niedziela, 23 grudnia 2012

#43 Louis (część 1)



Przemierzałam zatłoczony deptak, wymijając przechodniów, obładowanych zakupami i świątecznymi podarunkami. Taszcząc pod pachą zapakowany prezent dla rodziców, oraz kilka drobnych torebek dla brata i babci, stawiałam niepewnie kroki, ratując się od upadku na przymarzniętym chodniku. Słysząc kolejne świąteczne piosenki, obijając się o kolejne osoby, niechętnie wyklinałam pod nosem, by tylko już znaleźć się w cieplutkim domu. By usiąść przy kominku z filiżanką kakao, w ciepłych kapciach i zwyczajnie odpocząć od świątecznej wariacji.
Jednak nawet dziś wszystko było przeciwko mnie. Jak na złość, ludzi przybywało, a droga na parking, mijała mozolniej niż zwykle. Mimo wielu trudów i przeciwności losu, dotarłam na plac. Zapakowałam wszystkie pakunki do samochodu i z całej siły zatrzaskując za sobą drzwi, usadowiłam się za kierownicą. Świeżo zdane prawo jazdy. Kolejny punkt, który rujnował, wydawałoby się spokojną, świąteczną aurę. Chwyciłam kierownicę i odpaliłam, modląc się w duchu, by nie zepsuć samochodu taty, który był jego oczkiem w głowie.
Z uradowaną duszą- szczęśliwie ruszyłam- podążałam w stronę domu. Zważając na mocno zaśnieżoną drogę, w pełnym skupieniu, wracałam. Jednak moje zwarte myśli przerwał nagły stukot. Rozglądając się niepewnie, pocieszałam samą siebie, że to pojazd przede mną tak terkocze. Nic by mnie nie zdziwiło, gdyby nie fakt, że samochód mimowolnie zaczął sprowadzać się na lewą stronę. Uspokajając samą siebie, kurczowo trzymając kierownicę, usłyszałam kolejny trzask. W tym momencie samochód się zatrzymał. Nerwowo przeklęłam, waląc dłonią o skórzaną kierownicę.
Świetnie. Nawet w święta musi mnie prześladować ten cholerny pech! Cóż było robić. Drżącymi dłońmi wyjęłam telefon, w celu sprowadzenia pomocy. Wodząc zmarzniętym palcem po ekranie, wyszukiwałam w kontaktach jakiejkolwiek pomocy. Z jakże nurtującego zajęcia wyrwało mnie pukanie w szybę. Niechętnie otworzyłam drzwi, gromiąc wzrokiem nieznajomego.
-Słucham?- wycedziłam zdobywając się na odrobinę życzliwości
-Pomóc?- chłopak pochylił się lustrując wzrokiem wnętrze mojego samochodu. Ociężale skinęłam głową- Więc co się stało?
-Jechałam, usłyszałam stukot, trzask i nie mogłam dalej prowadzić..- załamałam ręce. Niewyraźna postać, oświetlana jedynie reflektorami samochodów i ulicznymi latarniami, rozejrzała się dookoła.
-Sprowadzę pomoc- powiedział wystukując w telefonie ciąg cyfr. Już po chwili stałam na zaśnieżonym chodniku, obładowana kolorowymi pakunkami, wpatrując się w oddalający się samochód mojego ojca. Podałam swoje namiary, dostałam numerek, samochód do odebrania za 3 godziny. I co teraz? Przeklęłam w duchu. Wracać do domu nie mam po co.. dzwonić po rodziców też. Nie chcę, by tata doświadczył ataku serca. Jestem zdana na samą siebie..
Stojąc w mroźnej zamieci, ściskałam mocno pięści, z trudem hamując łzy. Bezradnie poderwałam w ręce pakunki.
-To co.. Kawa czy herbata?- usłyszałam głos chłopaka
-Nie spieszysz się? Jest wigilia, zapewne wszyscy na Ciebie czekają- uśmiechnęłam się, ale w mizernym świetlne ulicznych latarni, było to zapewne niedostrzegalne.
-Nie.. jakoś nie lubię świątecznego zgiełku, tłumów w domu, opowiadania wszystkim przyjezdnym o tym, co się wydarzyło w ostatnim roku..- wyjął dłonie z kieszeni i odebrał ode mnie kilka toreb- tak czy inaczej.. i tak bym Cie tutaj nie zostawił.
-To w takim razie kawa- zaśmiałam się i ruszyliśmy przed siebie.
 Przekroczyliśmy próg przytulnej, ciasnej kawiarenki. Usadowiliśmy się w słabo oświetlonym kąciku. Podpierając się na rękach, spojrzałam w stronę mojego towarzysza, który właśnie zamawiał kawę. Znajoma sylwetka. Jednak to mnie nie zaniepokoiło, dopiero gdy odwrócił się. Nerwowo zamrugałam powiekami. Mimowolnie przetarłam oczy.
-Czy ja dobrze widzę?- wydusiłam z siebie gdy chłopak podszedł do stolika
-Chyba nie spodziewałaś się księcia na białym koniu- zaśmiał się, siadając naprzeciwko
-Nie.. ale Ciebie też nie- uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Załatwmy formalność. Louis..- podał mi swoją dłoń
-Jessica, wiem jak się nazywasz.
-Co Ty nie powiesz.. Jeśli potrzebujesz się wykrzyczeć, to tam jest toaleta- zaśmiał się i skinął głową
-Nie dzięki, nie jestem Waszą fanką- zgrabnie poprawiłam grzywkę
-Mimo to wiesz, kim jestem..- przybliżył się, podpierając się na dłoniach
-Trudno Was nie znać..
Kelnerka podała nasze zamówienie. Ceremonialnie mieszałam kawę, starając się unikać jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z NIM. Jest wigilia, a ja spędzam wieczór z panem Tomlinson'em z One Direction. Któż by przypuszczał że ja, administratorka bloga, wyśmiewającego ten mizerny zespół, spędzę z nim czas.
***
Próbowałem ją rozgryźć. Jednak jest inna. Unika mojego spojrzenia. Nie zadaje bezsensownych pytań. To mnie niepokoi.. ale i kręci.
-Dlaczego to robisz?- zapytałem wpatrując się w jej osobę. Beznamiętnie przejechałem palcem po brzegu filiżanki.
-Niby co takiego?- nasz wzrok się spotkał. Jej magnetyczne spojrzenie przeszyło mnie na wskroś. Delikatnie przymrużyła wachlarz ciemnych rzęs, otulający jej piwne oczy.
-Nie lubisz mnie..- kolejny raz, beznamiętnie spuściła wzrok. Teraz byłem pewien, że nie żywi do mnie żadnych uczuć, chyba że zaliczamy te negatywne. Denerwowało mnie to. Wszystkie dziewczyny były na każde moje skinienie. Uległe. Podporządkowane. Potrafiłem je przekupić jednym spojrzeniem. Jednak ona nie była taka.
-To nie tak..- dokładnie lustrowała powierzchnię stolika.
-To dlaczego nie zachowujesz się jak inne dziewczyny?- jej obojętność przyprawiała mnie o mieszane uczucia. Z jednej strony miałem ochotę szarpnąć ją za ramiona, byłem na nią zły. Zaś z drugiej.. pociągała mnie. Z pewnością była wyjątkowa. Pragnienie nakrzyczenia na nią, mieszało się z chęcią posmakowania jej pięknych, malinowych ust. To chore. Czuję się jak szaleniec..
-Nie chcę być jak wszystkie inne.. Po prostu nie jestem Waszą napaloną fanką. Rozumiesz?- wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowa
-Mimo to jesteś taka oschła.. to nie jest normalne- wysyczałem przez zęby
-Drogi Louis'ie, bądź tak miły i nie oceniaj mojej osoby, bo mnie nie znasz..- nerwowo poderwała się z miejsca- dziękuję za pomoc..- rzuciła na stół kilka monet, zabrała swoje rzeczy i ruszyła do wyjścia.
-Jess!- krzyknąłem jednak w odzewie usłyszałem jedynie trzask drzwi. Wkurzony sam na siebie, szarpnąłem się za włosy. Dlaczego wszystko pieprzę. Dlaczego tak się zachowuję. Nie znam jej, a już namąciła mi w głowie. Czy to możliwe, by czuć nienawiść i pożądanie na raz? Chyba tylko w Twoim wykonaniu..
Mimo to nie dam za wygraną.


Nareszcie napisałam! Coś.. sama nie wiem co, ale coś :) Historia zupełnie inna. Ostatnio nie mam smykałki do kolorowych, przepełnionych miłością opowiadań. Jak widzicie.. to też nie ocieka pięknym uczuciem. Ale nie osądzajmy zbyt szybko.. 
Ocenę tego imagina pozostawiam Wam. Liczę na szczere opinie i ciekawe komentarze :) 
Przy okazji przypominam o moim kolejnym blogu, zapraszam na prolog: http://i-go-my-way.blogspot.com/

Na zakończenie.. z racji, że w święta nie zdążę dodać już żadnego imagina, pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia! Wesołych, rodzinnych świąt, przepełnionych miłością i spokojem. Obyście wypoczęli, oderwali się od rzeczywistości i dali ponieść się magicznej mocy świąt! Życzę, byście spełniali swoje marzenia i osiągnęli obrane cele! ♥
~K

15 komentarzy:

  1. Karolina, jak cieszę się że napisałaś! Zauważyłam, że imagin bardzo odmienny i to mi się podoba :)Przecież nie zawsze od razu musi pojawiać się wielka miłość. Bardzo mi się podoba, czekam na następną część xx

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest super ! Czekam na kolejny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Jakoś na końcu denerwowałam się razem z Lou.. w ogóle na równi z bohaterami odczuwałam emocje i to jest super! Bo nie myślę o swoich tam sprawach tylko się zajmuję czymś innym ;)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny! Kocham takie nieprzesłodzone historie. Nie ma w nich nic banalnego. Rozkręcają się dopiero na koniec. Czekam na następny rozdział! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny ! ;* zajrzysz? Bardzo mi na tym zależy. piszę imaginy i potrzebuję rady fachowca :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://mydirectioners.bloog.pl/index.html?

      Usuń
    2. Jasne, chętnie wpadnę :) Niekoniecznie dziś, ale będę pamiętać! xoxo

      Usuń
  6. świetny zapraszam na mojego bloga
    http://kwiatowa16.blogspot.com/
    i prosze komentujcie bo czasem odechceiewa mi się to pisać! ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podoba! Jak zwykle świetnie ukazane emocje no i moja ulubiona postać czyli Lou (nie żebym nie kochała reszty wariatów, ale Lou kocham inaczej) <3 czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. BArdzo ładne !
    zapraszam ; http://comeoncomeonreadmyimagin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebiste *.* Super są te imaginy ♥
    Zapraszam na mojego nowego bloga:
    http://one-direction-foto.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Prosze!Pisz następną!Plose tak ladnie plooose!!!Zrób to dla mojego nie załamania nerwowego :D dodaj kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaaaaajebiste <3 Nominowałyśmy Cię do Libster Award :) http://i-hate-you-but-still-love-you.blogspot.com/p/libster.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Agata Szcześnik28 grudnia 2012 23:01

    Świetny nie jest taki za przeproszeniem sztuczny dziewczyna nie zakochuje się od razu a stopniowo przekonuje się do chłopaka a potem dopiero między nimi rodzi się jakieś uczucie świetne naprawdę

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K