Mój
płacz przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Odsunęłam się od
Zayna, aby mógł odebrać, a sama otarłam łzy dłonią.
-Malik.
Obserwowałam
jak wyraz twarzy bruneta zmienia się z każdym słowem
wypowiedzianym przez drugiego rozmówcę. Chłopak odwrócił się do
mnie plecami i odszedł, nie wypowiadając nawet jednego słowa.
Trochę mnie to zaniepokoiło. Zayn skierował się w stronę schodów
i chwilę później zniknął mi z pola widzenia. Podeszłam do
lustra wiszącego w przedsionku i przyjrzałam się swojemu odbiciu.
Wyglądałam po prostu strasznie. Przeczesałam dłonią rozczochrane
włosy i otarłam łzy, które jeszcze pozostały na moich
policzkach. Byłam cała czerwona od płaczu. Gdy tak o tym myślałam,
było mi aż głupio przy Zaynie. On zawsze wyglądał tak
perfekcyjnie. Nie rozumiałam, jak można być tak przystojnym jak
on.
Moje
rozmyślania przerwał głośny trzask. Przestraszona odskoczyłam i
rozejrzałam się w około. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę,
że dźwięk dochodził w górnego piętra. Przeskakując po dwa
stopnie naraz, wbiegłam po schodach i otworzyłam pierwsze drzwi po
prawej. Trafiłam w dziesiątkę. W pokoju znajdował się Zayn, a na
ziemi jego roztrzaskana komórka.
-Co się
stało? - spytałam zdziwiona. Dlaczego miałby rozwalać swój
telefon?
-Musimy
iść – odparł chłopak, nawet na mnie nie patrząc.
Nie
wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu stałam tam z otwartą
buzią. Brunet wyparował z pokoju i równie szybko zszedł na dół.
Podążyłam za nim nieźle zdezorientowana. Zayn chodził po salonie
w tę i z powrotem, szukając potrzebnych rzeczy, a ja w ciszy go
obserwowałam. Gdy skończył, podszedł do drzwi i założył buty.
-Chodź,
musimy się pośpieszyć – powiedział wychodząc na zewnątrz.
-Możesz
mi wytłumaczyć co tu się dzieje? Dokąd jedziemy? Dlaczego?
-Nie
ma na to czasu.
Nie
ruszyłam się. Wręcz przeciwnie. Skrzyżowałam ręce na piersi i
czekałam na wyjaśnienia. Zayn wyraźnie się zdenerwował.
Zmarszczył czoło, zacisnął dłonie w pięści i spojrzał na mnie
spod byka.
-Nie
mam teraz czasu na wyjaśnienia, więc może ruszysz swój szanowny
tyłek i tu podejdziesz, albo ja cię tu przyniosę – wysyczał
przez zęby.
Chwilę
się zastanawiałam, ale byłam zbyt uparta, żeby wykonać jego
polecenie. Stałam niewzruszona w tym samym miejscu. Zayn westchnął,
przeklął pod nosem i ruszył w moją stronę. Zrobiłam krok w tył,
przez co uderzyłam się o poręcz. Chłopak w mgnieniu oka znalazł
się przy mnie. Staliśmy tak blisko, że czułam jego ciepły oddech
na mojej twarzy. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Zayn
chwycił mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię, po czym
zaczął ze mną iść w stronę wyjścia.
-Co
ty robisz?! - krzyknęłam, próbując się wyrwać.
-Mówiłem,
że cię zaniosę – odparł brunet, jakby to była najbardziej
oczywista rzecz na świecie.
-Postaw
mnie!
Tą
prośbę Zayn zupełnie zignorował. Wydawało mi się, że moje
rzucanie wcale mu nie przeszkadzało. Sprawiał wrażenie, jakby
niósł poduszkę, a nie takiego ciężkiego słonia jak ja.
Chłopak
„zaprowadził mnie” do swojego auta i wrzucił na tylne
siedzenie. Sam usiadł za kierownicą i ruszył z piskiem opon, przez
co po raz kolejny się uderzyłam.
-Możesz
trochę spokojniej?
-Nie
moja wina, że taka z ciebie niezdara.
Wywróciłam
oczami i usiadłam prosto, obserwując drogę. Nie znałam tej
okolicy, więc ciężko było mi powiedzieć, gdzie się znajdowałam.
Nie minęła nawet minuta, a mnie znudziła ta niezręczna cisza.
-Właściwie
to dlaczego zawsze muszę siedzieć z tyłu? Nie jestem dzieckiem! -
wypaliłam.
-Póki
co właśnie tak się zachowujesz – odparł kierowca, wciąż na
mnie nie patrząc.
-To
nie fair – oburzyłam się.
-Życie
jest nie fair, skarbie.
Pomyślałam
chwilę nad jego słowami i doszłam do wniosku, że ma absolutną
rację. Niektórych nie stać nawet na chleb, a ja mam praktycznie
wszystko. Lepiej by było, gdyby każdy miał tyle samo. Na świecie
nie byłoby zazdrości i niesprawiedliwości. Ale może taka
jednolitość byłaby nudna?
-Skoro
już jedziemy, to może mi powiesz, co się do cholery właściwie
dzieje?!
Zayn
głośno westchnął. Chyba ma mnie już dosyć.
-Posłuchaj,
wszystko ci wyjaśnię, ale nie teraz, więc przestań mnie męczyć,
bo kończy mi się cierpliwość.
-Chyba
mam prawo wiedzieć, dokąd mnie zabierasz – zaprotestowałam.
-Prawnikiem
nie jestem, więc mnie o to nie pytaj. Po prostu chociaż raz w życiu
siedź cicho.
Po
tych słowach zamknęłam buzię. Nie miałam już ani siły, ani
argumentów na dalszą kłótnię. Usiadłam wygodnie i próbowałam
się zrelaksować, ale coś kiepsko mi wychodziło. Byłam zbyt
ciekawska. Denerwowało mnie to, że nie miałam kontroli nad tym, co
będę robić i gdzie będę się znajdować. Nagle samochód
gwałtownie skręcił w lewo, a chwilę potem zatrzymał. Spojrzałam
na Zayna, który rozpiął pas, ale nie ruszył się z miejsca.
Odchylił głowę do tyłu, zamknął oczy i głęboko oddychał.
-Co
teraz robimy? - spytałam cicho.
-Nie
mam pojęcia – odparł chłopak nie zmieniając pozycji.
-To
ja mam pomysł.
Zayn
otworzył oczy i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Możesz
mi teraz powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
Chłopak
westchnął, ale pokiwał twierdząco głową, co dało mi nadzieję,
że w końcu wszystkiego się dowiem. Chwilę jeszcze siedzieliśmy w
ciszy, po czym Zayn zaczął mówić.
-Ostrzegam,
że to dość nieprawdopodobna historia.
-Dam
radę – powiedziałam z uśmiechem, co chłopak odwzajemnił.
-Chodzi
o to, że wspólnie z grupką znajomych wplątałem się w pewne
„brudne” interesy. W tym długi u jednego z największych dilerów
narkotykowych w kraju.
-Ćpasz?!
- wypaliłam i od razu mentalnie walnęłam się w łeb. Muszę
się nauczyć trzymać język za zębami.
Brunet
tylko się zaśmiał, co trochę mnie zdziwiło.
-Nie,
ja nie, ale jesteśmy w tym razem. Jakby...zespołem. Więc tez byłem
w to zamieszany. Moi znajomi wymyślili dość nietypowy sposób na
zarobienie pieniędzy. Postanowili porwać córkę jednej z
najbogatszych par w Wielkiej Brytanii i zażądać okupu.
W
tym momencie zrozumiałam, że chodzi mu o mnie. To wyjaśniało
napad na mój dom podczas imprezy.
-Moim
zadaniem było cię śledzić. Mieliśmy obserwować ciebie, twoich
rodziców, przyjaciół, żeby wiedzieć, kiedy najłatwiej będzie
nam uderzyć. Impreza w twoim domu nie była zbyt dobrze ukrywanym
sekretem. Moi znajomi uznali, że to będzie dobra okazja, żeby cię
uprowadzić.
-Czyli
chcesz mi powiedzieć, że masz zamiar zażądać za mnie okupu i
dosłownie „odsprzedać” mnie moim rodzicom? - spytałam oburzona
tym, czego się właśnie dowiedziałam.
-Nie
do końca – odparł Zayn.
-To
teraz już w ogóle nie rozumiem – spojrzałam na niego zdziwiona.
-Kiedy
tak cię obserwowałem, przyglądałem się twojemu życiu,
zachowaniu ja...poczułem coś...dziwnego...
-Dziwnego?
- powtórzyłam.
Chłopak
przeczesał dłonią swoje ciemne włosy, w geście zakłopotania.
-Nie
umiem tego opisać. Po prostu nie chciałem, żeby stała ci się
krzywda. Nie chciałem, żeby ktoś cię skrzywdził. Dlatego nie
posłuchałem reszty grupy i uprowadziłem cię na własną rękę.
Dla twojego dobra. Nie chcę za ciebie żadnych pieniędzy. Właściwie
sam nie wiem czego chcę. Po prostu nie mogłem pozwolić, żeby oni
ci to zrobili.
Byłam
w takim szoku, że zabrakło mi słów. Chyba po raz pierwszy.
Patrzyłam
w czekoladowe tęczówki bruneta i wiedziałam, że mówi prawdę i
mu na mnie zależy. Z jakiegoś dziwnego powodu czułam dokładnie to
samo
-Zayn,
ja nie wiem, co powiedzieć – to wszystko, na co było mnie stać.
-Rozumiem,
nie codziennie słyszy się takie wyznania – odpowiedział ze
śmiechem.
-Ale
dlaczego uciekamy z twojego mieszkania?
-Jeden
z moich kolegów zadzwonił. Powiedział, że już jadą w tamtą
stronę i do mnie wpadną. Chyba coś podejrzewali. W końcu nie
byłem z nimi podczas akcji. Gdyby nas tam złapali, mielibyśmy dość
duże kłopoty – wyjaśnił chłopak.
-W
takim razie chyba powinnam ci podziękować.
Zayn
uśmiechnął się, zupełnie zwalając mnie tym z nóg. Jego szczery
uśmiech był chyba najpiękniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek
widziałam. Nagle coś uderzyło z tyłu w nasz samochód. Krzyknęłam
upadając na siedzenie przede mną.
-Nic
ci nie jest? - usłyszałam zmartwiony głos Zayna.
Pokręciłam
głową i znów się podniosłam, a to co zobaczyłam sprawiło, że
moje serce zaczęło bić trzy razy szybciej. Całe auto było
otoczone przez mężczyzn z bronią. Każdy pistolet, karabin
wymierzony we mnie lub Zayna. Rozejrzałam się przerażona i
złapałam oparcia, żeby nie upaść. Jeden z mężczyzn nachylił
się nad pojazdem i zajrzał przez otwarte okno od strony kierowcy.
-No
chłopaki, daleko nie zajechali – krzyknął, po czym zwrócił się
bezpośrednio do Zayna – Chyba nie myślałeś, że ujdzie ci to na
sucho, co nie Malik?
Hej miśki! A oto kolejna część imagina o Zaynie :) Mam nadzieję, że wam się podoba i zostawicie pod nią trochę komentarzy :D Nie pytajcie mnie, ile jeszcze będzie części, ani kiedy wstawię kolejną, bo naprawdę nie mam pojęcia.
Chciałam wam jeszcze tylko powiedzieć, że ostatnio w naszym fandomie zachodzi wiele dużych zmian, ale pamiętajmy, po co tu jesteśmy. Mamy wspierać naszą piątkę idiotów, cokolwiek by się nie działo. To nasza rola, a nie decydowanie o tym, jak mają żyć lub z kim się spotykać. To wszystko :)
Kocham was xx
~M