Ponownie tego dnia przeszłam przez bramę i znowu znalazłam
się w innym świecie. Świecie, gdzie
królowały psy. Boże, jakie to było
żałosne. Świat pod rządami psów? Co mi znowu strzeliło. W myślach wyobraziłam sobie dużego kudłacza, zajmującego miejsce
przy stole i oceniającego potrawy, przynoszone mu przez psiego – kelnera. Miałam
ochotę dać sobie w czoło. Tak, więcej czasu spędzaj z psami idiotko, to
zaczniesz myśleć tak jak one. Skierowałam się w stronę kojca, w którym ostatni
raz widziałam Harry’ego, oczywiście zamkniętego w środku. Ciekawa byłam, jak
wyglądała sytuacja. A może już wyszedł z tego zakichanego kojca? Wsunęłam głowę
między metalowe pręty i obserwowałam zdarzenie, dziejące się dosłownie przed
moim nosem. Harry leżał na podłodze, obok niego Cynamon. Pies położył pysk na brzuchu
chłopaka i cicho mruczał, oddając się pieszczotom. Chłopak głaskał Cynamona po
łebku i mówił do niego.
- Lubisz [T.I.]? – ohoho zapowiada się ciekawa rozmowa.
Postanowiłam im nie przerywać i słuchać dalej – Wiem, że jest wkurzająca, ale będziesz
musiał się przyzwyczaić – pies zaskomlał, jakby rozumiał, co chłopak powiedział.
- Jeszcze nie wyszedłeś? – postanowiłam przerwać tą ciekawą
konwersację między człowiekiem, a psem i
otworzyłam kojec.
- Nareszcie! – Harry poderwał się na równe nogi, tym samym
zwalając z siebie psa. Cynamon pozbierał się oburzony i zawarczał na Harry’ego.
Chłopak podszedł do niego i próbował udobruchać
głaskaniem, ale pies zraniony do żywego odsunął się od niego i z dumnie
podniesioną głową wszedł do swojej budy.
- Harry! Jak ty mogłeś go tak zranić? – popatrzyłam z
udawaną pogardą na chłopaka. Weszłam do
kojca i jakby to było całkiem normalne nachyliłam się przed budą, włożyłam rękę
do środka i pogłaskałam Cynamona. Pies zaczął mruczeć zadowolony i po chwili
wyszedł z budy. Starannie ominął Harry’ego i wyszedł na podwórko. Rozłożył się wygodnie na trawie i dał mi do
zrozumienia, że mam go głaskać. Spojrzałam zdziwiona na bruneta, stojącego obok
mnie. Był po prostu oburzony! Zaśmiałam się i dałam mu sójkę w bok.
- Za co? – oburzył się jeszcze bardziej.
- Bo tak mi się podoba – rzuciłam stare powiedzenie z
dzieciństwa i poszłam w ślady psa. Powoli usiadłam na trawie i przysunęłam się
do psa. Zaczęłam go głaskać, a po chwili, nawet nie wiedząc jak to się stało,
leżałam obok niego. Moja głowa, jak zresztą całe ciało spoczywało na miękkiej
trawie, a od ramienia do połowy uda czułam miękką sierść psiaka. Wtuliłam się
twarzą w jego szyję i powoli zasypiałam. Byłam zmęczona podróżą i marzyłam
tylko o ciepłym łóżku. Nawet nie wiem,
kiedy zasnęłam. Na trawie, przytulona do psa. Ja i pies. Ja przytulona do
niego. To chyba był jakiś cud! Nie miałam siły, by zastanawiać się nad tym
dłużej, bo ciepło i miękkość jaką dawała mi jego sierść były zbyt przyjemne,
bym mogła tak nagle wstać.
***
Obudziłam się w łóżku. Dość dużym łóżku. Nie moim łóżku. Zaczęłam trochę panikować, ale potem
przypomniało mi się, że jestem u
Harry’ego. No właśnie, a gdzie jest Harry? Wyjrzałam przez okno
prowadzące na podwórko. Ciemno? Jak ja długo spałam? Czyżbym wstała tak
wcześnie, że jeszcze nie świtało? Spanie do południa, było jedną z
charakterystycznych dla mnie rzeczy. Teraz czułam się jak nie ja. Jakby mnie ktoś podmienił. Normalnie jakaś
epidemia.
Powoli zeszłam na dół po schodach, uważając, żeby nikogo nie zbudzić. Ku mojemu zdziwieniu,
okazało się, że światło w salonie jest zapalone. Trochę się przestraszyłam i z
szafki w korytarzu wzięłam jakiś ciężki przedmiot. Na palcach weszłam do kuchni, z której można było się dostać niezauważonym do
salonu. Ukucnęłam przy szafce i delikatnie wychyliłam się, by zobaczyć, kto
jest w salonie. Nie zauważyłam nikogo i już chciałam wracać, gdy ktoś dotknął
mojego ramienia. Zaczęłam krzyczeć i z
prędkością światła uniosłam do góry mój ciężki przedmiot i chciałam się
zamachnąć na mojego niedoszłego zabójcę, gdy przede mną zobaczyłam polokowanego
bruneta. Harry na mój widok zaczął się
śmiać, jakby zobaczył klauna. Spojrzałam
na niego, jakby był idiotą. Co ja gadam? On przecież jest idiotą!
- Mogę wiedzieć, co ty robisz z lampą w ręce? – zapytał
między atakami śmiechu.
- Kretynie, to miał być mój ciężki przedmiot na wypadek,
gdyby ktoś chciał mnie zabić.
- Wytłumaczysz mi, czemu ktoś miałby chcieć cie zabić? –
delikatnie wyciągnął z mojej dłoni lampę i odstawił na kuchennym blacie. Zbita z tropu usiadłam na stole i zaczęłam
wierzgać nogami.
- Kto normalny kręci się po domu przed świtem? – zadałam mu
retoryczne pytanie, ale zamiast odpowiedzi , chłopak podszedł do mnie i
przyłożył swoją rękę do mojego czoła.
- Nachlałaś się czegoś? Mama nie będzie zadowolona, kiedy
się dowie – pokręcił głową i wstawił czajnik z wodą na palnik. Przygotował też
dwie szklanki, które zalał esencją od herbaty.
-O czym ty mówisz? – niezbyt zrozumiałam o co mu chodziło.
- Mówię, że napiłaś się alkoholu i teraz masz jakieś zwidy.
Przyznaj się, zwinęłaś coś z barku – na jego twarzy igrał łobuzerski uśmieszek.
- Nic nie wypiłam, w ogóle o czym ty mówisz?! To ty
szwendasz się po domu w nocy!
- Słońce, jest dopiero 22, to po pierwsze, a po drugie to ty
usnęłaś koło Cynamona, na trawie, na podwórku -
popatrzyłam na niego zdziwiona i dopiero teraz raczyłam spojrzeć na
zegarek wiszący na kuchennej ścianie.
- Rzeczywiście. Jest 22, a nie 4 w nocy – przyznałam mu
rację – ale nadal nie rozumiem, jak się znalazłam w łóżku. Cynamon zaniósł mnie
na grzbiecie? A no i gdzie są twoi rodzice?
Chłopak tylko się zaśmiał na moje słowa. Widocznie spanie w dzień mi nie służy, bo
informacje docierają do mnie z taką prędkością, jak to nawalonego pijaka.
- Widzę, że jeszcze chyba śpisz. Więc opowiem ci to krok po
kroku, bo najwidoczniej nie kontaktujesz. Usnęłaś koło niewdzięcznego psa,
który mnie wystawił i chowa do mnie urazę, ale mniejsza o to. Wracając do
tematu usnęłaś w niego wtulona. Byłem
tak wspaniałomyślny, że postanowiłem cię nie budzić. Cynamon, gdy tylko zobaczył
jak się zbliżam, od razu wstał i zawarczał na mnie. On chyba chciał mnie zjeść. Stanął i osłaniał cię. Przywiązał się
do ciebie. Musiałem go zamknąć w kojcu,
bo nie pozwolił mi do ciebie podejść. Wziąłem cię na ręce i koło 17 zaniosłem
do mojego pokoju. Tam cię przykryłem i zszedłem do salonu. Oglądałem jakieś durne seriale z mamą, a
potem rodzice poszli do siebie. I chyba już śpią, bo z tego co wiem byli
zmęczeni. Ja w tym czasie musiałem nakarmić psy. Sam. Ale spokojnie od jutra mi
pomagasz – uśmiechnął się ironicznie i połaskotał mnie delikatnie – i teraz
przyszłaś ty. Z lampą. I chciałaś mnie zabić.
- Nie chciałam cię zabić, sam się napatoczyłeś! – broniłam się, ale nie mogłam
powstrzymać śmiechu.
- Przecież wiem, że chcesz się mnie pozbyć – droczył się ze
mną, ale wiedziałam, że żartuje.
- Mogłam wziąć coś ostrzejszego byłoby łatwiej – dałam mu
przelotnego całusa w policzek i zalałam gorącą wodą herbatę. Podałam mu
jeden kubek i podążyłam do salonu, ciągnąc
lokowanego za rękę. Usiadłam na wygodnym
fotelu i upiłam łyk gorącej cieczy.
- Ej! To jest mój ulubiony fotel – oburzył się, gdy
zobaczył, że zajęłam jego ulubione miejsce.
- Możesz mnie z niego wywalić – uśmiechnęłam się
figlarnie - oczywiście, jeśli ci się
uda.
Harry przyjął wyzwanie. Odłożył swój kubek z herbatą obok
mojego i powoli z miną zapaśnika sumo zbliżał się do mnie. Uczepiłam się fotela
i czekałam na jego ruch. Momentalnie rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
Wiłam się jak wąż, pod wpływem jego palców, wbijających mi się w żebra. Nie
mogłam wytrzymać, śmiałam się na cały głos. W końcu chłopak przestał i gdy już
myślałam, że to koniec, podniósł mnie i sam usiadł na fotelu, a mnie posadził
sobie na kolanach. Uznałam, że to dobre rozwiązanie. Mi było wygodnie na jego kolanach, a jemu
wygodnie w fotelu.
- Masz jutro czas? – zapytałam go, jednocześnie podając
kubek z herbatą. W głowie zaświtał mi ciekawy pomysł. Ja poznałam jego życie,
jego zwierzęta, czas, żeby on poznał moje.
Nawet wolę nie
wspominać ile czasu mnie nie było. Weronika chociaż napisała, że ma urlop.
Kurczę, przepraszam Was za moją baaardzo długą nieobecność. Nie będę się
tłumaczyć, że szkoła i lekcje, bo to z jednej strony prawda, ale każdy się tak
tłumaczy. Miałam pewien problem z tworzeniem, pisaniem. Siadałam do komputera i nie wiedziałam co napisać.
Pustka. Tą część wyskrobałam na szybko i mam wrażenie, że coraz gorzej ze mną.
Chciałabym, żebyście skomentowały tego imagina i wyraziły swoją opinię na jego
temat, bo nie wiem, czy nie wyszłam z wprawy.
P.S. kolejna
informacja o mnie. Uwielbiam długie komentarze!
Kocham i pozdrawiam !
~Agata