafiłam znaleźć w głowie żadnego argumentu, który mógłby pomóc mi teraz zaprzeczyć i powiedzieć „Mylisz się, nie kocham cię”.
Zbliżył do siebie nasze twarze, a powietrze wokół nas zgęstniało.
- Powiedz „nie”, a przestanę – szepnął niemal bezgłośnie.
Powoli rozwarłam usta, w oczekiwaniu na to, co miało się za chwilę wydarzyć. Pewnie powinnam teraz kazać mu przestać, odsunąć się i ratować resztki naszej przyjaźni, które mogły jeszcze ocaleć, ale tego nie zrobiłam. Poczułam, jak jego ciepłe wargi odnajdują moje własne, a jedna z dłoni dotyka delikatnie moich pleców. Nieśmiało odwzajemniłam pocałunek, wplątując palce w jego kruczo czarne włosy. Chłopak naparł na mnie swoim ciałem, a ja przyciągnęłam go bliżej, poddając się jego woli i posłusznie kładąc się na łóżku. Zalała mnie fala prawdziwego gorąca, a nasze usta pieściły siebie nawzajem, zmieniając czuły pocałunek w coś bardziej brutalnego, pełnego porywczości i namiętności.
Nie wiem nawet, kiedy jego koszulka znalazła się na podłodze, a on powoli, chcąc się ze mną jeszcze chwilę podroczyć, ściągał moją bluzkę. Napawałam się widokiem jego idealnego pod każdym względem ciała. Umięśniony tors, silne ramiona i paradoksalnie delikatne dłonie, które raz za razem dotykały mojej skóry, przyprawiając mnie o znajome dreszcze. Poczułam, jak jego palce odnajdują zapięcie moich spodni i jęknęłam w jego usta, a on zszedł z pocałunkami na moją szyję, co jakiś czas zatrzymując się na dłużej i pozostawiając na niej czerwone malinki.
- Kochasz mnie? – spytał nagle i zobaczyłam jego błyszczące nieznanym mi dotąd blaskiem oczy zaledwie kilka centymetrów od moich własnych.
- Kocham cię, Zayn.
Już wiedziałam.

 ***


Rano obudziły mnie ostre promienie słońca, przedzierające się przez niezasłonięte okna. Nie otwierając oczu, powoli przewróciłem się na bok, wspominając cały wczorajszy dzień. Widok jej zaspanej twarzy z samego rana… Była idealna mimo iż każdy jej włos sterczał w innym kierunku, a oczy były lekko podkrążone i nie do końca otwarte, zaspane. Podróż, podczas której wydawała się taka dziwnie podekscytowana, jakby nagle i ona zaczęła się cieszyć na nasz wspólny wyjazd. Spacer, wspólny spędzony czas… Jej towarzystwo było mi tak niezbędne do życia. Była dla mnie jak powietrze.
…i najlepsza noc w moim życiu.
Uśmiechnąłem się lekko na samą myśl o dziewczynie mojego życia, które leżała tuż przy mnie i wyciągnąłem rękę, by móc dotknąć jej idealnego ciała... Naprawdę takie było. Wczoraj w nocy pozwoliła mi na zbadanie dokładnie każdego centymetra jej perfekcyjnego ciała, pozwoliła mi przekonać ją samą, że potrafię być dla niej wszystkim, czego potrzebuje.
Jednak nie poczułem tego znajomego ciepła.
Otworzyłem oczy, nie znajdując przy sobie dziewczyny. Usiadłem na łóżku, nieco zaniepokojony, jednak szybko doprowadziłem się do porządku. Pewnie było już późno, nie musiała przecież leżeć w łóżku przez kilka godzin, czekając na moje obudzenie. Rozejrzałem się po pokoju.
- [T.I.]? – zawołałem, obstawiając, że poszła się ubrać albo coś zjeść.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, wstałem z łóżka i właśnie wtedy znalazłem małą karteczkę, leżącą na jej poduszce, a na niej schludnie napisane litery, układające się w jedno jedyne zdanie.

Po prostu… daj mi się zastanowić, Zayn.




Witajcie, Misiaczki!
Dziś długie ogłoszenia parafialne :D
Imagin jest taką mini niespodzianką dla was z okazji urodzin naszego kochanego Zayna :) Spędziłam dziś cały dzień pisząc go, żeby zdążyć i jak widać, udało mi się w porę go skończyć. Za błędy, które z pewnością zawiera, bardzo przepraszam :)

W tym ważnym nie tylko dla Malika, jego rodziny, ale także dla wszystkich jego przyjaciół i Directioners dniu, życzę mu wszystkiego, co najlepsze. Pragnę dla niego cierpliwości, wytrwałości w tym, co robi, dużo miłości ze strony bliskich, chłopców i Perrie oraz jeszcze więcej wiary w siebie i swoje marzenia. Wierzę, że mimo kolejnego roku, który trzeba mu doliczyć, nadal pozostanie naszym Zaynem Malikiem. Życzę mu dużo szczęścia, pomyślności oraz wszystkiego tego, czego on sam chciałby sobie życzyć. 100 latek, Zayney :)

Kotki, pytacie mnie o Niallera i muszę wam to powiedzieć - nie będzie kolejnej części. Ta była ostatnia, bo nie mam już absolutnie żadnego pomysłu na kolejną część i chciałabym pisać coś nowego :) Ale nie martwcie się - pracuję nad kolejnym imaginem z Niallem w roli głównej :) Poza tym pojawi się Liam, o którym zapomniałam i na którego czekacie od kilku miesięcy, jeszcze jedna część Zayna i Hazza, którego zapowiedź wrzuciłam na bloga w zeszłym roku z pytaniem, czy chcecie kontynuację. 

Zapraszam na mojego bloga, gdzie w przeciafu kilku dni pojawi się pierwszy rozdział :) http://untilyouloveme1d.blogspot.com/

Dziękuję za absolutnie wszystkie komentarze i proszę, by każdy, kto przeczytał imagina, zostawił po sobie jakiś ślad swojej obecności :) Naprawdę zależy mi na waszych opiniach. Poza tym - im większą motywację będę miała, tym szybciej pojawi sie kolejna część :D Jak myślicie, co będzie dalej? 

Kocham!
~W

14 komentarzy:

  1. skończyłaś w takim momencie... nie mogę się doczekać następnej części! jest świetny jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kobieto pisz dalej i nie zabijaj mnie!
    przewidujesz może jakiegoś kilku partowca o Liamie? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się dodać kolejną część jak najszybciej :D Jeśli chcesz, to oczywiście :) Pomyślę trochę i niedługo dodam pierwszą część Liama :D

      Usuń
    2. Yeahhhhhh! <3
      Twoje imaginy pochłaniam z większą pasją niż Horan żarcie z Nands, więc nie mogę doczekać się kolejnych. *-*

      Usuń
  3. Piszesz świetnie!!!! Gdy to czytałam po prostu aż chciało się aby ta część się nie kończyła. Żeby opisać twój talent naprawdę nie ma słów!!!
    Czekam z niecierpliwością na następne części i imaginy!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne i jeszcze raz cudowne !

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy będą koeljne części imaginów <33?

    OdpowiedzUsuń
  6. najlepszy <3
    świetnie piszesz, uwielbiam twoje opowiadania ;)

    klaudia16

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg. Cudowne <3 nie mogę dłużej czekać na III część

    OdpowiedzUsuń
  8. kocham <3 kocham <3 kocham <3 PISZECIE ZAJEBIŚCIE <3
    @AgaKapka

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeeej skąd Ty bierzesz pomysły na te wspaniałe imaginy to ją nie wiem. Wiem tylko że to najlepsze imaginy jakie czytałam:) a ten to już wgl jest piękny ;') nie mogę się doczekać kolejnej części :) <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy następna część ;* Fajnie by było jak by aie skończylo tak bajkowo.A i imaginy masz świetne.

    OdpowiedzUsuń
  11. ola twoja fanka ;p27 stycznia 2013 00:17

    zajebiście się rozkręca ten imagin .... jest świetny!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże dziewczyno jest niesamowita! :-D w życiu nie czytałam nic lepszego! Po prostu cudo!

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K