Po wielu dyskusjach, konsultacjach i wymianach opinii.. z ogromu prac, wyłoniłyśmy zwycięzcę! Nie było łatwo, gdyż każdy imagin wyróżniał się swoją niebywałą oryginalnością. Wszystkie opowiadania napisane zostały na bardzo wysokim poziomem. Byłyśmy pod ogromnym wrażeniem Waszej wyobraźni, niesamowitego talentu jak i pomysłowości. Najchętniej wyróżniłybyśmy każdy imagin, jednak to niemożliwe. Udało nam się wybrać bezkonkurencyjną pracę, która szczególnie wybija się przed szereg.
Z ogromną radością ogłaszamy, że zwyciężyła praca autorstwa
Minnie Wright!
Serdecznie gratulujemy laureatce zwycięstwa jak i niebywałego talentu pisarskiego. Wszystkie byłyśmy zaskoczone oryginalnym pomysłem, świetnym stylem i spójnością tekstu. Praca zrobiła na nas piorunujące wrażenie i jestem przekonana na długo zapadnie w naszej pamięć.
Autorce opowiadania, jeszcze raz gratulujemy i życzymy wiele sukcesów :)
A oto zwycięski imagin:
Even if we try to forget
Love will remember…
Stałam w jasnym holu British Airways. Przez wielkie okna wpadało słońce, a jego promienie odbijały się od białych kafelków. Po hali lotniska rozniósł się kobiecy głos:
- Pasażerowi lotu 527 Londyn – Nowy Jork proszeni są do stanowiska z odprawą.
Ktoś krzyknął imię, a ja odruchowo obróciłam się w kierunku skąd dochodził głos. Szczupły, wysoki chłopak z roztrzepanymi włosami uśmiechnął się, kiedy nasze oczy się spotkały. Spojrzałam na jego usta, którymi bezgłośnie wypowiedział trzy słowa: I love you.
A ja już zaczęłam za nim tęsknić.
***
Rozchyliłam powieki mrugając kilkakrotnie, by mój wzrok się wyostrzył. Ziewnęłam przeciągle po przeturlaniu się z lewego boku na plecy. Pierwszym, co zanotowałam było to, że znajdowałam się w moim dawnym pokoju. Mimowolnie uśmiechnęłam się ściskając w palcach miękką, kwiecistą pościel, zaciągając się jej konwaliowym zapachem. Wszystko tak bardzo się różniło od mojego poprzedniego „domu” – specyficznej woni szpitala i jałowej, niemal całkowicie białej sali, gdzie spędziłam zeszłe kilka miesięcy pod czujną opieką kardiologów.
Wstałam z łóżka, stawiając stopy odziane w pasiaste skarpetki na panelach. Nie kłopocząc się z szukaniem kapci, zeszłam na dół do kuchni. Napełniłam szklankę wodą mineralną z kryształowego dzbanka, następnie oparłam się tyłem o blat i zerknęłam na radio-budzik stojący na lodówce. Wskazywał kilka minut po szóstej.
- Kochanie, co tu robisz? Dobrze się czujesz? – w progu pojawiła się mama, patrząc na mnie uważnie.
Przygryzłam dolną wargę, zaciskając mocniej palce na szkle.
- Pić mi się chciało – posłałam jej niemrawy uśmiech.
- Na pewno? – zniwelowała odległość między nami i przyłożyła dłoń do mojego czoła.
- Wszystko w porządku. Po prostu…
- Znowu miałaś ten sen?
Skinęłam głową. Znała mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Jedno spojrzenie w moje oczy wystarczyło, żeby wiedziała co się dzieje wewnątrz.
Od pewnego czasu moje sny przybierały dość dziwną formę. Wątpię, by były tylko wymysłami mojej podświadomości. Mama zwalała to na leki, które musiałam przyjmować, prawdopodobnie do końca życia. Według mnie nie była to wina tych prochów – każdy sen przypominał czyjeś wspomnienia, dodam, że bardzo rzeczywiste. To tak, jakbym już to kiedyś przeżyła. Jakbym była tą dziewczyną, do której chłopak kieruje swoje zapewnienie o miłości.
„Bo umrzeć to zbyt mały powód by przestać kochać.”
***
Ciepły wiatr owiał moją twarz, rozwiewając włosy we wszystkie możliwe strony. Wetknęłam pojedyncze kosmyki za ucho i ruszyłam wzdłuż ulicy, trzymając w ręku transporter z Chesterem. Kot nie miał więcej niż dwa lata, dostałam go od kuzynki koleżanki, kiedy jej pupilka się okociła. Cóż, człowiek może czuć się bardzo samotny w Londynie, z dala od rodziny. Mama – zaciekła przeciwniczka kotów – oddała moją pociechę w ręce sąsiadki, podczas mojego pobytu w szpitalu, ale ona przeprowadzała się teraz do Francji. Musiałam znaleźć Chesterowi nowy dom, chociaż przyszło mi to z niemałym trudem.
- Alex Westbrook?
Podniosłam się z ławki widząc przed sobą wysokiego chłopaka w czapce z daszkiem. Spod której wysuwały się brązowe loki.
- Uhm, tak. Ty jesteś Ed Styles?
Uniósł kąciki ust, widocznie rozbawiony.
- Konkretniej mówiąc Harry Edward Styles – wyciągnął rękę w moją stronę, którą po chwili uścisnęłam.
Usiedliśmy, a on od razu zajrzał do śpiącego kota. Wyjaśniłam mu sposób odżywiania Chestera, wręczyłam jego książeczkę zdrowia, wskazując na wszystkie niezbędne szczepienia, które już miał za sobą. Pokiwał głową ze zrozumieniem na moją prośbę, żeby przysyłał mi co jakiś czas zdjęcia futrzaka.
- Dlaczego chcesz go oddać? Z tego, co widzę, uwielbiasz go.
Odchrząknęłam, mrużąc oczy pod wpływem słońca.
- Dwa miesiące temu miałam poważną operację. Zalecenia lekarzy po niej są jasne – nie mogę mieć żadnych kotów i zwierząt – ewentualnie rybki.
- Przykro mi – odparł zupełnie szczerze, delikatnie dotykając mojego ramienia. – Ja też kocham koty. Jaka to była operacja, której muszę unikać?
- Przeszczep serca.
***
- Podwieźć cię gdzieś?Szliśmy aleją w stronę wyjścia z parku. Harry uważnie niósł transporter ze zwierzakiem.
- Nie, dzięki. Nie chcę robić kłopotu – wywrócił oczami.
- To żaden kłopot, Alex. Gdzie się wybierasz teraz?
- Do domu.
- No to kierunek dom panny Westbrook – zasalutował, na co zachichotałam.
- Wystarczy dworzec kolejowy.
- Nie mieszkasz w Londynie? – zaprzeczyłam. – W takim razie gdzie?
- W Chesterfield.
- Nie mam nic przeciwko dłuższej podróży. Myślę, że mój przyjaciel też nie będzie miał.
Zatrzymałam się raptownie. Przyjaciel? Już zamierzałam otworzyć usta i podziękować za ofertę, ale Harry nie pozwolił mi dojść do słowa.
- Nawet o tym nie myśl. Lou może i nie jest w najlepszym nastroju, ale zapewniam, że nie gryzie. Przynajmniej nikt dotąd się nie skarżył.
Przygryzłam dolną wargę, nie chcąc być wścibska i pytać się co się stało. Każdy ma swoje problemy.
- To stąd jego imię? – chłopak wyrwał mnie z zamyślenia. Byliśmy już na chodniku.
- Kogo?
Popatrzył na mnie nieco rozbawiony.
- Chestera. Chesterfield. Serio?
- Tak. Tęskniłam za domem, a co?
Wzruszył ramionami.
- Myślałem, że jesteś szaloną fanką Linkin Park.
- Lubię ich. Chester był sposobem na samotność.
Stanęliśmy przy wysokim, czarnym aucie. Harry otworzył tylne drzwi i odłożył kota na siedzenie, po czym przesunął go za kierowcę.
- Już myślałem, że coś cię zjadło – mruknął ktoś w środku.
- Przecież wiesz, że jestem ciężkostrawny – odgryzł się Styles. – Poza tym mamy towarzyszkę. Mógłbyś się przywitać – gestem zaprosił mnie do środka, dodając ciche – Wskakuj.
- Mówiłeś, że to samiec – chłopak obrócił się na fotelu w momencie, gdy Harry zamknął drzwi.
Spojrzał na transporter marszcząc brwi, następnie jego wzrok przesunął się na mnie. Kilkudniowy zarost podkreślał linię szczęki, pojedyncze kosmyki wyłaniały się spod szarej czapki. Jego niebieski oczy zdawały się skanować moją duszę, więc szybko spuściłam głowę onieśmielona.
- H-hi.
Harry wskoczył na miejsce kierowcy, delikatnie zamykając za sobą drzwi. Westchnął widząc nas.
- Alex, to Louis Tomlinson, mój przyjaciel. Lou, to Alex Westbrook, właścicielka Chestera – odpalił silnik, po gestykulacji. – Chyba nie muszę ingerować w podanie rąk? – uniósł brew.
Wyciągnęłam dłoń, po którą chłopak szybko sięgnął, ale równie szybko się wycofaliśmy. W momencie, gdy nasza skóra się zetknęła, poczułam porażenie prądem. Rozmasowując delikatnie dłoń popatrzyłam na Louisa. Też to poczuł? Usilnie starałam się odczytać cokolwiek z jego twarzy, lecz zastygł niczym posąg.
- Miło cię poznać.
Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na jego idealnie skrojone, malinowe wargi. Zadrżałam, kiedy wypowiadał you, dokładnie jak chłopak ze snu.
***
Błyski.
Krzyki.
Ścisk.
I jego dłoń wysuwająca się z mojej.
***
Obudziłam się zlana potem. Koszulka kleiła się do spoconego ciała, podobnie jak włosy, które niedbale odgarnęłam z czoła. Co to, do cholery, było?
Nagle telefon zawibrował na nocnym stoliku, zwiastując nadejście nowej wiadomości. Wyczuwając urządzenie pod palcami, pewnie je chwyciłam. Mrużąc oczy przyjrzałam się wyświetlaczowi. Harry.
„Chester uwiódł Louisa. Czy jest coś o czym nie wiem?”
Zachichotałam, gdy niżej pojawiło się zdjęcie tej dwójki w naprawdę słodkim uścisku. Spali.
Znałam chłopaków już trzy miesiące. Harry okazał się fantastycznym kumplem, z którym dzieliłam pasję do kotów. Często w rozmowach nazywał Chestera „naszym dzieckiem”. Z Louisem było nieco inaczej. Na początku był chłodny, podchodził do mnie z dystansem. Doskonale go rozumiałam. Nadal przeżywał żałobę po śmierci swojej dziewczyny, która zginęła w zeszłym roku. Nie naciskałam go, sądząc, że tak będzie lepiej. I chyba rzeczywiście było. Po jakimś czasie między nami nawiązała się wyjątkowa nić porozumienia. Nie ukrywam, że zaczynałam do niego czuć coś więcej. Peszyłam się niesamowicie w jego towarzystwie, jednocześnie przyciągał mnie niczym magnes igłę. Bałam się zakochać.
Jednak, kiedy jego dłoń dotknęła mojego rozgrzanego policzka w pewien deszczowy dzień, a on sam pochylił się nade mną i szepnął, że chciałby ze mną być, otworzyłam przed nim swoje serce.
I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did
***
Oparłam się o barierkę, zaciskając na niej palce. Za mną, w głębi ogrodu cykały świerszcze, dochodziły także pohukiwania sów. Wyczułam intensywny zapach maciejki, więc przymknęłam oczy i napawałam się nim. Zaraz do nozdrzy doszedł inny zapach – męski perfumy, należące tylko do jednej osoby. Owionął mnie jego słodki oddech, kiedy dotknął moich dłoni.
- Witam ponownie – mruknął cicho, składając delikatny pocałunek w kąciku moich ust.
- Hej mistrzu – uśmiechnęłam się, kiedy potarł nasze nosy o siebie.
Louis przygotował dla nas wspaniałą kolację i naprawdę bardzo to doceniłam, bo sam wszystko ugotował. Atmosfera, jaka temu towarzyszyła, roztapiała moje serce, zapewniając mnie, że Tomlinson traktuje mnie bardzo poważnie. Kochałam go i nie miałam co do tego żadnych wątpliwości.
- Czyli, że smakowało?
- I to jak. Gdybym nie zastała cię w momencie wyciągania ciasta z piekarnika, pewnie bym nie uwierzyła, że to twoja sprawka. Dziękuję – wyszeptałam.
- Dla ciebie wszystko, skarbie.
Wtuliłam się w jego ramiona, takie bezpieczne i moje. Bo ja byłam cała jego.
- Kocham cię, Lou – powiedziałam wsłuchując się w bicie jego serca.
- Ja ciebie też kocham, El – odpowiedział miękko, gładząc moje włosy.
Motyle poderwały się do lotu, dotykając delikatnymi skrzydełkami ścian brzucha. Byłam niebo…
Chwila.
El.
El?
EL?!
Odsunęłam się, marszcząc brwi. Szatyn spojrzał na mnie nieco zdziwiony, ale to ja miałam ku temu powód.
- El? – głos mi się załamał. – Myślałam, że mamy to już za sobą.
Przesunął palcami po swojej brązowej czuprynie, jeszcze bardziej ją targając. Westchnął głośno.
- To nigdy nie było za nami.
Rozchyliłam usta, cofając się o krok.
- N-nie rozumiem.
- Pamiętasz, jak opowiadałem ci o mojej zmarłej dziewczynie, Eleanor? – skinęłam głową, nie mając pojęcia do czego zmierza. – Zginęła w wypadku. Kiedyś podpisała oświadczenie, że po śmierci odda swoje wszystkie narządy do transplantacji, chcąc pomóc innym. Tak się stało – zatrzymał się, by zaczerpnąć powietrza.
- J-ja nadal…
- To ty dostałaś jej serce – wyznał, wpatrując się w moje oczy, które gwałtownie się rozszerzyły.
- C-co?
- Serce Eleanor Calder bije w twojej piersi.
Wyciągnął rękę w moją stronę, ale jak oparzona ponownie się cofnęłam. Czułam łzy zbierające się w oczach. Musiałam najpierw przełknąć gulę w gardle, by się odezwać.
- S-skąd wiesz?
Mnie nikt nie chciał powiedzieć, a to przecież ja miałam z tym żyć do końca życia.
- Mam swoje sposoby – rzucił wymijająco.
- J-jak długo wiesz
Widziałam wyraźnie, jak się waha nad odpowiedzią. Cholera, wykrztuś to z siebie, Tomlinson!
- Od dwóch miesięcy.
Czyli od czasu, kiedy zaczęliśmy się spotykać. Pozwoliłam uwolnić pilnowane dotąd łzy, które spływając tworzyły mokre szlaki na skórze.
- Czyli gdybym to nie ja dostała to serce, to w ogóle nie zwróciłbyś na mnie uwagi?
Milczenie było aż nazbyt wymowne.
- Alex, zrozum, masz jej cząstkę w sobie…
Spuściłam głowę, nie wierząc w to, co słyszę.
- Myślałem, że dzięki temu ją odzyskam… Chodziliśmy w nasze miejsca, a ja miałem nadzieję, że coś sobie przypomnisz.
Londyn, Manchester, Doncaster. Teraz wszystko stawało się jasne.
- J-ja nie jestem Eleanor – odparłam dobitnie. – Przykro mi – chlipnęłam – że nie potrafiłeś dostrzec prawdziwej mnie przez ciągłe wypatrywanie jej. Naprawdę nie dorastam jej do pięt… Jak mogłam pomyśleć, że możesz zakochać się w kimś takim, jak ja.
- Nie mów tak. Kocham cię – przysunął się do mnie, lecz sprawnie go wyminęłam.
- Nie, Louis. Kochasz El. Ja stałam się ciałem zastępczym i… - dreszcze przeszyły moje ciało – nie potrafię sobie z tym poradzić.
- Posłuchaj… - zatrzymałam go, przykładając pięść do jego torsu, chcąc zachować odstęp. Czułam jego ciepło, które do niedawna było moją ostoją. Broda mi drżała, a słone krople podwoiły szeregi.
- N-nie – cofnęłam rękę. – Ja mu-muszę iść.
- Proszę, nie rób tego, Alex – wychrypiał żałośnie. – Porozmawiaj ze mną.
- Nie mamy o czym. Żegnaj.
Uciekłam. Kilkakrotnie potknęłam się o własne nogi, a łzy zamazały pole widzenia. Szybko zbiegłam po schodach, chcąc jak najprędzej opuścić budynek. Mimo braków obrażeń zewnętrznych, czułam się, jakbym była poddawana torturom, jakbym miała rany kłute na całym ciele. Ból nie do zniesienia. W tym momencie nie interesowali mnie ludzie patrzący na mnie. Nie obchodziły mnie trąbiące auta. Wszystko straciło jakiekolwiek znaczenie w tej chwili.
Tell them all I know now
Shout it from the roof tops
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Shout it from the roof tops
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
***
Nadal kochałam Louisa. Bolało mnie to, że nie pozbędę się tego uczucia tak po prostu. Zapominanie go było jak próba poznania kogoś, kogo nigdy nie spotkałam. Bo czy Lou pokazał mi prawdziwego siebie? Żałowanie bycia z nim było jak pragnienie, by nigdy nie odkryć, że miłość może być tak silna.
Co było potem? One Direction wyjechało w krótką trasę po Ameryce, a ja zabunkrowałam się w Chesterfield, znajdując pracę w kawiarni. Londyn i wspomnienia o nim pozostawiłam daleko za sobą, przynajmniej na razie nie chcąc do tego wracać. Mama cieszyła się z „odzyskania” córki, niemal jak cała Anglia na wieść o narodzinach syna Williama i Kate. Fakt, że widziałyśmy się na śniadaniu, a potem dopiero na obiadokolacji, nie zmieniał tego entuzjazmu. Wieczorami natomiast oglądałyśmy wspólnie filmy albo plotkowałyśmy, choć to ostatnie nie leżało w mojej naturze. Czasami też zostawałam sama, bo miała randkę-nie-randkę ze swoim znajomym, którego niestety nie raczyła mi przedstawić. Jeszcze niekiedy opiekowałam się moimi siostrzeńcami, gdy Hannah i Mark chcieli spędzić romantyczny wieczór. Nie miałam nic przeciwko – uwielbiałam Daniela i Iana.
Poprawiłam torbę na ramieniu i przełożyłam siatkę z zakupami z jednej dłoni do drugiej. Dzisiejszy dzień pracy miałam za sobą i jedynym, o czym marzyłam, było zjedzenie kolacji w towarzystwie ostatnio czytanego kryminału. Mama wyjechała do Liverpoolu na cały weekend, więc dom miałam do swojej dyspozycji.
Odetchnęłam z ulgą widząc, że zbliżam się do domu. Skręciłam na chodnik bezpośrednio prowadzący do drzwi, przetrząsając torbę by znaleźć klucze. Pewnie chwyciłam je, następnie uniosłam głowę i zatkało mnie.
Wstrzymanie oddechu.
Brzdęk upadanych kluczy.
Niebieski oczy.
Na ganku siedział nie kto inny tylko Louis Tomlinson. Widząc mnie od razu podniósł się ze schodów, niwelując przestrzeń między nami. Wryło mnie w ziemię. Nie mogłam się ruszyć, nie mówiąc o powiedzeniu czegokolwiek. Szeroko otwartymi oczami obserwowałam jak kuca i podaje mi moją własność. Uważnie odebrałam ją, tak, aby nie mieć kontaktu z jego skórą.
- Cześć – uśmiechnął się nieśmiało.
Rozchyliłam usta, pragnąc coś powiedzieć, ale nic się z nich nie wydobyło, prócz wstrzymanego powietrza. Miałam w głowie kompletną pustkę. Momentalnie poczułam, jak się rumienię, za co od razu skarciłam się w myślach. Uszy zaczęły niemiłosiernie piec, jakbym trzymała je blisko ognia, a na rękach wystąpił pot. Sama jego obecność wprawiała mnie w zdenerwowanie.
- C-co tu-u robisz? – udało mi się wykrztusić.
- Chciałem cię zobaczyć i…
- I zobaczyłeś – rzuciłam szybko, mijając go i wchodząc na werandę.
Jak na złość, dłoń w której trzymałam klucze mi się trzęsła, tak, że nie mogłam utrafić w zamek. Skup się, Alex.
- Chciałem też porozmawiać – stanął obok drzwi.
- M-mówiłam, nie mamy o czym – wyjąkałam, odkładając przeszkadzające mi zakupy na podłogę.
- Ja tak nie uważam – odparł stanowczo. - Nie możesz poświęcić mi choć kilku minut? Czy proszę o tak dużo?
Zacisnęłam usta w cienką linię, maksymalnie skupiając się na wykonywanej czynności. Westchnął cicho, wyjmując z mojej dłoni klucze, po czym włożył w otwór i przekręcił. Zdradzieckie zamki ustąpiły.
Ułożyłam rękę na klamce, chcąc otworzyć drzwi, lecz nie mogłam nimi ruszyć. Zerknęłam w dół – stopa Louisa tamowała jakikolwiek ruch. Nie podnosząc głowy poprosiłam, żeby się odsunął.
- Nie, jeśli nie dasz mi szansy wyjaśnić.
- Nie-e mam ochoty…
- Wystarczy, że mnie wysłuchasz. Potem, jeśli – zawahał się – jeśli będziesz chciała, odejdę. I nigdy więcej nie będę cię nękał.
Potarłam czoło i zrezygnowana wskazałam mu wejście. Przepuścił mnie w drzwiach. Kiedyś, gdy tak robił, oplatał swoje ramię wokół mojej talii i nadstawiał policzek do pocałunku. Pamiętam, jak zrobił tak, kiedy pojechaliśmy do jego domu rodzinnego. Zamknął wtedy za nami drzwi i przycisnął usta do moich w czułym pocałunku. Spurpurowiałam, słysząc jego mamę tuż obok nas. Niezłe pierwsze wrażenie.
Teraz stał przede mną, komplementując wystrój domu. Nic się nie zmienił. Nadal był tym Louisem, którego oczy potrafiły dotrzeć w najdalsze skrawki mojej duszy.
- Nie odbierałaś moich telefonów, nie odpowiadałaś na sms-y – to raczej było stwierdzenie, więc milczałam. Nie miał prawa mnie oceniać. Nie po tym, co zrobił. – Tamtego wieczoru, gdy odeszłaś… Wiem, że cię zraniłem. Zraniłem idiotycznymi wizjami i przeświadczeniami, o tym, że El może w tobie żyć. Trzymałem się tego usilnie, bo nie chciałem tego stracić, ale… Nie zauważyłem tego, co tak naprawdę mam. Uciekłaś, a ja poczułem pustkę. Nie taką, kiedy żegnałem się z Nią. Ta była o wiele gorsza. Zabijała mnie od środka. Uciekłaś i zabrałaś moje serce, choć pewnie tego nie planowałaś. Dotarło do mnie, że nie potrafię bez ciebie żyć. I nie chcę. Tęsknię za twoimi wiadomościami wysyłanymi o poranku, tylko po to by mnie prześcignąć. Tęsknię za twoimi ciepłymi dłońmi, które tak idealnie pasują do moich, chłodniejszych. Tęsknię za wspólnymi jazdami samochodem, gdzie wydzieraliśmy się na całe gardło śpiewając to, co akurat puszczali, nawet nie znając słów. Tęsknię za każdą chwilą przeleżaną na kanapie czy w łóżku, kiedy to prowadziliśmy dyskusje, często ignorując oglądane filmy. Tęsknię za każdym „Kocham cię” padającym z twoich ust. Tęsknię za twoimi pocałunkami i rumieńcami. Tęsknię za twoim mówieniem przez sen i czytaniem horoskopów. Tęsknię za tobą, Alexandro Westbrook. Popełniłem wiele błędów, ale chciałbym to naprawić. Chcę być z tobą, Alex. Kocham cię.
Milczałam, cichutko pociągając nosem, z oczami wlepionymi w podłogę. Gardło związało się w ciasny supeł. Moje imię w jego ustach było niczym symfonia.
- Powiedz, że mnie nie chcesz, że nie znaczę dla ciebie tyle, ile wcześniej. Powiedz, że mnie nie kochasz, a odwrócę się… Odwrócę się i wyjdę za drzwi, a ty odejdziesz i pozwolę ci na to…
I'm ready for the very worst,
If that's the best you have to give to me
And i'll deal with that
But as long as there's a little doubt
As long as you don't say out loud
Those words, that i fear the most
If that's the best you have to give to me
And i'll deal with that
But as long as there's a little doubt
As long as you don't say out loud
Those words, that i fear the most
- Lou… Chciałabym być silna, a-ale nie-e mogę… – westchnęłam ocierając nos rękawem bluzki.
Nie mogłam i nie chciałam…
Zamknięcie drzwi wyrwało mnie z rozmyślań. Spojrzałam na blat przed sobą, ale chłopaka już nie było. Serce przyspieszyło kilkakrotnie, na myśl, że jego właściciel wyszedł. Nie… Nie!
Wyskoczyłam z kuchni do przedpokoju potykając się o szafkę z butami.
So here's your chance
To fly or fall
To take a stand and show it all
To fly or fall
To take a stand and show it all
Nabrałam powietrza w płuca.
- Louis!
Automatycznie się odwrócił, patrząc z niedowierzaniem na mnie. Zrobiłam krok do przodu, a on natychmiast wyprostował się i ruszył w moim kierunku. Schody pokonał jednym susem i znalazł się przy mnie. Podniosłam głowę, patrząc mu prosto w oczy.
- Chciałabym być wystarczająco silna, ale nie mogę… pozwolić ci odejść – łzy spłynęły po twarzy.
- Nigdy nie chciałem cię stracić – szepnął ścierając kciukami kropelki.
Brakowało mi tego dotyku tak bardzo.
- Ja ciebie też nie… Nie pozwól mi odejść, Loueh – chlipnęłam.
W jego oczach zabłysnęły łzy. Pokręcił przecząco głową.
- Jestem cały twój. Jeśli tylko mnie chcesz, jestem twój na zawsze – wyznał poważnie.
- Chcę - zapewniłam. - Należę do ciebie. Życie nie ma sensu, kiedy cię w nim nie ma. Kocham cię, Louisie Tomlinsonie. I zawsze będę.
Pochylił się nade mną nie tracąc kontaktu wzrokowego.
- Kocham cię, Alexandro Westbrook. I będę cię kochał całą wieczność.
Zlikwidował dzielącą nas odległość i przywarł chłodnymi wargami do moich własnych. Smakowały tak, jak je zapamiętałam. Zarzuciłam ręce na jego szyję, wsuwając palce między włosy, natomiast Lou podciągnął mnie do góry, stawiając na własnych butach. Wiedziałam, że tego chcę. Chciałam życia z szatynem. Obietnice, które sobie złożyliśmy jeszcze nigdy nie były tak szczere.
Przesuwając dłoń na jego policzek, wyczułam mokre ślady. Louis nakrył moją dłoń swoją, uśmiechając się przez pocałunek. Miał rację, pasowały do siebie idealnie.
Now I’m all yours, I’m not afraid
And you're all mine say what they may
And all your love I’ll take to a grave
And all my life starts now
And you're all mine say what they may
And all your love I’ll take to a grave
And all my life starts now
Prawda, że cudowny imagin? :)
Teraz krótka informacja do pozostałych uczestników konkursu. Gdybyście chcieli poznać nasza opinię na temat Waszego opowiadania lub skorzystać z naszych porad, wystarczy do nas napisać :) Chętnie wyrazimy swoje zdanie i udzielimy kilku ciekawych wskazówek :)xx
~~~~~~~~~~~~
Weronika, Maja, Agata i Karolina.
PS. Niespodzianki od Agaty możecie się spodziewać w sobotę x
JEST IDEALNY NAJLEPSZY Z LOU JAKI DO TEJ PORY CZYTAŁAM a ze mam na imie Alexandra to juz cudownie
OdpowiedzUsuńO. MÓJ. BOŻE. Ryczałam od pierwszego akapitu.
OdpowiedzUsuńDziękuję że mogłam wziąść udział w konkursie x
~BiBi
zupa Horana czy Dupa Horana?!
UsuńXD!!!!!!!!1 hahahahhahah
Świetny imagin ! *O*
OdpowiedzUsuńImagin serio extra! Naprawdę strasznie mi się podoba! ;)
OdpowiedzUsuńkurde świetny na prawdę :)
OdpowiedzUsuńJest prześliczny <3 Gratuluje osobie, która go napisała jest naprawde cudowny <3
OdpowiedzUsuńJeeeej ! Przepiękny *.* ... XX
OdpowiedzUsuńAww genialny imagin <3<3
OdpowiedzUsuńPiękny ♥ Popłakałam się! Wspaniały i pomysłowy! Zasłużył na wygraną! Całuski ;***
OdpowiedzUsuńCudowny :)
OdpowiedzUsuńKu**a!! Ja rycze... Boski!! <3 <3 <3 A jakbyście poprosiły ją -zwyciężczyni, o więcej imaginów..?
OdpowiedzUsuńBo mówicie, że każdy imagin na konkurs był MEGA (w skrócie), to może zrobiłybyście zakładkę z tymi opowiadaniami i historiami, żebym miała co robić, co? (Zapewne na każdym bym się popłakała, ale to akurat lubię najbardziej w czytaniu imaginów <3) Pomyślicie nad tym??? plizzzzzzzzzz!!!! Proszę, proszę, proszę... Ja Was przecież tak kocham xD ;*
Jagódka ;3
piękny nie dziwie się że wygrał ♥
OdpowiedzUsuńA mnie interesuję czy dałoby się jakoś przez was dziewczyny udostępnić pracę innych dziewczyn które brały udział w konkursie? Bardzo mnie ciekawią pracę reszty. Jest taka możliwość? Ploszę? ;)
OdpowiedzUsuńTo byłoby naprawdę trudne, bo dostałyśmy prawie 40 prac :)
Usuń:') prześliczny <3 cudowny<3 jest taki idealny, taki jaki powinien być. Romantyczny, słodki, doskonały. Podziwiam autorkę napisanego powyżej imagina. Gratuluję wygranej, bo naprawdę zasłużyłaś na to :) :* a i mam jeszcze jedno pytanko do właścicielek bloga Kiedy będzie kolejna część Harrego? :*
OdpowiedzUsuńxx
UWAGA! (sorry za spam dziewczyny) założyłam nowego bloga i bardzo potrzebuje 2 adminek do pomocy! Jeśli jakieś dziewczyny są zainteresowane współpracą to proszę niech wyślą swoje imaginy na ten adres e-mail troublemaker189@gmail.com , mogą to być dziewczyny które nie wygrały tego konkursu jeśli wyślą swoją pracę która niestety nie wygrała to chętnie dodam ją do adminek i opublikuję jej historię! Mogą to być również dziewczyny które w ogóle nie brały udziału czekam na wasze propozycje! :)
OdpowiedzUsuńCudowny *.* Zasługiwał na wygraną. Gratuluję Minnie Wright.
OdpowiedzUsuńzgadzam się. Jest przepiękny.<3 :*
UsuńPrzecudowny, jeden z najlepszych. Boże to jest niesamowite!!! Ten pomysł jest niesamowity!! Minnie na pewno czytała Piękne Istoty ;)
OdpowiedzUsuńJejuniu dalej się tym jaram oooooo masakrycznie piękne!!!!!
Świeeettny . ♥ Bardzo mi się podoba . Minnie ma ogrroomy talent . ^^ Kocham ten imagin od początku do końca po prostu . ♥
OdpowiedzUsuńNAJCUDOWNIEJSZY IMAGIN JAKI W ŻYCIU CZYTAŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJEST PRZEPIĘKNY !! ♥♥
UWIELBIAM GO!
Cudowny, zasuguje na wygraną, mogłabym go czytać godzinami :)
OdpowiedzUsuńO mój Boże! Dziękuję...
OdpowiedzUsuńNie wiem, co mam napisać.. Brak mi słów.. Ręce mi się trzęsą, a serce głośno bije.. A pomyśleć, że bałam się tu zajrzeć, by sprawdzić wyniki :)
Nie spodziewałam się, że akurat moja praca wygra, ale jestem niezmiernie dumna i wdzięczna. Dziękuję, za słowa uznania i możliwość udziału w tym konkursie.
Strasznie się cieszę, że moje opowiadanie Wam się spodobało. Teraz będę na samą myśl o tym się uśmiechała, chyba do końca życia. Cudowne uczucie :)
Jeszcze raz dziękuję i.. nadal nie wierzę.
Pozdrawiam
Minnie Wright
Przeczytałam ten imagin wczoraj zaraz po dodaniu i...aż mnie zatkało. Jest naprawdę świetny! Pomysł genialny, a jeszcze mam na imię Aleksandra :D Jeden z najlepszych, jakie czytałam. Masz talent! Nie dziwię się, że wygrałaś konkurs :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://one-direction-imaginy-the-heart.blogspot.com/
Nareszcie coś tam napisałam ;)
Jejacia . ♥ Piękny imagin . < 3
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie :http://imaginypl1d.blogspot.com/
Każdy komentarz mile widziany ;)
Czy tylko ja mam nieodparte wrażenie, że osoba, która pisała to cudo ma niezwykłą wyobraźnię? Czuję się, jakbym siedziała z Minnie i słuchała jej historii. Historii, która potokiem słów wysuwa się z jej ust. (Boże, zaczynam już bredzić)
OdpowiedzUsuńPiękny imagin
OdpowiedzUsuńPrzepiękny imagin. Dziewczyna ma wyobraźnię i talent. Zapraszam do mnie ja-jestem-cudem.blogspot. com
OdpowiedzUsuńGratuluję. Chociaż też brałam udział w tym konkursie, to i tak bym wybraa ten imagin. Przy TOBIE Minnie czuję się jak amator :/ :D gratuluję i życzę weny,
OdpowiedzUsuńIambeautifull
Awww <3 On jest boski. Wzruszylam sie *.*
OdpowiedzUsuńCoś pięknego... Wzruszyłam się :'(
OdpowiedzUsuńShit popłakałam się.I hate this :(
OdpowiedzUsuńIdealny widac że dziewczyna ma talent !!!
OdpowiedzUsuńTen imagin jest cudowny, ryczę po prostu ryczę :*
OdpowiedzUsuńZdecdowanie ten imagin zasłużył na wygraną. Mogę śmiało przyznać, że jestem zazdrosna o taki talent pisarski! Gratuluję z całego serca! Po prostu się zakochałam. Nigdy nie czytałam piękniejszej historii!
OdpowiedzUsuńNika. x
Jest...jest prze-wspaniały.. Mało powiedziane!! Jest niesamowity!
OdpowiedzUsuńpiękny, cudowny, świetny, idealny (płaczę) <3
OdpowiedzUsuńjest cudowny !! ta dziewczyna co go napisała ma przecudowny talent <33
OdpowiedzUsuńmam nadzieje że kiedyś jeszcze wstawcie jakiegoś jej imagina :)
ps. TEN BLOG JEST CAŁY SUPER :*
nie mam konta dlatego z anonima :3
Jest fajny, ale osobiście nie lubie kiedy bohaterka ma imię, lepiej kiedy zwie się T.I :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z komentarzem powyżej :)
OdpowiedzUsuńImagin jest dobry, ale też byłabym za tym, żebyście stworzyły zakładkę z resztą prac. Są wakacje, ludziom naprawdę się nudzi, a przecież możecie wrzucić wszystkie naraz : ) Pomyślcie nad tym, każdy na pewno zmotywowałby się chociażby jednym, pozytywnym komentarzem. Pozdrawiam i czekam na Waszą decyzję : >
OdpowiedzUsuńpopłakałam się. jest.. jest wspaniały, cudowny.
OdpowiedzUsuńNie mogę się powstrzymać, więc po prostu MUSZĘ to napisać.. :D
OdpowiedzUsuńKtoś tu słucha Taylor Swift, czy tylko mi się zdaje? ;D <3
"Zapominanie go było jak próba poznania kogoś, kogo nigdy nie spotkałam".
"Forgetting him was like trying to know sombody you never met.." ❤
Strasznie się jaram bo jestem Swiftie cnie asdfgjkl;kjhgfds <3
Jejku, gratuluję talentu! :D
Na prawdę imagin piękny, chyba pierwszy taki na liście moich przeczytanych ;D
Mam nadzieję, że będziesz dalej pisać, bo masz na prawdę mega wielki talent i świetnie ci to wychodzi <3
Pozdrawiam
- Pompon, który wczoraj wrócił ❤
Za każdym razem zamiast "szatyn" czytałam "szatan" :-)
OdpowiedzUsuńPORYCZAŁAM SIĘ!!! XD ,-_-, przecudowny!!!
OdpowiedzUsuń